Człowiek odpowiada za zmiany klimatu i czeka nas katastroficzna przyszłość - wynika z raportu IPCC, który determinuje politykę UE i ONZ
Miesiąc temu światło dzienne ujrzał raport IPCC – organizacji, która odpowiada za wyjaśnianie tego, co obserwowaliśmy, obserwujemy i będziemy obserwować w kwestiach związanych z klimatem, a, co za tym idzie, także za wyznaczanie standardów klimatycznych.
Na podstawie raportów IPCC swoją politykę klimatyczną kształtuje nie tylko Unia Europejska, ale także państwa członkowskie ONZ oraz ponadnarodowe porozumienie klimatyczne. Dokument wydany na początku sierpnia jest pierwszą częścią szóstego raportu, w którym organizacja oceniła stan klimatyczny Ziemi, jego zgodność z wcześniejszymi predykcjami, rokowania na przyszłość oraz potencjalne przyszłe następstwa zmian – a wszystko to w kilku scenariuszach. W prostych słowach – w tym naukowym raporcie znalazło się niemal wszystko, czego możemy się dowiedzieć o naszym klimacie. Cóż, wszystko, oprócz rozwiązań, których, jak się okazuje, będziemy bardzo potrzebowali.
Pierwszy Oscar klimatu rozdany
Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) jest organizacją, która powstała z inicjatywy ONZ, a konkretnie Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) oraz Programu Środowiskowego Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNEP), w 1988 roku. Celem organizacji jest naukowe wspieranie procesów decyzyjnych na najwyższych szczeblach oraz przygotowywanie rzetelnych i obiektywnych informacji o klimacie i jego zmianach, na podstawie czego międzynarodowe organizacje oraz ich państwa członkowskie mogą planować politykę klimatyczną. Ze względu na szczególną pozycję IPCC, raporty organizacji postrzegane są jako „złoty standard”, czyli dokumenty najbardziej miarodajne i wiarygodne, przez co ich publikacja zawsze jest dużym wydarzeniem, które nie pozostaje w świecie nauki bez echa. Do tej pory spod skrzydła IPCC wypłynęło pięć raportów klimatycznych – w 1990, 1995, 2001, 2007 i 2014 roku. Jak widać, globalne raporty klimatyczne publikowane były co 5-7 lat, choć coraz większa waga wytycznych i poważniejsze zmiany klimatu sprawiają, że czas ten się wydłuża. Pandemia wydłużyła ten czas jeszcze bardziej, bo publikacja kolejnych, pozostałych dwóch części raportu została przesunięta o ponad 2 lata. 234 naukowców z 66 państw przez kilka lat badało ponad 14 tysięcy recenzowanych i opublikowanych prac naukowych, aby na 3949 stronach dokumentu przedstawić stan światowego klimatu i… nie jest dobrze.
Zobacz także: Panele słoneczne na wodzie – przyszłość czy chwilowa moda?
Garść faktów
Na samym początku warto wskazać fundamentalne konkluzje raportu, wygłoszone przez IPCC już wcześniej i potwierdzone także tym razem:
- Globalne ocieplenie klimatu jest faktem. W wielkim skrócie – obserwowane od około 1750 roku wzrosty stężeń dobrze wymieszanych gazów cieplarnianych są jednoznacznie spowodowane działalnością człowieka. Każda z ostatnich czterech dekad była sukcesywnie cieplejsza niż jakakolwiek dekada poprzedzająca od 1850 roku. Globalna temperatura w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku (2001-2020) była o około jeden stopień Celsjusza wyższa niż w latach 1850-1900. Globalna temperatura była o 1,1 stopień Celsjusza wyższa w latach 2011–2020 niż w latach 1850–1900 – co ciekawe, temperatura nad lądem wzrosła o około 80% bardziej, niż temperatura nad oceanem. Strefy klimatyczne przesunęły się w kierunku biegunów na obu półkulach, a sezon wegetacyjny na półkuli północnej wydłuża się średnio o dwa dni na dekadę od lat 50. XX wieku. Globalne ocieplenie jest bezprecedensowe od co najmniej 2000 lat.
- To niezaprzeczalnie człowiek odpowiada za obecnie obserwowane przemiany – to on ocieplił atmosferę, oceany i lądy poprzez nieustanną i zwiększającą się emisję gazów cieplarnianych oraz następcze reakcje. To przez działania człowieka zmniejsza się powierzchnia Arktyki i topnieją lądolody Antarktyki. Eksperci wskazują, iż jest praktycznie pewne, że globalny górny ocean (0–700 m) ocieplił się od lat 70. XX wieku i jest niezwykle prawdopodobne, że głównym czynnikiem tego był wpływ człowieka. Jest praktycznie pewne, że emisje CO2 spowodowane przez człowieka są głównym motorem obecnego globalnego zakwaszenia powierzchni otwartego oceanu. Co więcej, istnieje duże przekonanie, że poziom tlenu spadał w wielu rejonach górnych oceanów od połowy XX wieku, a średnie przekonanie, że także do spadku przyczynił się człowiek. Najprawdopodobniej głównym motorem wzrostów przeciętnego poziomu mórz od co najmniej 1971 roku o aż 20 cm między rokiem 1901 a 2018 był wpływ człowieka. A kiedy ostatnim razem notowaliśmy na Ziemi podobne poziomy temperatur? Około 125 tysięcy lat temu w wyniku powolnych wahań orbity Ziemi. Tym razem nie obserwujemy tej długoterminowej zależności, a wszystko wskazuje na to, że przeciętny wzrost temperatur już przebił poziom z tego okresu (a na pewno przebije go w przyszłości, zgodnie z realnymi scenariuszami IPCC, o których jeszcze napiszemy).
Wykres 1. Zmiany globalnej temperatury powierzchni względem 1850-1900 (ery przedprzemysłowej)
Źródło: opracowanie – IPCC.
- Skala ostatnich zmian klimatycznych oraz obecny stan wielu aspektów ekosystemu klimatycznego są bezprecedensowe od wielu setek, do nawet wielu tysięcy lat. W 2019 roku stężenie CO2 w atmosferze było wyższe niż kiedykolwiek wcześniej od co najmniej 2 milionów lat, a stężenia CH4 i N2O były wyższe niż kiedykolwiek wcześniej od co najmniej 800 tysięcy lat. Od 1750 roku wzrosty stężeń CO2 (47%) i CH4 (156%) znacznie przekraczają naturalne, wielkoskalowe zmiany między okresami lodowcowymi i interglacjalnymi w ciągu co najmniej ostatnich 800 tysięcy lat (a wzrosty N2O (23%) są podobne do naturalnych cyklów). Naukowcy szczególną uwagę zwracają na poziom metanu – o ile utrzymuje się on w atmosferze tylko 12 lat, to jego właściwości zatrzymywania energii cieplnej są znacznie większe niż w przypadku CO2, dlatego redukcja emisji metanu powinna być jednym z priorytetów. Nie znaczy to, że poziom CO2 w atmosferze jest problemem, który możemy odłożyć „na później” – obecnie poziom tego gazu w atmosferze rośnie dwieście razy szybciej, niż w epoce przedindustrialnej. Zwróćmy też uwagę na lokalne trendy – w 2020 roku ludzkość wyemitowała 6% CO2 mniej niż w 2019 roku… choć jest to wynik spowolnienia gospodarczego, a wręcz przejściowego zamknięcia gospodarek, a nie nowego kursu, który obraliśmy.
Temperatury w ostatniej dekadzie (2011–2020) przekraczają te z ostatniego wielowiekowego okresu ciepłego, około 6500 lat temu. Tory burzowe na średnich szerokościach geograficznych przesunęły się w kierunku biegunów na obu półkulach. W latach 2011–2020 średnia roczna powierzchnia lodu morskiego Arktyki osiągnęła najniższy poziom od co najmniej 1850 roku, a obszar lodu morskiego w Arktyce późnym latem był mniejszy niż kiedykolwiek wcześniej przez co najmniej ostatnie 1000 lat. Globalna obserwacja cofania się lodowców jest bezprecedensowa od co najmniej ostatnich 2000 lat. Globalny przeciętny poziom mórz rósł od 1900 roku szybciej niż w jakimkolwiek poprzednim stuleciu w ciągu co najmniej ostatnich 3000 lat – jeśli to się nie zmieni, to w 2100 roku morza będą o metr wyżej. W ciągu ostatniego stulecia globalny ocean ocieplał się szybciej niż od zakończenia ostatniej przemiany deglacjalnej (deglacial transition), czyli od około 11 tysięcy lat.
Podobny długoterminowy wzrost pH powierzchni otwartego oceanu do tego, co obserwujemy teraz, wystąpił tylko raz w ciągu ostatnich 50 milionów lat, a tak niskie pH powierzchni otwartego oceanu, jak w ostatnich dziesięcioleciach, nie zostało odnotowane od co najmniej 2 milionów lat. Warto tu przypomnieć jedną starą zależność fizyczno-chemiczną: CO2 w reakcji z H2O powoduje wydzielanie się gazu, który bardzo delikatnie zakwasza morza i oceany – na tyle delikatnie, aby nie było to zauważalne dla człowieka, ale też na tyle mocno, aby organizmom budującym swoje skorupy z węglanu wapnia nie pozwalało to na stworzenie stabilnej struktury ochronnej. W efekcie, organizmy te wymierają, pociągając za sobą niemal wszystkie istniejące w wodach organiczne łańcuchy pokarmowe. Gdy dodamy do tego zaburzenia w cyrkulacji termohalinowej – a konkretnie jej osłabienie (już obserwowalne o około 30% od drugiej połowy XX wieku) i następnie ustanie, które może być ostatnią naturalną barierą ochronną klimatu Ziemi, w efekcie czego całe życie tlenowe w morzach i oceanach niemal całkowicie wymrze (a eksploduje to beztlenowe), co z kolei doprowadzi do znacznego oziębienia niektórych części świata – mamy już pełen obraz rodem z filmu katastroficznego.
Zobacz także: Transformacja energetyczna światowej gospodarki ku zeroemisyjności będzie kosztować minimum 56 bilionów dolarów, ocenia Goldman Sachs
Problemy pierwszego, drugiego i trzeciego świata
A co za tym wszystkim idzie? To, co najgorsze – ekstrema. Zmiany klimatu wywołane przez człowieka już teraz wpływają na wiele ekstremalnych zjawisk pogodowych i klimatycznych w absolutnie każdym regionie na całym świecie. Naukowcy po raz kolejny zwracają uwagę i umacniają swoje przekonanie co do przesłanek zaobserwowanych ekstremów, takich jak fale upałów, obfite opady, susze i cyklony tropikalne, a także co do ich nierozerwalnej zależności od polityki emisyjnej ludzkości. Ta część raportu jest szczególnie przerażająca, bo według naukowców wszystko wskazuje na to, że wraz z przeciętnym wzrostem temperatur, spowodowanym następstwami coraz większej emisji gazów cieplarnianych, rośnie częstotliwość występowania ekstremów pogodowych – a im więcej emitujemy gazów cieplarnianych do atmosfery, tym częściej czekają nas długotrwałe i uciążliwe susze przeplatane gwałtownymi, krótkotrwałymi, intensywnymi i nieprzewidywalnymi ulewami. W skrócie: czekają nas coraz częstsze klęski żywiołowe z powodu suszy, a następnie powodzie. Zanim zakrzykniemy „hola, hola, ale przecież rzadko tak się zdarza, jedno nie oznacza od razu drugiego”, to dodajmy, że działalność człowieka znacznie zwiększyła prawdopodobieństwo wystąpienia złożonych zdarzeń ekstremalnych (względem lat pięćdziesiątych), czyli upały, susze, pogoda pożarowa, a następnie powodzie w tej kolejności występują coraz częściej i to się raczej szybko nie zmieni. Ekstremalne upały już teraz są częstsze, a dokładniej globalnie podwoiły swoją częstotliwość – a będą jeszcze częstsze, w przeciwieństwie do fal zimna, które występują i będą występowały rzadziej. Wiele wskazuje również na to, że coraz częstsze będą także cyklony, choć akurat to ekstremum prognozuje się bardzo trudno ze względu na brak dokładnych danych oraz niedoskonałe zrozumienie długoterminowych trendów w tej materii. Co ciekawe, szerokość geograficzna, na której cyklony tropikalne na zachodnim Północnym Pacyfiku osiągają szczytową intensywność, przesunęła się na północ.
Pięć scenariuszy
Wbrew pozorom, nie wszystko jest jeszcze stracone, a IPCC przygotowało 5 scenariuszy, które obrazują przyszłe zmiany – to od nas zależy które z nich się spełnią.
Tabela 1. 5 scenariuszy przemian klimatycznych
Źródło: opracowane – IPCC.
Chcielibyśmy w tym miejscu napisać, że pierwszy i ostatni – najbardziej ekstremalne – są raczej nierealne, ale obecnie bardzo trudno jest prognozować dokładny kierunek, w którym zmierza świat. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie uda nam się obniżyć globalnego ocieplenia poniżej 1,5 stopnia Celsjusza (względem epoki przedindustrialnej) do 2100 roku, a utrzymanie wzrostu temperatury o 1,5 stopnia Celsjusza do 2050 roku jest w zasadzie niemożliwe. Warto wspomnieć, że 1,5 stopnia Celsjusza to próg, którego zdaniem naukowców pod żadnym pozorem nie możemy przekroczyć, bo wywoła to bardzo poważne i bardzo możliwe, że nieodwracalne skutki klimatyczne. Co ważne, nadal możemy utrzymać poziom wzrostu temperatur o 2 stopnie Celsjusza – co prawda nie będzie to proste, a cały świat będzie musiał w tym celu współpracować, ale jest to realne, a to już coś. Wszystko wskazuje też, że nie spełni się również najgorszy scenariusz – jeśli utrzymamy obecną dynamikę wzrostu emisji, to w 2100 roku temperatura Ziemi będzie… o niecałe 3 stopnie wyższa niż teraz (2020). To już iście katastroficzny scenariusz – na świecie będą wtedy miejsca, w których biologiczni ludzie nie będą mogli żyć (z podobnych przyczyn, z których psy nie są w stanie żyć w nagrzanych samochodach), a wiele ziem uprawnych zmieni się w wyschnięte pustkowia – za to powodzi, tornad i tsunami będzie całkiem sporo.
A dlaczego inwestorów powinno to cokolwiek obchodzić?
Przede wszystkim dlatego, że od lat raporty IPCC zmieniały politykę klimatyczną wszystkich państw ONZ. Unia Europejska jest tu czołowym przykładem, który traktuje raporty IPCC niezwykle poważnie. Jak już pisaliśmy, omawiane raporty tworzą najbardziej szanowane i najszerzej cytowane grupy naukowców – na szczeblach krajowych bardzo trudno o tak ogólne i doniosłe wnioski. To, o czym czytamy teraz i będziemy czytali w 2022 roku, prawdopodobnie bardzo mocno zmieni priorytety klimatyczne wielu państw, bo to właśnie dokumenty wydawane przez IPCC są podstawą do układania planów finansowych, programów dotacji oraz planowania transformacji klimatycznej. Wszystko to bezpośrednio przekłada się na działanie rządów – a działania rządów bezpośrednio przekładają się na ruchy kapitału i zachowanie rynku kapitałowego.
Wszystko wskazuje na to, że czekają nas bardzo poważne zmiany świata – już teraz pojawiają się opinie, że jest to największe wyzwanie, przed jakim ludzkość do tej pory stała – i jest wiele spółek, które mogą w tych zmianach wziąć udział.