Banki po wyborach. Jak obniżki stóp, kredyty ze stałym oprocentowaniem oraz franki wpłyną na zyski i dywidendy w sektorze – Łukasz Jańczak, Erste Securities Polska
Wolniejsza perspektywa obniżek stóp procentowych po wyborach przez RPP i rosnący udział kredytów hipotecznych ze stałym oprocentowaniem będą pozytywnie wpływać na zyskowność sektora w kolejnych kwartałach, nawet w obliczu coraz niższych stóp procentowych. Niewykluczone, że w 2024 roku dywidendy z wypracowanych zysków wypłacą banki o mniejszych portfelach dywidendowych mówi nasz rozmówca pokrywający sektor bankowy.
O sektorze bankowym, jego pozytywnych reakcjach na wyniki wyborów, wycenach spółek, perspektywach co do dywidendy oraz dla rynku kredytowego rozmawialiśmy z Łukaszem Jańczakiem, Equity Analyst Erste Securities.
Zobacz także: Giełda i polski złoty reagują mocnymi wzrostami na wyniki wyborów w Polsce. Agora gwiazdą sesji!
Paweł Biedrzycki: Jak bardzo zaskoczyły Ciebie wzrosty w sektorze bankowym tuż i zaraz po wyborach? To była dla ciebie duża niespodzianka?
Łukasz Jańczak: To nie była niespodzianka. Myślę, że przy takim wyniku wyborów inwestorzy mogli czuć wiatr zmian, które powinny w Polsce nastąpić. Wzrosty dotyczyły szerszego spektrum spółek niż tylko tych z sektora bankowego. Biorąc pod uwagę, że sektor bankowy to jednak największe spółki, duża część indeksu, to tutaj ten wpływ był mocno widoczny.
Co Twoim zdaniem jest tym kluczowym elementem, który się zmieni po wyborach i najmocniej ucieszył inwestorów, zwłaszcza odnośnie sektora bankowego?
Sądzę, że tutaj chodzi głównie o takie, nazwijmy to miękkie kwestie, jak na przykład poprawa corporate governance w spółkach zarządzanych czy kontrolowanych przez Skarb Państwa. Myślę, że inwestorzy liczą na to, że podejście do akcjonariuszy mniejszościowych się zmieni i nowy rząd będzie kładł większy nacisk na to by uwzględnić w podejmowanych decyzjach również ich interesy. To głównie te oczekiwania tak mocno wpływały na kursy. Nie tylko sektora bankowego, ale całej giełdy. Czy tak rzeczywiście będzie, czy to się zrealizuje to czas pokaże. Jak widać sam fakt oczekiwania takiej zmiany był wystarczającym powodem do mocnej, pozytywnej reakcji notowań.
Czy Twoim zdaniem kwestia ryzyk nie ma też znaczenia? Pojawił się projekt ustawy wprowadzającej wakacje kredytowe. Wydaje się, że w tym nowym Sejmie ma on praktycznie zerowe szanse na wprowadzenie. No chyba, że to też jest jakiś taki element, który ucieszy inwestorów?
Tak, przy czym wydaje mi się, że można to cały czas podpiąć pod kwestie corporate governance i tego, w jaki sposób rząd traktuje sektor bankowy, czy spółki, w których ma udział.
Tutaj kwestia ryzyka wprowadzenia kolejnej rundy wakacji kredytowych mogłaby być jednym z powodów tego, że inwestorzy liczą, że po wyborach te wakacje nie zostaną wprowadzone. Czy to ryzyko przestało już istnieć? Nie mam jeszcze takiego przekonania, bo pojawiła się nowa propozycja i zobaczymy czy będzie głosowana.
Myślę, że pod względem politycznym ustawę o wakacjach kredytowych na 2024 rok można nazwać swego rodzaju pułapką. Stary rząd proponuje pewne udogodnienie dla kredytobiorców i jeżeli nowy rząd tego nie przegłosuje, to oczekiwania inwestorów w jakiś sposób zostaną spełnione. Z drugiej strony jednak nowy rząd może być w ten sposób wystawiony na krytykę, że nie chcą pomagać kredytobiorcom pomimo tego, że są stopy procentowe są wysokie. Wiadomo, że to kwestie polityczne, ale mogą okazać się kluczowe w kontekście przyszłorocznych wyborów. Dla spółek, dla kursów akcji na pewno lepiej byłoby, gdyby wakacje nie weszły. Z punktu widzenia spłacalności kredytów też nie widzę większej potrzeby w tym aby przedłużać ten program.
|
Zobacz także: Wakacje kredytowe 2024. Projekt ustawy zakłada te same warunki, które obowiązują w tym roku, ale ma małe szanse na wejście w życie
Jak na zmianę władzy będzie reagować RPP?
Chciałoby się powiedzieć, że RPP nie powinna w ogóle reagować na wynik wyborów w Polsce. Teoretycznie nie powinno mieć to aż tak wielkiego znaczenia, jak będzie wyglądała gospodarka, ekonomia i inflacja, przynajmniej w najbliższych kwartałach.
Rynek jednak tak nie myśli i nie pozostawia tutaj złudzeń. Krzywa stóp procentowych po wyborach się przesunęła w górę, co sugeruje, że inwestorzy zakładają, że rzeczywiście ta ścieżka obniżek stóp będzie nieco wolniejsza, niż ta zakładana przed wyborami. Z nowym rządem RPP będzie mniej skora do tak agresywnych obniżek stóp procentowych, jak byłaby, gdyby rząd pozostał bez zmian. Myślę, że to jest bardzo prawdopodobny scenariusz.
Co będzie oznaczać ta zmiana dla wyników sektora bankowego?
Wynik odsetkowy banków będzie spadał wolniej niż mógłby spadać, gdyby stopy procentowe były obniżane szybciej.
Po ostatnich obniżkach stóp, z jednej strony banki będą mniej zarabiały na kredytach opartych o zmienne stopy procentowe, ale jednocześnie będą próbować to sobie rekompensować niższymi stawkami depozytów. To już się dzieje, ale na niedużą skalę.
Wynik odsetkowy powinien z tego tytułu spadać. To co będzie pomagać, to wolumeny kredytowe i nadzieja na ich wzrost.
W tym miejscu płynnie przechodzimy do programów stymulujących popyt na kredyty. Mamy program bezpieczny kredyt 2%. Widać, że ścierają się zdania, czy w ogóle pomysł na wprowadzenie wersji 0% ma sens? Jak Twoim zdaniem z jednej strony te programy wpłyną na stymulację popytu i jak zareaguje na to rynek?
Mamy już co prawda krótką, ale pewną historię tego kredytu dwuprocentowego i wnioski są jednoznaczne. Popyt na ten kredyt jest bardzo duży. Myślę, że kto tylko miał w planie kupować w najbliższym czasie pierwsze mieszkanie i spełnia warunki to na pewno takie wnioski składa. To jest niezwykle atrakcyjna oferta nie tylko dla kredytobiorcy, ale też dla banku, więc widać, że popyt na ten kredyt i skłonność do jego udzielania jest wysoka.
Na pewno program nie pozostał bez wpływu na ceny nieruchomości, bo one znacząco wzrosły.
Czy uważasz, że popyt na kredyty hipoteczne rósłby również bez programu BK2%?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie wystarczy wrócić kilka lat wstecz, do momentu sprzed zerowych stóp procentowych. Wtedy popyt na kredyt mieszkaniowych był wysoki i stabilny. Myślę, że banki bez programu BK2% też byłyby zadowolone z powrotu do sytuacji sprzed kilku lat.
Ostatecznie po takim szoku wynikającym ze zmiany poziomu stóp procentowych, prędzej czy później popyt na kredyt hipoteczny moim zdaniem i tak by wróciłby do swoich normalnych poziomów.
Uważam, że decyzja o wzięciu kredytu hipotecznego jest w dużej mierze decyzją o tym, jak chcemy żyć, czy chcemy mieć swoje mieszkanie, czy chcemy mieć swój dom. Jeżeli ktoś jest zdecydowany, że chce mieć swoje mieszkanie albo wybudować dom, to wie, że będzie ten kredyt spłacał, przez kolejne 10, 15, 20 lat. Jeżeli ma stabilną pracę i dobre perspektywy zawodowe to poziom stóp procentowych już nie jest tak istotny, bo potrzebuje tego kredytu dzisiaj i zapewne nie będzie chciał czekać. Jego życie za 10, 15 lat będzie bowiem już wyglądało zupełnie inaczej.
Bilans pomiędzy cenami nieruchomości, wynagrodzeniami czy stopami procentowymi, nie jest wbrew pozorom obecnie tak niekorzystny jakbyśmy spojrzeli tylko na sam wykres WIBOR i jego wzrost w ostatnich dwóch latach.
Jak oceniasz przejście sektora bankowego z kredytów hipotecznych o zmiennym oprocentowaniu na stało procentowe? Jak to wygląda Twoim zdaniem w tej chwili liczbowo i co to będzie oznaczać dla przyszłości wynikowej sektora bankowego?
Znacząca część, powyżej 50% nowej sprzedaży kredytów hipotecznych to obecnie kredyt oparty na stałą stopę, a przynajmniej tymczasowo stałą stopę, bo to jest cały czas pięcio, siedmio, maksymalnie dziesięcioletni okres. Zbliżamy się do takiego standardu, który jest w Europie Zachodniej. Do tej pory byliśmy wyjątkiem, ewenementem w skali w skali Europy gdzie właściwie 100% kredytów była oparta na zmienną stopę.
Trochę to wynikało z charakterystyki naszego rynku, trochę z wyboru samych klientów, którzy decydowali w części pod wpływem tego, że rata w zmienno-procentowym kredycie była zwykle niższa od tego w stało procentowym. Poza tym stopy procentowe były w długoterminowym trendzie spadkowym, więc pewnie część z nas zakładała, że one będą dalej spadać.
Teraz, już znacząca część nowej sprzedaży jest oparta na stałej stopie. Kredytobiorca ma pewność, że rata przez najbliższych kilka lat mu się nie zmieni.
Niezależnie od poziomu stóp procentowych bank pewną marżę na tym kredycie zarobi, co też zmniejsza jego wrażliwość na zmiany stóp procentowych w kolejnych latach. Moim zdaniem zmiana tej struktury kredytowej i wolniejsza ścieżka obniżki stóp procentowych będzie pozytywnie wpływać na wyniki sektora w średnim, a nawet długim terminie.
Twoim zdaniem zmiana władzy może coś namieszać w realizowanym planie repolonizacji sektora bankowego?
Myślę, że w kwestii repolonizacji, zmian właścicielskich na poziomie tych spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa będzie zachowane status quo. Nie będzie ruchów ani w jedną, ani w drugą stronę. Nie zakładałbym, że tutaj nowa władza będzie sprzedawać udziały w bankach państwowych, ale już na pewno nie zakładam, że będzie kupować kolejne.
Sektor bankowy notuje obecnie rekordowe zyski. Od rekordowych zysków do dywidend jeszcze długa droga. Czy znaleźliśmy się wreszcie w miejscu, że rzeczywiście w tym 2024 roku jakaś większa część wypracowanych zysków może zacząć płynąć do akcjonariuszy banków?
Trzeba podzielić banki na dwie grupy, na te które nie mają problemu frankowego i te, które go mają. W tych pierwszych poziom dywidend jest całkiem przyzwoity i te banki mogą i płacą dywidendy. Natomiast te z kredytami frankowymi mają, często mają dodatkowe kryteria, które te wypłaty dywidend albo ograniczają, albo ogóle je eliminują.
Czy w przyszłym roku może być inaczej? Zakładam, że część banków będzie w stanie wypłacić dywidendy. Trzeba też pamiętać, że na kwestie dywidend dużo większy wpływ ma regulator, który ma pewne ramy polityki dywidendowej dla każdego sektora który nadzoruje, w tym banki. Przy czym pewne szczegóły tej polityki dywidendowej potrafią się zmieniać z roku na rok, pomimo tego, że zmiany wyglądają na drobne, to mają duży wpływ na ewentualne wypłaty zysków. Zakładając, że nic się tutaj nie zmieni, myślę, że nawet banki frankowe z mniejszym portfelem będą w stanie w przyszłym roku wypłacić jakąś część zysków w dywidendzie.
Czy uważasz, że jest jakaś perspektywa do zmiany podejścia w tym zakresie w KNF-u po wyborach, czy nie ma tu miejsca na duże zmiany?
Nie zakładam, że zmienią tę podstawową politykę. Pewne wymogi kapitałowe, które banki muszą spełnić i kryteria frankowe pozostaną bez zmian. W tym zakresie nie spodziewam się żadnych zmian.
W zeszłym roku mieliśmy ciekawą sytuację, bo w pewnym momencie wiele banków zaczęło komunikować straty z tytułu przeszacowania portfeli obligacji, które stanowiły ich kapitał własny. Czy Twoim zdaniem jest szansa w ogóle na odwrócenie tych trendów w najbliższym czasie?
To już jest widoczne, bo kapitały czy wzrost kapitału w ostatnich miesiącach w sektorze jest szybszy, niż wynikałoby to tylko z generowanych zysków. Rzeczywiście ta negatywna wycena papierów skarbowych się odwraca.
W zeszłym roku był taki moment na rynku, że inwestorzy się zastanawiali, czy to nie jest poważniejsze ryzyko. Taka sytuacja miała miejsce nie tylko w Polsce, ale również globalnie. Inwestorzy coraz głośniej pytali czy te negatywne wyceny papierów skarbowych nie będą się kładły cieniem na sytuacji kapitałowej banków? Czy polskie banki sobie z tym wyzwaniem poradzą? Robiłem taką analizę i nic nie wskazywało na to, żeby ten problem negatywnej wyceny miał w jakiś sposób polskie banki dotknąć, tak długo jak nie byłoby konieczności sprzedaży tych papierów. Taka konieczność by pewnie nastąpiła tylko wtedy gdyby był jakiś duży odpływ depozytów w sektorze, a takiego ryzyka moim zdaniem nigdy nie było na dużą skalę w Polsce.
Co dalej z kredytami frankowymi? Jak to oceniasz, jak to idzie i czy tutaj coś się zmienia w tym obszarze?
Trend jest jednoznaczny, to znaczy banki przegrywają 90% spraw w sądzie. Jest to drogie rozwiązanie tego problemu dla sektora bankowego idące już w kilkadziesiąt miliardów złotych skumulowanych kosztów. Myślę, że te koszty jeszcze będą księgowane w kolejnych kwartałach.
Banki szukają jakieś alternatywy, nieco tańszej. Tą alternatywą są ugody. Ugody są dla banków mniej kosztowne, co oznacza, że są pod względem finansowym zapewne mniej atrakcyjne dla frankowicza.
Uważam, że pod względem finansowym już pod koniec przyszłego roku będzie to mniejszy problem. Ta sprawa powoli będzie się kończyć. Natomiast będzie jeszcze cała działka operacyjna, bo część spraw będzie w sądach. Będą też nowe sprawy. Będą pewnie jeszcze procesowane ugody, więc trzeba będzie w to jeszcze siły operacyjne banków angażować.
Czy temat zmiennego WIBOR-u Twoim zdaniem to jest coś, na co w tej chwili inwestorzy patrzą? Pojawiają się doniesienia, raczej medialne, że część kredytobiorców się szykuje na batalie sądowe z bankami właśnie w temacie unieważniania umów ze zmiennym WIBOR-em?
Nie jest to jeszcze temat ważny, bo liczba tych spraw nie jest na tyle duża, żeby jakoś spędzała inwestorom sen z powiek. Najlepiej to widać po obecnych reakcjach i po kursach akcji banków. Myślę, że z drugiej strony każdy kto patrzy na ten sektor profesjonalnie i długoterminowo nie może powiedzieć, że tego ryzyka nie ma i totalnie należy je ignorować. Na dzisiaj wszystko wskazuje na to, że ryzyka podważania umów nie ma, ale mając na uwadze doświadczenia z kredytami CHF różnie to może się potoczyć w długim terminie.
Te ostatnie półtora roku było bardzo zmiennym okresem dla sektora bankowego. Dużo się wydarzyło, bo mieliśmy wakacje kredytowe, TSUE, wprowadzenie BK2%. Czy Twoim zdaniem zmiany, które nastąpiły na rynku są na tyle duże, że rzeczywiście jakoś może to wpłynąć na układ sił w sektorze bankowym w najbliższym czasie?
Myślę, że tutaj dużych przetasowań na poziomie udziału w rynku czy jakiś dużych zmian w pozycji rynkowej nie będzie. Sektor pokazał, że potrafi sobie dobrze radzić w zmiennych warunkach i dobrze wykorzystać sytuację makroekonomiczną. To nie jest kwestia tylko wysokich stóp, to również kwestia próby radzenia sobie z kosztami, a te, pomijając koszty regulacyjne, były bardzo wysokie w tym roku i wciąż mocno rosną. Jednak najbardziej zaskakującym faktem jest to, że pomimo tak wysokich stóp procentowych spłacalność kredytów jest bardzo dobra.
Banki pomimo dodatkowych obciążeń pozostają sektorem mocno zyskownym. Ciężko wskazać bank, który nie wykorzystał szansy, którą dał mu rynek i nie poprawił wyników.
Notowania indeksu WIG-Banki od początku 2020 roku
Jak obecnie oceniasz wyceny sektora na tle historii?
Pewnie najłatwiej spojrzeć na wskaźnik cena do zysku, on na bazie prognoz na ten rok, czy nawet ostatnich 12 miesięcy, jest bardzo niski. To jest poziom rzędu 5, 6 razy zyski, historycznie banki potrafiły być wyceniane nawet na kilkanaście razy zyski. Mając jednak na uwadze to, że pewnie jesteśmy w momencie cyklu gdy zyski banków są rekordowo wysokie i koszt kapitału też jest odpowiednio wyższy to te wyceny są rozsądne. Widzę potencjał do poprawy i dalszego wzrostu, ale to nie będzie to raczej spektakularna poprawa.
To na które banki warto teraz szczególnie stawiać?
Myślę, że jesteśmy w takiej sytuacji rynkowej, że każdy musi zdecydować co woli. Jeżeli ktoś liczy na duże dywidendy to powinien postawić na banki takie jak Pekao czy Handlowy. Jeżeli ktoś liczy na niespodziankę i ma większą żyłkę ryzykanta to może postawić na banki z mniejszymi kredytami frankowymi, bo tutaj może dojść do dywidendowych niespodzianek. Generalnie cały sektor ma obecnie pozytywne momentum i tutaj trudno doszukiwać się w tej chwili jakiś negatywnych zaskoczeń.