Porównywanie się do innych jest szkodliwe - także w inwestowaniu. Oto dlaczego powinieneś żyć i inwestować na własnych zasadach
Wieczne porównywanie się we wszystkim do innych nie prowadzi do niczego dobrego. W inwestowaniu błędem jest porównywanie się do zarządzających, kolegów inwestorów, albo – nie daj Boże – do Warrena Buffetta...
„To, w jaki sposób ludzie się zachowują, zależy w dużej mierze od tego, co mają w swoim wnętrzu. To jest niezwykle pomocne w życiu, jeśli potrafisz być usatysfakcjonowany wewnętrznie” – powiedział... tak, tak, nie kto inny, jak Warren Buffett. Podobno podczas jednego ze spotkań ze studentami jakiegoś uniwersytetu zadał on pytanie:
„Czy wolałbyś być najlepszym kochankiem świata postrzeganym jako najgorszy kochanek świata, czy odwrotnie?”
Jeśli wybieramy tę drugą opcję – że wolelibyśmy być postrzegani jako najlepszy kochanek, ale byśmy nim nie byli – to oznacza, że nadmiernie zależy nam na opinii innych o nas. Ludzie, którym nadmiernie zależy na opinii innych zazwyczaj mają jakiś kompleks: że są za niscy, że zbyt puszyści, że za mało zarabiają. Czasami po prostu lubią porównywać się do innych, bo popycha ich do tego ambicja. Problem w tym, że nadmierna ambicja wcale nie musi prowadzić do celu, a po drodze może wywołać wiele niepożądanych skutków ubocznych.
Zobacz także: Firma AQR Capital Management, która obstawia spadki CCC i Orange, ma poważne kłopoty
Nie można być mistrzem we wszystkim
Jak mówi przysłowie: można osiągnąć co się chce, ale nie można osiągnąć wszystkiego. Jeśli ktoś jest praworęczny, nie powinien raczej dążyć do tego, żeby zostać wirtuozem gitary grającym lewą ręką, bo po prostu nie ma do tego predyspozycji. Oczywiście, ambicja i chęć dorównania komuś może go do tego popychać, ale taka postawa może zacząć wpływać destrukcyjnie na życie osoby, która ją przyjmuje.
Jak powiedział ktoś mądry, porównywanie się do innych nie jest zdrowe, dopóki nie jest się mistrzem świata. Można zostać mistrzem świata w jednej lub dwóch dziedzinach, ale nie we wszystkich. Można dążyć do doskonałych wyników np. w inwestowaniu i biegach długodystansowych, ale wtedy już raczej nie znajdziemy czasu na zdobycie mistrzostwa świata w hokeju na trawie i na zostanie legendą wspinaczki wysokogórskiej. Warto być ambitnym i starać się być codziennie lepszym w wybranej dziedzinie, ale nie da się być codziennie lepszym we wszystkim.
Starajmy się być coraz lepsi w inwestowaniu, wyznaczajmy sobie realistyczne cele
Postawa, jaką powinniśmy przyjmować w inwestowaniu, powinna więc polegać na wyznaczaniu realistycznych celów, adekwatnych do naszego stopnia zaawansowania i posiadanego kapitału. Jeśli ktoś posiada 10 000 zł, to nie powinien zakładać, że po roku będzie miał 100 000 zł, bo taka postawa będzie go popychała do nadmiernego ryzyka.
Jeśli ktoś posiada 1 000 000 zł, to raczej nie powinien zakładać, że za 20 lat dogoni Warrena Buffetta. Realistycznie (i matematycznie) rzecz biorąc, jest to (prawie) niemożliwe.
Błędem jest też porównywanie swoich wyników z danego okresu z wynikami specjalistów (zarządzających) albo z wynikami znajomych. Specjaliści to specjaliści, poza tym mają do dyspozycji lepsze narzędzia i szereg przewag. (A i tak ich wyniki często nie zachwycają...) Znajomi z kolei mogą nas wprowadzać w błąd co do swoich wyników inwestycyjnych, albo mogli je osiągnąć po prostu dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności (ich wynik nie musi być wypadkową ich umiejętności).
Poza tym, nasze cele w inwestowaniu powinny wynikać również z warunków rynkowych. Jeśli one nie są najlepsze - albo generalnie nie jest jasne, czy na rynku jest włączony tryb „risk on” (hossa na akcjach) czy „risk off” (rośnie popyt na bezpieczne aktywa) – to czasami powinniśmy po prostu... nic nie robić. Decyzja o nic nie robieniu na rynku też jest decyzją. A pamiętajmy, że – jak powiedział kiedyś prof. Paul Samuelson, noblista z ekonomii, „inwestowanie powinno być nudne jak oglądanie rosnącej trawy lub schnącej farby”. Tymczasem chora ambicja – chęć uzyskania lepszego wyniku, niż kolega miał w ubiegłym roku – może nas popychać do zawierania transakcji, które okażą się stratne. Siła spokoju i długoterminowy horyzont znaczą w inwestowaniu wiele.
Prawdziwe zwycięstwo w życiu polega na graniu w tę grę, zwaną życiem, na własnych regułach. To znaczy na zajmowaniu się tym, co sprawia przyjemność. Należy wyznaczać sobie realistyczne cele i próbować je osiągać, ale te cele nie powinny wynikać z porównywania się do innych. Prawdopodobnie nikt z czytających Strefę Inwestorów nie zostanie drugim Warrenem Buffettem. Prawdopodobnie nikomu z czytających nasz portal nie uda się osiągać 100-procentowych stóp zwrotu na swoim portfelu kilka lat z rzędu. Ale osiąganie 15% to już założenie realne, do którego można dążyć. Albo poprawianie stopy zwrotu o 1% co roku – tak, to możliwe. Róbmy to, co lubimy, wyznaczajmy cele i osiągajmy je. A przede wszystkim bądźmy sobą i cieszmy się życiem, bo jest tylko jedno!