Kategoria:
USA nakładają cła na azjatycką fotowoltaikę. Co zrobi Europa?
Fotowoltaika odgrywa kluczową rolę w globalnej transformacji energetycznej, a jej rozwój w USA i Europie odzwierciedla rosnące zapotrzebowanie na czyste źródła energii. Jednakże, amerykański i europejski przemysł fotowoltaiczny stoją przed podobnym wyzwaniem: ogromna zależność od taniego importu z Azji, która z jednej strony umożliwia szybszą redukcję emisji CO2, ale z drugiej, szkodzi lokalnym producentom. Stany Zjednoczone zdają się jednak w tym dylemacie stawiać na wzrost działań protekcjonistycznych. Czy UE pójdzie podobną drogą?
Zobacz także: Xi Jinping w Europie. Unia odpowie protekcjonizmem na zalew zielonych chińskich technologii?
USA: cła na import fotowoltaiki z Azji
Stany Zjednoczone, będące jednym z kluczowych rynków dla fotowoltaiki, stoją w obliczu wyzwań związanych z ochroną własnego przemysłu. Wtorkowa decyzja Departamentu Handlu USA o nałożeniu wstępnych ceł na import systemów fotowoltaicznych z krajów Azji Południowo-Wschodniej, w tym z Tajlandii, Wietnamu, Kambodży i Malezji, to odpowiedź na zarzuty o nieuczciwe subsydiowanie tych produktów przez rządy azjatyckie. Jak wskazują amerykańscy producenci paneli (np. First Solar czy Hanwha Qcells), tani import poważnie zagraża ich działalności oraz krajowemu łańcuchowi dostaw energii słonecznej.
Decyzja rządu USA ta jest wynikiem długotrwałego lobbingu amerykańskiego przemysłu solarnego z zagraniczną konkurencją. Już 12 lat temu USA wprowadziły podobne cła na chińskie panele słoneczne, co zmusiło firmy z Państwa Środka do przenoszenia produkcji do innych krajów azjatyckich, które nie były objęte restrykcjami. Obecnie, taryfy nałożone przez Departament Handlu mają również charakter wsteczny, co oznacza, że będą dotyczyły importu dokonanego od lipca.
Cła będą kształtowane w zależności od rynku: dla Kambodży wynoszą 8,25%, Malezji 9,13%, Tajlandii 23,06%, Wietnami 2,85% etc. Jednak tak naprawdę dla wszystkich jest oczywiste, że głównym celem są chińscy producenci.
Europa: dylemat między celami klimatycznymi a ochroną lokalnej produkcji
Unia Europejska stoi przed bardzo podobnym wyzwaniem. Mimo że w 2023 roku w UE zainstalowano rekordową ilość paneli słonecznych, co jest ogromnym sukcesem w kontekście walki ze zmianami klimatycznymi, duża część tego sprzętu pochodziła z Chin. Europejski przemysł fotowoltaiczny, podobnie jak amerykański, zmaga się z konkurencją tanich chińskich komponentów, które są dostępne za ułamek kosztów europejskiej produkcji. Obecne ceny modułów fotowoltaicznych wynoszą około 0,12 USD za wat, co stanowi jedynie jedną trzecią kosztów produkcji w Europie.
Dla europejskich producentów, takich jak Norsun czy Solarwatt, taka sytuacja stanowi poważne zagrożenie. Niskie ceny importowanych modułów solarowych mogą prowadzić do głębokiej restrukturyzacji branży, a nawet bankructw niektórych firm. Problem jest tym bardziej dotkliwy, że Unia Europejska postawiła sobie za cel, aby do 2030 roku co najmniej 40% potrzeb w zakresie czystych technologii było produkowanych na jej terytorium, jednak obecnie mniej niż 2% popytu na energię słoneczną jest zaspokajane przez europejskich producentów.
Komisja Europejska postanowiła wdrożyć wstępne cła na chińskie samochody elektryczne po tym jak zrobili to Amerykanie (do ich utrzymania potrzebna jest zgoda wszystkich państw członkowskich UE). Być może podobne ruchy będą mieć miejsce w przypadku branży solarnej?
Warto przypomnieć, że karne cła powiązane z mechanizmem tzw. porozumienia cenowego zostały wprowadzone na terenie UE w 2013 r. Ich obowiązywanie blokowało dostęp do tańszej fotowoltaiki dla europejskich inwestorów, a Unia wycofała się z ich stosowania ostatecznie w 2018 r.
Co z tego wynika?
Narastający protekcjonizm zaszyty w zielonych technologiach powoli nadwyręża globalny wolny handel. Dodatkowo zjawisko to sprzęga się z celami redukcji emisji gazów cieplarnianych, co tworzy dylemat – czy jest ona ważniejsza od lokalnej produkcji przemysłowej? Amerykanie na razie przodują w odpowiedzi na to pytanie.