Lądowa energetyka wiatrowa może zostać odblokowana. Rośnie poparcie w rządzie do zniesienia zasady 10H
Niedawne roszady polityczne skutkujące zmianą Ministra Rozwoju i Technologii powinny skutkować odblokowaniem lądowej energetyki wiatrowej.
Polska spełniła z nawiązką unijny cel OZE na 2020 r., ale głównie dzięki sprytnej sztuczce. Uwzględniono w nim bowiem współspalanie biomasy z tradycyjnymi paliwami. Wywiązywanie się z kolejnych zobowiązań będzie dużo trudniejsze, tym bardziej, że trendem jest zaostrzanie polityki dążącej do osiągnięcia neutralności emisyjnej.
Z tej perspektywy kluczowe wydaje się udrożnienie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej skrępowanej zasadą 10H (lokalizowanie nowych farm jest w jej wyniku możliwe w miejscach, w których odległość instalacji od zabudowań wynosi więcej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka). Obecne przepisy spowodowały ograniczenie budowy nowych elektrowni do de facto zaledwie kilku proc. powierzchni kraju i zahamowanie rozwoju całej branży, tak istotnej dla zwiększania udziału OZE w miksie energetycznym państwa.
Zobacz także: Fotowoltaikę czekają zmiany w 2022 roku. Nowe prawo może wywołać zapaść w podłączaniu małych instalacji - ostrzegają eksperci
Polityka stanęła na drodze wiatraków
Historia zasady 10H to nieustanne przerzucanie się poszczególnych polityków tą kwestią niczym przysłowiowym „gorącym kartoflem”. De facto to także wspaniałe odzwierciedlenie tego jak dużą rolę pełni frakcyjność polityczna w procesie podejmowania decyzji kluczowych dla całego państwa. Najczęściej jest to po prostu siła paraliżująca jakikolwiek proces. Choć nie zawsze, o czym opowiem jednak za moment.
Odblokowaniem zasady 10H zajmowała się już wicepremier Jadwiga Emilewicz, wiceminister Anna Kornecka, wiceminister Artur Soboń (był to okres związany z zawirowaniami dotyczącymi Jarosława Gowina i jego pozycji w rządzie), a następnie minister Piotr Nowak i jego następca Waldemar Buda (tu natomiast chodziło o przepychanki premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina).
Przez ten cały czas mimo realnej potrzeby odblokowania rozwoju lądowych wiatraków, kolejne inicjatywy grzęzły w politycznych rozgrywkach na szczytach władzy. Zasadą 10H zajmował się resort: rozwoju, a po zmianie nazwy rozwoju i technologii. Dlaczego nie koordynowało tego Ministerstwo Klimatu i Środowiska, naturalny spadkobierca dawnego Ministerstwa Energii? Odpowiedź znów ta sama: polityka.
Szansa na nowy impuls dla wiatraków
Czasem jednak polityka nie pełni w energetyce funkcji blokującej, ale również funkcję kreującą. Obecna konfiguracja zdaje się wreszcie sprzyjać pozytywnym rozstrzygnięciom. Resort rozwoju i technologii został „odbity” z rąk wicepremiera Jacka Sasina przez premiera Mateusza Morawieckiego czego symbolem jest nominacja na jego szefa Waldemara Budy. W tym samym momencie w Ministerstwie Klimatu ministrem jest pozostająca w dobrych relacjach z szefem rządu Anna Moskwa, a wiceministrem stronnik Morawieckiego, Ireneusz Zyska. Dzięki temu niemożliwe staje się możliwe i kwestia poluzowania zasady 10H trafi pod nadzór ośrodka, który koordynuje kwestie regulacyjne w obszarze energetyki.
Farma Wiatrowa Mycielin spółki Polenerga
Jak informują media Ustawa odległościowa, która ma zostać zliberalizowana w celu przyspieszenia rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, została już formalnie przekazana z resortu rozwoju do klimatu i środowiska. O sprawie poinformowała m.in. Polityka Insight czy Biznes Alert.
Co z tego wynika?
Nadzór i koordynacja Ministerstwa Klimatu nad liberalizacją zasady 10H daje nadzieje na uwolnienie mocy lądowej energetyki wiatrowej. Byłaby to dobra informacja dla wielu firm, które w ostatnich latach znalazły się w poważnych tarapatach, mimo że teoretycznie ich wizja wpisywała się w plany Komisji Europejskiej dotyczącej Zielonego Ładu. Na pewno poza polityką, duże znaczenie dla tego co się dzieje ma również wojna na Ukrainie. Konflikt sprzyja rozwojowi OZE, które są gwarantem ograniczania dostaw paliw z Rosji i energetyce rozproszonej, która funkcjonuje lepiej w warunkach kryzysowych.