Kiedy warto zainwestować nawet 40% portfela w jedną spółkę – tłumaczy Joel Greenblatt
Widzisz okazję na rynku, jesteś jej pewny? To śmiało koncentruj na niej portfel – radzi słynny inwestor Joel Greenblatt. Podobnie mówili i robili Warren Buffett czy Charlie Munger.
Dywersyfikacja, dywersyfikacja. Nie wkładajcie wszystkich jajek do jednego koszyka. Tak powtarza się, jak mantrę, początkującym inwestorom. Jednak zawodowcy dopuszczają inne rozwiązania. Profesjonaliści lubią od czasu do czasu, w wyjątkowych okolicznościach, skoncentrować portfel.
Kiedy można mieć 40% portfela w jednej spółce
Niedawno o zasadach koncentrowania portfela mówił, będąc gościem The Investor’s Podcast, słynny inwestor Joel Greenblatt. Stwierdził on, że w wyjątkowych okolicznościach jest to dopuszczalne, by mieć aż 40% portfela w jednej spółce. Jakie to okoliczności?
“Kiedy można mieć tak dużą ekspozycję na jeden walor? Wtedy, gdy jesteśmy pewni, że jest to okazja. Ja znalazłem taką okazję wiele lat temu, gdy biznes sieci hotelowej Marriott podzielony został na dwie części. Jedna z tych spółek po podziale miała same nieruchomości, i to dobre nieruchomości, a nie miała długów. Zapłaciłem 4 USD za akcję, podczas gdy byłem przekonany, że tak naprawdę papier jest wart 6 USD” – wspomina Greenblatt.
Przed transakcją zaczął zastanawiać się jak dużą ekspozycję na hotelową spółkę przyjąć. „Zacząłem przekonywać sam siebie, że skoro to jest taka okazja, to dlaczego miałbym włożyć w to tylko 2% portfela, może trzeba być bardziej odważnym. Przecież potencjalny zysk do ryzyka jest naprawdę spory. I przyszło mi do głowy, że przyjmę ekspozycję 40% portfela. I tak zrobiłem. To było dość ryzykowne, ale wynikało z przeświadczenia, że znalazłem okazję. Potem wiele razy żartowałem wraz z moim biznesowym partnerem Robem Goldsteinem, że gdybyśmy pracowali wtedy dla kogoś, dla jakiegoś funduszy, to by nas za to zwolnili, bo to było zbyt ryzykowne, wbrew regułom. Ale koniec końców dobrze zarobiliśmy” – wspomina Greenblatt.
Zobacz także: Na giełdzie są obecnie niesamowite okazje inwestycyjne, warto kupować akcje spółek Amazon, Teva czy Alibaba – przekonują eksperci Miller Value Partners
Buffett, Munger i Simpson – zwolennicy koncentracji portfeli
Przypomnijmy, że historia zna wiele przypadków, gdy inwestorzy mocno koncentrowali swoje portfele, właśnie z uwagi na przeświadczenie graniczące z pewnością, że znaleźli świetną okazję. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście historia Warrena Buffetta i jego inwestycji w firmę ubezpieczeniową GEICO.
Wyrocznia z Omaha weszła w akcjonariat GEICO w 1976 roku. Pod koniec tamtego roku ubezpieczyciel zajmował aż 31% portfela Buffetta. Co więcej, połowę portfela stanowiły tylko dwa walory - Washington Post Company oraz Kaiser Industries (po 25%). Tak dużą koncentrację (3 spółki zajmują 80% portfela) Buffett utrzymywał przez wiele lat. I dzięki tej koncentracji udało mu się w dość szybkim tempie zbudować duży majątek.
Przypomnijmy, że Buffett lubi powtarzać, iż „szeroka dywersyfikacja jest tylko dla inwestorów, którzy nie wiedzą, co robią”. Wyrocznia z Omaha jest zwolennikiem bardzo uważnego, dogłębnego analizowania biznesu. „Jeśli potrafisz znaleźć 6 wspaniałych biznesów, to jest to właśnie dywersyfikacja jakiej potrzebujesz. I mogę zagwarantować, że dokupienie siódmej spółki kosztem inwestycji w najlepsze z dotychczas posiadanych biznesów będzie strasznym błędem” – powiedział kiedyś Buffett.
Inwestorem ekstremalnie koncentrującym portfel jest biznesowy partner Buffetta, czyli Charlie Munger. Uważa on, że na rynku nie ma wielu dobrych okazji, a więc jeśli znajdzie się je, to należy na nich się koncentrować. Idea nadmiernej dywersyfikacji nazywana jest przez niego „szaleństwem”. Munger w swoim portfelu posiada zazwyczaj maksimum kilka spółek, obecnie ma ich 5, a aż 41% portfela zajmuje Bank of America.
Aktualny portfel Charliego Mungera
Źródło: dataroma.com
Zwolennikiem koncentracji był także uczeń Buffetta Lou Simpson. W latach 1980–2009 pełnił funkcję szefa działu inwestycyjnego w GEICO. W latach 1980–2004 wypracował na portfelu akcji średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 20,3%, a w tym czasie S&P500 dawał 13,5%. „Koniem pociągowym” portfolio prowadzonego przez Simpsona były walory Nike, które zajmowały zawsze co najmniej kilkanaście procent portfela, a często więcej niż 20%. Simpson przeważnie miał w portfelu mniej niż 20 spółek.
Na koniec ciekawostka. „Ojciec” inwestowania w wartość Ben Graham, nauczyciel Buffetta, miał w portfelu zazwyczaj 10–30 spółek. Można więc powiedzieć, że jego intelektualne „dzieci” nie posłuchały się go tak do końca, przyjmując większe ryzyko na swoje barki. Ale w gruncie rzeczy, dobrze na tym powychodziły.