PKN Orlen zakończy odbiór rosyjskiej ropy dopiero w 2024 r.
Minister klimatu i środowiska, Anna Moskwa, poinformowała, że PKN Orlen nie przedłuży umowy długoterminowej na dostawy rosyjskiej ropy ze spółką Rosnieft. Polski koncern prawdopodobnie postąpi tak samo z umową z Tatnieftem, co sugeruje, że ostatnie partie surowca z Rosji dotrą do Polski w 2024 r.
Apogeum dywersyfikacji dostaw ropy do Polski
PKN Orlen zredukował zużycie surowca z Federacji Rosyjskiej w swoich rafineriach z 80 proc. w 2014 r. do 30 proc. w 2022 r. Skala dywersyfikacji jest więc olbrzymia.
Koncern nadal posiada jednak dwa kontrakty długoterminowe z dostawcami z Rosji. Umowa z Tatnieftem to 2,4 mln ton rocznie do 2024 r., a z Rosnieftem 3,6 mln ton rocznie do marca 2023 r. Ich wcześniejsze, jednostronne wypowiedzenie wiązałoby się z koniecznością sporów sądowych przed międzynarodowym arbitrażem, dlatego jak podkreślałem w licznych tekstach, całkowite zerwanie z dostawami ropy z Rosji do końca br. wydawało się mało prawdopodobne.
Deklaracja minister klimatu i środowiska, Anny Moskwy, że umowa z Rosnieftem nie zostanie przedłużona pokazuje, że przyjęto strategię wygaszania a nie zrywania obowiązujących kontraktów. Za wysoce prawdopodobne należy uznać to, że porozumienie z Tatnieftem nie zostanie wypowiedziane przed terminem kończącym wzajemne zobowiązania obu spółek. To oznaczałoby, że ostatnie partie ropy z Rosji trafią do Polski za dwa lata. Tezę tę uwiarygadniają informacje rosyjskiej spółki operatorskiej Transnieft, która poinformowała, że Polska chce zarezerwować około 3 mln ton przepustowości ropociągów w Rosji w przyszłym roku.
Węgierskie problemy z embargo na ropę z Rosji
Głównym konkurentem PKN Orlen na rynkach Europy Środkowej jest węgierski MOL, który zapowiada, że z dostaw rosyjskich świadczonych ropociągami będzie nadal korzystać. To dzięki stanowisku Węgier nie objęto sankcjami przesyłu ropy systemem Przyjaźń biegnącym z Rosji na zachód. W tym kontekście jednostronne wypowiedzenie umów z Tatnieftem i Rosnieftem, które posiada PKN Orlen skutkowałoby nie tylko ryzykiem prawnym, ale również obniżeniem własnej konkurencyjności.
Rafinerie w Polsce mogą przetwarzać dowolny typ ropy, jednak wyspecjalizowały się w przerobie taniego i kiepskiego jakościowo surowca z Rosji tworząc z niego dobry produkt. Na różnicy pomiędzy zakupem ropy a sprzedażą tego co z niej zostanie wyprodukowane PKN Orlen świetnie zarabiał (chodzi o zjawisko tzw. dyferencjału). Konieczność całkowitego przestawienia się na surowiec spoza Rosji pozbawi koncern tego dochodu. To zjawisko już w pewnym stopniu występuje. Pomiędzy marcem a majem płocki koncern zredukował zużycie surowca z Federacji Rosyjskiej o 20 proc., co kosztowało go 3 mld zł. Kontynuacja tego procesu musi wpłynąć na ceny na stacjach paliw, tym bardziej, że w lutym UE wdroży także embargo na paliwa z Rosji, co przy krajowym deficycie diesla również wpłynie na koszt tych produktów na stacjach.
Współpraca polsko - niemiecka
Groźba utraty konkurencyjności przez PKN Orlen przy natychmiastowym wygaszeniu dostaw z Rosji dotyczy jednak nie tylko węgierskiego MOL. Równie istotna jest kwestia produkcji paliw w rafineriach dawnej NRD w Schwedt i Leunie.
Właśnie dlatego Polska próbuje forsować w rozmowach z Niemcami poszerzenie unijnych sankcji naftowych o północną nitkę systemu rurociągowego Przyjaźń biegnącą z Rosji na Białoruś i dalej przez terytorium polskie aż do wschodniej części RFN.
Wspólne wygaszenie dostaw ropy z Rosji przez Polskę i Niemcy z pewnością zmniejszyłoby presję na utratę konkurencyjności przez PKN Orlen, ale nie odsunęłoby tego zagrożenia całkowicie. Węgierski MOL nadal mógłby korzystać z dostaw południową nitką Przyjaźni biegnącą z terytorium rosyjskiego na Białoruś, Ukrainę i do Słowacji oraz Czech i Węgier.
Co z tego wynika?
Wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że Polska wygasi dostawy ropy z Rosji do końca br. okazały się przedwczesne. Choć skala dywersyfikacji dostaw ropy wdrażanej przez PKN Orlen dzięki współpracy z Saudi Aramco jest olbrzymia, to jednak nie umożliwia ona z przyczyn prawnych, ekonomicznych i politycznych zerwania obowiązującego kontraktu z rosyjskim Tatnieftem. Ostatnie partie ropy z Rosji trafią do Polski prawdopodobnie za dwa lata.
Flota gazowców pozwoli Polsce zmaksymalizować wykorzystanie terminalu LNG w Świnoujściu