Analiza programów energetycznych polskich partii. PiS - kompleksowe opracowanie, ale życzeniowe
Tegoroczne wybory parlamentarne odbędą się 15 października, a wraz z ogłoszeniem ich terminu oficjalnie rozpoczął się gorący okres kampanii wyborczej, w której partie polityczne toczą zacięty bój o wyborców. Jednym z obszarów walki o głosy wyborców jest kwestia wizji dalszego rozwoju sektora energetycznego w kraju, i to właśnie ten element będzie przedmiotem cyklu analiz przedwyborczych portalu Wzielonejstrefie.pl.
W ostatnim odcinku nowego cyklu omawiamy program energetyczny Prawa i Sprawiedliwości (PiS).
Obecnie rządząca partia swój program polityczny pt. „Bezpieczna Przyszłość Polaków” zaprezentowała 9 września podczas Konferencji Programowej w Końskich. Termin ten pokrywał się więc z prezentacją „100 Konkretów” Koalicji Obywatelskiej oraz postulatów Trzeciej Drogi. Sam program w postaci ponad 300 stronicowego dokumentu robi spore wrażenie. Wreszcie – pomijając dokument Konfederacji – można go uznać z jedyny pełnoprawny program polityczny. Dlaczego? Ponieważ swoim zakresem nie ogranicza się wyłącznie do 100 dni, czy też perspektywy wyłącznie 1 kadencji, lecz sięga nawet do okresu po 2030 r.
W samym programie nie zabrakło licznych odwołań do kwestii postkomunizmu oraz związanych z tym wyzwań, a także pewnej megalomanii tj. wskazania osiągnięć partii w ciągu ostatnich 8 lat rządów. Wśród nich wymienione zostały projekty takie jak Baltic Pipe, połączenia gazowe z Litwą i Słowacją oraz transgraniczne z Niemcami czy Czechami, a także prowadzona obecnie rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu. Nie sposób było także pominąć fragmenty takie jak: „Działania naszego rządu opierają się na doktrynie, że kapitał ma narodowość. […] Przeprowadziliśmy proces konsolidacji Orlen, Energa, Lotos, PGNiG, tworząc koncern multienergetyczny o zasięgu europejskim. […] Po konsolidacji ORLEN stał się jedną z największych firm na świecie, co dało mu niepodważalną pozycję głównego rozgrywającego na rynkach środkowoeuropejskich, a także stała się jednym z najważniejszych koncernów multienergetycznych w Europie, pozwalając tym samym na zwiększenie jego międzynarodowego zaangażowania […]”.
Przechodząc zaś do samej analizy pomysłów w zakresie energetyki, którymi PiS zamierza przyciągnąć do siebie wyborców i w konsekwencji utrzymać władzę przedstawione zostały one w podrozdziale „4.14. Energetyka i górnictwo”, który obejmuje swoim zakresie tylko 5,5 strony… Na uwagę zasługuje już sam tytuł, gdyż w nim zawarte zostało słowo „górnictwo” oznacza to, że wciąż będzie ono solidną podstawą dla wszystkich planowanych działań energetycznych w przypadku wygranej w zbliżających się wyborach.
Pierwszym z pomysłów PiS jest stworzenie Paktu Energetycznego, który „zapewni bezpieczeństwo energetyczne Polski na najbliższe dziesięciolecia. Pakt będzie opierał się na trzech podstawowych filarach: atomie, odnawialnych źródłach energii i rezerwach w postaci górnictwa”. Tu jednak nasuwają się dwa zasadnicze pytania. Czy ten Pakt to kolejna wersja porozumienia z górnikami? Czy też jest swoista próba przekonania przeciwników atomu dot. korzyści tego rozwiązania w kraju? Być może nie tylko… Tu jednak poza wskazaniem nazwy samej inicjatywy nic konkretnego nie jest napisane.
Na szczególną uwagę zasługuje również niniejszy fragment: „Do 2030 r. moc zainstalowana w OZE ulegnie podwojeniu. Będziemy nadal inwestować w sieci przesyłowe i dystrybucyjne, a także w energię jądrową, która stanowić będzie docelowo podstawę naszego miksu energetycznego i zapewni Polsce bezpieczeństwo energetyczne. Stawiamy na sprawiedliwą transformację, w tym wsparcie dla górnictwa i regionów górniczych. Górnictwo, polski skarb narodowy, musi stanowić rezerwę energetyczną dla naszego kraju”.
Oznacza to, że górnicy mogą więc spać spokojnie – przynajmniej przez okres najbliższych 7 lat. Zacierać ręce mogą zaś specjaliści od energii jądrowej, czy też PSE, jednak branża OZE już niekoniecznie… Pomimo jasnej deklaracji podwojenia mocy zainstalowanej w OZE, w programie PiS promowane są projekty związane głównie z morską energetyką wiatrową („realizowane przez SSP, jak i podmioty prywatne”). Brakuje jednak jakiegokolwiek odniesienia do kwestii związanych z fotowoltaiką, farmami wiatrowymi na lądzie, czy też do innych źródeł np. geotermii. Być może to właśnie te źródła znajdują się w dość zdawkowo potraktowanym fragmencie: „Będziemy dalej wspierać inicjatywy obywatelskie w tym zakresie (instalacje indywidualne, lokalne klastry oraz społeczności energetyczne)”, lecz to tylko domysły, a nie realna deklaracja.
Deklaracją jest zaś fragment: „Zlikwidujemy wąskie gardła poprzez rozbudowę dystrybucyjnych sieci energetycznych, szerokie zastosowanie transformatorów dwukierunkowych i budowę magazynów energii. Energetykę jądrową będziemy rozwijać zarówno na bazie wielkoskalowych reaktorów jądrowych, jak i technologii SMR. Zbudujemy dwie elektrownie jądrowe w ramach programu rządowego i udzielimy wsparcia rządowemu projektowi biznesowemu PGE-ZE PAK-KHNP. Będziemy stymulować rozwój technologii i inwestycje w SMR. Zakładamy, że małe reaktory jądrowe będą nie tylko istotnym elementem polskiego systemu elektroenergetycznego, lecz też decydującym czynnikiem transformacji polskiego ciepłownictwa”.
To właśnie w nim ujęto 3 kluczowe kwestie – rozwój sieci, rozwój energii jądrowej (wielkoskalowej oraz SMR), czy też rozwój magazynowania energii. Można więc uznać, że PiS do tematu rozwoju energetyki podchodzi dość kompleksowo, choć niemalże co krok znaleźć można przypomnienia dot. ochrony sektora górniczego – „Nie rezygnujemy przy tym z ochrony polskiego węgla i energetyki węglowej, pamiętamy o zawartej umowie społecznej. […] Do czasu zrealizowania inwestycji w OZE i energetykę jądrową węgiel jest i pozostanie gwarancją polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Dlatego utrzymamy wydobycie w krajowych zakładach wydobywczych, aby zapewnić odpowiednią ilość surowca dla energetyki. Będziemy kontynuować proces tworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego i wspierać jej funkcjonowanie tak długo, jak będzie to konieczne […]”.
Podchodząc krytycznie do tych deklaracji należy ze sporą dozą sceptycyzmu podejść do tematu realizacji projektu jądrowego przez PGE (w zasadzie został zainicjowany bez żadnych konsultacji jako równoległa inicjatywa MAP i trudno traktować go na serio) oraz NABE, której powołanie jest przekładane od miesięcy i nie może dojść do skutku.
W kontekście sieci należy szczególnie podkreślić jeden z obszarów, który został całkowicie pominięty przez inne ugrupowania polityczne startujące w wyborach. Mowa o elektromobilności, która również znalazła się – choć fragmentarycznie – w programie PiS:
„Inwestycje będą obejmować rozbudowę i modernizację sieci średnich i niskich napięć w celu umożliwiania rozwoju elektryfikacji, elektromobilności, przyłączania nowych źródeł, zwiększenia odporności na niekorzystne warunki atmosferyczne, zarządzania stabilnością pracy sieci dystrybucyjnej w warunkach wysokiego udziału OZE, budowę infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych, cyfryzację i automatyzację pracy sieci dystrybucyjnej, instalację liczników zdalnego odczytu, wzrost wykorzystywania technologii kablowych”.
Uwadze autorów programu nie uszedł również przemysł oraz kwestia konkurencyjności. Choć próżno tam szukać konkretnych zapowiedzi znajduje się tam wzmianka o treści: „Realizacja powyższych założeń zapewni dostęp do taniej, bezpiecznej i pewnej energii zarówno dla gospodarstw domowych, jak i przemysłu, co w znaczący sposób zwiększy konkurencyjność polskiej gospodarki”.
Zacytowane przez nas fragmenty dotyczyły – w naszej ocenie – kwestii holistycznego podejścia do transformacji energetyki w ujęciu gospodarczym. W dalszej części prezentowany sposób podejścia ulega zmianie na bardziej społeczny. Potwierdzeniem są deklaracje odnoszące się do kontynuacji programów osłonowych w zakresie cen energii elektrycznej i ciepła, walki z ubóstwem energetycznym, programem termomodernizacji, czy też renowacji budynków (a w tym budynków użyteczności publicznej, po to, aby były one „energooszczędne, a najlepiej samowystarczalne energetycznie”).
Odnosząc się zaś do cen energii i ciepła należy szczególnie podkreślić, że lepiej jest postawić na profilaktykę niż walkę ze skutkami, co w tym kontekście oznacza, że zamiast przeznaczać miliardy na mrożenie cen energii należałoby zwyczajnie przyspieszyć proces dekarbonizacji i rozwoju alternatywnych, ale stabilnych źródeł energii.
Warto również zauważyć, że w programie PiS znalazł się element związany z ciepłownictwem: „Zaproponujemy mieszkańcom domów jednorodzinnych programy rozwoju budownictwa pasywnego, termomodernizacji i elektryfikacji ogrzewnictwa (pompy ciepła). Dla mieszkańców budynków wielorodzinnych (ciepłownictwo systemowe) zaproponujemy usprawnienie procesu przyłączy gazowych (ustawowy czas na przyłączenie do sieci), większe wykorzystanie OZE w ciepłowniach i ciepła odpadowego, rozwój wysokosprawnej kogeneracji i stopniową digitalizację systemów ciepłowniczych. Planujemy też zwiększenie kontroli nad spółdzielniami i innymi podmiotami pośredniczącymi w rozliczeniach dostarczania ciepła”. W zacytowanym fragmencie wskazane zostały bezpośrednio OZE, pompy ciepła, kogeneracja, czy też ciepło odpadowe. Jakby nie patrzeć to właśnie to znajduje się w unijnych regulacjach polityki energetyczno-klimatycznej odnoszących się do sektora (dyrektywa EED i wymagania dot. efektywnych systemów ciepłowniczych).
Wygląda więc na to, że PiS zdaje sobie sprawę, że transformacja jest nieunikniona. Co znajduje swoje potwierdzenie w zdaniu: „Transformacja energetyczna musi służyć środowisku i promować niskoemisyjne źródła energii, przy tym nie może oznaczać narażenia się na utratę suwerenności energetycznej Polski czy też przyjęcia nierealnych planów odejścia od węgla i innych tradycyjnych nośników energii”. Kluczową kwestią w kontekście obecnie rządzącej partii jest jednak wykonalność programu, który na pierwszy rzut oka wygląda nie tylko realnie, ale bardzo optymistycznie.
Co z tego wynika?
PiS obok Konfederacji to jedyna partia, która przedstawiła realny program energetyczny. Niestety analogicznie do Konfederacji dokument charakteryzuje się dużą życzeniowością. Trudno podchodzić na poważnie do pomysłów takich jak zbudowanie elektrowni jądrowej przez PGE, a więc spółkę, która całkiem niedawno wycofała się z pomysłu realizacji atomu oddając to zadanie rządowej spółce PEJ (spadkobierczyni PGE EJ1). Również NABE staje się inicjatywą coraz bardziej humorystyczną i odsuwaną w czasie, a PiS nie ma pomysłu jak w tej koncepcji rozwiązać kwestię refinansowania długu aktywów węglowych. Jednak przede wszystkim plany partii rządzącej obciąża deklaratywne trwanie przy węglu mimo narastającej konieczności i nieuchronności transformacji energetycznej. Powód jest prosty – górnicy i Śląsk to kluczowe aktywa wyborcze i trudno im będzie wytłumaczyć, że zamknięcie ostatniej polskiej kopalni na rok przed osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej to po prostu…mrzonka.