Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Jakub Makurat, dyrektor generalny Ebury Polska: "Im spółka jest mniej rentowna i bardziej handlowa niż produkcyjna, tym bardziej będzie podatna na ryzyko walutowe"

Udostępnij

- Jeżeli spółka przyjmie, że nie zabezpiecza ryzyka walutowego, musi liczy się z tym, że publikowane wyniki finansowe za poszczególne kwartały będą raz lepsze, raz gorsze – mówi Jakub Makurat. Tłumaczy w rozmowie ze Strefą Inwestorów, które spółki są szczególne narażone na straty w momencie dużych wahań kursów walut.

Wojciech Matusiak: Czy istnieje ryzyko, że wśród polskich spółek giełdowych w przyszłości mogą pojawić się spektakularne straty na kontraktach zagranicznych spowodowane niezabezpieczeniem ryzyka kursowego?

Jakub Makurat, Dyrektor Generalny Ebury Polska: Jeśli na rynkach finansowych będzie panował spokój, to nie. Problem pojawi się, gdy ekspozycja na ryzyko kursowe nie będzie zabezpieczona i wystąpi nieoczekiwane zdarzenie – np. konflikt militarny,czy nagły kryzys gospodarczy. Wtedy mamy duży ruch na walutach, głównie krajów emerging markets. Złoty cały czas znajduje się w tym koszyku. Wtedy, gdy spółka nie zabezpieczy ryzyka kursowego, straty mogą być naprawdę duże. Chodzi o zabezpieczenie się przed poważnymi i nagłymi kryzysami, a nie tylko przed tym, jaki panuje trend na rynku walut.

Ebury, którego polska siedziba znajduje się w Warszawie, wspiera przedsiębiorców m.in. pomagając zabezpieczać ryzyko walutowe
Ebury, którego polska siedziba znajduje się w Warszawie, wspiera przedsiębiorców m.in. pomagając zabezpieczać ryzyko walutowe

Wiele polskich spółek nie zabezpiecza kursów walut?

To się ostatnio zmienia. Trzeba czytać na bieżąco raporty, ponieważ spółki zmieniają zdanie w tej kwestii. Takie podejście, że nie zabezpieczamy kursów walutowych, było bardziej powszechne jeszcze rok, czy dwa lata temu. Teraz jak się czyta sprawozdania finansowe, to niemal wszystkie spółki przyznają, że to ryzyko kursowe mają. Jakaś część z nich nic z tym nie robi. Jednak uważam, że występuje już tendencja w kierunku świadomego zarządzania ryzykiem kursowym.

Pewnie ruch w interesie zrobił się większy gdy kilka miesięcy temu dolar poszybował powyżej 4 zł...

Prawda jest taka, że w momencie zawirowań rynkowych zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem kursowym jest większe. Niektórzy zaczynają się interesować ubezpieczeniem swojego domu na wypadek powodzi dopiero, gdy woda jest 12 metrów od budynku. Z ryzykiem finansowym jest tak samo. Zaczynamy interesować się ryzykiem kursowym, kiedy ono się materializuje. Jednak to nie na tym polega. Trzeba poświęcić czas na analizę swojego profilu ryzyka kursowego, a potem coś z tym zrobić.

Jeżeli spółka przyjmie, że nie zabezpiecza ryzyka walutowego, to też można uznać to za jakąś strategię. Być może jej model biznesowy pozwala funkcjonować nawet jak zmieniają się kursy walutowe. Wtedy liczy się z tym, że publikowane wyniki finansowe za poszczególne kwartały będą raz lepsze a raz gorsze, ale wierzy, że jej inwestorzy poradzą sobie z tym i nie wpłynie to znacząco na kurs akcji.

Aby zdecydować o zabezpieczeniu ryzyka walutowego, trzeba najpierw dokonać analizy: modelu biznesowego zarządzanej przez nas spółki, sposobu zarządzania finansami, wrażliwości wyników finansowych na zmianę kursu walutowego czy płynności firmy. Ja zachęcam spółki do rozmowy na ten temat, ponieważ to jest bardzo indywidualna sprawa.

Jeżeli spółka przyjmie, że nie zabezpiecza ryzyka walutowego, musi liczy się z tym, że publikowane wyniki finansowe za poszczegó
Jeżeli spółka przyjmie, że nie zabezpiecza ryzyka walutowego, musi liczy się z tym, że publikowane wyniki finansowe za poszczególne kwartały będą raz lepsze, raz gorsze – tłumaczy Jakub Makurat, Dyrektor Generalny Ebury Polska

Które branże są szczególnie narażone na duże zmiany kursów?

Zabezpieczaniem ryzyka kursowego powinny zainteresować się wszystkie firmy. Dobrym przykładem są firmy handlowe, te w których marże są stosunkowo niskie. Dużo spółek ma model biznesowy oparty na imporcie z Dalekiego Wschodu i sprzedaży w Polsce oraz Europie. Takie spółki często zaopatrują się w dolarze, a sprzedają produkty w Polsce i w Europie Zachodniej, czyli mają przychody w złotych i w euro. Z kolei z perspektywy ostatnich dwóch lat, i zdobycia ponad kilkuset klientów w Polsce, największe zainteresowanie zabezpieczaniem ryzyka walutowego widzimy w branży spożywczej. Dla nich euro/złoty to najistotniejsza para walutowa, jeżeli chodzi o ryzyko kursowe.

A jeśli chodzi o konkretne spółki?

Co do zasady najważniejsza jest rentowność. Im spółka jest mniej rentowna i bardziej handlowa niż produkcyjna, tym bardziej będzie podatna na ryzyko kursowe. Jeżeli marża jest niska i występuje ekspozycja na ryzyko, to zarządzanie i zabezpieczanie ryzyka kursowego, głównie na poziomie przepływów finansowych, często decyduje o wynikach firmy.

Chodzi o utrzymanie płynności, żeby mieć pewność, co do wysokości wpływów i wydatków. To jest najważniejsze, czyli fakt, że my chronimy przedsiębiorców przed niepewnością wynikającą z nieoczekiwanej i nieprzewidywalnej zmienności. Różnice kursowe księgowe, na papierze, mogą być raz dodatnie a raz ujemne.Ale naprawdę istotne jest coś innego – to wpływ różnic kursowych na przepływy pieniężne i utrzymanie płynności. Przykładowo, jeśli mam kontrakt handlowy na 1 mln euro, i zabezpieczę go obecnie, to mam pewność, że w przyszłości otrzymam 4 mln 200 tys. złotych, a nie np. 10 proc. mniej, albo 5 proc. więcej. Na końcu zawsze chodzi o bezpieczeństwo i przewidywalność prowadzonego biznesu.

Zobacz także: dr Krzysztof Piech: „Trwa wyścig o to, kto pierwszy zastosuje blockchain, na giełdzie na dużą skalę”

Udostępnij