Cła odroczone ale nie odwołane. Trump czeka na ruch Europy
Donald Trump, nieodmiennie wierny swojej taktyce negocjacyjnej opartej na presji i konfrontacji, postanowił przesunąć w czasie wprowadzenie zapowiadanych ceł na towary z Unii Europejskiej. Choć jeszcze kilka dni temu mówił o 50-procentowych taryfach mających wejść w życie już w pierwszy weekend czerwca, ostatecznie dał Brukseli więcej czasu – do 9 lipca.
Stało się tak po telefonie od Ursuli von der Leyen. Jak sam Trump napisał na swoim koncie w mediach społecznościowych, przewodnicząca Komisji Europejskiej poprosiła o odroczenie decyzji, by stworzyć przestrzeń do rozpoczęcia negocjacji. "Z przyjemnością to zrobiłem" – stwierdził Trump, dodając, że rozmowy mają ruszyć "szybko".
SAP wyrasta na europejski odpowiednik Mag-7. Tak przynajmniej widzą to Amerykanie
Po europejskiej stronie również pojawił się komunikat – von der Leyen potwierdziła, że rozmowa była dobra, a Unia jest gotowa prowadzić negocjacje "sprawnie i zdecydowanie".
To, co dzieje się teraz, jest częścią większej układanki. Już w kwietniu Trump ogłosił tzw. taryfy wzajemnościowe – od 10 do 49 procent – wymierzone w dziesiątki krajów, które zdaniem amerykańskiej administracji, nie oferują USA równych warunków handlu. Wówczas również dał światu 90 dni na podjęcie rozmów. Ten czas kończy się właśnie 9 czerwca. Jeśli do tego dnia nie pojawią się nowe umowy handlowe, taryfy mają wejść w życie.
Europa więc nie tyle wygrała, co kupiła sobie miesiąc. Cena za ten czas może być wysoka – bo Trump gra twardo i z kalendarzem w ręku. Jeśli jego administracja nie zobaczy konkretnych ustępstw ze strony Brukseli, może nie być kolejnego telefonu ani drugiej szansy.
Tesla zmaga się ze spadkiem popytu w Chinach. Mimo to jej wycena ciągle rośnie
Z europejskiego punktu widzenia stawką są nie tylko liczby i procenty. To test dla zdolności wspólnoty do mówienia jednym głosem w czasach protekcjonistycznej ofensywy Waszyngtonu. Test, który – jak pokazały doświadczenia z pierwszej kadencji Trumpa – potrafi boleśnie zweryfikować rzeczywistość unijnych ambicji geopolitycznych.
W tle pozostaje pytanie: czy to rzeczywiście zaproszenie do stołu negocjacyjnego, czy raczej ruch otwierający kolejną rundę nacisków? Trump wie, że działa z pozycji siły. Europa, przynajmniej na razie, musi improwizować.
Opcjonalnie: https://zagranica.strefainwestorow.pl/

