Przejdź do treści
https://zagranica.strefainwestorow.pl/
Kategorie

Wall Street buntuje się przeciwko Donaldowi Trumpowi. Kryzys w USA wywołujemy przez decyzje polityczne, mówią analitycy

Udostępnij

Wtorkowy poranek w studiu Bloomberga dziennikarze zaczynają od słów, że to koniec miesiąca miodowego. Od środy amerykański rynek akcji notuje jedną z najbardziej gwałtownych przecen ostatnich lat. S&P 500 w ciągu zaledwie trzech dni stracił ponad 5%, a skala spadków przywołuje skojarzenia z krachami z 1987 i 2008 roku. Ale tym razem nie chodzi o systemowe pęknięcie czy pandemiczny szok. Tym razem, jak podkreślają zgodnie zarządzający funduszami i analitycy, mamy do czynienia z kryzysem wywołanym niemal w całości przez decyzje polityczne – a konkretnie: przez administrację Donalda Trumpa.

Goldman Sachs ostrzega: USA na krawędzi recesji

Wszystko zaczęło się od ogłoszenia nowej fali ceł, skierowanych nie tylko przeciwko Chinom, ale również wobec tradycyjnych sojuszników USA. W efekcie rynek – dotąd stabilny i odporny na rozchwianie – wpadł w spiralę nerwowości. Przez cztery kolejne sesje kontrakty terminowe na S&P 500 otwierały się spadkami przekraczającymi 1%, a w niedzielną noc notowania na moment runęły o ponad 5%. Taka sekwencja nie miała miejsca od 16 września 2008 roku – czyli poranka po upadku Lehman Brothers.

Ale na tym kończą się podobieństwa. Tym razem spadkom nie towarzyszy rewizja prognoz zysków spółek. Według danych FactSet, od początku 2025 roku analitycy obniżyli swoje całoroczne prognozy zysków dla spółek z S&P 500 zaledwie o 1,7%. To symboliczna korekta, która – jak zauważył Michael Kantrowitz z Piper Sandler – świadczy o tym, że mamy do czynienia z czysto emocjonalną reakcją rynku. Dla porównania, podczas pandemii COVID-19, gdy indeks spadał o ponad 20%, prognozy zysków szły w dół o 2,8% w zaledwie dwa tygodnie.

Innym nietypowym zjawiskiem jest zachowanie dolara. Od czasów kryzysu 2008 r. dolar umacniał się w chwilach paniki giełdowej. Działał jak bezpieczna przystań – ale nie tym razem. Od lutego DXY, indeks dolara, spada równolegle z S&P 500. „To nie jest kryzys płynności ani zapaść kredytowa, więc inwestorzy nie mają potrzeby uciekać w dolara” – tłumaczy Steve Englander z Standard Chartered. Porównuje on obecną sytuację bardziej do schyłku bańki dotcomowej w 2000 roku niż do 2008 czy 2020.

Na dodatek, jak podkreśla Jason Goepfert z SentimenTrader, coraz większy udział pasywnych funduszy indeksowych i strategii opartych na automatycznych algorytmach może pogłębiać skalę wyprzedaży. Systemy oparte na tzw. „volatility targeting” – szeroko wykorzystywane przez fundusze hedgingowe – reagują na wzrost zmienności poprzez zmniejszanie ekspozycji na rynek, co tylko przyspiesza przecenę. „Holdingi w pasywnych strategiach są dziś wyższe niż kiedykolwiek wcześniej” – mówi Jordan Rizzuto z GammaRoad Capital Partners.

Na tym tle szczególnie mocno wybrzmiewają reakcje ludzi, których Wall Street naprawdę słucha. Jamie Dimon, prezes JPMorgan Chase, w corocznym liście do akcjonariuszy ostrzegł wprost: „Najnowsze cła handlowe prawdopodobnie zwiększą inflację i spowolnią wzrost. Nawet przy ostatnim spadku wycen rynkowych, ceny pozostają relatywnie wysokie. Te znaczące i w pewnym sensie bezprecedensowe siły każą nam pozostać bardzo ostrożnymi”.

Dimon zauważył też, że skutki polityki taryfowej mogą narastać kumulacyjnie: „Im szybciej rozwiążemy ten problem, tym lepiej, ponieważ niektóre negatywne efekty z czasem się nasilają i będą trudne do odwrócenia. W krótkim terminie to kolejna słomka, która może złamać grzbiet wielbłąda”.

Jeszcze dosadniejszy był Bill Ackman, szef Pershing Square Capital, który dotąd otwarcie wspierał Trumpa. Teraz przestrzega przed „gospodarczą zimą nuklearną”, jeśli prezydent nie zdecyduje się na 90-dniowe zawieszenie ceł. „Jeśli 9 kwietnia rozpoczniemy ekonomiczną wojnę z całym światem, inwestycje zostaną wstrzymane, konsumenci zamkną portfele, a nasza reputacja na świecie zostanie zniszczona na lata, jeśli nie dekady” – napisał na platformie X.

Bill Ackman apeluje do Donalda Trumpa o opamiętanie: „Czas się zatrzymać”

Do tej listy dołączył także legendarny inwestor Stan Druckenmiller. W rzadkim publicznym wpisie zaznaczył, że nie popiera żadnych taryf, które przekraczają poziom 10%, dając tym samym jasno do zrozumienia, że skala obecnych działań administracji jest nieakceptowalna nawet dla umiarkowanych głosów na rynku.

Administracja Trumpa, przynajmniej na razie, nie wykazuje skłonności do odwrotu. Główny doradca gospodarczy prezydenta, Kevin Hassett, w wywiadzie dla Fox News starał się tonować emocje, apelując do Ackmana o „złagodzenie retoryki”. Jednak fala krytyki ze strony topowych postaci amerykańskiej finansjery jest wyraźnym sygnałem: rynek przestaje wierzyć, że prezydent prowadzi politykę opartą na rachunku ekonomicznym.

S&P 500 w poniedziałek zakończył dzień spadkiem o 0,2%, ale w ciągu dnia tracił znacznie więcej. Nasdaq zdołał się odbić i zamknął sesję na lekkim plusie (0,1%), ale Dow Jones spadł aż o 349 punktów, czyli 0,9%. Jak na razie, to nie katastrofa – ale wszyscy czują, że napięcie rośnie. A z każdą kolejną sesją, z każdym tweetem prezydenta, z każdym ostrzeżeniem od kolejnego inwestora – rośnie także ryzyko, że ta giełdowa korekta zamieni się w coś znacznie poważniejszego.

Notowania amerykańskich indeksów są dostępne na platformie SaxoTraderGo

Opcjonalnie: https://zagranica.strefainwestorow.pl/

Udostępnij