Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Dla polskiego inwestora indywidualnego inwestowanie to coś więcej niż pogoń za zyskiem. Chcemy być postrzegani jako wojownicy albo buntownicy

Udostępnij

Za amatorskim inwestowaniem stoi coś więcej, niż chęć maksymalizacji zysku – przekonuje Łukasz Pyfel w książce „Społeczne uwarunkowania działań inwestorów indywidualnych”.

Inwestowanie dla osób indywidualnych jest często działalnością uwikłaną w różne sfery życia społecznego, pasją, a nawet próbą odpowiedzi na pytanie „kim jestem” – tak wynika z badania polskich inwestorów, którego wyniki zostały zgrabnie opisane w książce „Społeczne uwarunkowania działań inwestorów indywidualnych” (Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, 2020). Jej autorem jest Łukasz Pyfel, doktor socjologii, były pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, a obecnie koordynator ds. analityki marketingowej w mBanku.

Inwestowanie a tożsamość

Trzeba przyznać, że Pyfel wszedł na – o dziwo – mało znany grunt, gdyż prac badawczych o polskich inwestorach było, jak do tej pory, jak na lekarstwo. Jest to jednak grunt niezmiernie ciekawy dla socjologa, jak się okazało. W ciągu ostatnich 25 lat, wraz z rozwojem technologicznym doszło do wzrostu finansjalizacji społeczeństwa, a to z kolei powiększyło znacznie grono osób, które można nazywać inwestorami i które same siebie tak określają.

Pyfel zaczął swoją książkę od prezentacji wyników badań inwestorów w kontekście społecznym, które to badania zostały przeprowadzone w przeszłości. Już na tych przykładach widać jak na dłoni, że inwestowanie to dla ludzi coś więcej, niż pogoń za zyskiem. Okazuje się, że podjęcie decyzji o rozpoczęciu inwestowania często wiąże się z tożsamością. Inwestorzy chcą przynależeć do elity społecznej, chcą być postrzegani jako przedsiębiorczy. Inwestorzy często chcą być postrzegani jako biznesmani, wojownicy albo buntownicy.

Poza tym tożsamość ma duży wpływ na wybór instrumentów finansowych, lub na to czy i gdzie inwestorzy się grupują (zrzeszają). W USA bardzo popularne są kluby inwestorskie, których nazwy odzwierciedlają nie tylko zainteresowania, miejsce pochodzenia czy zamieszkania, ale nawet orientację seksualną (Valley Gay Men’s Investment Club). Poza tym, tożsamość ma wpływ na decyzje inwestycyjne – Pyfel przywołuje przykład kobiecego klubu inwestorskiego, który zakazał członkiniom inwestowania w akcje np. spółki Harley-Davidson, bo byłoby to niezgodne z wyznawanymi wartościami.

W pewnym momencie Pyfel przywołuje też ciekawe badania dotyczące wpływu religii na działania ekonomiczne, w tym na inwestowanie. Okazuje się, że katolicy i protestanci - częściej niż ateiści - myślą o zostawieniu spadku dzieciom i częściej oszczędzają i inwestują długofalowo. Przy czym katolicy mają większą awersję do ryzyka, niż protestanci (badanie z Holandii, 2012). Z kolei z badania przeprowadzonego w Polsce wynika, że osoby wierzące są bardziej otwarte na inwestowanie odpowiedzialne społecznie. A w USA nazwy klubów inwestorskich potrafią odzwierciedlać również religijność (np. Investors for Christ).

To wszystko pokazuje, że proces decyzyjny w przypadku wielu inwestorów indywidualnych nie opiera się jedynie na racjonalnej kalkulacji, ale w dużej mierze na narracjach powiązanych z tożsamością, na które oddziałują także relacje z innymi inwestorami.

Zobacz także: CD PROJEKT przedstawił plan naprawy gry Cyberpunk 2077 oraz wydania DLC na najbliższy rok

Przedsiębiorca, wojownik, buntownik

Przejdźmy teraz już do badania polskich inwestorów. Zostało ono przeprowadzone przy użyciu różnych technik, a jedną z nich były obserwacje, przeprowadzone przez badacza osobiście na konferencjach poświęconych inwestowaniu (np. New Connect Convention 2011, Profesjonalny Inwestor 2015, Wall Street 2016). Inną techniką były obserwacje online (tzw. etnografia wirtualna).

Okazuje się, że zdefiniowanie inwestora to nie taka prosta sprawa. Także sami inwestorzy mają często kłopoty ze zdefiniowaniem siebie: czy są oszczędzającymi, inwestorami, przedsiębiorcami, a może spekulantami? Często nie potrafią odpowiedzieć na to pytanie. Pyfel wskazuje, że brak jest jednolitej definicji „inwestora”, a jej stały rdzeń stanowi podejmowanie ryzyka w celu pomnożenia kapitału.

Polscy inwestorzy dzielą się, według Pyfela, na dwa główne typy: inwestorów z konieczności (chcą wyjść z niedostatku) lub inwestorów chcących pomnażać spory już kapitał. Postrzegają inwestowanie jak drugą pracę lub jako hobby. Przy czym traktowanie inwestowania jako hobby nie oznacza, że inwestor nie chce na tym zarabiać. Poza tym często te motywy się mieszają lub uzupełniają. Bardzo często sami się oszukują: zaczynają inwestowanie w poszukiwaniu zarobku, ale gdy nie idzie, udają, że to tylko ich hobby.

Inwestorzy zaczynają swoją przygodę z rynkami pełni optymizmu i wiary we własne możliwości. To widać z fragmentów dialogów, przytoczonych przez Pyfela. Niestety, okazuje się szybko, że nie jest łatwo zbić majątek w miesiąc czy w rok, a rynek brutalnie odbiera pieniądze.

Bardzo często inwestorzy dorabiają do swojej działalności ideologię, chcąc być postrzegani jako „buntownicy” przeciwko systemowi, wymykający się szufladkowaniu i schematowi „pracy od 9 do 17”. Jak podkreśla Pyfel, dotyczy to głównie tych, którzy są aktywni na rynku forex. Dążenie do wolności finansowej, a przy tym toczenie nierównej walki z instytucjami finansowymi, jest dla wielu atrakcyjną składową tożsamości.

Dużą wartość informacyjną dla inwestorów mają sieci społeczne. Opisany został przykład inwestora, który zainwestował w CD Projekt na wczesnym etapie notowań dzięki koledze, który był zapalonym graczem. Generalnie, inwestorom w grupie łatwiej jest mobilizować się do działania. Poza tym rozmowy o błędach i stratach działają oczyszczająco, rozluźniająco. „Nie miałam z kim pogadać, tylko traciłam. Byłam zdesperowana, nawet 300 zł bym zapłaciła, żeby ktoś ze mną o tym pogadał” – mówiła jedna z badanych inwestorek.

Właśnie, straty… Jak to w życiu bywa, inwestorzy tracący pieniądze nie mogą liczyć na szacunek u innych. Określani są leszczami, frajerami, a często „ich strata finansowa zostaje opisana przy użyciu seksualnego terminu wydymania” (cytat). Niestety, złe wyniki w inwestowaniu mogą prowadzić nie tylko do utraty reputacji, ale także do popsucia relacji wewnątrz rodzin.

Książkę Pyfela czyta się z dużym zaciekawieniem, bo pełna jest fascynujących, pouczających, a często zabawnych cytatów z rozmów z inwestorami. Miłym dodatkiem ubarwiającym lekturę omawianej książki są różne żarciki, które autor zasłyszał w światku inwestorskim. Przytoczmy kilka:

  • „Jakie jest marzenie inwestora indywidualnego? Wyjść na zero”
  • „Kto to jest inwestor długoterminowy? Spekulant, który nie korzysta ze stop lossów”.

Prawda jest jednak taka, że książka ta jest publikacją stricte naukową, więc to nie jest łatwa lektura do poduszki. Z pewnością jednak można ją polecić osobom naprawdę żywo zainteresowanym polskim rynkiem kapitałowym.

Zobacz także: Uber staje się Amazonem usług, a jego akcje są już notowane na historycznych maksimach

Udostępnij