34 lata temu rynki giełdowe ogarnęła panika. Dzisiaj rocznica „czarnego poniedziałku” z 1987 roku
Cokolwiek wywołało czarny poniedziałek w 1987 roku rezultatem „była panika" - napisał Floyd Norris kilka dni później w New York Times, powtarzając słowa innych obserwatorów giełdowych. Po szybkim 200-punktowym spadku nastąpił 100-punktowy zysk, ponieważ niektórzy „skubali okazje", ale potem nastąpił „swobodny spadek", przebijający nawet ówczesny rekordowy spadek z 28 października 1929 r., oryginalnego Czarnego Poniedziałku.
Czarny poniedziałek – pojawiały się czerwone flagi
Krach z 19 października 1987 r. był poprzedzony hossą na akcjach, która rozpoczęła się w sierpniu 1982 r., a Dow Industrials wzrósł z 776,91 do poziomu 2722,42. Dow był w trendzie bocznym przez sześć tygodni, kiedy w środę, 14 października, spadł o 95 punktów, czyli 3,8%. Następnego dnia stracił kolejne 57 punktów. Piątek przyniósł największy jak dotąd odwrót byków, spadek o 108 punktów.
Dow w poniedziałek spadł o 507 punktów, co stanowiło rekordowy jednodniowy spadek o 22,6%, prawie 10% gorszy niż cokolwiek, co przyniósł rok 1929 lub ostatnia pandemia z 2020 roku. Panika rozlała się na cały świat; w Australii i Nowej Zelandii znane jest jako Czarny Wtorek. Z rynku wypłynęło ponad 500 mld USD.
Zobacz także: Zaczął się październik zwany „miesiącem krachów”. Niektórzy znani inwestorzy ostrzegają, że w październiku 2021 też zobaczymy krach
Sygnały o nadchodzącym kryzysie pojawiały się już wcześniej. Elaine Garzarelli pracowała jako analityk giełdowy w Shearson Lehman. 9 września 1987 roku, zmieniła nastawienie na niedźwiedzie. Potem przez kilka tygodni udzielała wywiadów telewizyjnych, m.in. pojawiła się w programie „Money Line” w CNN, gdzie podkreślała rychłe załamanie rynku akcji. „Inwestorzy stracą zaufanie dopiero wtedy, gdy zobaczą drastyczne podwyżki stóp procentowych lub gdy Rezerwa Federalna zaostrzy swoją politykę kredytową" - skomentowała 6 kwietnia dziennikowi The Wall Street Journal. FED zacieśnił politykę kredytową w 1987 roku, w obliczu rosnącej inflacji. A rentowność 30-letnich obligacji skarbowych, która w lipcu wynosiła 8,5%, „przekroczyła barierę 10% po raz pierwszy od prawie 10 lat" w środę, według Randalla W. Forsytha.
Elaine Garzarelli regularnie pojawiała się na okładkach gazet.
Analityczka wielokrotnie przyznawała, że nie czuje się komfortowo w roli jasnowidza z wszechwiedzącą kulą na którą kreują ją media.
Zobacz także: Koszmar finansowy lat 70-tych wraca, aż 42% respondentów ankiety J.P Morgan uważa, że powraca stagflacja
Na jednego z winowajców nieracjonalnego zachowania rynku, wskazuje się nowy rodzaj systemów automatycznego handlu, które były zaprojektowane, aby kupować kontrakty terminowe na indeksy, gdy akcje szły w górę i sprzedawać gdy akcje spadają. Choć z pewnością przyczyniło się to do spadków, „to wydarzenie jest jedynie jednym z elementów, a nie całością tego dramatu, który rozlał się na rynkach" - argumentuje Norris.
19 października 1987 roku, na giełdowym parkiecie trwała panika.
Rynek niedźwiedzia trwał niewiele ponad trzy miesiące, a w ciągu dwóch lat, Dow odrobił całą stratę i piął się na nowe szczyty. Za sterami amerykańskiego banku centralnego zasiadał Alan Greenspan. To właśnie jemu przypisuje się uspokojenie rynków poprzez potwierdzenie „gotowości banku centralnego do służby i zabezpieczenia płynności w celu wsparcia gospodarki w obliczu sytuacji na giełdzie”. To zobowiązanie zostało nazwane Greenspan put lub Fed put. W tamtym czasie większość wierzyła, że krach doprowadzi do dekad skrajnego ubóstwa.
19 października 1987 r. Zdj. New York Times
Zobacz także: To już końcówka hossy na akcjach, bessa przyjdzie w ciągu 12, maksymalnie 24 miesięcy – wieszczy Jeremy Grantham
Ten krach wydawał się przyjść znienacka, jak większość krachów. Nie ma jednego, spójnego stanowiska wśród ekspertów co do przyczyn załamania rynku i wciąż pozostaje jedną z największych historii rynku. Niewytłumaczalność pewnych zjawisk ekonomicznych jest oczywiście przerażająca. Jak widać, specyficzne okoliczności i wystarczy mała iskra, by zapłonął grunt pod nogami inwestorów. Świat nie upadł wtedy na kolana, pozostaje jednak pytanie: czy to się może kiedykolwiek powtórzyć?