Przejdź do treści

udostępnij:

Trump Dolar Izrael Iran
Kategorie

Polscy inwestorzy wobec zmienności Trumpa

Udostępnij

Trump nieustannie zmienia zdanie w sprawach strategicznych. Z tej perspektywy Polska powinna pozostawać elastyczną na różne rozwiązania w zakresie prowadzonej polityki gospodarczej.

Druga kadencja Donalda Trumpa jest bezsprzecznie mniej przewidywalna od poprzedniej. Być może wynika to ze specyfiki amerykańskiej konstytucji, zgodnie z którą prezydent może pełnić swój urząd wyłącznie dwie kadencje. Trump nie ma już przecież nic do stracenia. Wszyscy widzą, że pokerzysta z Mar-a-Lago gra twardo i niekonwencjonalnie, ale też bardzo często zmienia zdanie.

Międzynarodowa ruletka

28 lutego świat wstrzymał oddech, gdy spotkanie  Wołodymyra Zełeńskiego z Donaldem Trumpem i Jamesem D. Vancem skończyło się bezprecedensową kłótnią. Strona amerykańska kilkukrotnie przed kamerami atakowała ukraińskiego prezydenta zarzucając mu niewdzięczność. Kolejne tygodnie sprawiały wrażenie jakby to postawa zaatakowanej przez Rosję Ukrainy uniemożliwiała Trumpowi „zakończenie wojny w 24h”. Stanowisko Waszyngtonu wręcz rozzuchwalało Rosjan, jednak do czasu. 13 lipca amerykański prezydent poinformował, że Putin „pięknie mówi, ale nocami bombarduje ludzi” i w związku z tym Stany Zjednoczone wyślą na Ukrainę broń za europejskie pieniądze. W mediach pojawiły się nawet informacje, według których Trump miał sondować Ukraińców czy są skłonni zaatakować Moskwę. Pytanie czy kwoty, które postanowili zapłacić Europejczycy rzeczywiście były decydujące, czy jak w przypadku „umowy o minerałach” Trump potrzebował po prostu pretekstu do zmiany zdania?

Czytaj także: Niebezpieczna chińska fotowoltaika? Jest stanowisko MON

Amerykański prezydent zmienia zdanie często, a później próbuje „dorabiać” do tego odpowiednią narrację. Nikogo szczególnie nie zdziwił fakt, gdy Trump wielokrotnie podkreślał, że nie jest zainteresowany zaangażowaniem się w konflikt w Iranie i jest to „ostatnia rzecz, którą chciałby zrobić”. Oczywiście takie deklaracje umożliwiały mu flirt z częścią republikanów o izolacjonistycznych poglądach. Jednak, gdy tylko Izrael w kilkudniowym rajdzie powietrznym w nocy z 12 na 13 czerwca skutecznie sparaliżował irańską obronę powietrzną, prezydent USA postanowił… zmienić zdanie. 21 czerwca amerykańskie bomby spadały już na instalacje nuklearne Iranu. 

Celny rollercoaster

Trump zmienia zdanie często, ale w niektórych obszarach bardziej pasuje sformułowanie „absurdalnie często”. Już 2 kwietnia, gdy Trump ogłosił światu pakiet ceł nazwany „Dniem Wyzwolenia”, który miał objąć niemal wszystkie kraje, wbrew wcześniejszym deklaracjom wyłączono z niego miedź, leki, wybrane surowce krytyczne, energię etc. Później amerykański prezydent poluzował „wzajemne stawki celne”, dla niektórych krajów, zaczął komunikować otwartość na rozmowy handlowe, a 9 kwietnia niespodziewanie… zawiesił większość ceł. 

Nawet stosunek do „arcywroga” Stanów Zjednoczonych czyli Chin pozostawał zmienny. Najpierw Trump zaproponował, by taryfy uderzające w Chiny ustalić na poziomie 145 proc., jednak dość szybko wyraził gotowość do ich obniżenia do 90 proc. W maju ogłosił natomiast 90 dniową przerwę w obowiązywaniu najbardziej dotkliwych elementów swojej nowej polityki handlowej. 

Trump jest więc królem nieprzewidywalności i na początku budziło to przerażenie wśród polityków i rynków. Lutowe upokorzenie Zełeńskiego na oczach świata obfitowało w nagłówki alarmujące, że Zachód pęka na pół, a Europa musi się obudzić w obliczu zagrożenia rosyjskiego. Jednak już w lipcu czołowi politycy Starego Kontynentu „przyzwyczajeni” do „specyfiki Trumpa” zaoferowali mu pieniądze w zamian za zmianę nastawienia wobec konfliktu ukraińskiego. Inny przykład? Rynki wpadły w panikę, gdy 2 kwietnia Waszyngton ogłosił „Dzień Wyzwolenia”. 500 najbogatszych ludzi świata straciło wtedy łącznie 536 mld dolarów w ciągu zaledwie dwóch dni. Jednak kolejne wolty celne Trumpa przestawały stopniowo interesować inwestorów. 

Oczywiście to nie tak, że wszyscy po prostu przyzwyczaili się do nowej rzeczywistości. Oprócz prób grania na ego Trumpa czy podsuwaniu mu pieniędzy (a czasem nowego Air Force One) kluczowe państwa zaczęły zmieniać swoją politykę. Europejczycy nie porzucili rozmów z Waszyngtonem, ale jednocześnie zaczęli się zbroić. Chodzi tu nie tylko o deklarację 5 proc. PKB na armię w ramach NATO, ale także nowy budżet europejski przewidujący wydatki na przemysł zbrojeniowy. Europa próbuje także co było widoczne w czasie szczytu z Chinami z okazji 50 – lecia relacji dwustronnych zbudować z tym krajem relacje na nowo, aby nie pozostawać na łasce Amerykanów. 

Metale ziem rzadkich, elektromobilność...

To samo dzieje się zresztą poniżej poziomu wspólnoty. Szef chińskiego MSZ, Wang Yi, spotkał się na początku lipca ze swoimi odpowiednikami w Berlinie i Paryżu. Jednym z tematów jest ograniczenie eksportu chińskich metali ziem rzadkich, ale nie brakuje i bardziej lokalnych tematów. Berlin cały czas prowadzi dialog dotyczący swojego przemysłu samochodowego znajdującego się pod presją elektromobilności z Państwa Środka. No dobrze, ale to gospodarki wielokrotnie większe od Polski. Warto wspomnieć więc o Hiszpanii, która mimo nacisków amerykańskich (groźby sekretarza skarbu Scotta Bessenta) utrzymuje relacje z Pekinem na wysokim poziomie. Dowodem tego jest kwietniowa wizyta w Państwie Środka, hiszpańskiego premiera Pedro Sáncheza i dyskusja o eksporcie chemikaliów, minerałów i komponentów przemysłowych do Chin. A gdzie w tym wszystkim jest nasz kraj? 

Debata na te tematy pozostaje u nas szczątkowa. Jednak zmienność Trumpa poza wzmacnianiem własnego potencjału powinny skutkować u nas przeświadczeniem, że nie warto zamykać się na różne opcje w prowadzonej polityce z obawy przed karą ze strony silniejszego partnera zza oceanu. Przecież Trump w każdej sprawie i w każdym momencie może nieoczekiwanie zmienić zdanie…

Tekst ukazał się pierwotnie w Tygodniku Sieci.

 

Udostępnij