Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Kim jest Paweł Przewięźlikowski - informatyk, który stracił głowę dla biotechnologii

Udostępnij

Paweł Przewięźlikowski to prezes i główny akcjonariusz giełdowej Selvity #SLV. Pierwszej w Polsce spółki, której udało się uzyskać zgodę FDA na wprowadzenie innowacyjnego leku onkologicznego do badań klinicznych w Stanach Zjednoczonych oraz podać go pacjentom w kilku wiodących ośrodkach na terenie USA.

Mowa o SEL24, cząsteczce od początku do końca stworzonej w polskich laboratoriach, która w perspektywie najbliższych lat może stać się pierwszym polskim lekiem na raka. Jej struktura molekularna stała się symbolem tożsamości spółki. Kim zatem jest Paweł Przewięźlikowski - informatyk, który trafił do świata biotechnologii i świetnie sobie w tym środowisku radzi?

Kuźnia menadżerska w Comarch

W latach 90., będąc jeszcze na studiach, Paweł Przewięźlikowski rozpoczyna karierę zawodową w Comarchu. Jest jednym z pierwszych pracowników firmy. Pamięta czasy, gdy cała siedziba spółki mieściła się w trzech pokojach na AGH. Do tego przedsięwzięcia rekrutuje go Janusz Filipiak, założyciel Comarchu, wykładowca i promotor pracy dyplomowej Przewięźlikowskiego na studiach.

To tutaj prezes Selvity ma pierwszy kontakt z rynkiem kapitałowym. Odpowiada za wdrażanie systemów internetowych w polskich biurach maklerskich. W 1999 roku z jego inicjatywy powstaje Interia.pl – pomysł stworzenia portalu wpadł mu do głowy kiedy analizował rynek amerykańskich dotcomów. Cały projekt to w początkowej fazie joint venture Comarchu i RMF. Przewięźlikowski obejmuje 5% akcji spółki. Przez pierwszy rok zasiada również w fotelu prezesa. W 2001 roku Interia debiutuje na giełdzie pod kierunkiem Tomasza Jażdżyńskiego, a Przewięźlikowski zaczyna nadzorować spółkę z poziomu rady nadzorczej. Po kilku latach całą firmę udaje się sprzedać przy wycenie 600 mln zł.

Zapytany przez nas prezes Selvity o to, co dała mu praca w Comarchu szczerze odpowiada: „nie miałem w życiu innego szefa, niż Janusza Filipiaka. Wszystkiego czego się nauczyłem praktycznie o zarządzaniu i kierowaniu dowiedziałem się od niego i kolegów z Zarządu Comarchu. Dodatkowo, miałem okazję podpatrywać i uczyć się od menadżerów spółek, dla których realizowaliśmy projekty informatyczne, jak chociażby Wojciecha Sobieraja z BPH – to był naprawdę inspirujący okres mojego życia.”

W Comarchu Przewięźlikowski poznaje też Bogusława Sieczkowskiego, z którym świetnie się dogaduje zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i prywatnej. To właśnie z Sieczkowskim w 2007 roku założy Selvitę.

Rozstanie z Comarchem

Przewięźlikowski razem z Sieczkowskim odchodzą z Comarchu w 2007 roku. Do tego momentu obecny prezes Selvity pracował w informatycznej firmie 13 lat. W momencie kiedy odchodzą z giganta IT, Przewięźlikowski ma „pod sobą” 800, a Sieczkowski 300 pracowników. Zapytani przez nas dlaczego odeszli ze spółki odpowiadają zgodnie. Powodem była chęć dalszego rozwoju zawodowego poza obszary za które odpowiadali w Comarch.

Zapytany o to jak dzisiaj wyglądają relacje pomiędzy nim, a Januszem Filipiakiem odpowiada, że są bardzo dobre. „Wiem co zawdzięczam Januszowi. Gdyby nie Comarch i Interia, to nigdy by nie powstała Selvita. Poza tym wciąż w Comarchu pracuje mój brat, wiceprezes zarządu odpowiedzialny za sektor finansowy i wielu innych kolegów, którym również mocno kibicuję” - przekonuje Przewięźlikowski.

Powstanie Selvity

19 lipca 2007 roku Sieczkowski i Przewięźlikowski meldują się u notariusza i zakładają Selvitę. Kapitał zakładowy nowej spółki to około 1 mln zł, wpłacony w całości gotówką przez jej założycieli. W jaki sposób Przewięźlikowski z Sieczkowskim wpadli na pomysł założenia spółki biotechnologicznej? Dzisiaj wydaje się to oczywiste, ale w 2007 roku Polska była pustynią jeśli chodzi o tego rodzaju przedsięwzięcia. Okazuje się, że jak zwykle był to splot kilku czynników.

„Lubimy Kraków i szukaliśmy biznesu, który moglibyśmy prowadzić na miejscu. Przyjęliśmy jednak założenie, że to nie może być czysta informatyka i IT, którą do tej pory się zajmowaliśmy” - wspomina Sieczkowski.
 

Selvita

 

Dużą inspiracją okazała się praca dyplomowa, jaką Przewięźlikowski przygotował na zakończenie swoich studiów MBA. Analizował w niej wyceny amerykańskich spółek giełdowych. W ten sposób trafił na szybko rosnący segment spółek biotechnologicznych. „To był strzał w dziesiątkę! Branża spełniała wszystkie kryteria, które były dla nas ważne. Praca w środowisku naukowym, z wiedzą która generuje dużą wartość na pracownika. Czynnikiem decydującym była możliwość ratowania ludzkiego życia” - opowiada Sieczkowski.

Przewięźlikowski dodaje, że biotechnologia była pewnego rodzaju spełnieniem jego marzeń z dzieciństwa. Jako fan literatury science-fiction w młodości wiele naczytał się o tym, jak biotechnologia będzie wpływała na świat przyszłości. Dzięki Selvicie zyskał na to wpływ.

Chłopaki z Excelem

Selvita nie powstałaby, gdyby za marzeniami i świetnymi perspektywami nie stały twarde liczby. Początkowo, szybko ubywający kapitał założycielski Selvity uzupełniają jej założyciele. W sumie przez kilka lat z własnej kieszeni wpłacają do firmy kilkanaście milionów złotych. To oczywiście nie wystarcza. Szukają grantów, dotacji i inwestorów. W 2011 roku Selvita debiutuje na New Connect i pozyskuje 15 mln zł kapitału na rozwój. Dopiero w 2014 roku, 7 lat po starcie działalności, Selvita wychodzi na break-even i zaczyna zarabiać pieniądze. W tym samym roku spółka debiutuje na GPW i pozyskuje z rynku kolejne 27 mln zł.

Sieczkowski z Przewięźlikowskim mają na rynku opinię „chłopaków z Excelem”. Na wszystko mają przygotowane obliczenia i przeliczone przewidywania, pieczołowicie wstukane do arkusza. Zapytany przez nas o to Sieczkowski kwituje to śmiechem.

„W sumie to nawet cieszy nas taka opinia. Wyjaśnię tylko, że Excela nie wykorzystujemy jedynie do ocen finansowych, ale też ewaluacji projektów naukowych. Koniec końców, staramy się zawsze racjonalnie podejmować decyzję i bez policzenia wszystkiego dokładnie to nie jest możliwe” - opowiada Sieczkowski.

W zarządzie Selvity dyplomem MBA mogą pochwalić się wszyscy jego członkowie, włącznie z osobami odpowiedzialnymi za pion naukowy. Przewięźlikowski wyjaśnia:

„Wszyscy musimy pamiętać, że Selvita jest firmą komercyjną. Dlatego ujęcie biznesowe musi być uwzględnione na każdym etapie. Z tego powodu osoby odpowiedzialne za pion badawczy mocno zachęcaliśmy do tego, aby uzupełniły swoje wykształcenie o ten element”. Wygląda na to, że nauka nie poszła w las. Ze 116 mln zł zainwestowanych w ciągu 10-ciu lat (z czego zaledwie 43 mln zł to środki od inwestorów giełdowych, a ponad 60 mln zł to granty), firma wygenerowała wartość dla akcjonariuszy na poziomie ok. 700 mln zł.

Selvita firmą globalną

Po dziesięciu latach od startu Selvita powoli staje się firmą międzynarodową. Spółka posiada kilka biur na świecie, a 90% jej przychodów pochodzi z eksportu. W tej chwili w Selvicie pracuje ponad 400 osób, z czego jedna trzecia posiada stopień naukowy doktora. Obecnie firma posiada dwa centra operacyjne w Krakowie i Poznaniu.

W tym czasie firma zdołała skomercjalizować siedem projektów innowacyjnych, nawiązując współpracę z takimi gigantami farmacji jak niemiecki Merck, czy włoska Menarini Group. W segmencie usługowym – świadczącym usługi laboratoryjne głównie dla firm farmaceutycznych, biotechnologicznych i chemicznych – Selvita realizuje zlecenia dla prawdziwych gigantów, m.in. siedmiu z dziesięciu największych firm farmaceutycznych. Powstała w ramach grupy dwa lata temu spółka bioinformatyczna Ardigen posiada już w swoim portfolio klientów cztery firmy big pharma i realizuje projekty dla tak prestiżowych zleceniodawców jak Harvard Medical School.

„Gdybyśmy 10 lat temu stworzyli firmę IT, to nigdy nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy dzisiaj. Karty w IT zostały rozdane wiele lat temu. Dzisiaj jesteśmy liderem branży biotechnologicznej w naszej części świata. Często powtarzam, że jesteśmy największą spółką typu drug discovery (wynajdującą leki – red.) pomiędzy Niemcami a Indiami” - mówi Przewięźlikowski.

Jak przystało na lidera, nie zamierzają zwalniać. Segment innowacyjny i wynajdywanie nowych leków ma być przyszłością spółki. Dzisiaj w segmencie własnych badań pracuje ponad 100 osób, ale na tym nie koniec. Selvita chce zainwestować w kilka nowych projektów badawczych i pozyskać od inwestorów około 140 mln zł. Wraz z pozyskanymi grantami i reinwestycją zysków, ma to doprowadzić do wzrostu wyceny spółki powyżej 2 mld zł (ok. trzy razy tyle co obecnie) w ciągu czterech lat.

Obietnice zaciągnięte względem inwestorów zarówno podczas debiutu na New Connect, jak i podczas wejścia na GPW Przewięźlikowski z Sieczkowskim spełnili z nawiązką. W 2017 roku cząsteczka SEL24 została sprzedana Menarini Group za łączną potencjalną wartość 379 mln zł. Do tego dochodzą ewentualne tantiemy ze sprzedaży leku, jeżeli przejdzie wszystkie etapy komercjalizacji. W sumie, według wyliczeń zarządu, stworzenie SEL24 wymagało 9 lat i około 70 mln zł kapitału. Cele firmy były mocno skoncentrowane na tym kluczowym projekcie. To w dużej mierze dzięki niemu Selvita jest dzisiaj warta na giełdzie około 700 mln zł.
 


Obecnie oczkiem w głowie Przewięźlikowskiego jest cząsteczka SEL120. Rokuje ona co najmniej tak samo dobrze jak SEL24. Dzięki większym możliwościom kapitałowym spółki ma zostać ona jednak sprzedana na znacznie późniejszym etapie rozwoju. Jeżeli to się powiedzie, to projekt ma szansę zostać skomercjalizowany przy dużo wyższej wycenie niż było to w przypadku SEL24.

Ale to niejedyny projekt, jaki Selvita ma w swoim pipeline. Strategia spółki zakłada komercjalizację jednego projektu innowacyjnego rocznie. Można więc oczekiwać, że Selvita będzie co roku istotnie zwiększać swoją wartość.

Przewięźlikowski z Sieczkowskim zgodnie przyznają, że czekają ich nowe wyzwania, których do tej pory nie mieli. Nie zamierzają jednak zwalniać i sami są ciekawi wyzwań, jakie przed nimi stoją.

„Nie wyobrażam sobie abym mógł robić coś, co przynosiłoby mi więcej satysfakcji. Biotechnologia pozwala nam stale podnosić sobie poprzeczkę. Tworzymy potencjalnie historię. I choć twardo stąpamy po ziemi, to mamy ambitne cele i marzenia. W tej branży sky is the limit” – podsumowuje Paweł Przewięźlikowski.
 


 

Udostępnij