Przejdź do treści

udostępnij:

Thorium Space ma swoje terminale do odbioru sygnału, ładunki do instalowania w satelitach oraz chipy… jesteśmy rodzynkiem na skalę europejską, mówi CEO Paweł Rymaszewski

Udostępnij

Elon Musk i Starlink zrewolucjonizowały komunikację kosmiczną i dzisiaj rynek wymaga nowoczesnych i elastycznych rozwiązań. W przypadku komunikacji krytycznej, oprócz samej funkcjonalności, kluczowe jest jednak to kto kontroluje platformę. Stworzona przez Thorium Space platforma do komunikacji satelitarnej może stanowić pewnego rodzaju alternatywę dla Starlinka.

Thorium Space ma swoje terminale do odbioru sygnału, ładunki do instalowania w satelitach oraz chipy, zapewnia w naszej rozmowie CEO i założyciel Thorium Space i pod tym względem jest rodzynkiem na skalę europejską. O tym w jakim miejscu znajduje się polska spółka z sektora kosmicznego, na co przeznaczy ostatnio pozyskane finansowanie i czy myśli o debiucie na GPW rozmawiamy z Pawłem Rymaszewskim.

Paweł Biedrzycki: Skąd pomysł na budowę przedsiębiorstwa w sektorze kosmicznym?

Paweł Rymaszewski: Z sektorem kosmicznym jestem związany od zawsze, a ściślej rzecz biorąc, odkąd zacząłem pracować zawodowo. Mniej więcej w 1999 roku zacząłem pracować dla Irlandzkiej firmy przy serwisowaniu łączy satelitarnych. Potem przejęli mnie Norwedzy i na przełomie 2000/2001 roku przeszedłem całą rekrutację do Eutelsatu, wtedy drugiego operatora satelitarnego na świecie i zacząłem pracować we Francji. Od razu trafiłem do centrum sterowania gdzie spędziłem w sumie 18 lat. Koncepcja stworzenia Thorium Space zrodziła się w trakcie mojej pracy przy satelitach telekomunikacyjnych. Pierwsze przymiarki do realizacji projektu robiłem w latach 2012-2013, ale wtedy rynek nie był jeszcze gotowy na takie rozwiązania, a ponadto brakowało podzespołów. W 2017 roku zaczęły się pojawiać możliwości zrealizowania swojego własnego projektu i na początku 2018 roku wystartowało Thorium Space, z zespołem liczącym 4-5 osób.

Zobacz także: Thorium Space pozyskał w ofercie prywatnej kolejne 5,5 mln zł

Wspomniał Pan, że kiedyś rynek nie był gotowy na realizowane przez Was dzisiaj rozwiązania. Co dzisiaj się zmieniło, że jest, sprzyja Wam rozwijający się trend New Space?

To nie ma żadnego związku z rozwojem New Space. Jeszcze jak pracowałem w Eutelsacie mówiłem przełożonym, że musimy zacząć rozwijać nowe urządzenia i oni wiedzieli, że mam rację. Wtedy funkcjonowało jednak takie myślenie, że skoro działa to po co cokolwiek zmieniać. Jak się kiedyś budowało satelitę telekomunikacyjnego to trzeba było przewidzieć na 18 lat do przodu kto będzie klientem i co będzie potrzebne i go odpowiedniozaprojektować i zbudować. Późniejsze zmiany były niemożliwe do zrealizowania.

Dzisiaj klienci wymagają coraz większej elastyczności i my te oczekiwania będziemy spełniać za pomocą satelitów nowej generacji, tzw. software defined. Odkąd powstało Thorium Space rynek tak się zmienił, że teraz operatorzy satelitów już nie chcą technologii starej generacji, tylko wymagają aby ich urządzenia były maksymalnie elastyczne. Świadomość i oczekiwania rynku są właściwie tą zmianą. My celujemy w tzw. orbitę geostacjonarną (GEO), oddaloną od Ziemi o blisko 36 tys. km, gdzie warunki są bardzo ciężkie. Tworzymy swoje rozwiązania według standardów starej szkoły kosmicznej, która zakłada, że satelita musi tam spędzić i działać przynajmniej 15 lat.
 

Satelity

Co do tej pory udało Wam się osiągnąć?

Właściwie mamy już wszystko zrobione i przetestowane. Ostatnio skupiliśmy się nad stworzeniem własnych chipów, aby zagwarantować sobie łańcuch dostaw. Jeśli chodzi o wkłady do satelitów to mamy wszystko czego potrzebujemy. Kluczowe komponenty jak część antenowa, radiowa i cyfrowa, która znajduje się w środku, jest naszej produkcji i pod tym względem jesteśmy rodzynkiem na skalę europejską. Te same komponenty w formie odwróconej wykorzystujemy do terminali naziemnych, aby móc odbierać sygnał z satelitów. We wrześniu pokażemy na żywo światu nasz pierwszy terminal satelitarny na targach MSPO w Kielcach. W październiku zrobimy własny demo day, kiedy pokażemy jak to wszystko działa.

Wiele osób kojarzy, że kosmos to głównie satelity, skąd się wzięła pomysł na realizację u Was terminali odbiorczych?

Klient przyszedł do nas z taką potrzebą. Stworzyliśmy uniwersalny terminal, który nie jest zależny od konkretnego operatora i może działać z każdym satelitą, który pracuje w paśmie Ka. Wszyscy kojarzą satelity- systemu Starlink od SpaceX. Jak się kupi terminal od Elona Muska to on działa tylko z jego konstelacją i z niczym innym. Nasz terminal będzie mógł współpracować z konstelacjami satelitów każdego operatora we wspomnianym paśmie, oczywiście poza SpaceX, bo oni swoje satelity mają tylko na własny użytek.

Jakie znaczenie ma dziś pewna i bezpieczna łączność dla gospodarki i bezpieczeństwa narodowego?

Pod tym względem zmieniło się właściwie wszystko. My cały czas robimy to samo, ale przed wybuchem wojny jak mówiłem, że powinniśmy stawiać na własną łączność satelitarną to nikt nie chciał specjalnie mnie słuchać. Postrzegane było to jako niepotrzebny koszt, bo mamy przecież łączność naziemną jak chociażby LTE. Wojna w Ukrainie pokazała jednak, że łączność jest kluczowa i w takich warunkach, jakie mają miejsce na froncie, działa właściwie jedynie łączność satelitarna. Dzisiaj wszystkie kraje chcą mieć własną, w pełni przez siebie kontrolowaną, łączność satelitarną. Teraz jak prezentuję naszą ofertę to nie muszę nikogo do niczego przekonywać, raczej jestem pytany o to kiedy jesteśmy realnie w stanie coś dostarczyć i jak odporne na cyberataki będzie to rozwiązanie. Wojna przyspieszyła rozwój świadomości rynku na którym działamy o 10 lat.

Zobacz także: Biznes w kosmosie. Na czym polskie spółki mogą zarabiać w przestrzeni kosmicznej - Jędrzej Kowalewski, Podcast 21% rocznie

Kto dzisiaj jest najważniejszym partnerem biznesowym dla Thorium Space?

My jesteśmy firmą nastawioną na klienta komercyjnego, ale również gotową obsługiwać klienta rządowego. Myślę jednak, że w najbliższym czasie to właśnie ta druga grupa klientów będzie kluczowa. Zakładam, że około 20% naszych przychodów będzie pochodzić od klientów komercyjnych, a pozostała część to będzie wojsko, służby dyplomatyczne i rządowe. Łączność satelitarna w normalnych warunkach nie może konkurować z naziemną, ale w ekstremalnych warunkach wojny, klęsk żywiołowych czy innych zagrożeń jest kluczowa i nikomu tego już nie trzeba tłumaczyć.

Jaki jest Wasz obecny model biznesowy a jaki będzie docelowy, w jaki sposób chcecie zarabiać pieniądze?

Dzisiaj będziemy dostarczać bardzo zaawansowane urządzenia umożliwiające łączność satelitarną. Dla kogoś możemy zbudować całego satelitę lub samą jednostkę odpowiedzialną za komunikację. Wojna wymusiła na nas to, że musimy to jednak oferować w zintegrowanej formie. To już jest pewnego rodzaju usługa, dość trudna i wymagająca, bo niewiele jest osób na świecie, które z różnych elementów są w stanie skonfigurować satelitę. Docelowo jednak najlepiej byłoby posiadać swoje satelity i terminale i oferować za ich pośrednictwem usługi. Samodzielnie jednak dzisiaj to byłoby wręcz niemożliwe do zrealizowania, ale rozmawiamy z różnego rodzaju partnerami i powiem tylko, że dyskusje są ciekawe. Thorium Space ma swoje terminale do odbioru sygnału, ładunki do instalowania w satelitach oraz chipy. Przejście od roli producenta do roli usługodawcy to jedynie kwestia rozwoju kompetencji operacyjnych i kapitału.

W jaki sposób do tej pory finansowaliście rozwój?

Przede wszystkim poprzez granty i zaangażowanie inwestorów indywidualnych. Przeprowadziliśmy kilka rund finansowania od inwestorów, ale w głównej mierze to co dzisiaj posiadamy rozwinęliśmy z finansowania grantowego. W sumie z tego źródła pozyskaliśmy do tej pory około 100 mln zł. Wszystkie realizowane przez nas projekty R&D przybliżały nas do tego czym dzisiaj jest Thorium Space. W tej chwili projekty rozwojowe dalej chcemy finansować z grantów, ale skupiamy się już bardziej na współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną. Pod względem operacyjnym, sprzedażowym i produkcyjnym chcemy się już finansować sami.

W komunikacie przy okazji ostatniej rundy finansowej podkreślaliście, że pozyskaliście pieniądze na komercjalizację, a nie na badania.

Ostatnia runda finansowa została przeprowadzona typowo pod rozwój produkcji. Mamy klientów na nasze rozwiązania, technologię, potrzebowaliśmy pieniędzy, żeby przyspieszyć produkcję. Od roku przygotowujemy się do tego, aby Thorium Space przestawiło się ze spółki, która głównie rozwija produkt, na firmę, która również go produkuje i sprzedaje. Ten moment właśnie następuje i do tego potrzebne nam były te pieniądze.
 

Terminale odbioru sygnału

Co będziecie dokładnie teraz produkować?

Zaczynamy produkować to, czego potrzebuje rynek, czyli terminale naziemne. Negocjujemy obecnie wiele kontraktów i zakładamy, że pierwsze przychody odnotujemy już na jesieni. Docelowo chcemy stać się spółką, która będzie finansowała się z generowanego przez siebie kapitału.

Czy możemy obecnie mówić o wzroście zainteresowania inwestorów branżą kosmiczną?

Zdecydowanie tak. Wojna zmieniła postrzeganie branży kosmicznej również wśród inwestorów. Stworzenie produktu w naszym sektorze trwa 5-7 lat. My chcieliśmy to zrobić szybciej, ale jednak jakoś tak się składa, że właśnie mija 6 lat od powstania spółki i mamy produkt z którym wychodzimy na rynek. Wcześniej bardzo trudno było nam znaleźć inwestorów i właściwie gotowe na podjęcie takiego ryzyka były pojedyncze jednostki. Dzisiaj to się zmienia, rozmawiamy z funduszami inwestycyjnymi o zupełnie innych środkach. Widzę, że zrozumienie i świadomość tego co robimy jest zupełnie inna.

Zobacz także: Inwestowanie w spółki kosmiczne i branżę New Space - Konrad Dziadkowiak, Podcast 21% rocznie - jak inwestować

Na co byście potrzebowali kolejnego finansowania?

To, co teraz pozyskaliśmy, sfinansuje nam produkcję i wprowadzenie na rynek terminali naziemnych. My już posiadamy jednak technologię satelitarną. Po przeprowadzeniu certyfikacji moglibyśmy zacząć produkować jednostki odpowiadające za komunikację do małych i średnich satelitów. W przypadku takiego scenariusza mówimy jednak o dużo większych pieniądzach. Terminale powinny nas mocno rozpędzić biznesowo, ale aby mocno ruszyć z produktem już celującym stricte w satelity, to najprawdopodobniej będziemy potrzebowali kolejnego finansowania ukierunkowanego dokładnie na ten produkt.

Zapewne mówimy już o finansowaniu giełdowym?

Nie mogę za dużo w tym zakresie mówić, ale myślę, że to by było dość naturalne. Oczywiście są scenariusze alternatywne, jak np. inwestorzy zagraniczni, ale to wbrew pozorom jest trochę dłuższa i trudniejsza droga. Myślę, że szalę tego w którą stronę pójdziemy przeważy odpowiedni moment jaki będzie i na rynku i u nas wewnętrznie w firmie.

Creotech coraz mocniej jest widoczny na GPW, na NewConnect zmierza Scanway, w jaki sposób zamierzacie się pozycjonować w tym gronie względem inwestorów?

My jesteśmy w zupełnie innym miejscu biznesu kosmicznego niż Creotech i ScanWay. Thorium Space funkcjonuje w tak zwanym satcomie, który odpowiada za największą część tortu kosmicznego. Komunikacja i łączność to największy element tego biznesu, a wbrew pozorom spółek w naszej branży jest niewiele. To jest i dobre i złe. W naszym sektorze funkcjonują naprawdę duże firmy i po prostu musimy zostać zaakceptowani przez rynek. Naszym zdaniem to się już dzieje i oferowana przez nas technologia i elastyczność rozwiązania przeważa.

Zobacz także: Ile jest warta spółka SpaceX i kiedy ją zobaczymy na giełdzie?

A to nie jest tak, że SpaceX i Elon Musk w sektorze kosmicznym robi to samo co Tesla w branży motoryzacyjnej?

To bardzo trafne porównanie. Elon Musk i SpaceX w komunikacji kosmicznej zmienił zasady gry. Jego Starlink nie jest jednak uniwersalnym rozwiązaniem tylko konkretną usługą. Tak naprawdę cała sieć Starlink jest bardzo podobna do tego co my robimy, czyli jest elastyczna, software defined, można wiele za jej pośrednictwem robić, ale jest w pełni zamknięta. Właścicielem wszystkiego jest SpaceX i to on ma guzik włączania i wyłączania systemu. Europa, Stany Zjednoczone i inne kraje się obudziły, że istnieje jeden prywatny podmiot, który chce kontrolować całą komunikację, a to nie jest do zaakceptowania dla wszystkich.
 

spacex

Rozumiem, że to co robi Thorium Space jest pewnego rodzaju alternatywą dla Starlinka?

My też moglibyśmy stworzyć swoją zamkniętą sieć, którą tylko my kontrolujemy, ale stworzenie czegoś takiego kosztowałoby niewyobrażalne pieniądze, aby biznesowo osiągnęło odpowiednią skalę. Dlatego idziemy inną drogą i oferujemy naszym klientom w pełni elastyczne i nowoczesne rozwiązanie, którego oni są właścicielem. To oni będą mieli guzik sterujący. Nasza platforma jest w pełni otwarta i co z nią zrobi klient to jest jego wybór. Dlatego nastawiamy się na łączność krytyczną, bo dla jej celów korzystanie ze Starlinka jest nie do zaakceptowania.

Gdzie pod względem geopolitycznym Thorium Space ma szansę zaistnieć?

Naszym głównym odbiorcą na którym się skupiamy jest Europa, zwłaszcza kraje naszego regionu. W przyszłości atrakcyjnym rynkiem może być dla nas Azja, ale nie Chiny, tylko te kraje wyspowe na dole. Tam potrzeby komunikacji satelitarnej są ogromne i potencjał biznesowy może być ogromny. Realnym dla nas rynkiem są też Stany Zjednoczone, ale na ten moment nie myślimy o tym kierunku, bo wymagałby to od nas stałej obecności tam, a to są duże koszty.

Gdzie chcielibyście być jako Thorium Space za pięć lat?

Chcielibyśmy być jednym z 2-3 największych graczy na rynku, jeśli chodzi o ładunki komunikacyjne do satelitów. Na pewno chcielibyśmy też, żeby na GEO znalazł się w kosmosie w pełni przez nas zintegrowany duży satelita. Biznesowo, rynkowo i geopolitycznie sytuacja nam sprzyja. W naszym regionie świata jesteśmy jedyną firmą, która jest w stanie to zrobić i zamierzamy tego dokonać.

Zobacz także: Thorium Space planuje IPO i debiut. Spółka z branży kosmicznej, wybiera się na GPW

Udostępnij