QE or not QE? | StrefaInwestorow.pl
Obrazek użytkownika Albert Rokicki
27 cze 2013, 16:54

QE or not QE?

Kiedy 13 września szef amerykańskiego FED – Ben Bernanke ogłaszał kolejną rundę tzw. „luzowania ilościowego” QE3, rynki początkowo zareagowały euforią, ale już kolejnego dnia nastąpiła realizacja zysków. Giełda amerykańska, owszem – rosła w oczekiwaniu na kolejny „dodruk” pieniądza, ale QE3 nie okazał się czynnikiem samym w sobie, który mógłby pociągnąć indeksy mocno w górę. Nastąpiło klasyczne „sell on good news”, gdyż już na bardzo bliskim horyzoncie pojawiały się kolejne, o wiele większe problemy. Po pierwsze mieliśmy niepewność polityczną związaną z wyborami prezydenckimi, po drugie – „klif fiskalny”, powodujący automatyczne cięcia w wydatkach rządowych. Dopiero reelekcja Baracka Husseina Obamy uspokoiła rynki, gdyż przede wszystkim zachowała pewne status quo w ogólnej polityce gospodarczej i międzynarodowej Stanów Zjednoczonych. Republikański kontrkandydat- Mit Romney groził przecież, między innymi, zbrojną konfrontacją z Iranem i ogłoszeniem Chin manipulatorem walutowym, co mogłoby spowodować wojnę handlową pomiędzy dwiema największymi potęgami gospodarczymi świata (nie licząc UE jako całości). Potem na przełomie roku okazało się, że Barack Obama zdołał dogadać się z agresywnie naciskającymi na ostre cięcia Republikanami i zdołano uniknąć „klifu fiskalnego”, a informacja o tym przyszła do nas w iście hollywoodzkim stylu, czyli na dzień przed deadline (ang: absolutny termin ostateczny). Uważam zatem, że rola samego programu QE3, choć nie do zbagatelizowania, to jednak była mocno przesadzona. To nie program QE3 spowodował, iż hossa w USA była kontynuowana, ale oddalenie najgorszego scenariusza impasu politycznego (ang: deadlock) z jakim przez prawie rok borykała się Europa. Przecież tak jak już wspomniałem wcześniej, po ogłoszeniu kolejnego programu „dodruku” dolarów giełda zaczęła spadać i odbiła się dopiero po wygranych wyborach przez Baracka Obamę. Kolejnego mocnego kopa amerykańska giełda otrzymała, kiedy udało się uniknąć „klifu fiskalnego” na przełomie roku. Sytuację po ogłoszeniu programu QE najlepiej obrazuje wykres nr 1. Wykres nr 1 - S&P500, interwał dziennyWykres nr 1 - S&P500, interwał dzienny Nie można jednak zaprzeczyć faktowi, iż od 13 września, czyli od dnia ogłoszenia QE3, do szczytu z maja tego roku główny indeks giełdowy S&P 500 zyskał zdrowe 15,5% przez 8 miesięcy. Nie jest to wynik, który by powalał na kolana, biorąc pod uwagę, że poprzedni program – QE2, ogłoszony również we wrześniu, tyle że 2010 roku, spowodował 25% wzrost indeksu w analogicznym czasie (szczyt wtedy również wypadł w maju).Jeszcze gorzej wygląda to porównanie z pierwszym programem QE, po którego ogłoszeniu w marcu 2009 indeks S&P 500 zyskał niesamowite wręcz 83% w 13 miesięcy. Widać zatem gołym okiem, że kolejne programy QE mają coraz mniejszą siłę oddziaływania na rynek akcji, o ile faktycznie to one w głównej mierze są za wzrosty odpowiedzialne. Dochodzimy być może do momentu, w którym ogłoszenie kolejnego programu QE4 spowodowałoby co najwyżej chwilowy wzrost o 5-8%, zgodnie z procesem słabnącego wpływu „drukowania” na rynek akcji lub też, co bardzo prawdopodobne – paradoksalnie wywołałoby spadki na giełdzie. Prędzej czy później bowiem rynek musi spotkać się z twardymi fundamentami i skupić się na sytuacji w realnej gospodarce. Jeśli wciąż nie będziemy mieli poprawy we wzroście gospodarczym i spadku stopy bezrobocia, to kolejne programy pomocowe mogą być wręcz odebrane jako negatywny sygnał, świadczący o tym, że gospodarka wciąż nie jest gotowa na odłączenie kroplówki. Podobnie sprawa ma się z rynkiem amerykańskich obligacji skarbowych, którego bezpośrednio dotyczy przecież program QE3. Tam już dzieje się dokładnie to, co przewiduję, że może stać się na rynku akcji – a mianowicie po ogłoszeniu skupu obligacji, czyli QE3, rentowność zamiast spadać – paradoksalnie zaczęła rosnąć, co oznaczało wyprzedaż tychże papierów. Inwestorzy stwierdzili, że FED swoimi działaniami doprowadził do takiej sytuacji, iż niewiele więcej można już będzie zarobić na rynku obligacji, który śmiało można nazwać klasyczną bańką spekulacyjną, a która być może dawno temu by pękła, gdyby nie sztuczne podtrzymywanie jej przez Bena Bernanke. Zatem na rynku obligacji nikt już nie wierzy, że FED poprzez QE3, QE4, czy też QE5 będzie w stanie sztucznie utrzymywać tę bańkę. Tak na marginesie to uważam, że niekończąca się hossa na rynku amerykańskich obligacji, która podobno skończyła się w kwietniu (tak stwierdził Bill Gross – szef PIMCO), była spowodowana wcale nie programem QE3, a obawami o problemy strefy euro. Dopóki obligacje państw południowej Europy straszyły i generalnie utrzymywała się awersja do ryzyka, dopóty amerykańskie obligacje cieszyły się wielkim wzięciem. Sytuację na rynku amerykańskich obligacji 10-letnich najlepiej obrazuje wykres nr 2. Wykres nr 2 - 10-letnie obligacje amerykańskie, interwał dziennyWykres nr 2 - 10-letnie obligacje amerykańskie, interwał dzienny Jak widać ogłoszenie programu QE3, który jest przecież skupem obligacji, spowodowało praktycznie koniec hossy na tychże obligacjach – spadek rentowności został zahamowany, po czym rentowność wzrosła z 1,756% do 2,18% w chwili pisania tego artykułu (14.06.2013 – dokładne 9 miesięcy). Pomimo tego, iż program QE3 spowodował z pewnością wzrost apetytu na ryzyko wśród graczy giełdowych, to jednak jego wpływ na rynek akcji był już tym razem znikomy. Giełda akcji zdołała wzrosnąć przez 8 miesięcy „zaledwie” 15,5%, podczas gdy poprzednie programy powodowały wzrosty o 83% i 25%, w porównywalnym czasie. Oczywiście należy dać szansę obecnemu programowi na stymulację dodatkowych wzrostów, ale osobiście uważam, że jest to bardzo mało realne, gdyż coraz częściej słyszy się głosy o ograniczeniu skupu obligacji lub wręcz o całkowitym zakończeniu QE3 pod koniec tego roku lub na początku przyszłego. Na rynek obligacji program ten przestał zupełnie działać, gdyż rentowności obligacji zamiast się obniżać lub trzymać w ryzach, wzrosły w 8 miesięcy z 1,756% do 2,18%. W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy – jeśli sytuacja w realnej gospodarce zaczyna się poprawiać, jeśli obawy o przyszłość strefy euro prawie całkowicie zniknęły, to rynek sam decyduje, w którym kierunku ma iść i nic, absolutnie nic nie jest w stanie go powstrzymać. Jeśli oczekiwania inflacyjne rosną to choćby FED skupował obligacje za 10 razy większą kwotę to rynek i tak odmówi mu uczestniczenia w tej grze. Inwestorzy zamiast kupować obligacje dające rentowność 2,2% będą preferować giełdę akcji, która jest w stanie rosnąć 10-20% rocznie. Patrząc z drugiej strony – z punktu widzenia giełdy akcji, to jeśli dane makroekonomiczne nie będą popierać dalszych wzrostów, to ani trwanie obecnego programu, ani nawet ogłoszenie nowego nie powstrzyma inwestorów przed wyprzedażą. Natomiast jeśli dobre dane makroekonomiczne zaczną w końcu seryjnie napływać, to kto mający choć trochę oleju w głowie będzie sprzedawał akcje nawet jeśli FED ogłosi ograniczenie czy wręcz zakończenie swojego programu QE3? Mnie osobiście zakończenie programu QE3 z pewnością nie wystraszy i nie spowoduje, że sprzedam swoje akcje. Uważam, że obecny program tzw. „luzowania ilościowego”, mylnie nazywany drukowaniem pieniądza, miał za zadanie głównie zasilenie banków w kapitał, którego tak naprawdę już nie potrzebowały, gdyż ich bilanse były całkiem zdrowe oraz utrzymywanie niskich rentowności amerykańskich obligacji, w oparciu o które wyznaczane są tzw. realne stopy procentowe, czyli koszt wszelkiego rodzaju kredytów. Bez wątpienia wywołał on chwilowy efekt psychologiczny, który wmówił inwestorom i po części opinii publicznej, iż niejako wszystko jest pod kontrolą, przez co FED zwyczajnie kupił sobie czas na pojawienie się poprawy. Czas jednak powoli upływa i gra dobiega końca – albo pojawią się dane makroekonomiczne, świadczące o poprawie w realnej gospodarce, albo FED będzie drukował do końca świata i jeden dzień dłużej, ale to prędzej czy później przestanie już zupełnie działać. Paradoksalnie to właśnie zakończenie QE3 będzie pozytywnym sygnałem dla realnej gospodarki, gdyż FED stwierdzi przez to, że można już pozostawić ją samą sobie, bez dodatkowych sztucznych stymulacji. Jestem przekonany, iż być może po jakimś przejściowym załamaniu rynek powróci wtenczas do silnych wzrostów.


Artykuł autorstwa Alberta Rokickiego, pt. „QE or not QE” jest przedrukiem z 22 numeru magazynu Equity Magazine. Opublikowano za zgodą wydawcy.

Albert „Longterm” Rokicki

Redaktor Longterm.pl Albert "Longterm" Rokicki jest inwestorem giełdowym od 2000 roku, stosującym głównie analizę fundamentalną. Od początku istnienia branżowego pisma Equity Magazine, regularnie pisze do niego swoje artykuły. W 2012 roku przeniósł swoją dotychczasową aktywność na własny serwis internetowy www.longterm.pl, na którym omawia sytuację na giełdzie akcji oraz co kwartał analizuje wyniki polskich spółek.

22 numer Equity Magazine: 56 stron o finansach i inwestowaniu

Wakacyjny numer Equity Magazine jest już dostępny do pobrania. Wydanie 22 jest jubileuszowe – magazyn kończy już 3 lata. Przez ten czas na jego łamach opublikowane zostało ponad 300 specjalistycznych artykułów, a Equity odnotowało setki tysięcy pobrań. Gra o Tron, japońskie rynki i poszukiwania „inwestycyjnego edge” W bieżącym numerze możesz zobaczyć, jak zaskakująco wiele lekcji o świecie finansów można wyciągnąć z Gry o Tron, czyli topowego serialu HBO. Redaktorzy Equity Magazine, przyglądają się również japońskim rynkom oraz kończącej się nieuchronnie trzeciej rundzie luzowania ilościowego w USA. Ponadto w najnowszym numerze przeczytać można o poszukiwaniach inwestycyjnego edge, co zrobić gdy analiza techniczna nie działa oraz o funkcjach nowego MetaTradera. Wydanie wakacyjne liczy sobie 56 stron i jest dostępne do pobrania bez opłat ze strony EquityMagazine.pl. Życzymy owocnej lektury!
#ebf6ef; height: 19px; width: 105px; padding: 5px 10px; margin: 0 auto;">Pobierz teraz
 

Śledź Strefę Inwestorów w Google News

Sprawdź więcej artykułów i analiz

Więcej praktycznej wiedzy o inwestowaniu na giełdzie, takiej jak analizy, artykuły, czy portfele edukacyjne, znajdziesz w części premium serwisu StrefaInwestorow.pl. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.