Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Depresja Miliardera – wnioski i uwagi po lekturze biografii Ryszarda Krauze

Udostępnij

22 września swoją premierę miała książka Krzysztofa Wójcika „Depresja Miliardera – historia Ryszarda Krauze”. Autor na podstawie dokumentów sądowych i spotkań z osobami, które współpracowały z Ryszardem Krauze oraz z samym głównym bohaterem odtworzył biznesową historię życia jednego z najbardziej kontrowersyjnych polskich miliarderów. Dziś w #StrefaNaWeekend wnioski i uwagi z lektury tej książki.

Ze szczytu na dno

W szczycie swojej biznesowej kariery, około 2007 roku, Ryszard Krauze znajdował się w pierwszej piątce najbogatszych Polaków. Ponadto, w tym samym roku pojawił się też na światowej liście miliarderów z majątkiem powyżej 1mld USD. Dziś, jak twierdzi w swojej książce Wójcik, Ryszard Krauze jest w fatalnej formie. Wielkim biznesem się już nie zajmuje, bo jak powiedział w rozmowie z autorem książki „ma inne priorytety”. Czas spędza głównie w swojej willi w Gdyni, której praktycznie nie opuszcza.

Kilka słów o książce Depresja Miliardera

To obowiązkowa lektura dla każdego polskiego inwestora giełdowego. Krzysztof Wójcik opisuje w niej kulisy powstawania spółek, które w przeszłości rozpalały wyobraźnię inwestorów giełdowych jak Prokom, Polnord #PND, Bioton #BIO czy Petrolinvest #OIL. Oprócz tematów giełdowych, sporo miejsca zostało poświęcone też współpracy Krauzego z politykami oraz organizowanemu przez niego legendarnemu turniejowi tenisowemu Prokom Open. Autor książki twierdzi, że w szczycie swojej kariery Ryszard Krauze był w świecie biznesu i polityki nazywany Cesarzem, a największym przywilejem dla gości Prokom Open była prywatna audiencja u niego.

Przyczyny upadku Ryszarda Krauzego

Wójcik w swojej książce pokazuje, że Ryszard Krauze to był „swój chłop”. Dobrze płacił swoim współpracownikom i chętnie udzielał się charytatywnie. Każda fundacja jaka się do niego zgłosiła z prośbą o pomoc mogła na nią liczyć. Niestety, jak wynika z książki, zbyt mocno polegał na byłych politykach i pracownikach służb specjalnych. Chętnie zatrudniał ich w swoich spółkach i dobrze im płacił, ale jak rozpoczęły się kłopoty, to żadna z tych osób mu nie pomogła, tylko wszyscy zaczęli rozglądać się jak można najszybciej uciec z tonącego okrętu.

Początkiem końca imperium Krauzego był Jarosław Kaczyński, a właściwie to, że w 2005 roku wybory parlamentarne wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Wtedy, znacząco spowolniły wszelkiego rodzaju publiczne przetargi na informatyzację urzędów i spółek państwowych. Największy cios stanowiła jednak słynna akcja ABW w hotelu Mariott, która dotyczyła afery gruntowej. To wydarzenie mocno podkopało reputację Krauzego oraz sprawiło, że musiał wyjechać z kraju i się ukrywać.

Z racji stylu jakim zarządzał swoimi spółkami, wszystko chciał kontrolować sam. Nieobecność Prezesa sparaliżowała prace w spółkach. Potem, gdy wysłany za nim list gończy został anulowany wrócił do kraju. Krauze, będąc święcie przekonanym, że kolejne wybory znowu wygra PiS popełnił swój pierwszy i zarazem największy biznesowy błąd, bo zdecydował się sprzedać Prokom. Najlepszą jego spółkę, która rzeczywiście kreowała wartość. W zamian, w ramach dywersyfikacji, pozyskany kapitał zainwestował w pola naftowe.

PetrolInvest, wykres logarytmiczny, interwał dzienny, lata 2007 - 2015
Petrolinvest, wykres logarytmiczny, interwał dzienny, lata 2007 - 2015.

Perspektywa bycia Szejkiem całkowicie zawładnęła Ryszardem Krauze. Gigantyczne kredyty zabezpieczone majątkiem jego spółek pociągnęły jego imperium na dno. Z perspektywy czasu w przypadku Petrolinvestu pogrążyły go dwie rzeczy. Po pierwsze, jak wskazuje Wójcik, Krauze zajął się branżą, o której nie miał pojęcia. A po drugie dysponował zbyt małą ilością kapitału, aby móc zaangażować się w takie przedsięwzięcie.  

Co prawda, wydobywanie ropy jest bardzo zyskowne, ale żeby to nastąpiło wymagane są gigantyczne pieniądze. Poza tym, jak twierdzi autor książki, nie wiadomo czy mapy na podstawie, których Krauze poszukiwał ropy w Kazachstanie i Rosji nie były sfałszowane. Sam Krauze w rozmowie z Wójcikiem stwierdził enigmatycznie „nie sądzę”.

Serdecznie polecam lekturę książki „Depresja Miliardera”, to ciekawa lektura, która ładnie podsumowuje pewien etap rozwoju polskiego rynku giełdowego. To idealna propozycja dla fanów giełdy na jesienne wieczory.

Udostępnij