Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Będziemy wprowadzać na NewConnect i GPW nasze kolejne spółki - Andrzej Różycki i Arkadiusz Seńko, Tar Heel Capital

Udostępnij

Tar Heel Capital przygotowuje, kolejny po LiveChat, debiut na polskiej giełdzie spółki ze swojego portfela. SkinWallet to jednak dopiero początek.

Andrzej Różycki to partner zarządzający w Tar Heel Capital, który wprowadzał m.in. na GPW w 2014 roku spółkę Livechat. Od 2016 roku fundusz rozwija swoją nową inicjatywę Pathfinder, którą bezpośrednio zarządza Arkadiusz Seńko. Fundusz od kilku lat rozwija portfel swoich innowacyjnych projektów i jest gotowy do wprowadzenia pierwszego z nich na NewConnect. Pathfinder buduje w podobny sposób do Grupy PlayWay portfel spółek z tym, że w obszarze technologicznym, a rynek NewConnect i GPW jest w realizacji tej strategii ważnym elementem.

O historii spółki LiveChat, tym jak ją dzisiaj ocenia jej były wiodący akcjonariusz, o funduszu Pathfinder i planowanym pierwszym debiucie spółki SkinWallet z jego portfela rozmawiam z Andrzejem Różyckim i Arkadiuszem Seńko z Tar Heel Capital.

Paweł Biedrzycki: W weekend minęło 6 lat od debiutu LiveChat na GPW, pamiętacie Panowie jeszcze to IPO?

Andrzej Różycki: Pamiętam, bo wyświetliło mi się na Facebooku zdjęcie z tego IPO. [Śmiech]

Z mojego punktu widzenia to był jeden z ważniejszych debiutów na giełdzie, który rozpoczął nową erę na GPW. Pierwsza spółka technologiczna typu SaaS na polskim rynku.

A.R.: Zgadzam się, to była pierwsza technologiczna spółka SaaS-owa na polskiej giełdzie i co więcej, bardzo rentowna. Trudno nam było wtedy znaleźć jakiś podmiot do porównania - jedynym benchmarkiem była giełdowa gwiazda rynku w tamtym okresie, czyli spółka Medicalgorithmics. Też oferowała usługę abonamentową i też w głównej mierze sprzedawała swoje usługi na rynek amerykański.

Jak dużym zainteresowaniem inwestorów cieszyło się IPO LiveChat?

A.R.: To nie była oferta, która rozeszła się na pniu. Zarząd, doradcy i brokerzy wykonali ogromną pracę, aby sprzedać wszystkie oferowane akcje w oczekiwanej przez akcjonariuszy cenie. Pamiętam, że na krótko przed naszą ofertą odbywało się IPO spółki Newag, która produkowała wagony. Ich oferta zamknęła się powyżej ceny maksymalnej. To chyba najlepiej pokazuje w jakim stanie był wtedy rynek i jak bardzo różnił się od tego jaki jest obecnie.

LiveChat miał jednak za sobą wtedy dość burzliwą historię. W prospekcie można było wyczytać, że nie wszystko od samego początku szło tak dobrze jak przed samym debiutem czy teraz?

A.R.: W historię spółek technologicznych wpisana jest burzliwość. W czasach, gdy zakładany był LiveChat nie było aniołów biznesu, funduszy venture capital czy innych inwestorów, którzy byliby skłonni inwestować w spółkę technologiczną długoterminowo, aż ona uzyska rentowność. Dlatego była duża presja na szybki zysk.

Młode spółki musiały wtedy szukać szybko rentowności, często kosztem skalowalności i potencjału międzynarodowego. Dzisiaj są inne czasy. Startup pokroju LiveChatu dużo łatwiej znajdzie inwestorów, którzy będą bardziej cierpliwi. W mojej ocenie ograniczone zasoby sprzyjają budowie zwinnych organizacji i LiveChat ostatecznie wyszło to na korzyść - presja na obniżanie kosztów zmusiła zarząd do porzucenia sprzedaży swojego rozwiązania w formule B2B dla dużych korporacji na rzecz lekkiego modelu dystrybucji przez internet i zaskoczyło. Widzę dziś wiele start-upów topiących się w pozyskanym kapitale - zamiast pomagać w budowie skali skutkuje to budową organizacji, które na koniec dnia są dla dobrych pomysłów dużym ciężarem. Zamiast skupiać się na biznesie zarząd stale szuka funduszy, które dadzą mu kapitał niezbędny do przeżycia.

Dzisiaj LiveChat sprzedaje w internecie niejako produkt pierwszej potrzeby. Kiedyś chyba tak nie było, czy zarząd od początku miał świadomość tego, że rynek idzie w kierunku komunikacji czatowej?

A.R.: Kiedyś zdecydowanie to nie był produkt pierwszej potrzeby. Jeszcze 10 lat temu firmy stawiały ogromne call-centers, a banki bardzo niechętnie interesowały się komunikacją chatową. Dane demograficzne wyraźnie wskazywały jednak, że im młodsza grupa wiekowa tym większa skłonność do komunikacji za pomocą chatu i social media. Trudno mi się wypowiadać za cały zarząd, ale dopóki byłem w spółce mieliśmy świadomość, że jest tylko kwestią czasu aż zapotrzebowanie na rozwiązanie LiveChata będzie skokowo rosnąć tym bardziej, że sprzedaż już wtedy szybko się zwiększała.

Jakiś czas temu prezes spółki LiveChat, Mariusz Ciepły zapowiedział, że po przekroczeniu liczby 30 tys. klientów rozpocznie przygotowania do przeniesienia notowań na Nasdaq. To waszym zdaniem jest dobry pomysł i możliwy do zrealizowania w obecnych warunkach? Czy to jest rzeczywiście tak, że wystarczy przenieść polską spółkę do USA i będzie więcej warta?

A.R.: Nie odnosząc się już do samej spółki LiveChat wydaje mi się, że może być z tym różnie. Myślę, że są na GPW spółki, które - gdyby zadebiutowały na Nasdaq - byłyby warte więcej, ale są też takie, które mogłyby zostać wycenione niżej. Dopóki jednak spółka nie jest wyceniana na więcej niż 250 mln USD to w nomenklaturze światowej to jest taki microcap (mała spółka). Taki debiut nie wzbudzi większego zainteresowania na Nasdaq. Tego rodzaju spółki (małe, o niskiej płynności i nie wchodzące w skład żadnych indeksów) są firmami dla poszukiwaczy „inwestycyjnych perełek” w niższym segmencie rynku. Tacy inwestorzy, nawet zagraniczni, działają też na giełdzie w Polsce. Natomiast co do samego LiveChatu, w Polsce spółka jest wyceniana przez pryzmat zysków – co jest moim zdaniem zdrowym podejściem. W USA podobne spółki, jak LivePerson czy ZenDesk, są bardziej wyceniane przez pryzmat wzrostu przychodu. Trudno więc powiedzieć, czy sam fakt wejścia spółki na giełdę w USA spowoduje, że LiveChat zostanie wyżej wyceniony.

Zobacz także: Technologiczni miliarderzy z GPW, z czego wynika sukces CD PROJEKT, LiveChat, Ten Square Games czy PlayWay – Wojciech Iwaniuk InnerValue i INC - Podcast "21% rocznie | Jak inwestować"

Sukces spółki LiveChat rozpoczął w Polsce masowy zwrot wielu firm w kierunku SaaS. Trudno jednak wskazać jakieś inne spektakularne sukcesy w tym obszarze. Z czego to wynika?

A.R.: Z tego, że to jest bardzo trudny biznes, w którym zbudowanie skali jest bardzo drogie. Droga do sukcesu to osiągnięcie viralowego efektu na początku – z gruntu bardzo trudne do przewidzenia – lub budowa skali na wczesnym etapie rozwoju danego rynku, gdy jest to jeszcze względnie tanie. Mamy jednak w Polsce inne przykłady sukcesów spółek oferujących produkty lub usługi w modelu SaaS/Marketplace, nawet jeśli na giełdzie tego nie widać. Jest chociażby BaseCRM czy Booksy, które co prawda przechodzi teraz ciężkie chwile, ale jest wielkim sukcesem. Mamy DocPlannera, który rozwija się i przejmuje konkurentów zagranicą. Każdy sukces w jakiejś branży czy modelu biznesowym przyciąga naśladowców. Przykładem jest CD PROJEKT i Techland, które zapoczątkowały trend w branży gier, ale trzeciej takiej spółki jak te w Polsce nie ma. Sukces Selvity i CelonPharmy pociągnął za sobą powstanie innych spółek biotechnologicznych, ale liderów ciężko będzie dogonić.

Czy to jest jeden z powodów dla których powstał Pathfinder? Chcecie szukać liderów technologicznych w Polsce w branżach mniej licznie reprezentowanych jeszcze na rynku?

A.R.: Oczywiście chcemy szukać liderów. Natomiast patrząc od strony biznesowej, Pathfinder powstał aby dać nam więcej możliwości działania i inwestowania. Tar Heel Capital zajmuje się co do zasady małymi buyout-ami spółek do kilkunastu milionów złotych EBITDA. Znamy się na tym, zarobiliśmy na tym dobre pieniądze. Uważamy, że to jest dla nas wciąż odpowiednia strategia. Ma ona niestety swoje ograniczenia, bo liczba firm, które możemy kupić w Polsce jest ograniczona. Dlatego poszerzyliśmy zakres działalności o strategię inwestowania w globalną innowację, którą rozwija Rafał Dobrowolski, oraz uruchomiliśmy Pathfindera, specjalizującego się w budowaniu biznesów od podstaw. To z kolei było możliwe dzięki temu, że poznaliśmy Arka Seńko, który jest świetnym ekspertem w obszarze budowania innowacyjnych przedsięwzięć i skalowalnych rozwiązań.

Zobacz także: Jak inwestować za granicą w akcje innowacyjnych spółek – Rafał Dobrowolski, Tar Heel Capital - Podcast 21% rocznie

To na czym polega przewaga strategii Pathfinder?

A.R.: Zbudowanie biznesu technologicznego jest dzisiaj bardzo drogie: czas, doświadczony zespół, koszty opracowania i wdrożenia... Pathfinder ma na pokładzie kompetencje, doświadczenie, kontakty i zespoły dzięki którym jesteśmy w stanie ograniczyć koszty oraz przyspieszyć rozwój i komercjalizację takiego biznesu. To pozwala nam stworzyć dużą wartość w szybkim czasie, budujemy tym ogromną przewagę. Żeby to wyjaśnić obrazowo, Pathfinder działa w podobnym modelu jak spółka PlayWay w obszarze technologicznym i buduje wspólnie z inwestorami portfel innowacyjnych spółek.

Kiedy dokładnie ruszyliście z tym projektem i co do tej pory udało się osiągnąć?

Arkadiusz Seńko: Fundusz został uruchomiony pod koniec 2016 roku. Wniosłem do Pathfindera jednak portfel swoich projektów ze spółki Red Sky, z którą działamy od 2006 roku. Od samego początku zamysł był taki, by tworzyć projekty z perspektywą globalną. Pierwszym naszym zauważalnym sukcesem była wyszukiwarka multimediów z której w szczytowym momencie popularności korzystało 300 mln użytkowników miesięcznie. Przez 7 lat narzędzie świetnie działało i generowało dużą rentowność. Na bazie wypracowanego kapitału oraz zdobytej wiedzy i doświadczeń powstało potem całe portfolio projektów.

Mamy dwa modele działania. Pierwszy z nich to venture building, czyli budowanie biznesu na bazie pomysłu z wewnątrz lub pozyskanego od kogoś z zewnątrz, po wcześniejszej dokładnej weryfikacji jego potencjału i kosztu wytworzenia. Ich współtwórcy stają się naszymi partnerami biznesowymi w tych projektach. Ponadto inwestujemy też w zewnętrzne projekty na wczesnym etapie rozwoju, w które wnosimy nie tylko kapitał, ale też kompetencje, ludzi i know-how. Oferujemy założycielom takich firm znaczne skrócenie ścieżki rozwoju i dostęp do kapitału oraz inwestorów

Jakimi projektami obecnie w głównej mierze dysponujecie?

A.S.: Dzięki temu, że jesteśmy zaangażowani w wiele projektów, łatwiej dostrzegamy pewne trendy. W tej chwili mamy w portfelu kilka spółek związanych z gamingiem, przy czym nie są to producenci gier tylko dostarczyciele innych usług związanych z tym sektorem. Oprócz tego mamy też firmy SaaS i takie, których podstawową działalnością jest przetwarzanie i analiza danych.

Zobacz także: Grupa INC wesprze SkinWallet w pozyskaniu finansowania i wejściu na NewConnect

W jaki sposób wybieracie projekty?

A.S.: Zawsze najbardziej liczy się jakość produktu - bez niej nie jesteśmy w stanie konkurować o klientów na arenie globalnej. Bierzemy też pod uwagę to, jakie potrzeby ma on zaspokajać i jakie są związane z tym aktualne i przyszłe trendy. Trzecia kwestia to czas jego wytworzenia i koszt pozyskania klientów. Z miksu tych trzech parametrów w głównej mierze wynika ocena projektu.

Czy jest jakiś przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi projektami?

A.S.: Jest, bardzo o to dbamy, bo z naszego doświadczenia zwiększa to szanse na sukces. Mamy odpowiedni zespół menadżerów i doradców, który doradza i zarządza skutecznym przepływem wiedzy i doświadczeń pomiędzy projektami. Wymiana informacji i kompetencji to dzisiaj wręcz konieczność na rynku międzynarodowym i duża zaleta działania w modelu venture buildingu.

Jedną z waszych spółek jest SkinWallet, który już zapowiedział debiut na NewConnect. Dlaczego akurat ta spółka trafia jako trzecia z portfela Tar Heel na giełdę, po LiveChat i Radpolu?

A.R.: W Polsce jest duże zainteresowanie spółkami z branży gamingowej. SkinWallet doskonale wpisuje się w ten trend, bo jest platformą do handlu dobrami cyfrowymi z gier typu Counter Strike czy Dota 2. Nie zajmuje się więc samą produkcją gier, ale tak jak jednak cała branża gamingowa i nasze pozostałe spółki z nią powiązane (Vortex oferujący usługę cloud gamingu, Gamivo pośrednicząca w sprzedaży gier czy GRID esport - lider pozyskiwania danych esportowych) SkinWallet bardzo szybko rośnie. Jest to więc bardzo jakościowa spółka. Na wszystkich firmowanych przez nas debiutach inwestorzy świetnie zarobili i liczymy, że podtrzymamy tą passę.

SkinWallet

Zobacz także: Rośnie liczby aktywnych użytkowników Skinwallet

To jak szybko rośnie w takim razie SkinWallet?

A.S.: W pierwszym kwartale 2020 roku przychody SkinWallet osiągnęły wartość blisko 3 mln zł i wzrosły rok do roku o 300%. W marcu spółka była już rentowna i dalej dużo inwestuje we wzrost. Uważamy, że handel dobrami cyfrowymi do gier to bardzo ciekawy obszar działalności i mamy w Polsce inwestorów, którzy doceniają gaming i chcą w niego inwestować. Wydaje się więc, że mamy idealny materiał do wprowadzenia firmy na NewConnect.

Dlaczego w takim razie nie idziecie w kierunku spółek produkujących gry?

A.R.: Z naszej perspektywy produkcja gier jest nie do końca przewidywalna. To wygląda tak, że za wyjątkiem tych naprawdę dużych gier AAA jest to pewnego rodzaju loteria. Sami twórcy często nie wiedzą co się okaże sukcesem, a co nie. Nasze DNA jest inne: my chcemy dostarczać inwestorom przewidywalne i skalowalne biznesy w których wiemy ile wydajemy, wiemy ile zarabiamy, a za tym wszystkim stoi technologia.

Czy oprócz SkinWallet na rynek będą wchodzić kolejne spółki z waszego portfela?

A.S.: Będziemy wprowadzać na rynek nasze kolejne projekty, zarówno na NewConnect, jak i rynek główny. Będziemy w najbliższym czasie coraz więcej komunikować na ten temat. Nasze portfolio projektów było rozwijane przez kilka lat i niektóre spółki dojrzały do tego, aby mogły być publiczne. Pathfinder, jak sama nazwa wskazuje, ma jednak pokazywać spółkom najlepszą drogę i na giełdę będą trafiać tylko takie spółki, dla których to naszym zdaniem najlepsza droga.

To kiedy odbędzie się pierwszy debiut spółki z waszego portfela?

A.S.: W tym roku. SkinWallet prowadzi zaawansowane prace w tym zakresie. Dokument informacyjny jest już gotowy i rozmawiamy na jego temat z giełdą. O kolejnych planach na debiuty będziemy informować już wkrótce – będzie się działo dużo ciekawych rzeczy.

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz także: SkinWallet pozyskał 3,4 mln zł finansowania. Spółka kontynuuje dynamiczny rozwój i zamierza zadebiutować na NewConnect

Udostępnij