Polska może zrezygnować z rosyjskiej ropy, ale powinna robić to stopniowo, żeby uniknąć szoku cenowego dla rafinerii i gospodarki
W Polsce toczy się coraz ostrzejsza debata na temat rezygnacji z dostaw rosyjskiej ropy. Czy taki ruch jest możliwy? W jakim czasie można go osiągnąć i jakie skutki wywoła?
W dyskusji dotyczącej potencjalnej rezygnacji z rosyjskiej ropy przez PKN Orlen (Grupę Lotos pominę bo de facto jest już częścią płockiego koncernu) nie uwzględnia się przynajmniej kilku istotnych czynników.
Dynamiczna dywersyfikacja ale nie działania ad hoc
Przede wszystkim za nierozsądne należy uznać twierdzenie, że w związku z wojną na Ukrainie należy zaprzestać importu surowca rosyjskiego natychmiast. Opinia publiczna zapomina w tym przypadku o obowiązujących umowach średnioterminowych jakie PKN Orlen posiada z Rosnieftem i Tatnieftem. Ich zerwanie wiązałoby się z koniecznością zapłacenia wysokich kar.
Lepszym rozwiązaniem niż nieprzemyślane działania ad hoc jest dywersyfikacja, która przecież w ostatnich latach wbrew twierdzeniom publicystów stała się procesem niezwykle dynamicznym. Jeszcze w 2013 r. rafineria w Płocku przerabiała 98 proc. rosyjskiej ropy, dziś jej udział w przerobie to mniej niż 50 proc.
50-proc. uzależnienie Polski od ropy z Rosji sprawia, że z każdym litrem tankowanego paliwa polscy kierowcy składają się na rakiety dziś spadające na Mariupol i Kijów, a jutro – oby nie – na Rzeszów czy Warszawę. Pora z tym skończyć. Mój komentarzhttps://t.co/mwchPpph7u
— Krzysztof Adam Kowalczyk (@KAKowalczyk) March 27, 2022
Uniknąć szoku cenowego dla rafinerii i społeczeństwa
Przemyślany proces zastępowania surowca z Rosji alternatywnymi mieszankami zapewnia także stabilizację finansową zarówno przedsiębiorstw petrochemicznych jak i społeczeństwa. To niebagatelne w realiach wciąż rosnącej inflacji, którą dodatkowo mogłyby podbić ceny paliw.
Przedsiębiorstwa takie jak PKN Orlen mogą przerabiać w swoich zakładach dowolne mieszanki ropy, ale to rosyjska daje im największe zyski. Wynika to ze zjawiska dyferencjału tj. różnicy cenowej pomiędzy ropą z Rosji a baryłką Brent, która stanowi punkt odniesienia dla globalnych rynków naftowych. Polskie rafinerie wyspecjalizowały się w efektywnym przerobie gorszej jakościowo mieszanki z Rosji i zyskują na tym finansowo. Ten zysk zniknie jeśli PKN Orlen oprze produkcję wyłącznie na ropie lepszej jakościowo. To z kolei musiałoby znaleźć odzwierciedlenie w cenach na stacjach paliw, a szerzej w całej gospodarce. Aby uniknąć szoku cenowego państwo musiałoby ograniczyć opodatkowanie paliwa, ale w realiach obniżania podatków przewidzianego w korekcie Polskiego Ładu wydaje się to dziś trudne do przeprowadzenia.
Mądre działanie rozciągnięte w czasie
Dlatego odejście od rosyjskiej ropy musi odbywać się stopniowo i z głową. Należy poszukiwać nie tylko nowych kierunków dostaw, ale również synergii logistycznych, które ograniczą koszty i pozwolą zrównoważyć sytuację finansową PKN Orlen. Takie działania już mają miejsce.
Do końca roku do instalacji płockiego koncernu powinno docierać już 20 mln ton ropy z Arabii Saudyjskiej. To olbrzymi wolumen, trudny do zakontraktowania w warunkach rynkowych (tym bardziej, że wraca rynek dostawcy). Umowa z Saudi Aramco jest elementem fuzji PKN Orlen i Grupy Lotos. Saudyjczycy zgodzili się na zwiększenie eksportu dzięki objęciu 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej. Ta transakcja ma jeszcze jedno ważne znaczenie. Współwłaściciel w kluczowej rafinerii na Pomorzu dostarcza ropę już nie tylko klientowi, ale również sobie. W efekcie możliwe stają się wspólne dostawy i ograniczenie kosztów logistycznych.
Zobacz także: Ropa coraz bliżej poziomu 100 dolarów. Po latach wraca rynek dostawców, co nie pozostanie bez wpływu na Orlen i Lotos
Co ciekawe zwiększenie dostaw z Saudi Aramco zbiega się w czasie z końcem umowy średnioterminowej jaką PKN Orlen zawarł z rosyjskim Rosnieftem. Być może nie zostanie ona przedłużona?
Wzmacniamy dostawy ropy z kierunków alternatywnych do naszych rafinerii w PL, CZ i na LT. Porozumieliśmy się z naszym głównym partnerem @aramco w sprawie zamówienia 5 dodatkowych tankowców surowca z Morza Północnego. Zabezpieczyliśmy też alternatywne dostawy spot do @orlenlietuva
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) March 2, 2022
Co z przyszłością PERN?
Aspektem, o którym zapomina się w publicznej debacie przy okazji natychmiastowego i całkowitego wstrzymania dostaw ropy z Rosji do Polski jest PERN. PERN to państwowy operator rurociągowy, który posiada dziś trzy podstawowe kierunki działalności: terminal naftowy w Gdańsku, polski odcinek ropociągu Przyjaźń i magazyny naftowe.
To oczywiste, że nagłe zatrzymanie dostaw ze Wschodu uderzy w podstawy działalności tego operatora i wymusi głębokie zmiany w jego strukturze. Można powiedzieć, że one już mają miejsce (rozbudowa Naftoportu, inwestycje w fotowoltaikę), nie zmienia to jednak faktu, że ta kwestia powinna być elementem debaty publicznej. Tym bardziej, że to na PERN i jego inwestycjach spoczywa los dywersyfikacji dostaw ropy. Grupa pracuje aktywnie nad rozwojem usług separacji i blendowania surowca, co jest kluczowe w przypadku importu ropy z wielu kierunków różniących się od siebie gatunkowo.
Nie wylewać dziecka z kąpielą
Jak widać dywersyfikacja postępuje i twierdzenie, że w branży naftowej niewiele się dzieje jest nieprawdziwe. Po prostu specjaliści są świadomi tego, że pewne działania wymagają czasu, a dodatkowo sytuacja ekonomiczna kraju w związku z pandemią Covid-19 i wojną na Ukrainie pogarsza się. Konieczne wydaje się zatem poszukiwanie złotego środka.