Potencjał polskiego przemysłu nie jest wystarczająco wykorzystywany w programie rozwoju morskich farm wiatrowych, udział local content w łańcuchu dostaw dla I fazy jest zbyt niski - ocenili w rozmowie z PAP Biznes przedstawiciele izb branżowych. Firmy liczą na zamówienia w II fazie offshore.
"Polski przemysł offshorewind, w tym przemysł stoczniowy, stalowy, elektryczny ma bogatą ofertę i jest w stanie obsługiwać lwią część łańcucha wartości rynku morskiej energetyki wiatrowej. Kłopot polega na tym, że w pierwszej fazie programu budowy offshore w polskiej części Bałtyku inwestorzy czy generalni dostawcy dość niechętnie korzystali z tej oferty, a brak zainteresowania tłumaczyli m.in. relatywnie małym doświadczeniem polskich firm" - powiedział PAP Biznes Jakub Budzyński, prezes Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej.
Trwa realizacja projektów budowy morskich farm wiatrowych w polskiej części Morza Bałtyckiego w ramach tzw. pierwszej fazy. Farmy budują m.in. PGE wspólnie z Ørsted, Polenergia i Equinor, Orlen z Northland Power. Pierwsze morskie farmy wiatrowe powinny zacząć produkować energię w 2026 r.
Eksperci szacują, że w łańcuchu dostaw dla offshore I fazy udział tzw. local content, czyli udział krajowych podmiotów w całym łańcuchu dostaw, może wynieść 10-15 proc.
"Można zgrubnie szacować, że local content może wynieść 10-15 proc. w pierwszej fazie programu offshore, do momentu oddania farm do użytku, gdyż usługi serwisowe są teraz kontraktowane i jeszcze nie wiadomo w pełni, jak będzie wyglądać układanka kontraktowa w tym obszarze. Taki rezultat jest dalece niezadowalający dla polskiego przemysłu" - powiedział Budzyński.
Jak wskazują przedstawiciele branży, przykładowo Baltic Power podpisała umowę czarteru z duńskim Cadeler na statek instalacyjny. Baltica 2 podpisała umowy czarteru na statki instalacyjne z norweskim Fred. Olsen Wincarrier (I etap) i duńskim Cadeler (II etap).
"Żadni istotni w Polsce gracze w pierwszej fazie nie biorą udziału. To wielki grzech nie wykorzystać takich zasobów. Zabrakło twardych negocjacji. Do programu offshore podeszliśmy spontanicznie, bez strategii i przed rozpisaniem przetargów na pierwszą fazę nie zostały podjęte kluczowe decyzje organizacyjne. Mamy zasoby i kompetencje zarówno w obszarze stoczniowym, jak i żeglugowym, czy w obszarze podwykonawstwa dla dostawców: okablowania, podzespołów, żurawi" - powiedział PAP Biznes Mateusz Kowalewski, prezes Polskiego Forum Technologii Morskich.
"Pomijanie tak doświadczonych firm jak Remontowa, CRIST, Mostostal Pomorze, Telefonika Kable jest porównywalne w skutkach z sabotażem gospodarczym. PIMEW stoi na stanowisku, że np. w przypadku długoletnich kontraktów na serwis morskich elektrowni wiatrowych w PWSE Morza Bałtyckiego, dostawcy usług serwisowych powinni kontraktować jednostki serwisowe „pod klucz” właśnie w polskich stoczniach" - dodał Jakub Budzyński z Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej.
Jak zauważył, wszystkie projekty offshore w pierwszej fazie ruszyły „na raz”, zespoły zakupowe dostawców uczyły się rynku, ale - jego zdaniem - trudno wyjaśnić brak zainteresowania ofertą oczywistych polskich liderów wśród dostawców, którzy mają uznaną pozycję na rynku międzynarodowym.
"Inwestorami w offshore są spółki Skarbu Państwa, takie jak PGE czy Orlen, a państwo nie przypilnowało, by polscy dostawcy mogli wziąć udział w tych projektach. Główne decyzje techniczne i zakupowe pozostawiono zagranicznej stronie konsorcjów inwestorskich" - powiedział Budzyński.
Jego zdaniem ważne jest, by polski przemysł mógł wziąć udział w istotnym procencie w serwisie farm z fazy pierwszej oraz w drugiej fazie programu offshore, w której 10 projektów PGE i Orlenu jest na razie na etapie pozwoleń lokalizacyjnych.
"Chodzi o to, by zespoły zakupowe tych koncernów przejrzały i poznały „na wylot” polski rynek pod kątem zarówno tych największych, uznanych firm np. na rynku stoczniowym, jak i małych i średnich spółek z pewnym doświadczeniem, by egzekwować następnie u swoich generalnych dostawców korzystanie z polskiej bazy przemysłowej. To polska racja stanu, dlatego potrzebny jest też odpowiedni nacisk państwa w tym obszarze. Bez niego zainteresowanie zagranicznych firm będzie niskie, a władze na każdym szczeblu będą bezlitośnie rozliczane przez przedstawicieli polskiego przemysłu morskiego za swoją bierną postawę w tej materii" - powiedział prezes Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej.
Poinformował, że cały program offshore w polskiej części Bałtyku oznacza obecnie 18 GW mocy zainstalowanej elektrycznej do około 2040 roku.
"Według dzisiejszych cen rynkowych jego wartość wyniesie pomiędzy 400 a 500 miliardów złotych w kategorii samych nakładów inwestycyjnych" - powiedział.
Jak zauważył, lokalnym dostawcom sprzyja ogólna sytuacja na rynku związana z niedoborami w łańcuchach dostaw po stronie podaży.
"Deweloperzy chcą zrealizować kilkukrotnie większy program inwestycyjny niż do tej pory, korzystając de facto z dotychczasowych mocy wytwórczych. To jest nie do zrobienia. To obiektywny czynnik, który gra na naszą korzyść" - powiedział Budzyński.
Mateusz Kowalewski, prezes Polskiego Forum Technologii Morskich, ocenił, że małe firmy mają jeszcze jakieś szanse na zlecenia, ale wynikające z tego, że duże globalne firmy nie są nawet zainteresowane takimi umowami.
"Ale w fazach kluczowych, gdzie są największe zlecenia i największe pieniądze, polskie firmy nie są w grze" - powiedział Kowalewski.
Tomasz Limon, prezes Pracodawców Pomorza, ocenił, że problemem w ostatnich latach był brak decyzyjności.
"Nikt nie był w stanie podjąć decyzji związanych z polskimi inwestycjami w polski przemysł stoczniowy, w porty. Orlen buduje port instalacyjny w Świnoujściu, ale do dzisiaj nie jest rozstrzygnięta sprawa ani Gdyni, ani Gdańska, a w podpisanym trzy lata temu porozumieniu sektorowym zapisano, że port instalacyjny ma być w Gdyni. Skandalem jest, że w pierwszej fazie portem instalacyjnym dla polskich farm wiatrowych na morzu będzie port Roenne na Bornholmie" - powiedział Limon.
"Branża stoczniowa w Polsce otrzymuje zlecenia wykonawstwa statków za granicą. Kończony jest np. kablowiec na potrzeby offshore w stoczni CRIST, stocznia wybudowała kilka statków typu jack-up, czyli statki do stawiania farm. Tymczasem nie dało się przekonać polskich inwestorów, by zleciły budowę floty krajowym stoczniom. Ich partnerzy zagraniczni mieli już wypracowany łańcuch dostaw i nie chcieli z tego rezygnować" - dodał.
Jako że zamówienia w ramach drugiej fazy rozwoju offshore nie zostały jeszcze sfinalizowane, branża morska postuluje m.in. konieczność powołania pełnomocnika lub zespołu rządowego dla tego obszaru.
"Jako Pracodawcy Pomorza wysłaliśmy do premiera prośbę o powołanie pełnomocnika do spraw gospodarki offshore. Brakuje osoby, która by spinała ten segment gospodarki międzyresortowo i lobbowała na rzecz udziału polskich firm w budowie polskich farm wiatrowych" - powiedział Tomasz Limon.
W ocenie branży, konieczna jest również zmiana ustawy offshore pod kątem zapisów narzucających local content.
"W tej chwili trwają już poważne przymiarki do zmian w obszarze formalnego dopuszczenia kolejnych projektów offshore do aukcji zaplanowanych na lata 2025, 2027, 2029 i 2031 oraz warunkowo 2032. Kryteria dopuszczenia do aukcji będą niebawem pewnie zmieniane. Chodzi o to, by w katalogu kryteriów zawrzeć również wymogi jakościowe dotyczące m.in. wykorzystania lokalnego przemysłu" - powiedział Jakub Budzyński z Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej.
"Na poziomie Komisji Europejskiej procedowany jest Net Zero Industry Act w celu ochrony europejskiej myśli technologicznej. Wszystkie przemysły, które działają m.in. na rzecz energetyki wiatrowej, miałyby uzyskać specjalny status na rynku. Moglibyśmy w regulacjach krajowych zawrzeć mechanizm, według którego wszystkie inwestycje planowane w polskiej części Morza Bałtyckiego byłyby zobligowane do wskazania i wypełnienia celu local content" - dodał.
"W drugiej fazie programu offshore, przy podpisywaniu umów z deweloperami powinny być wyznaczone limity dla local content. Pełnomocnik powinien wywierać nacisk na firmy takie jak Orlen, czy PGE, by oprócz warunków finansowych przy umowach negocjowały też local content" - powiedział Mateusz Kowalewski z Polskiego Forum Technologii Morskich.
Branża postuluje też włączenie jej do partycypowania w KPO, zawieranie przez rząd umów offsetowych oraz stosowanie zasad protekcjonizmu gospodarczego. Zgłaszana jest również potrzeba powołania spółki – polskiego armatora, który w porozumieniu ze spółkami Skarbu Państwa zbudowałby flotę instalacyjną i serwisową.
Anna Pełka
(PAP Biznes), #PEPpel/ pr/