Górnicze eldorado na kredyt: wysokie płace, miliardowe dopłaty państwa i gigantyczne straty spółek
Sektor górniczy w Polsce to finansowy paradoks. Z jednej strony mamy do czynienia z zarobkami, które w sierpniu 2025 r. przebiły poziom 12 tysięcy złotych, deklasując średnią krajową. Z drugiej, branża generuje miliardowe straty, wymaga potężnych „kroplówek finansowych” z budżetu państwa i trwale traci konkurencyjność na światowym rynku.
Dane płacowe nie pozostawiają złudzeń: górnictwo to jedna z najlepiej opłacanych gałęzi polskiej gospodarki. Według GUS w sierpniu 2025 r. przeciętne wynagrodzenie brutto w całej sekcji górnictwo i wydobywanie wyniosło 12 002,13 zł, co oznacza wzrost o ponad 300 zł w porównaniu do roku ubiegłego. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w samym segmencie wydobycia węgla kamiennego i brunatnego, gdzie średnia płaca wzrosła do 12 240,70 zł.
Dla zobrazowania skali tych zarobków warto zestawić je z resztą rynku. W tym samym czasie średnia pensja w przemyśle wynosiła nieco ponad 8,6 tys. zł, a w sektorze przedsiębiorstw ogółem niespełna 8,8 tys. zł. Oznacza to, że górnicy zarabiają średnio o 40 proc. więcej niż przeciętny pracownik w Polsce.
Barbórka i pakiety przywilejów
Warto nadmienić, że górnicze pensje wystrzeliwują w górę tradycyjnie w grudniu, z okazji nagród na Barbórkę. W grudniu 2024 r. średnia płaca w wydobyciu węgla sięgnęła zawrotnej kwoty 23 730,47 zł.
Na ten wynik składa się szeroki wachlarz dodatków dostępnych w państwowych zakładach: trzynasta i czternasta pensja, nagrody jubileuszowe, deputat węglowy (8 ton surowca lub ekwiwalent pieniężny).
Na świadczenia mogą liczyć także emerytowani pracownicy kopalń. W 2024 r. ich ekwiwalent za deputat węglowy wyniósł 4410 zł.
Wysokie płace - niska wydajność pracy
Kluczowym problemem polskiego górnictwa nie jest jednak sama wysokość pensji, ale jej relacja do efektów pracy. Koszty osobowe sprawiają, że polski węgiel jest drastycznie droższy od surowca z importu.
Koszt płacy w przeliczeniu na tonę wydobytego węgla w Polsce wynosi aż 50 USD. Dla porównania, u światowych konkurentów wskaźnik ten jest wielokrotnie niższy: w Australii: 11 USD/t, USA: 10 USD/t, RPA: 6 USD/t, Indonezji: 4 USD/t.
Dysproporcja jest tak ogromna, że aby polski węgiel mógł konkurować cenowo z importowanym surowcem energetycznym, górnicy musieliby wydobywać 5 razy więcej lub zarabiać o 80 proc. mniej.
Statystyki z ostatnich 50 lat pokazują, jak bardzo "rozjechały się" wskaźniki ekonomiczne w tej branży. W tym okresie realne płace górników wzrosły o 1300 proc., podczas gdy wydajność pracy poprawiła się zaledwie o 20 proc.. To zjawisko bezpośrednio odpowiada za trwałą utratę rentowności sektora.
Miliardy strat i państwowa kroplówka
Wysokie koszty stałe w połączeniu z wypieraniem węgla z miksu energetycznego sprawiają, że państwowe górnictwo jest "pod kreską". Tylko w 2025 r. rząd przeznaczył na wsparcie branży ponad 9 mld złotych.
Mimo to wyniki finansowe branży są fatalne. Po ośmiu miesiącach 2025 r. (stan na październik) strata netto polskich spółek górniczych wyniosła minus 5,5 mld zł. Prognozy wskazują, że wynik za cały rok 2025 może zbliżyć się do ubiegłorocznej, gigantycznej straty na poziomie 13,4 mld zł. Polskie górnictwo stało się tym samym trwale deficytowe, przegrywając walkę konkurencyjną z tańszym importem.
