Ropa tanieje i jej cena spada poniżej 100 dolarów za baryłkę. Co się musi jeszcze wydarzyć aby spadły ceny paliw na stacjach?
Ropa tanieje i coraz więcej analityków prognozuje, że to trwały trend wynikający z nadciągającej recesji w kluczowych gospodarkach światowych. Jednak wiele zależeć będzie także od dalszego przebiegu wojny na Ukrainie, normalizacji relacji amerykańsko – saudyjskich i osiągnięcia ewentualnego porozumienia atomowego z Iranem.
Ropa poniżej 100 dolarów za baryłkę
Notowania baryłki ropy Brent będącej podstawowym benchmarkiem dla rynków naftowych kształtują się obecnie na poziomie 99,21 dolarów. Tymczasem jeszcze na początku czerwca było to ponad 120 dolarów.
To ważna informacja dla kierowców, ponieważ taniejąca ropa z reguły przekłada się na spadek cen paliw. Niestety rekordowe notowania dolara (jeden dolar to 4,81 złotego) w stosunku do złotego mogą ograniczyć potencjał spadkowy benzyny na krajowych stacjach.
Ropa tanieje ze względu na narastające ryzyko recesji w czołowych zachodnich gospodarkach. Również sytuacja na Ukrainie wchodzi w fazę „stabilizacji”, co ma istotne znaczenie, bo Rosja to czołowy eksporter „czarnego złota”. Ostatnim kluczowym czynnikiem makroekonomicznym jest wzrost zakażeń Covid-19, co w przypadku Chin może mieć niebagatelne znaczenie ze względu na politykę zera tolerancji i szerokich lockdownów.
Jak będzie zachowywać się cena ropy?
Nieprzewidywalność rynkowa jest zbyt duża by pokusić się o jednoznaczną prognozę cen ropy w niedalekiej przyszłości. Istotne w oszacowaniu przyszłej ceny baryłki tego surowca będą jednak trzy kwestie:
Po pierwsze, głęboki kryzys energetyczny i rosnące ryzyko recesji w państwach zachodnich powinny zmniejszać konsumpcję ropy, a więc również ograniczyć jej cenę.
Cena paliwa powinna spadać w związku z taniejącą ropą, ale sytuacja na światowych rynkach pozostaje niestabilna
Po drugie, Amerykanie nie ustają w wysiłkach by przekonać Arabię Saudyjską do zwiększenia produkcji ropy i zbicia jej ceny (Saudi Aramco to partner strategiczny PKN Orlen).
W najbliższych dniach dojedzie do wizyty sekretarza stanu Antony’ego Blinkena w Rijadzie. Wcześniej saudyjską stolicę odwiedzili Brett McGurk, koordynator Białego Domu ds. polityki na Bliskim Wschodzie oraz wysłannik prezydenta USA ds. energetycznych, Amos Hochstein. Wydaje się, że intensyfikacja kontaktów prowadzi powoli do normalizacji relacji dwustronnych, które pozostawały napięte od inauguracji prezydentury Joe Bidena (chodzi o zwiększenie nacisku dyplomacji amerykańskiej na aspekt wartości demokratycznych w związku z narastającą konfrontacją z autorytarnymi Chinami, ale również próby redefinicji polityki Waszyngtonu wobec Teheranu).
Po trzecie, dalszą niewiadomą jest ewentualne osiągnięcie porozumienia atomowego z Iranem, które odblokowałoby eksport ropy z tego państwa. Tamtejszy surowiec ma bardzo podobną specyfikację do rosyjskiego co mogłoby zrównoważyć deficyty powstałe na skutek ograniczania importu węglowodorów z Rosji. Jednak w ostatnich dniach dochodzi raczej do zaostrzenia kursu na linii Waszyngton – Teheran. Władze amerykańskie oskarżyły stronę irańską o dozbrajanie Rosji i przekazywanie jej dronów na potrzeby konfliktu na Ukrainie. Ponadto w przyszłym tygodniu do Iranu przylatuje prezydent Rosji, Władimir Putin.
Z drugiej jednak strony, pojawia się coraz więcej informacji o tajnych rozmowach pomiędzy Rijadem i Teheranem, których celem jest normalizacja relacji. Być może objęłaby ona także aspekt wpływu obu państw na rynki naftowe, a patronują im Amerykanie?
W Europie brakuje paliw mimo że zakłady petrochemiczne pracują na maksimum możliwości
Co z tego wynika?
Trwałe i duże obniżki cen ropy są wysoce prawdopodobne. Dyplomacja amerykańska zachęca Arabię Saudyjską do zwiększenia wydobycia i prowadzi rozmowy na temat potencjalnego odblokowania eksportu ropy z Iranu. Oba czynniki z powodzeniem zastąpiłyby wpływ surowca rosyjskiego na rynki bez względu na rozwój sytuacji na Ukrainie. W efekcie ceny paliw powinny spadać. Skala redukcji cenowej będzie jednak zależna także od wahań kursowych (ropę nabywa się w dolarach) oraz mocy rafineryjnych (obecnie występuje deficyt produkcyjny oleju napędowego w Europie).
Możliwość spadku cen ropy przy jednoczesnej specjalizacji Rafinerii Gdańskiej w produkcji „diesla” wskazuje na to, że Grupa Lotos powinna notować rosnące zyski w najbliższym czasie. W podobnym stopniu wpłynie to na wyniki PKN Orlen. Obie firmy zostaną zresztą połączone już tego lata.