Stagflacja to koszmar ekonomistów, rządzących i inwestorów. Czy naprawdę zagraża gospodarce?
Wielu ekonomistów obawia się nadejścia stagflacji, czyli stagnacji połączonej z inflacją. W takim otoczeniu akcjom trudno jest drożeć, a ludziom się żyje coraz gorzej.
„Zawirowania na rynkach z początku tygodnia wskazują, że inwestorzy zaczęli wyceniać scenariusz stagflacji, w którym wyższa inflacja przyczyni się do spowolnienia aktywności gospodarczej” - powiedział wczoraj PAP Biznes Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI, czym wywołał na Twitterze lawinę komentarzy.
Jednakże dyskusja o nadchodzącej stagflacji (stagnacja + inflacja) nie trwa od wczoraj, a już od kilkunastu miesięcy. Niektórzy nazywają ją „czarnym snem” ekonomistów. Jest ona rzadkim i niezwykle groźnym dla gospodarki i społeczeństwa zjawiskiem, bo oznacza jednoczesne występowanie wysokiej inflacji, wysokiego bezrobocia i nikłego tempa wzrostu gospodarczego.
Co to jest stagflacja
Stagflacja to zjawisko makroekonomiczne. Polega na tym, że jednocześnie występuje wysoka inflacja, wysokie bezrobocie oraz niskie tempo wzrostu gospodarczego. Prowadzi ono do ciężkiej sytuacji budżetowej państw, upadłości firm oraz nawet do niepokojów społecznych. To dlatego zwana jest „koszmarem polityków i ekonomistów” – to sytuacja, z której trudno wyjść, bo podwyższanie stóp procentowych (z uwagi na wysoką inflację) nie pomaga gospodarce, a wręcz przeciwnie jeszcze ją spowalnia.
Najsłynniejszy i najbardziej bolesny przypadek stagflacji miał miejsce w latach 70-tych XX wieku. Kartel naftowy OPEC podjął decyzję o drastycznym ograniczeniu wydobycia surowca. To doprowadziło do gwałtownego skoku cen ropy, a więc i paliw, a to z kolei przełożyło się na wzrost inflacji i załamanie produkcji gospodarczej, co podniosło stopę bezrobocia. Spadła jednocześnie podaż pieniądza, a wzrosła realna stopa procentowa.
Zwróćmy uwagę, że teraz mamy podobny splot okoliczności. O dynamicznym wzroście cen ropy i surowców nie zdecydował jednak żaden kartel, a pandemia, która uderzyła w ich produkcję i wydobycie. Poza tym, od lat banki centralne drukują pieniądze na potęgę i utrzymują stopy na rekordowo niskich poziomach, wspomagając akcję kredytową i wzrost gospodarczy.
Stopa inflacji w USA w latach 1965-85
Źródło: Investopedia
Zannualizowane tempo wzrostu PKB w USA 1965-85
Źródło: Investopedia
Stopa bezrobocia w USA 1965-85
Źródło: Investopedia
Zobacz także: Bill Miller uważa, że akcje w USA są wycenione dobrze i nie wiadomo czy bitcoin będzie bezpieczną przystanią
Czy stagflacja to tylko kwestia czasu?
Czy światu grozi więc stagflacja? Próby odpowiedzi na to pytanie podjęli się analitycy Banku Pekao i z ich analizy wynika, że daleko jest jeszcze do realizacji takiego scenariusza, a obawy są przesadne. „Czy obecną sytuację możemy porównać do tej z lat 70-tych? Nie mamy do czynienia z jednym negatywnym szokiem podażowym, a raczej z ich serią. Sekwencja zdarzeń jest tym razem inna – w latach 70-tych recesja i skok inflacji były w najlepszym razie równoczesne. Sytuacji gospodarczej w otoczeniu pandemii daleko do normalności. Nie widać obecnie symptomów odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. Warunki do powstania spirali płacowo-cenowej są również znacznie mniej sprzyjające. Przy wszystkich wątpliwościach co do sensowności historycznych analogii, naszym zdaniem aktywność w gospodarce światowej jest ograniczona przez podaż (a nie przez popyt, jak miało to miejsce w poprzedniej dekadzie). To musi mieć wpływ na dynamikę procesów gospodarczych – jak wielokrotnie wspominaliśmy, to inne ożywienie niż po poprzedniej recesji. Jednocześnie, wzrost cen działa tutaj sam w sobie jak mechanizm chłodzący aktywność i utrzymujący ją blisko długookresowej ścieżki. Wreszcie, wprawdzie oznaki rychłego (lub właśnie mijanego) szczytu aktywności ekonomicznej na świecie są jasne, ale dotyczą one dynamik r/r. Historycznie, dynamiki r/r sprawdzały się słabo w roli mierników cyklu koniunkturalnego. Spadek dynamik r/r różnych miar aktywności ekonomicznej niewiele zatem mówi o przyszłym stanie rynków i gospodarki” – stwierdzili.
A co sądzą o możliwości pojawienia się stagflacji inni ekonomiści i analitycy? Słynny prof. Nouriel Roubini ostrzegł pod koniec czerwca na łamach Project Syndicate, że ultra-łagodna polityka pieniężna oraz ogromne wydatki rządów obecnie podbijają wzrost PKB, ale na dłuższą metę wywołają wielki kryzys. „Nadejdzie krach, stagflacja lat 70-tych zostanie połączona z narastającą spiralą kryzysów zadłużeniowych ery po 2008 roku” - napisał Roubini. Przypomnijmy, że zwany jest on „Dr Doom”, bo przewidział kryzys finansowy 2008 roku. „Wiele rządów będzie połowicznymi bankrutami, więc ich możliwości ratowania banków czy dużych firm będą ograniczone, nie mówiąc o mniejszych biznesach czy obywatelach” – ostrzega.
Słynny polski ekonomista prof. Leon Podkaminer kilka miesięcy temu na łamach „Rzeczpospolitej” zwracał uwagę, że nawet gdyby przyjąć, iż wysoka inflacja się utrwali, to do wystąpienia stagflacji potrzebne jest jeszcze wysokie bezrobocie. Tymczasem widać raczej pogłębiający się deficyt siły roboczej, zwłaszcza w perspektywie kilku następnych lat.
Stagflacja jest fatalna dla giełdy i akcji
Oby stagflacja nie nadeszła, bo – jak pokazuje historia – jest ona fatalna dla giełdy. Przypomniał o tym niedawno Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI. "W kolejnych miesiącach odbudowa sektora usług, ze względu na utrzymujący się stan pandemicznego zagrożenia, może być nadal wolniejsza od oczekiwań. Pogoń konsumentów za produktami przemysłowymi może natomiast ograniczyć z jednej strony efekt zaspokojenia części potrzeb, a z drugiej - coraz wyższy koszt ich zakupu (domów, samochodów, sprzętu komputerowego, mebli itd.). Taki rozwój wypadków wspierałby scenariusz, w którym utrzymującej się presji kosztowej towarzyszyć będzie rozczarowujące tempo wzrostu gospodarczego" – wskazał w swojej analizie.
Scenariusz stagflacyjny może wpłynąć na rozbicie rynkowego konsensusu co do przewagi spółek finansowych oraz przemysłowych - czy segmentu value - nad firmami technologicznymi. „Może też być przyczynkiem do redukcji oczekiwań odnośnie zysków generowanych przez spółki w kolejnych kwartałach, a szczególnie do obniżenia marż, które np. dla spółek z indeksu S&P 500 okazały się w I kw. 2021 r. rekordowo wysokie” - ostrzegł. „Jak pokazuje historia, stagflacja stanowi realne zagrożenie dla trwałości hossy i gospodarczej ekspansji. Była tematem zarówno na przełomie 2000 i 2001 r., jak i w I połowie 2008 r., w obu przypadkach przepowiadając nadejście recesji" - podkreślił.
Notowania S&P500 w latach 1965-85
Źródło: macrotrends.net