Przejdź do treści

udostępnij:

Inwestowanie w cząstki dzieł sztuki staje się coraz powszechniejsze

Udostępnij

Finansjalizacja rynku sztuki postępuje dynamicznie, głównie dzięki blockchain i NFT.

“Przed pandemią rynek inwestowania w cząstki dzieł sztuki był w powijakach, teraz rośnie z niebywałą prędkością. Wszyscy chcą stosować blockchain do zarabiania na inwestowaniu w sztukę” – mówi Katya Kazakina, reporterka portalu artnet w najnowszym odcinku Art Angle Podcast.

Już nie tylko Masterworks

Katya Kazakina wskazuje, że już nie tylko Masterworks – nowojorska firma założona w 2017 roku – umożliwia kupowanie cząstek dzieł sztuki. Na uruchomienie podobnego projektu pokusił się szwajcarski bank Sygnum, tokenizując na blockchainie obraz „Fillette au beret” Pabla Picassa. Sprzedaż udziałów o łącznej wartości 4,35 mln USD zostanie uruchomiona pod koniec lipca. Za jeden udział trzeba zapłacić 5 tys. USD.

„Inwestor musi kupić co najmniej 5 udziałów w tym obrazie. Każdy udział oraz każda transakcja zostanie zapisana na blockchainie. Każdy inwestor zostaje prześwietlony pod kątem ewentualnego prania brudnych pieniędzy. Gdy przejdzie weryfikację, będzie mógł bez przeszkód nabywać cząstki dzieła. Gdy już je nabędzie, znajdą się one w specjalnym cyfrowym portfelu i będą mogły tam przebywać w nieskończoność, nie będąc zagrożone kradzieżą” – opisuje Kazakina.

Inną firmą, która rozwija inwestowanie w cząstki dzieł sztuki jest Yieldstreet. Oferuje ona od 2015 roku udziały w funduszach lokujących środki w tematycznych kolekcjach dzieł. „Jeden fundusz specjalizuje się na przykład w artystach afroamerykańskich. Jest to firma o wiele mniejsza, od Masterworks, ale także rośnie dynamicznie” – wskazuje Kazakina.

Jednym z najnowszych projektów tego typu jest Particle – cyfrowe muzeum. Założył je Loïc Gouzer, były szef Christie’s Post-War and Contemporary Art. Oferuje ono cząstki dzieł pod postacią NFT. „To właśnie Gouzer pilotował sprzedaż dzieła Salvator Mundi. Odszedł z Christie’s i założył własny start-up. Wydaje się, że to dobry pomysł. Minimalna kwota, jaką trzeba zainwestować, to 15 tys. USD” – wskazuje Kazakina.

P. Picasso, „Fillette au beret” (1964)

P. Picasso - Fillette au beret

Źródło: artemundi.com

Zobacz także: Portfel 60/40 trzeba zastąpić portfelem 25/25/25/25 – przekonuje Jeff Gundlach

Finansjalizacja rynku sztuki postępuje

Zdaniem Kazakiny, finansjalizacja rynku sztuki postępuje, a pandemią ją przyspieszyła. „Gdy rozmawiam z kolekcjonerami po pandemii, to widzę, że ich postawa się zmieniła. Przed pandemią wielu z nich nie wyobrażało sobie, że mogą mieć cząstkę dzieła i że mogą nie mieć dzieła u siebie na ścianie. Teraz podchodzą do kupowania sztuki inaczej, generalnie do konsumowania sztuki” – wskazuje ekspertka artnet.

Jej zdaniem, to jest fascynujące w jaki sposób blockchain i NFT wprowadzają przejrzystość na rynek sztuki. „Te nowe technologie sprawiają, że każdy może sprawdzić kto stoi za poszczególnymi transakcjami, jaka była cena. To jest zupełnie nowa jakość, jeśli chodzi o dane dotyczące rynku sztuki” – podkreśla Kazakina.

Co ciekawe, Kazakina zdradziła, że ma problem z umówieniem się na rozmowę z prezesem Masterworks. „Firma Masterworks odpowiedziała na moją prośbę o wywiad z jej CEO, że nie jest zainteresowana rozmowami z mediami traktującymi o sztuce, bo jej celem są inwestorzy. To pokazuje, że takie firmy, jak Masterworks, są nastawione raczej na inwestorów, a nie na kolekcjonerów” – podkreśla ekspertka artnet.

Kazakina ostrzega, że wedle bazy danych firmy doradczej Mei Moses, w ciągu ostatnich 30 lat ledwie 0,5% dzieł sztuki sprzedało się powtórnie za cenę o 100% wyższą. „To pokazuje, że inwestowanie w dzieła sztuki wcale nie musi być takie intratne, jak się powszechnie uważa” – podkreśla ekspertka artnet.

Zobacz także: Ryzyko inwestowania w bitcoina spada z czasem – przekonuje Michael Saylor wielki zwolennik kryptowalut

Udostępnij