DiDi Global, tzw. chiński Uber, notuje pogłębiające się straty po tym, jak Pekin nakazał sklepom internetowym, aby nie oferowały aplikacji firmy.
DiDi Global, tzw. chiński Uber, zanotowało stratę operacyjną w wysokości 4,7 mld USD. Akcje chińskiego przewodnika nurkują już ponad 8%, od debiutu akcje notują ponad 65% spadku. Ten giełdowy dramat to efekt ataku Chin na chińskie spółki notowane w USA.
Chiny pokazują własnym Big Techom, kto tu rządzi
Przychody DiDi (ticker: DIDI) za trzeci kwartał wyniosły 6,6 mld USD, co oznacza spadek z 7,6 mld USD w drugim kwartale. Giełdowa reakcja była natychmiastowa. Akcje spadły o 8,2%, osiągając rekordowo niski poziom.
W czerwcu opisywaliśmy jak DiDi, potocznie nazywany chiński Uber, z powodzeniem rozwija samochody autonomiczne w przeciwieństwie do amerykańskiego konkurenta oraz składa dokumenty do amerykańskiego nadzoru z zamiarem przeprowadzenia oferty publicznej na Wall Street. (Didi – chiński Uber przeprowadzi IPO o wartości około 10 mld USD). To miała być piękna historia w ślad za Alibabą, a kończy się krwawym dramatem.
Chwilę po debiucie, w lipcu, Chiny wydały wytyczne, które zrewidują zasady i wzmocnią nadzór nad spółkami notowanymi na rynkach zagranicznych (Aplikacja Didi zablokowana. Chinom nie podobają się IPO spółek technologicznych w USA). „Chiny rozprawiają się z big techem, ale decyzja o usunięciu aplikacji z krajowych platform wydaje się być zaplanowana w czasie tak, aby maksymalnie utrudnić firmie sukces na giełdzie. Komunistyczna Partia Chin jest zaniepokojona liczbą chińskich firm notowanych w USA i tutaj nie chodzi o żadne gromadzenie danych” – komentował ówcześnie amerykański analityk Neil Wilson. Analityk Wedbush, Brad Gastwirth podkreślił, to nieprzypadkowe, że chińskie organy zaczynają działać dopiero po debiucie na giełdzie. To zemsta za decyzję o wprowadzeniu firmy na giełdę poza Chinami.
Nie mylił się.
Ruchy komunistycznego rządu Chin skutecznie zmusił giganta ride-hailingowego do wycofania się z nowojorskiej giełdy zaledwie kilka miesięcy po debiucie. Spółka weszła na giełdę pod koniec czerwca, pozyskując 4,4 mld USD w jednej z największych pierwszych ofert publicznych w tym roku. Natomiast w sierpniu Ray Dalio tłumaczył dlaczego chiński rząd atakuje rodzimy biznes i firmy.
Nowe regulacje chińskich komunistów to nie był jedyny atak na chińskie spółki szukające kapitału za granicą. Wkrótce po IPO DiDi, chińskie władze ogłosiły, że rozpoczęły dochodzenie w sprawie firmy za rzekome naruszenie prywatności danych i przepisów bezpieczeństwa narodowego kraju. Kilka tygodni później chińskie agencje rządowe dokonały nalotu na biura firmy w celu sprawdzenia bezpieczeństwa cybernetycznego.
Jak informuje Bloomberg, DiDi ogłosiło na początku grudnia, że planuje opuścić amerykański rynek giełdowy, w tym samym dniu, w którym amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd poinformowała, że sfinalizowała zasady, które oznaczają, że zagraniczne firmy notowane w USA mogą zostać usunięte z giełdy, jeśli ich audytorzy nie zastosują się do żądań informacji od organów regulacyjnych.
Chińskie akcje technologiczne, takie jak DiDi, były pod presją w ostatnich miesiącach co opisywaliśmy w artykułach: Chiny walczą z technologicznymi gigantami. Inwestorzy uciekają, bo skala regulacji zaskakuje nawet entuzjastów chińskiej gospodarki / George Soros krytykuje BlackRock. To tragiczny błąd inwestować miliardy w Chinach
Zobacz także: 8 najważniejszych spółek na giełdzie w USA ma za sobą całkiem udany rok, co je czeka w 2022 roku?