Przejdź do treści

udostępnij:

Zagranica niechętnie kupuje polską sztukę, wszystko przez złe prawo i postawę urzędników

Udostępnij

Rygorystyczne polskie prawo zniechęca zagranicznych inwestorów do kupowania dzieł artystów znad Wisły.

„Rynek sztuki wymaga szybkiej regulacji prawnej. Przede wszystkim należy umożliwić eksport polskiej sztuki. Zwiększy to obroty na krajowym rynku. Dziś rygorystyczne prawo i procedury prawne blokują sprzedaż sztuki za granicę” – stwierdza w niezwykle ciekawym i ważnym dla polskich kolekcjonerów tekście Janusz Miliszkiewicz, nestor krajowych dziennikarzy i analityków rynku sztuki.

Eksport polskiej sztuki jest ograniczony prawnie…

Polski rynek sztuki rośnie jak na drożdżach. Wedle danych portalu Artinfo.pl, obroty na aukcjach w roku 2021 wyniosły 634 mln zł, tymczasem w 2020 roku sięgnęły 380 mln zł – to oznacza wzrost o 66% r/r. Widać to było już po danych za pierwsze trzy kwartały 2021, o czym pisaliśmy.

Wydaje się, że mogłoby być jeszcze lepiej. Dzieła polskich artystów w niczym nie ustępują dziełom porównywalnych twórców zagranicznych, o czym mówiła Strefie Inwestorów w wywiadzie Martyna Listkowska z Artefatto Art Advisory. Zdaniem Miliszkiewicza, istnieje wielu polskich artystów, których dzieła byłyby ozdobą najznamienitszych kolekcji i galerii. Wymienia m.in. Alinę Szapocznikow, Andrzeja Wróblewskiego, Henryka Stażewskiego, Jerzego Nowosielskiego, Wojciecha Fangora, Władysława Hasiora czy Zdzisława Beksińskiego.

W. Fangor, „MA 32” (1971) – cena: 1 mln zł

Fangor MA 32

Źródło: PolSwissArt

Problem w tym, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, prace malarskie w technice olejnej, których wiek przekracza 50 lat i równocześnie wartość jest wyższa, niż 40 tys. zł, wymagają specjalnego zezwolenia na stały wywóz z kraju – wskazuje Miliszkiewicz.

„Warto zmienić te ograniczenia. Niech to będzie 70 lat i równowartość 150 tys. euro. Tę granicę cenową warto wpisać nie do nowej ustawy, lecz do przepisów wykonawczych do niej. Wówczas można będzie łatwo tę kwotę aktualizować, stosownie do wzrostu cen na rynku. Niepotrzebne będą zmiany ustawowe” – przekonuje Miliszkiewicz. „Zmiana granicy czasowej ułatwi sprzedaż powojennej sztuki. W ciągu ostatnich 70 lat powstały hektary obrazów np. Henryka Stażewskiego, Erny Rosenstein, Kantora, Jerzego Nowosielskiego. Sprzedajmy je, jeśli znajdzie się światowy kupiec” - dodaje.

Zobacz także: Inwestowanie w cząstki dzieł sztuki staje się coraz powszechniejsze

…i mentalnie

Zdaniem Miliszkiewicza, inną barierą dla wzrostu popularności – a co za tym idzie, cen – polskich dzieł sztuki są procedury uzyskiwania urzędowego zezwolenia na wywóz z kraju. „Zdarzało się, że zgłaszano wniosek o zezwolenie na stały wywóz obrazu i czekano ponad półtora roku na urzędniczą decyzję! Czy światowi klienci będą cierpliwie czekać półtora roku na realizację transakcji, na legalny wywóz z Polski zakupionego u nas obrazu?” – pyta retorycznie Miliszkiewicz.

Jest też i trzecia bariera eksportu – wylicza Miliszkiewicz. „Ma charakter nazwijmy to: mentalny. Kiedy wpłynie wniosek o wydanie pozwolenia na stały wywóz dzieła sztuki z Polski, urząd zamawia ekspertyzy u wybranych specjalistów. Niestety, panuje błędne nastawienie, że powinniśmy wszystkie dobra kultury narodowej chronić w kraju. Tej opinii ulegają niektórzy eksperci. Boją się wychylić, bo przecież wszystko straciliśmy w czasie wojny… Tej opinii ulega także resort kultury, który ostatecznie podejmuje decyzję polityczną, czy dać zgodę na wywóz. Konieczna jest zmiana tego nastawienia. Ułatwianie eksportu polskiej sztuki powinno stać się oficjalnym, urzędowym priorytetem, wyrazem patriotyzmu” – uważa publicysta „Rzeczpospolitej”.

Miliszkiewicz zauważa, że wzrost eksportu polskich dzieł będzie czystym zyskiem dla wielu stron, nie tylko dla kolekcjonerów czy inwestorów, którzy zaczną lepiej zarabiać. Polska kultura zostanie lepiej rozsławiona. Poza tym, wzrosną obroty na krajowym rynku sztuki, czyli równocześnie podatki płacone przez domy aukcyjne oraz galerie.

Zobacz także: Warto inwestować w tanie spółki, które generują zyski, bo era darmowego pieniądza dobiegła końca

Potrzebny szereg zmian w prawie

Miliszkiewicz postuluje także szereg innych zmian w prawie, np. podwyższenie granic cenowych dotyczących wywozu prac wykonanych w innych technikach artystycznych (rzeźba, grafika lub fotografia artystyczna). Jego zdaniem, jeśli państwo odmawia zgody na stały wywóz dzieła z Polski, to powinno wykupywać obiekt po cenie rynkowej.

Poza tym, w opinii Miliszkiewicza, konieczna jest prawna regulacja zawodu eksperta, który orzeka o autentyczności lub wycenie dzieł. „Czy powinien mieć obowiązkowe ubezpieczenie OC? Czy ekspert w pracy może się ograniczać do oceny autentyczności obrazu tylko na oko? Czy historyk sztuki powinien wystawiać ekspertyzę obowiązkowo z udziałem konserwatora? Te oraz inne zagadnienia należałoby zdefiniować w nowym prawie. Powinno ograniczać ekspercką działalność muzealników, bowiem zabrania im pracy na rynku kodeks etyki międzynarodowej Rady Muzeów ICOM” – wskazuje Miliszkiewicz.

Jego zdaniem, zmiany w prawie powinny nadać wysoki status prywatnemu kolekcjonerstwu. „Kolekcjonerzy chronią dobra kultury narodowej, spełniają funkcję kulturotwórczą. Odkrywają zapomniane polonika na świecie. W muzeach oglądamy setki prywatnych depozytów. Kolekcjonerzy chętnie wypożyczają dzieła sztuki do opracowań naukowych. Niestety, w świadomości urzędników resortu kultury, muzealników, funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości zwykle funkcjonują tylko jako posiadacze, właściciele dóbr kultury. Nowe prawo powinno zdefiniować relacje między prywatnymi kolekcjonerami a publicznymi muzeami. Kolekcjonerzy często mają dzieła wybitniejsze, niż muzea. Powinni je swobodnie w nich wystawiać. Decyzja o przyjęciu do muzeum prywatnego depozytu nie może zapadać jednoosobowo” – alarmuje Miliszkiewicz.

Wedle Miliszkiewicza, krajowy rynek sztuki i antyków oparty jest na „rabunkowym” imporcie poloników. „Od 2000 r. często alarmuję, że jak tak dalej pójdzie, to na świecie nie pozostanie żaden materialny ślad polskiego ducha. Ostatnim spektakularnym przykładem są dzieła Zdzisława Beksińskiego importowane z Japonii do Polski. Pochodzą ze zlikwidowanego muzeum sztuki w Osace. W 1990 roku 57 obrazów Beksińskiego sprzedał do Japonii Piotr Dmochowski, paryski marszand artysty. Po likwidacji muzeum obrazy niedawno wróciły nad Wisłę. Stopniowo wyprzedaje je Agra-Art” – wskazuje Miliszkiewicz.

Z. Beksiński, „BZ” (1985-1990) – cena: 510 000 zł

Z. Beksiński BZ

Źródło: Agra Art

Zobacz także: Wśród inwestycyjnych legend nie tylko Buffett i Munger ostrzegają przed kryptowalutami. Właśnie dołączył do nich Ken Griffin

Udostępnij