Unia Europejska nakłada sankcje na ropę z Rosji. Ograniczenia importu zaczną w pełni obowiązywać dopiero za pół roku
Unia Europejska osiągnęła konsensus w zakresie objęcia sankcjami dostaw rosyjskiej ropy do państw Wspólnoty. Niestety ostateczny kształt restrykcji pozostawia wiele do życzenia i pozwoli Rosji na kontynuowanie działań wojennych na Ukrainie.
Kwestia szóstego pakietu sankcji Unii Europejskiej obejmującego Federację Rosyjską w związku z jej atakiem na Ukrainę ważyła się od kilku tygodni. Sprzeciw wobec wyeliminowania importu rosyjskiej ropy zgłosiły Węgry twierdząc, że ich gospodarka nie jest na to przygotowana. Rząd w Budapeszcie w zamian za swoją zgodę na nowy pakiet restrykcji (wymagana jest jednomyślność państw) UE zażądał m.in. wyłączenia spod obostrzeń dostaw świadczonych systemami rurociągowymi. To istotne ponieważ kontrolowany przez węgierskie państwo koncern MOL posiadający rafinerie na Węgrzech i Słowacji kupuje ropę z Rosji poprzez Przyjaźń – sieć przesyłową powstałą pomiędzy dawnym ZSRS i jego satelitami w Europie Środkowej w czasach zimnej wojny.
Znaczenie sankcji
Komisja Europejska ogłosiła sukces i osiągnięcie konsensusu w kwestii szóstego pakietu sankcji dotyczącego głównie embarga na rosyjską ropę. Jak podkreśla przewodnicząca Ursula von Der Leyen: restrykcje dotyczą 90 proc. surowca z Rosji oraz produktów ropopochodnych. To bardzo istotne z wielu powodów.
Po pierwsze, w 2021 r. sprzedaż węglowodorów odpowiadała w Federacji Rosyjskiej za 36 proc. wpływów budżetowych. Z tej perspektywy działania UE mogą okazać się bardzo bolesne dla gospodarki agresora.
Po drugie, obniżenie produkcji ropy na zachodzie Syberii w wyniku embarga europejskiego może okazać się trwałe. Niewykluczone, że część złóż przestanie być eksploatowana a ich ponowne uruchomienie okaże się niemożliwe lub zbyt kosztowne.
Coraz mniejsze szanse, że Unia Europejska nałoży sankcje na ropę z Rosji
Orban ugrał na embargo bardzo dużo
Jednak unijny konsensus dotyczący sankcji na rosyjską ropę został okupiony dużymi ustępstwami na rzecz Węgier. De facto restrykcje wejdą w życie w pełni dopiero wraz z końcem roku. Do tego czasu możliwość odbioru ropy z Rosji przez system rurociągowy Przyjaźń będzie możliwa. Jego przepustowość to 56 mln ton rocznie, a eksport Rosji do UE to około 130 mln ton (w 2020 r.). Dla koncernów takich jak MOL to wygodna sytuacja, ale dla polskiego PKN Orlen już niekoniecznie.
System rurociągowy Przyjaźń. Fot. Wikipedia
Nie trudno wyobrazić sobie sytuację gdy północna część Przyjaźni biegnąca z Rosji przez Białoruś do Polski i Niemiec wstrzyma pracę pod byle pretekstem, a południowa, z której korzystają Węgry pozostanie operacyjna. W takiej sytuacji odbiór surowca np. w ramach umowy Orlenu z Rosnieftem obowiązującej do końca roku „z morza” będzie niemożliwy bo wpadnie w reżim sankcyjny. Może to być potencjalnie niebezpieczne z perspektywy zaburzenia konkurencji cenowej w Europie Środkowej. MOL w takiej sytuacji nadal będzie korzystać z taniej rosyjskiej ropy.
Co z tego wynika?
Bez względu na ocenę nowego pakietu sankcji UE w ujęciu krótkoterminowym są one dużym sukcesem. Prawdopodobnie nowe obostrzenia staną się silnym impulsem dla europejskich koncernów by porzucić dostawy ropy z Rosji i uruchomić dostawy z innych kierunków. Polska dzięki zaawansowanemu partnerstwu PKN Orlen z Saudi Aramco (perspektywa dostaw 20 mln ton ropy rocznie po sfinalizowaniu fuzji paliwowej) ma dość komfortową sytuację.
Ponadto ostatnia wizyta szefa MSZ, Zbigniewa Raua w Teheranie pokazuje, że trwają także rozmowy ze stroną irańską na wypadek osiągnięcia porozumienia atomowego z tym państwem i odblokowania handlu z tą potencjalną naftową potęgą. Parametry ropy z Iranu są bardzo podobne do rosyjskiej i stanowiłaby ona jej świetny zamiennik.