Przejdź do treści

Partner serwisu
Saxo Bank

Co by było, gdyby Polska zgasła na 72 godziny
Kategorie

Co by było, gdyby Polska zgasła na 72 godziny? Scenariusze i szokujące prognozy od Saxo na 2026 rok

Udostępnij

Czy najbardziej szokującą prognozą na 2026 r. nie jest czasem... spokojny rok na rynkach? Saxo Bank po raz kolejny udowadnia, że nie po to robi Szokujące Prognozy, żeby zgadywać przyszłość, tylko żeby rozwalić nam wygodny obraz świata, w którym wszystko mniej więcej "jakoś się ułoży".

To coroczny zestaw scenariuszy, które oficjalnie są mało prawdopodobne, ale potencjalnie bardzo bolesne dla gospodarki, rynków i portfeli. Nie są to klasyczne prognozy makro, tylko ćwiczenie z wyobraźni: co się stanie, jeśli właśnie ten wariant, który dziś wydaje się fantazją, stanie się jutro punktem zwrotnym? Historia tych raportów jest zresztą pouczająca - kilka razy to, co miało być intelektualną prowokacją, zaczęło niepokojąco przypominać rzeczywistość.

Jak mówią analitycy Saxo, Szokujące Prognozy to nie jest próba "trafienia w liczby". To jest z premedytacją ustawiony crash test naszych założeń. Zamiast pytania "co się wydarzy", dostajemy inne: "a co jeśli naprawdę tak się stanie?".

Obecna hossa ma jeszcze pole do wzrostu, ale czasy łatwych zysków już się skończyły - mówi Jacob Falkencrone z Saxo

Polska w ciemności: 72 godziny, które przewartościowują ryzyko

Nowością jest to, że w tym roku wyjątkowo pojawia się osobny scenariusz dla Polski. I wcale nie chodzi w nim o politykę czy inflację, tylko o najbardziej banalną rzecz, jaką można sobie wyobrazić: prąd. Saxo stawia pytanie, co by było, gdyby w środku zimy ktoś wyłączył nam światło na trzy doby.

W tym eksperymencie myślowym Polska pada ofiarą skoordynowanego cyberataku na starzejącą się infrastrukturę energetyczną. Przez lata budowaliśmy pozycję ważnego węzła logistycznego Europy, korzystając z położenia i relatywnie taniej energii. Dużo wolniej modernizowaliśmy natomiast to, czego nie widać: sieci przesyłowe, systemy sterowania, zabezpieczenia.

W pewnym momencie złośliwe oprogramowanie wchodzi w systemy przemysłowe tak głęboko, że operatorzy nie mają wyjścia: żeby ratować infrastrukturę, muszą awaryjnie odłączyć sieć. Nie ma wichury, nie ma katastrofy naturalnej. Jest świadome "wyciągnięcie wtyczki", żeby nie rozsypały się fizyczne elementy systemu.

W ciągu 72 godzin:

  • fabryki stają,
  • bankowość i płatności działają w trybie awaryjnym,
  • logistyka siada, bo nie ma jak ładować, tankować i sterować,
  • firmy "żyjące z obrotu" (hurt, retail, transport) łapią gwałtowny kryzys płynności.
  • Na giełdzie zaczyna się ostre przecenianie "polskiego ryzyka":
  • duże spółki energetyczne i wydobywcze dostają po wycenach najbardziej, bo rynek widzi przed nimi ogromne koszty napraw, odszkodowań i inwestycji,
  • banki tanieją, bo rośnie ryzyko kredytowe klientów, a część biznesu po prostu nie wytrzymuje takich turbulencji,
  • złoty wyraźnie słabnie wobec głównych walut, bo kapitał zagraniczny zaczyna dyskontować, że nasza infrastruktura to nie tylko przewaga, ale i słaby punkt,
  • inwestorzy żądają wyższej premii za trzymanie polskiego długu.

 

Największym przegranym jest w tym obrazie portfel "patriotyczny": skoncentrowany lokalnie, mocno obciążony energetyką, bankami i przemysłem. To dokładne odwrócenie poczucia bezpieczeństwa, które często budujemy sobie narracją "znam te spółki, to mój rynek, tu mam kontrolę".

Przedstawiciele Saxo podkreślają, że celem nie jest straszenie blackoutem, tylko pokazanie, że w obliczu skrajnych zdarzeń najważniejsza jest dywersyfikacja - nie tylko po klasach aktywów, ale przede wszystkim geograficzna i walutowa. Chodzi o to, żeby w sytuacji, w której kraj "gaśnie" na trzy dni, inwestor nie zostawał z portfelem podłączonym wyłącznie do jednego gniazdka.

Rekomendacje listopad 2025 r. Oto jakie spółki zalecali kupować i sprzedawać analitycy

Nowe pieniądze, stare złoto: "złoty juan" kwestionuje dominację dolara

Drugi mocny wątek dotyczy globalnego systemu walutowego. W scenariuszu Saxo Pekin ogłasza, że jego rezerwy złota są znacznie wyższe, niż dotąd raportowano. I nie jest to kosmetyczna różnica, tylko kaliber, który pozwala rzucić wyzwanie dotychczasowemu porządkowi.

Na tym tle Chiny wprowadzają "złotego juana" - wersję swojej waluty, którą można zamienić na fizyczne złoto po określonym kursie. Waluta jest kotwiczona nie tylko w kruszcu, ale też w koszyku aktywów rezerwowych: obligacjach, towarach, częściowo nawet w długu USA. Regularne audyty mają pokazać, że to nie jest zabieg propagandowy, tylko realna alternatywa dla dominującego dolara.

Co to robi z rynkami?

  • cena złota wystrzeliwuje do kilku tysięcy USD za uncję,
  • część banków centralnych i funduszy suwerennych zaczyna przenosić fragment rezerw do "złotego juana",
  • udział dolara w globalnych rezerwach wyraźnie spada, bo pojawia się wreszcie wiarygodna alternatywa.

Dolar nie znika, ale traci status jedynej, niepodważalnej kotwicy systemu. Dla inwestora jest to przypomnienie, że "walutowe status quo" też bywa scenariuszem, a nie prawem natury.

Tesla znów pod prąd rynku. Ale cień Michaela Burry’ego wraca

Q-Day: kiedy szyfr przestaje być święty

Kolejny scenariusz Saxo przenosi nas w świat technologii. Nadchodzi moment, którego od lat bali się kryptografowie: działa duży komputer kwantowy, który w praktyce potrafi złamać obecne standardy szyfrowania. Dzień tej demonstracji dostaje nawet własną nazwę - Q-Day.

Oznacza to, że cyfrowe kłódki, na których stoi dziś wszystko - od maili, przez przelewy, po portfele kryptowalut i tajemnice korporacyjne - przestają być godne zaufania. To nie jest "gdzieś kiedyś w przyszłości". To jest "tu i teraz, właśnie pokazali transmisję na żywo".

Na rynkach jako pierwsze pękają kryptowaluty. Stare adresy stają się z definicji podejrzane, giełdy wstrzymują wypłaty, pojawia się panika. Model zaufania do systemu opartego wyłącznie na kryptografii nagle się sypie. Kapitał ucieka do wszystkiego, co jest poza zasięgiem kwantowego łomu: fizycznego złota, gotówki, papierowych certyfikatów.

Dla sektora finansowego Q-Day staje się szokiem systemowym:

  • spółki związane z cyberbezpieczeństwem i technologią kwantową doświadczają skrajnej zmienności,
  • banki i operatorzy płatności są zmuszeni w ekspresowym tempie przechodzić na standardy "postkwantowe",
  • regulatorzy wprowadzają nadzwyczajne przerwy techniczne, żeby przełączać całe systemy na nowe protokoły.

Proste przesłanie dla inwestora: cyfrowa infrastruktura jest niesamowicie wydajna, dopóki działa. Ale kiedy coś pójdzie nie tak, nie przywróci się jej jednym kliknięciem.

Alphabet vs Nvidia - czy w wyścig AI pojawia się nowy faworyt?

Swiftie put, czyli jak ślub gwiazdy rozbudza gospodarkę

Żeby nie było zbyt ponuro, Saxo dorzuca scenariusz, który brzmi jak kolorowy nagłówek, ale niesie ciekawą myśl. 2026 r. przechodzi do historii jako rok wielkiego ślubu Taylor Swift i Travisa Kelce. Jest prywatna wyspa, jest medialna histeria, jest ciąg dalszy w postaci deklaracji, że para chce się wycofać z mediów społecznościowych i skupić na rodzinie.

I tu zaczyna się ekonomia. Setki milionów fanów kopiują styl życia idolki: mniej scrollowania, więcej offline, większe przywiązanie do stabilizacji. Podnosi się współczynnik zawierania małżeństw, rośnie liczba urodzeń w młodszych rocznikach. A za tym idzie bardzo przyziemny popyt: mieszkania, kredyty, wyposażenie domów, śluby, podróże.

W wyniku tej kulturowej zmiany:

  • gorzej zaczyna wyglądać perspektywa spółek żyjących z uzależnienia od ekranu,
  • lepiej radzą sobie firmy z branży deweloperskiej, producenci dóbr trwałego użytku, sektor ślubno - turystyczny,
  • gospodarka dostaje miękki impuls popytowy, którego nie zaplanował żaden minister finansów.

Ekonomiści zaczynają mówić o "Swiftie put" - nieformalnym zabezpieczeniu rynku, w którym pozytywny szok kulturowy poprawia nastroje i zachęca gospodarstwa domowe do odważniejszych decyzji życiowych i finansowych.

Saxo wprowadza do oferty dla polskich inwestorów fundusze ETF od Vanguard

Kosmos jako nowa klasa aktywów: IPO SpaceX

Jest też coś dla tych, którzy lubią patrzeć dalej niż do końca kwartału. W szokującym scenariuszu SpaceX po serii udanych misji systemu Starship wchodzi na giełdę. Wycena przy debiucie przebija wszystko, co dotąd widzieliśmy przy IPO – mówimy o pułapie biliona USD i więcej.

Ten moment staje się oficjalnym otwarciem "gospodarki kosmicznej" jako odrębnej klasy aktywów. Tanie wynoszenie ładunków na orbitę i dalej otwiera drogę do:

  • zaawansowanej produkcji półprzewodników i materiałów w warunkach nieważkości,
  • biodruku 3D struktur, których nie da się wytworzyć na Ziemi,
  • wysypu spekulacyjnych projektów w stylu "kosmicznych działek", które na chwilę przypominają szał na NFT.

Rynek premiuje nie tylko samego operatora rakiet, ale też cały łańcuch dostaw: producentów komponentów elektronicznych, firm od sensorów, materiałów, oprogramowania. Portfel, w którym kosmos był dotąd marginesem ciekawostek, zaczyna wyglądać jak portfel sprzed rewolucji internetowej.

Jensen Huang nie widzi bańki AI. Nvidia dowozi wyniki, a kurs akcji mocno rośnie

Polityka, która przestaje straszyć rynki

Paradoksalnie, najmniej "szokowo" brzmi polityczny scenariusz dla USA. W tej wersji 2026 r. przynosi wybory w połowie kadencji, które... po prostu się odbywają. Bez kwestionowania wyniku, bez spektakularnych prób podważania systemu.

Rozkład sił zmienia się w sposób klasyczny: partia prezydenta traci część mandatów, druga strona zyskuje, ale nikt nie ogłasza końca demokracji. Kluczowe jest jednak coś innego: rosnące zmęczenie opinii publicznej ciągłą polaryzacją podkręcaną przez algorytmy mediów społecznościowych i zalew deepfake'ów. Coraz większa grupa wyborców zaczyna domagać się odbudowy instytucji i powrotu do normalności.

Z punktu widzenia rynków oznacza to:

  • spadek premii za ryzyko polityczne w wycenach aktywów amerykańskich,
  • lepsze zachowanie obligacji skarbowych,
  • słabsze perspektywy dla firm żyjących z "klikbajtowej" polaryzacji.

To trochę szokująca prognoza w świecie, w którym przywykliśmy, że polityka generuje raczej chaos niż stabilizację.

Niemcy i Europa szykują się do wojny. Rheinmetall rośnie na fali strachu i ogromnych wydatków zbrojeniowych

Tabletka na wagę... i nowy model konsumpcji

Kolejna opowieść to przyspieszenie rewolucji związanej z lekami na otyłość z grupy GLP-1. W scenariuszu Saxo do końca 2026 r. na rynku pojawia się wygodna, doustna forma terapii, która ze specjalistycznego leczenia dla części pacjentów staje się globalnym stylem życia.

Po tabletki zaczynają sięgać nie tylko osoby z otyłością, ale też ci, którzy "po prostu chcą utrzymać formę". Średnie BMI w krajach rozwiniętych spada, systemy ochrony zdrowia liczą potencjalne oszczędności. I to nie tylko w statystyce zawałów, ale też w wydatkach na całe spektrum chorób współistniejących.

Rynek szybko przesuwa granice. Pojawiają się wersje dla zwierząt, z chwytliwymi nazwami. Internet zalewają zdjęcia odchudzonych psów i kotów, a w tle startuje poważna dyskusja etyczna. Jednocześnie wartość rynku kontroli wagi i weterynarii zaczyna rosnąć w tempie, które przypomina pierwszą falę boomu na smartfony.

Ekonomicznie oznacza to m.in.:

  • większy popyt na odzież, bo miliony konsumentów wymieniają garderobę,
  • przetasowanie w sektorze spożywczym i gastronomicznym,
  • rosnące wyceny firm działających na przecięciu medycyny, farmacji i weterynarii.

Warren Buffett inwestuje w Alphabet. Dlaczego właściciel Google przekonał Berkshire Hathaway dopiero teraz

AI: między genialnym CEO a kosztownym chaosem

Saxo dużo miejsca poświęca też sztucznej inteligencji, pokazując dwa skrajne kierunki. W jednym z nich duża spółka z indeksu Fortune 500 ogłasza, że jej nowym CEO zostaje model AI. Nie w przenośni, tylko formalnie - z jasno opisanym mandatem, nadzorem rady nadzorczej i zestawem celów: zysk, satysfakcja klientów, dobrostan pracowników.

Taki "prezes - algorytm" zarządza cenami, logistyką, inwestycjami, zasobami ludzkimi, bazując na gigantycznej ilości danych i ciągłej symulacji scenariuszy. Człowiek ustala kierunek, AI optymalizuje trasę. Po kilku kwartałach wyniki spółki zaczynają wyglądać lepiej niż u konkurencji - krótsze łańcuchy dostaw, wyższe marże, lepiej dobrane inwestycje.

Drugi scenariusz to zimny prysznic. Lata entuzjastycznego wdrażania agentów AI "gdzie się da" kończą się tym, że nikt tak naprawdę nie panuje nad kodem, który steruje kluczowymi procesami. Błędy zaczynają się kumulować: tu flash crash wywołany źle ustawionym algorytmem, tam seria pomyłek księgowych, jeszcze gdzie indziej wypadki w fabrykach, gdzie roboty sterowane przez AI zachowują się niezgodnie z założeniami.

Na rynku pojawia się nowy zawód - strażnik AI. Wysoce opłacani specjaliści, którzy uczą się czytać, audytować i pilnować systemów, których nie da się już kontrolować tradycyjnymi metodami. Regulacje idą w stronę obowiązkowych bezpieczników z udziałem człowieka, rejestrów modeli, wymogów kapitałowych dla firm polegających w kluczowych procesach na w pełni autonomicznych systemach.

Październik miesiącem krachów? Nie dla polskich inwestorów. Oto gdzie widzą okazje inwestycyjne.

Dla inwestora wniosek jest dość prosty: przewagą nie będzie już samo hasło "mamy AI", tylko zdolność do bezpiecznego, przejrzystego i kontrolowanego korzystania z tej technologii.Saxo dużo miejsca poświęca też sztucznej inteligencji, pokazując dwa skrajne kierunki. W jednym z nich duża spółka z indeksu Fortune 500 ogłasza, że jej nowym CEO zostaje model AI. Nie w przenośni, tylko formalnie - z jasno opisanym mandatem, nadzorem rady nadzorczej i zestawem celów: zysk, satysfakcja klientów, dobrostan pracowników.

Taki "prezes - algorytm" zarządza cenami, logistyką, inwestycjami, zasobami ludzkimi, bazując na gigantycznej ilości danych i ciągłej symulacji scenariuszy. Człowiek ustala kierunek, AI optymalizuje trasę. Po kilku kwartałach wyniki spółki zaczynają wyglądać lepiej niż u konkurencji - krótsze łańcuchy dostaw, wyższe marże, lepiej dobrane inwestycje.

Drugi scenariusz to zimny prysznic. Lata entuzjastycznego wdrażania agentów AI "gdzie się da" kończą się tym, że nikt tak naprawdę nie panuje nad kodem, który steruje kluczowymi procesami. Błędy zaczynają się kumulować: tu flash crash wywołany źle ustawionym algorytmem, tam seria pomyłek księgowych, jeszcze gdzie indziej wypadki w fabrykach, gdzie roboty sterowane przez AI zachowują się niezgodnie z założeniami.

Na rynku pojawia się nowy zawód - strażnik AI. Wysoce opłacani specjaliści, którzy uczą się czytać, audytować i pilnować systemów, których nie da się już kontrolować tradycyjnymi metodami. Regulacje idą w stronę obowiązkowych bezpieczników z udziałem człowieka, rejestrów modeli, wymogów kapitałowych dla firm polegających w kluczowych procesach na w pełni autonomicznych systemach.

Dla inwestora wniosek jest dość prosty: przewagą nie będzie już samo hasło "mamy AI", tylko zdolność do bezpiecznego, przejrzystego i kontrolowanego korzystania z tej technologii.

Creotech po starcie PIAST. Inwestorzy nie kupują już ambitnych planów, tylko działający system kosmiczny

Po co inwestorowi takie "bajki"?

Można oczywiście wzruszyć ramionami i powiedzieć: "ładne, ale to fantastyka". Problem w tym, że dokładnie tak przez lata traktowaliśmy wiele zdarzeń, które dziś tworzą nam rynkową codzienność.

Szokujące Prognozy Saxo nie zachęcają, żeby obstawiać konkretny scenariusz. Ich sedno polega na czymś innym. To zaproszenie do własnego stress testu:

  • co stanie się z moim portfelem, jeśli Polska naprawdę stanie na 72 godziny,
  • jak bardzo jestem przywiązany do jednego kraju, jednej waluty, jednej technologii,
  • czy mam chociaż minimalną ekspozycję na trendy, które dziś wyglądają na margines, a jutro mogą być mainstreamem, jak kosmos, GLP-1 czy "usystemowiona" AI w zarządach spółek.

W świecie, który bardzo lubi udawać, że jutro będzie wyglądało jak wczoraj plus minus kilka punktów bazowych, takie ćwiczenie działa jak zimny prysznic. I być może to jest jedyna prognoza na 2026 rok, którą można przyjąć prawie w ciemno: lepiej mieć portfel przygotowany na nieprawdopodobne, niż znowu tłumaczyć sobie po fakcie, że "tego naprawdę nie dało się przewidzieć".

Udostępnij