Rosyjski gaz powróci do Europy? „Polska dyplomacja przed dużym dylematem”
Ostateczne odcięcie Europy od rosyjskiego gazu dostarczanego systemami rurociągowymi, które nastąpiło 1 stycznia br., miało być historycznym krokiem w kierunku uniezależnienia się od energetycznych nacisków Moskwy. Po blisko dwóch latach intensywnej dywersyfikacji dostaw na Starym Kontynencie pojawiają się jednak nieoficjalne sygnały o możliwości wznowienia importu rosyjskiego surowca jako elementu planu pokojowego dla Ukrainy.
Nieformalne rozmowy w Brukseli
Według ubiegłotygodniowych informacji "Financial Times", w unijnych kręgach dyplomatycznych trwają wstępne przymiarki dotyczące ewentualnego powrotu rosyjskiego gazu rurociągowego do Europy w ramach przyszłego porozumienia pokojowego dotyczącego wojny na Ukrainie (LNG z Rosji jest nadal dostarczane). Kluczowym punktem tych dyskusji ma być wykorzystanie infrastruktury Nord Stream, czyli gazociągów biegnącego po dnie Bałtyku, które w 2022 roku uległy sabotażowi (wysadzono 3 z 4 nitek składających się na dwa projekty gazociągowe).
Rosjanie wzmagają lobbing za wznowieniem rurociągowych dostaw do Europy od dłuższego czasu, ale ostatnia publiczna wypowiedź prezydenta Władimira Putina na ten temat pochodzi z grudnia ubiegłego roku. Putin podczas szczytu Euroazjatyckiej Rady Gospodarczej w Petersburgu zasugerował, że "wystarczy nacisnąć przycisk", by gaz ponownie popłynął do Europy przez gazociąg Jamał-Europa, biegnący przez Polskę. To propozycja, która może budzić kontrowersje - z jednej strony daje możliwość negocjacji krajom zainteresowanym tanim gazem z Rosji, z drugiej zaś rodzi obawy o jego ponowne wykorzystywanie do nacisków politycznych.
Dylematy polityczne i gospodarcze
Decyzja o przywróceniu importu rosyjskiego gazu rurociągowego jest skomplikowana. Dla niektórych krajów UE, zwłaszcza Niemiec, Słowacji, Węgier, być może także Austrii, wznowienie dostaw mogłoby oznaczać niższe ceny energii i stabilizację ich rynków. Jednak dla Polski, krajów bałtyckich i Ukrainy byłby to krok wstecz wobec dotychczasowej strategii uniezależnienia się od Rosji. Warto tu nadmienić, że Polska przygotowała swoją infrastrukturę pod kątem całkowitego zaprzestania poboru gazu rosyjskiego i zastąpiła go LNG ze Stanów Zjednoczonych i Kataru. Była więc najlepiej zabezpieczonym państwem w tej części świata, gdy wybuchł konflikt na Ukrainie.
Dziś jednym z kluczowych pytań jest to czy nasze państwo mogłaby wykorzystać wyżej opisany dylemat na swoją korzyść? Ewentualne wznowienie tranzytu przez Jamał mogłoby generować dodatkowe przychody z opłat tranzytowych, ale otworzyłoby też przestrzeń do rosyjskiej gry politycznej. Niewykluczone, że po odbudowie wysadzonych nitek Nord Stream 1 i 2, ten eksportowy strumień i tak zostałby przekierowany poza Polskę – nad Bałtyk.
Obecna sytuacja przypomina zresztą nieco dylemat sprzed wybudowania Gazociągu Północnego. Czy nasza dyplomacja powinna do ostatniej chwili torpedować rosyjskie plany? A może w jakiś sposób zabezpieczyć swoje interesy, jeżeli większe gospodarki i tak postanowią się z Kremlem porozumieć? Obecna sytuacja różni się jednak pewnymi niuansami, od tej sprzed lat. Chodzi m.in. o stanowisko amerykańskie, zgodnie z którym Europa ma odbierać jeszcze więcej gazu i ropy z USA.
W całej sprawie wiele zależy od kierunku, w jakim potoczą się rozmowy pokojowe dotyczące wojny na Ukrainie. Polska i kraje bałtyckie powinny przede wszystkim forsować opóźnienie znoszenia sankcji, aby utrzymać presję na Moskwę. Jest niemal pewne, że część zachodnich stolic może dążyć do szybszego powrotu do normalizacji stosunków handlowych, szczególnie jeśli Trump wywoła wojnę handlową i obejmie UE cłami.