Niewykorzystany potencjał polskich poddostawców przy budowie morskich farm wiatrowych. W przyszłości sytuacja może się poprawić?
Największe spółki odpowiedzialne za powstanie krajowych farm wiatrowych na morzu jak Orlen czy PGE, póki co nie chwalą się poziomem tzw. local conentu, czyli wykorzystania w łańcuchu dostaw usług rodzimych przedsiębiorstw. W oczekiwaniu na ostatecznie podpisane kontrakty, mają trwać prace nad jednolitym standardem pomiaru wskaźnika.
Pod koniec czerwca sporządziliśmy materiał na temat marginalizacji polskich spółek przy budowie morskich farm wiatrowych (MFW). Przedstawiciele m.in. polskich organizacji pracowniczych czy poddostawców wskazywali, że nie są brani pod uwagę przy kontraktowaniu prac, a łańcuch dostaw zdominowany jest przez zagraniczne podmioty. W tym tekście przedstawiamy natomiast pogląd na sprawę m.in. Orlenu, PGE czy Polenergii.
Trudne szacunki
Przypomnijmy, że zgodnie z zawartym w 2021 r. porozumieniem sektorowym, local content powinien być na poziomie „nie niższym niż 20-30% łącznej wartości w fazie przedrealizacyjnej, instalacyjnej i eksploatacyjnej dla projektów MFW realizowanych w ramach pierwszej, przedaukcyjnej fazy systemu wsparcia”. Powyższy wskaźnik dotyczy więc farm wiatrowych o łącznej mocy 5,9 GW, które mają powstać do 2030 r. Zdaniem Pracodawców Pomorza, aktualnie poziom local content wynosi około 10%, znacznie poniżej wspomnianych 20-30%. Jak więc wygląda sytuacja u poszczególnych firm?
„Orlen wraz ze swoim partnerem Northland Power dąży do zapewnienia jak największego udziału polskich firm w projektach offshore wind. W przypadku Baltic Power dążymy do osiągnięcia 20-30% udziału polskich podmiotów w łańcuchu dostaw w całym cyklu budowy i eksploatacji farmy wiatrowej, czyli zarówno w okresie przygotowania, budowy oraz w trwającym ok. 25-30 lat okresie eksploatacji. W kolejnych projektach, dotyczących 5 koncesji na budowę farm wiatrowych pozyskanych w ubiegłym roku, finalny udział local content będzie możliwy do oszacowania na dalszym etapie” słyszymy w biurze prasowym grupy.
Z kolei ambicją PGE jest osiągnięcie „jak najwyższego wskaźnika udziału polskich firm w projektach I fazy”. Podobnie jak przedstawiciele Orlenu, tu również zastrzeżono, że mowa jest o etapach przedrealizacyjnym, instalacyjnym i eksploatacyjnym. To właśnie w tym ostatnim stadium polskie firmy mają mieć najwięcej do zaoferowania. Poziomu local content nie zdradza też Polenergia.
„W przypadku projektów Bałtyk 2 i Bałtyk 3 mamy na ukończeniu wybór wykonawców poszczególnych elementów konstrukcyjnych i usług instalacyjnych. Istotność udziału polskich dostawców jest bardzo ważnym elementem procesu udzielania zamówień. Jednocześnie z uwagi na wciąż trwający proces wyboru wykonawców, dane dotyczące poziomu local content nie są jeszcze kompletne, natomiast część umów z polskimi dostawcami i wykonawcami jest już podpisana” mówią przedstawiciele Polenergii.
Kilka problemów z local contentem
Eksperci wskazują, że policzenie local contentu jest w tym momencie trudne ze względu na ciągle trwające finalizowanie kontraktów.
„W kwestii szacunków poziomu local content należy poczekać na finalne rezultaty podpisanych kontraktów przez inwestorów z wykonawcami, a wykonawców z podwykonawcami. Te postępowania nie są jeszcze zakończone. Wiemy, że polskie firmy na pewno będą obecne w łańcuchu dostaw MFW, natomiast jako dostawcy podzespołów oraz komponentów dla MFW w roli poddostawców tier 2, tier 3 itd.” komentuje Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Kolejną kwestią jest brak jednolitego standardu pomiaru
„Local content definiowany jest dwojako – jako „podmioty posiadające siedzibę lub oddział na terytorium RP”, ale też jako przedsiębiorstwa z siedzibą w Polsce prowadzące działalność produkcyjną lub usługową na terenie RP. Inna jest definicja local content w tzw. ustawie offshore, a inna w porozumieniu sektorowym. W obu dokumentach mowa o nakładach, jakie inwestor planuje ponieść na rzecz podmiotów, jakie tworzą cały łańcuch dostaw w budowie czy eksploatacji morskich farm wiatrowych” podkreślają eksperci PGE.
W tym momencie mają trwać prace nad ustaleniem wspólnego standardu liczenia local contentu. Specjaliści podkreślają, że obowiązek liczenia jego poziomu musi być równomiernie rozłożony pomiędzy firmy. „Wypracowanie jednolitego standardu to jeden z elementów optymalizacji rozwoju MEW w Polsce i jest to konieczne, należy jednak przy tym pamiętać o rozłożeniu ciężaru raportowania na różne podmioty, biorące udział w sektorze MEW, a także dostosowania założeń do specyfiki polskiego rynku offshore” uzupełnia Gajowiecki.
Potrzebne zaangażowanie rządu
Specjaliści nie mają wątpliwości, że w ramach I fazy MFW potencjał polskich poddostawców nie został wykorzystany. Według wyliczeń PSEW, krajowy sektor offshore obejmuje ponad 400 firm. Przykładem jest chociażby CRIST. Spółka zajmująca się budową statków instalacyjnych i serwisowych walczy o kontrakty na zagranicznych rynkach. Sposobem na rozwiązanie problemu może być stworzenie strategii dla przemysłu offshore.
„To oczywiste, że nie obsłużymy całego łańcucha dostaw dla offshore wind, jednak potencjał krajowych podmiotów na ten moment na pewno nie jest wykorzystywany w pełni. Włączenie do łańcucha dostaw podmiotów z mniejszym doświadczeniem lub bez referencji okazuje się dużym wyzwaniem i dla wielu firm oznacza zbyt wysoką barierę wejścia. Sojusze z doświadczonymi partnerami zagranicznymi pomogą budować silny sektor morskiej energetyki wiatrowej w Polsce w sposób optymalny kosztowo i przy wsparciu rodzimego przemysłu. Polska potrzebuje jasnej strategii rozwoju najbardziej atrakcyjnych obszarów MFW, wsparcia local content i promocji dostawców na arenie międzynarodowej. Dlatego tak istotne jest stworzenie dedykowanej strategii sektorowej dla przemysłu offshore wind” wylicza prezes PSEW.
Podobnie jak deklarowali wcześniej przedstawiciele Pracodawców Pomorza, kluczowe w powodzeniu sprawy będzie zaangażowanie rządu. Rządzący mogliby uwzględnić polskich poddostawców w kontraktach poprzez wprowadzenie w aukcjach tzw. specjalnych kryteriów pozacenowych.
„Wraz z ambicją budowy nowych GW mocy na Bałtyku, Polska powinna podjąć skuteczne działania pozwalające uwzględnić potencjał krajowych wykonawców. Kluczowe znaczenie w realizacji tych zamierzeń może mieć wprowadzenie kryteriów pozacenowych do procesów aukcyjnych, pozwalających promować zrównoważony rozwój oraz lokalne łańcuchy dostaw. To kwestia fundamentalna dla rozwoju silnego sektora energetyki wiatrowej w naszym kraju. Rozwiązania takie są już dzisiaj projektowane na poziomie Komisji Europejskiej w ramach Net Zero Industry Act” podsumowuje Gajowiecki.
Co z nastawieniem firm?
Same spółki mają mieszane nastawienie co do pomysłu zmian przepisów. Wskazują, że polska i unijna legislacja zakazuje faworyzacji kontrahentów, przez co nie da się wprowadzić sztywnego poziomu local contentu. Podkreślają też wysokie wymagania jakościowe projektów.
„Energetyka odnawialna, a w szczególności morska energetyka wiatrowa, jest w fazie dynamicznego rozwoju. W Polsce wciąż są to rozwiązania pionierskie. Starając się o zaangażowanie polskich dostawców, nierzadko musimy konkurować z innymi branżami. Nasze obiekty mają też bardzo mocno określone wymagania jakościowe w porównaniu do konkurencyjnych branż” komentują przedstawiciele Polenergii.
Jednocześnie wśród największych spółek słychać chęć do większego zaangażowania rodzimych poddostawców w łańcuchy dostaw. Pomóc w tym ma nie tylko organizacja specjalnych wydarzeń dla polskich firm, ale przede wszystkim inwestycje w kompetencje.
„Jako inwestorzy przekonujemy polskich dostawców do inwestowania w swoje zasoby, technologie i moce produkcyjne, aby mogły budować konkurencyjną ofertę dla polskiego offshore wind. Jednak budowanie polskiego łańcucha dostaw to nie tylko rola inwestujących w MFW – to musi być także inwestowanie w kompetencje i aktywa po stronie dostawców, a po stronie państwa – stymulowanie takich inwestycji poprzez np. preferencyjne kredyty albo wsparcie w uzyskaniu gwarancji” podsumowują przedstawiciele PGE.