dr Krzysztof Piech wywiad: „Trwa wyścig o to, kto pierwszy zastosuje blockchain, na giełdzie na dużą skalę”
Postanowiliśmy spotkać się z jednym z najlepszych polskich specjalistów od Bitcoina, czyli z dr Krzysztofem Piechem, i porozmawiać o przyszłości kryptowalut i technologii blockchain, która stoi za walutami wirtualnymi. Piech jest prezesem Instytutu Wiedzy i Innowacji oraz profesorem Uczelni Łazarskiego, na której prowadzi Centrum Technologii Blockchain (czyli pierwszą w Europie Środkowo-Wschodniej jednostkę badawczo-edukacyjną zajmującą się tą technologią). Blockchain (z ang.: łańcuch bloków) służy do przechowywania i przesyłania informacji, gromadzonych pod postacią pakietów danych.
Zobacz także Blockchain: szansa czy zagrożenie dla giełdy? Pytamy ekspertów
Piotr Rosik: Panie doktorze: ja to wiem, Pan to wie, ale nie wszyscy czytelnicy Strefy Inwestorów to wiedzą, więc zacznijmy od wytłumaczenia co to jest Bitcoin (BTC) i jak powstał.
dr Krzysztof Piech: Bitcoin jest walutą cyfrową opartą na technologii blockchain. Jest kolejnym etapem ewolucji pieniądza. Jest nowszą formą pieniądza. Na początku dziejów wymiana następowała przy pomocy takich towarów, jak muszelki czy sól. Później ludzie wymyślili monety. Później zamienili ciężkie monety na papierki. Potem oderwano te papierki od realnej wartości, przestały one być pokrywane rezerwami złota. Kolejny etap to porządnie zabezpieczony pieniądz elektroniczny, taki jak Bitcoin.
Ale rozumiem, że – wchodząc głębiej w szczegóły – Bitcoin jest po prostu informacją, czyli ciągiem zer i jedynek?
Tak, podobnie jak pieniądz elektroniczny, który mamy na kontach bankowych. Bitcoin ma jednak tą przewagę, że jego ciąg bitów jest o wiele lepiej chroniony. Do banku można się włamać relatywnie łatwo. Tymczasem Bitcoin ma rozproszoną strukturę, nikt BTC nie może zhakować.
Czyli jeśli mam bitcoiny na rachunku na giełdzie bitcoinowej, to nikt mi ich nie ukradnie?
Nie, bo to są zapisy na serwerach tej giełdy. Jeśli jednak chcemy, aby nasze bitcoiny były w pełni zabezpieczone, to powinniśmy je trzymać na swoim dysku, na pendrivie, albo wydrukowane na kartce.
Czyli jeśli mam duży majątek denominowany w BTC, to mogę sobie go wydrukować i te kartki włożyć do sejfu?
Dokładnie. To jest wielka zaleta Bitcoina. Każdy jego posiadacz może być swoim własnym bankiem.
Czy BTC rzeczywiście gwarantuje pełną anonimowość transakcji?
To są bajki. Są kryptowaluty, które to gwarantują. Ale sam Bitcoin nie jest anonimowy. Każda transakcja dokonywana przy pomocy BTC jest widoczna.
Czy to nie jest tak, że BTC się po prostu kiedyś skończy, bo jego podaż jest ograniczona? Co wtedy?
To prawda, że podaż Bitcoina jest ograniczona. Górny limit to blisko 21 mln sztuk BTC. Zwracam jednak uwagę, że pojawiają się już inne waluty wirtualne, których podaż jest nieograniczona.
Ale co to mówi o przyszłości BTC?
Jeśli podaż BTC się skończy, a popyt wciąż będzie rósł, to cena będzie rosła.
Czyli, idąc dalej, Bitcoin przestanie być środkiem wymiany, a stanie się aktywem inwestycyjnym.
Już tak jest. Bitcoin stał się tak popularny, że koszty transakcyjne przy użyciu BTC poszły dosyć mocno w górę. Tak bardzo, że transakcje o niskiej wartości są nieopłacalne. Jeszcze 4 lata temu mój synek płacił za soczek jabłkowy bitcoinami. Teraz byłoby to zupełnie nieopłacalne, bo sam koszt tej transakcji byłby równy cenie soczku. Czyli BTC staje się środkiem przetrzymywania wartości. Wszyscy obserwują, która waluta wirtualna przejmie rolę środka płatniczego. Możliwe jest także, że dokona się reforma Bitcoina. Są ludzie, którzy pracują nad przywróceniem mu funkcji płatniczej.
Zobacz także: Czy Bitcoin to dobra inwestycja – co mówią badania naukowców
A która waluta wirtualna może zastąpić Bitcoina i stać się przede wszystkim powszechnym środkiem wymiany?
Być może twórcy Ethereum zdołają poprawić kod na tyle, że będzie to możliwe. Litecoin też ma odpowiednią infrastrukturę. Należy pamiętać, że trwają prace nad nowymi kryptowalutami, które mają zapewniać niższe koszty transakcyjne.
Jest pan znawcą kryzysów finansowych i historii baniek spekulacyjnych. Czy uważa Pan, że na BTC uformowała się bańka i właśnie pęka?
Okresy gwałtownego wzrostu cen zdarzają się na wielu rynkach. Rzeczywiście, cena Bitcoina ostatnio rosła dynamicznie, potem przyszła korekta, która wyhamowała. Dotychczasowe trendy świadczą jednak o tym, że Bitcoin przetrwa, a jego wartość wciąż będzie rosła. Chociaż nie spodziewam się, żeby wartość BTC rosła w przyszłości aż tak dynamicznie, jak w przeszłości. Największe wzrosty już są za nami.
Niedawno na NewConnect weszła spółka Bit Evil, na której czele stoi Maria Belka, córka byłego prezesa NBP Marka Belki. Spółka ta planuje wprowadzić na rynek swoją kryptowalutę Era Coin. Czy ten plan ma szanse powodzenia?
Nie chciałbym się odnosić bezpośrednio do oferty spółki, bo jej nie znam. Ale chciałbym zwrócić uwagę, że gdy Marek Belka był prezesem NBP, to ostrzegał przed kupowaniem kryptowalut. Było to bodajże w kwietniu 2014 roku. Ci, którzy się wtedy nie posłuchali i kupili Bitcoina, teraz mają o wiele więcej. [W 3 lata BTC podrożał o ponad 274 proc. – przyp. aut.] Wniosek? Nie zawsze to, co mówią bankierzy centralni, jest mądre.
Poza tym należy pamiętać, że w historii mieliśmy już co najmniej 3 polskie poważne projekty dotyczące Bitcoina i innych walut wirtualnych. A wielu polskich informatyków brało udział w tworzeniu kilkunastu kryptowalut.
Gdzieś na świecie udało się stworzyć lokalną czy też narodową walutę wirtualną?
Tak, na Islandii, po kryzysie finansowym. Nie przyjęła się.
Czy wielkie polskie spółki informatyczne, jak Asseco czy Comarch, mogą wejść w technologię blockchain? Czy to może przynieść zyski ich akcjonariuszom?
Wielkie spółki informatyczne są zainteresowane przede wszystkim wielkimi kontraktami i raczej się nie interesują, wedle mojej wiedzy, wykorzystywaniem technologii blockchain. Tymczasem jest ona dosyć tania i jej upowszechnienie się może poważnie zagrozić biznesom tych firm.
Ale bezpłatny Linux istnieje od dawna, a mimo to Microsoft wciąż sprzedaje swoje oprogramowanie...
Nie twierdzę, że blockchain zastąpi wszystko. Ale ta technologia jest w stanie rozwiązać, w bezpieczny i tani sposób, wiele problemów.
Czy uważa Pan, że na giełdach, w tym na polskiej, zaczną się niedługo pojawiać masowo spółki, których biznes jest powiązany z Bitcoinem albo technologią blockchain?
Krajowi regulatorzy mają pewien naturalny opór przed zaakceptowaniem technologii blockchain i kryptowalut. Ale myślę, że to się stopniowo zmieni. I rzeczywiście zaczną się pojawiać spółki, które będą rozwijać pomysły biznesowe bazujące na technologii blockchain – to jest nie do uniknięcia.
Chciałbym podkreślić, że jestem w gronie osób, które wyszły do polskich władz z propozycją stworzenia w Polsce nowego parkietu, który byłby dedykowany spółkom kryptowalutowym i blockchainowym, a także szeroko pojmowanym spółkom z sektora fintech. Sam parkiet byłby oparty na technologii blockchain, czyli funkcjonowałby 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Taka innowacja sprawiłaby, że do naszego kraju można by ściągnąć wiele firm zagranicznych, działających w sektorze nowych technologii.
To bardzo ciekawe co Pan mówi. I jaka jest reakcja?
Potrzebne są osoby decyzyjne, które są odważne. Mowa jest o projekcie, nad którym pracuję razem z przedstawicielami Sejmu, rządu i GPW od kilku miesięcy. Czekamy na pojawienie się nowych władz GPW, aby dogadać pewne kwestie. Myślę, że naprawdę jesteśmy w stanie w Polsce zrobić coś na wzór Doliny Krzemowej w zakresie technologii blockchain, bo polscy informatycy są świetni, a polski system finansowy jest rozwinięty. Obawiamy się jednak, że KNF i NBP będą miały pewne opory przed uruchomieniem takiego blockchainowego parkietu.
Tymczasem trzeba pamiętać, że ten kraj, który stworzy taką giełdę jako pierwszy, zyska dużą przewagę nad kolejnymi. Owszem, mogą się w przyszłości na takim rynku pojawić bańki spekulacyjne. Proszę jednak zapytać się, kto dziś pamięta o tym, że na przełomie wieków pękła bańka na amerykańskich spółkach internetowych. Trochę firm zbankrutowało, to fakt. Ale wiele przetrwało i zbudowało potęgę nowoczesnych gospodarek, w dużej mierze opartych na Internecie: amerykańskiej, brytyjskiej, irlandzkiej.
Czy GPW mogłaby zaadaptować technologię blockchain? W jakim celu?
Oczywiście, że by mogła. To dałoby możliwość radykalnego obniżenia kosztów transakcyjnych. A polska giełda jest naprawdę droga. Poza tym wzrosłaby płynność. No i doszłyby walory marketingowe. Trwa wyścig o to, kto pierwszy zastosuje blockchain na giełdzie na dużą skalę.
Czyli w Pańskiej wizji technologia blockchain to przyszłość giełd?
Tak, ale nie tylko. To również przyszłość przechowywania informacji, zabezpieczania dokumentów cyfrowych. Należy pamiętać, że nie sposób jest sfałszować łańcuch blockchain. Daje on więc pewność zapisu informacji. Blockchain może popchnąć do przodu także rozwój internetu rzeczy.
Niedawno NBP, do spółki z KNF, przestrzegł przed traktowaniem Bitcoina jako aktywa inwestycyjnego. Czy Pan podziela te obawy polskich regulatorów? Jaki jest Pański subiektywny odbiór tego komunikatu?
Mam mieszane uczucia. Oczywiście, należy uczulać inwestorów na to, by poznawali aktywa, w które inwestują. Jest prawdą, że funkcjonują na rynku organizacje oferujące produkty, które nie są prawdziwymi walutami wirtualnymi. Według moich szacunków Polacy powierzyli takim organizacjom już kilkanaście milionów złotych. Ale nadzorca powinien wskazywać te organizacje, a nie ostrzegać przed wszystkimi kryptowalutami jako aktywem.
Polacy stracili na kryptowalutach ok. 5 mln, a na SKOKach 5 mld zł. @nbppl i @uknf ostrzega przed #bitcoin ale nie przed #skok. Nie rozumiem pic.twitter.com/AsYCZyRbRj
— Krzysztof Piech (@krzysztof_piech) 9 lipca 2017
Tymczasem ostrość komunikatu NBP i KNF dziwi, biorąc pod uwagę skalę problemu. Skoro Polacy w wyniku działań oszukańczych firm kryptowalutowych stracili do tej pory kilka milionów złotych, a na skutek bankructw SKOK około 5 mld zł, to pojawia się pytanie, dlaczego nadzór ostrzega przed rynkiem kryptowalut, a nie ostrzega przed SKOK-ami? To tak, jakby nadzór ostrzegał przed używaniem Internetu. Owszem, do naszego komputera podłączonego do sieci można się włamać, więc korzystanie z niego nie jest w pełni bezpieczne. Ale przecież takie ostrzeżenia nie powstrzymają Polaków przed używaniem Internetu. To wygląda na walkę z wiatrakami.
Czy gdzieś BTC jest już zalegalizowanym środkiem płatniczym?
W Japonii Bitcoin jest legalną metodą płatności, chociaż nie walutą. Warto tu przypomnieć, że kilka lat temu właśnie w Japonii upadła największa giełda bitcoinowa. Mogłoby się wydawać, że po takim krachu Japonia powinna zakazać funkcjonowania rynku kryptowalut, tymczasem doszło do sytuacji odwrotnej. Bo tak naprawdę nie taki diabeł straszny, jak go malują. Na jesieni Japonia chce wprowadzić pewne regulacje normujące rynek kryptowalut. To oznacza, że rozwój tamtejszego rynku jeszcze przyspieszy.
Czemu giełdy kryptowalutowe od czasu do czasu bankrutują? Czy to się często zdarza, jaka jest skala tego zjawiska na tle całego rynku kryptowalut?
Obecnie bankructw takich giełd jest coraz mniej. Zdarzają się najczęściej wtedy, gdy giełda przeinwestuje albo padnie ofiarą hakerów. Oczywiście, giełdy starają się zabezpieczać i obecnie mają lepsze zabezpieczenia, niż banki. Ale w świecie bankowym pozostaje trwały ślad po wyprowadzanych środkach, a w świecie kryptowalut nie i dlatego giełdy kryptowalutowe są łakomym kąskiem.
Analitycy często porównują Bitcoina do złota. Czy to ma sens? Co prawda Bitcoin w jakiś sposób jest postrzegany jako nowe złoto, ucieczka od opresji rządów, ale czy zestawianie tych dwóch jakże różnych aktywów ze sobą to nie jest swego rodzaju demagogia?
Analogia jest obrazowa. Kiedyś wydobywano złoto, teraz istnieją „kopalnie” Bitcoinów. I złoto i Bitcoin były środkiem wymiany, a stały się przede wszystkim aktywem inwestycyjnym. Złoto można wykorzystywać na różne sposoby, w jubilerstwie czy przemyśle, i Bitcoina również. Jednak podstawowa różnica jest taka, że złoto można dotknąć, a Bitcoina nie, chyba że ktoś wydrukuje kod.
Jeśli chodzi o inwestowanie w długim terminie, na przykład na emeryturę, to lepiej mieć w portfelu więcej Bitcoinów, czy więcej złota?
Wszystko zależy od psychiki inwestora. Ten, kto jest odporny na wahania ceny aktywów, powinien oszczędzać w Bitcoinie. Ten, kto nie jest, powinien raczej postawić na złoto. Mogę sobie bowiem wyobrazić okresy, w których cena Bitcoina będzie spadała po 30 proc. w ciągu kilku dni.
Na koniec wróćmy do początków Bitcoina. Krążą różne legendy o twórcy BTC Satoshi Nakamoto, którego nazwisko, czy też pseudonim, można przetłumaczyć jako: „myślący mądrze wewnątrz fundacji”. Jedni mówią, że to po prostu informatyk. Inni, że za BTC stoi jakaś korporacja albo jakaś grupa anarchistów. Jeszcze inni, że Bitcoin to twór powołany przez państwowe służby specjalne w celu inwigilowania przestępców i terrorystów. Która wersja jest Panu najbliższa?
W wersję o stworzeniu Bitcoina przez służby trudno wierzyć, bo waluta wcale nie gwarantuje anonimowości i przy jej pomocy, jak na razie, nie został sfinansowany żaden zamach terrorystyczny. Osoba ukrywająca się pod pseudonimem Satoshi Nakamoto rozwiązała poważny problem informatyczny, ale pewne ślady wskazują, że wcale nie była genialnym programistą. Bitcoin rozwinął się dzięki zbiorowej pracy wielu informatyków.
Warto także pamiętać, że Nakatomo ukrył swoją tożsamość z bardzo konkretnego powodu. Kilkanaście lat temu zdarzało się, że osoby prywatne trafiały za kraty w wyniku prób skonstruowania walut wirtualnych. Często podczas wykładów na różnych zagranicznych konferencjach pojawia mi się w głowie myśl: czy na sali jest Satoshi Nakamoto? To możliwe. Możliwe nawet, że jest Polakiem, kto wie?
Dziękuję za rozmowę.