Przejdź do treści
Kategorie

[RAPORT] Zielona transformacja uderza w wolny handel. Chiński protekcjonizm niszczy europejski przemysł

Udostępnij

Zielona transformacja jest nieuchronna, kwestią dyskusyjną jest jedynie jej tempo. Pośrednim skutkiem tego zjawiska staje się również powolna erozja globalnego wolnego handlu i narodziny ery protekcjonizmu, gdzie ochrona rynków jest kamuflowana za pomocą inwestycji proklimatycznych.

Kontrowersje związane z Zielonym Ładem

W Polsce idea Zielonego Ładu lub jak kto woli zielonej transformacji budzi szeroką dyskusję. Wynika to z odmienności doświadczeń historycznych, w których silny interwencjonizm połączony z warstwą ideologiczną budzi żywe skojarzenia z czasami gospodarki centralnie sterowanej i wzorcami sowieckimi. 

Z tego też względu wiele głosów twierdzi że strategia przyjęta przez Unię Europejską jest ryzykowna i nadal możliwy jest powrót do szerokiego wykorzystywania paliw kopalnych do generowania wzrostu gospodarczego. 

W 2022 r. wydawało się, że istnieją pewne przesłanki uwiarygadniające taką tezę. Wybuch kryzysu energetycznego w wyniku ataku Rosji na Ukrainę w 2022 r. wywołał krótkotrwałe „węglowe babie lato”. Największe na świecie spółki wydobywające węgiel w 2022 r., a więc podczas apogeum kryzysu, potroiły swoje zyski osiągając łącznie ponad 97 mld USD zysku. 

Jednak szybko okazało się, że był to zaledwie wynik wstrząsu spowodowanego odcięciem dostaw gazu ziemnego z Rosji do dostawców europejskich, a więc surowca niezbędnego na tym etapie transformacji energetycznej. Zielony trend utrzymał się – Europa zareagowała na kryzys energetyczny zwiększeniem wysiłków klimatycznych. Postanowiono, że restrykcjami emisyjnymi zostaną objęte poza energetyką i przemysłem, nowe obszary gospodarcze – transport i budownictwo. Natomiast zamiast przychylniejszego spojrzenia na paliwa kopalne włączono do Zielonego Ładu energetykę jądrową. 

Cały świat gra w zielone

Osoby krytykujące zieloną transformację Unii Europejskiej zapominają o jeszcze jednym aspekcie. Podobne do Zielonego Ładu procesy zachodzą u innych potęg gospodarczych na świecie (Stany Zjednoczone, Chiny). Sprzężenie prób powstrzymania zmian klimatu z dużymi procesami inwestycyjnymi w niskoemisyjne technologie to trend globalny usankcjonowany pierwszym w historii świata konsensusem. Chodzi o tzw. Paryskie porozumienie klimatyczne z 2015 r. Zielony Ład jest więc w mainstreamie globalnych inicjatyw klimatyczno – gospodarczych.

Te same procesy ogarniają rynki Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i Chin. 6 maja 2024 r. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) opublikowała raport pt. "Advancing Clean Technology Manufacturing" a zawarte w nim dane wyraźnie wskazują na dynamiczny wzrost inwestycji w produkcję kluczowych technologii czystej energii, takich jak fotowoltaika, energia wiatrowa, akumulatory, elektrolizery i pompy ciepła.

Według MAE globalne inwestycje w produkcję tych technologii wzrosły do 200 mld USD w 2023 roku, co stanowi wzrost o ponad 70% w porównaniu z rokiem poprzednim. 

Z perspektywy analityka obserwującego globalną gospodarkę jest więc mało prawdopodobne opieranie swoich prognoz o przekonaniu o nieuchronności powrotu do wykorzystywania paliw kopalnych. Najpoważniejszymi zagrożeniami dla Zielonego Ładu, czy szerzej zielonej transformacji, jest raczej z perspektywy Polaka ryzyko jej spowolnienia (wzrost kosztów, dla wielu grup społecznych i związane z tym protesty), bądź wręcz przegrania zielonej rywalizacji przez Europę (w Chinach i Stanach Zjednoczonych normy emisyjne są elastyczne, bo podlegają państwu, podobnie zresztą jak dojście do neutralności klimatycznej, co daje im przewagę nad Unią Europejską). Zajmijmy się najpierw pierwszym przypadkiem.

Zielony Ład – możliwość spowolnienia transformacji energetycznej

W Unii Europejskiej coraz mocniej ujawniają się wysokie koszty wdrażania zmian gospodarczych dla zwykłych Europejczyków.

Wspólnota powinna zainwestować około 1,5 biliona euro rocznie w latach 2031-2050, jeśli chce osiągnąć zerową emisję netto do 2050 roku. To astronomiczna kwota. Pytanie czy jest możliwe jej wygenerowanie w obecnych warunkach ustrojowych UE? Być może jest to jeden z powodów tego, że przez Europę przetoczyła się w 2023 r. dyskusja na temat konieczności tzw. federalizacji, a więc wyłączenia kolejnych obszarów kompetencyjnych spod veta państw członkowskich.

Rośnie także obciążenie Europejczyków różnego rodzaju podatkami emisyjnymi i środowiskowymi. W Polsce od 1 stycznia 2024 r. wszedł w życie podatek od plastiku. W 2024 r. zwiększy się akcyza, na niektóre samochody spalinowe, w 2026 r. prawdopodobnie wejdzie w życie podatek klimatyczny od posiadania samochodu, a w 2027 r. podatek od emisji budynków. 

Także ceny produktów, w branżach podlegających transformacji rosną, głównie w wyniku konieczności ponoszenia opłat za emisję i nakładów inwestycyjnych na niskoemisyjną modernizację. Te zjawiska mogą być teoretycznie źródłem spowolnienia zielonej transformacji. Zielony Ład nie może pomijać czynnika społecznego. W Polsce ten dylemat w pełni objawił się w haśle „sprawiedliwa transformacja”.

Zielona defensywa. Chiny kontra Europa

Przyjrzyjmy się drugiemu dylematowi – możliwości przegrania zielonej rywalizacji przez Europę. To temat coraz głośniejszy i stanowiący już sporą część dyskursu.

W 2023 roku zainstalowano w całej Unii Europejskiej rekordową ilość paneli słonecznych, co było korzystne z punktu widzenia celów klimatycznych. W 2023 r. przyłączono do sieci około 56 GW energii słonecznej (w 2020 r. było to około 19 GW) o czym poinformowała organizacja Solar Power Europe, zrzeszająca europejskich producentów fotowoltaicznych. 

Jednak częściowo osiągnięcie tych celów było możliwe dzięki importowi chińskiego sprzętu, co spowodowało spadek dochodów producentów z Europy. Mimo apeli o promowanie firm z Unii Europejskiej, rządy nie były chętne do wspierania pogrążającej się w kryzysie branży. Powstał dylemat. Wypełniać unijne cele w zakresie rozwoju fotowoltaiki i ochrony klimatu? Czy chronić własny biznes fotowoltaiczny?

Obecne ceny modułów fotowoltaicznych są o połowę mniejsze niż w 2023 r. i spadły do poziomu 0,12 USD za Wat. To jak podaje Bloomberg mniej więcej 1/3 europejskich kosztów produkcji. Dla firm takich Norsun AS, Solarwatt GmbH, Valoe Oyj i Energetica Industries GmbH to ryzyko głębokiej restrukturyzacji lub upadłości. Sytuacja jest bardzo poważna.

Osiąganie celów emisyjno – klimatycznych przez Unię Europejską za pomocą importu technologicznego jest co do zasady sprzeczne z podstawowym założeniem Zielonego Ładu, który miał wypracować przewagi konkurencyjne. Poza tym Unia Europejska postawiła sobie za cel, aby do 2030 roku co najmniej 40% potrzeb w zakresie czystych technologii było produkowanych na jej terenie, jednak obecnie tylko mniej niż 2% popytu na energię słoneczną w Europie jest zaspokajane przez krajowych dostawców, a większość komponentów pochodzi z Chin. To prawdziwa katastrofa.

Ale chińska presja to nie tylko fotowoltaika, ale także branża energetyki wiatrowej. Christian Bruch, dyrektor generalny Siemens Energy, wyraża obawy dotyczące nadchodzących wyzwań, zwracając uwagę na konieczność ograniczenia dostępu chińskich producentów do europejskiego rynku.

Bruch sugeruje, że kluczowym elementem ochrony europejskich firm w sektorze energetyki wiatrowej może być wprowadzenie "kryteriów kwotowych i jakościowych". Ta inicjatywa miałaby na celu stworzenie warunków, które wspomagają producentów z Unii Europejskiej, chroniąc ich przed nieuczciwą konkurencją ze strony chińskiego dumpingu.

„W ciągu dwóch lat Europa straciła wiodącą pozycję największego światowego producenta energii wiatrowej w regionie Azji i Pacyfiku” – stwierdziła w 2023 r. komisarz UE ds. energii Kadri Simson. „Teraz ten trend zaczyna być widoczny także tutaj, w UE” – dodała.

Chiński sektor wiatrowy korzysta z tanich pożyczek wspieranych przez państwo i długoterminowych odroczonych płatności, co oznacza, że chińskie turbiny można produkować za połowę ceny produkowanych przez ich odpowiedniki w Europie i USA, twierdzi z kolei Antoine Vagneur-Jones, analityk w BloombergNEF. 

Odpowiedzią na działania Chin jest unijna inicjatywa „Pakietu wiatrowego”, która ma zapewnić przedsiębiorstwom we Wspólnocie zajmującym się energią wiatrową łatwiejszy dostęp do finansowania oraz zwiększenie kontroli zagranicznych subsydiów na import produktów związanych z energią wiatrową do UE. Zawiera także propozycję, która faworyzowałaby unijnych producentów przy udzielaniu dotacji państwowych na projekty wiatrowe. Najprawdopodobniej jest to po prostu zapowiedź działań protekcjonistycznych.

Era wolnego handlu powoli jest zastępowana erą zielonego protekcjonizmu.

Zagrożona jest także europejska branża automotive, która od dekad pozostawała symbolem przewag Starego Kontynentu nad światem. Niemiecki Volkswagen, mimo znaczących inwestycji w obronę swojej pozycji na chińskim rynku, musi stawić czoła konkurencji, zwłaszcza ze strony BYD. Na razie koncernowi udaje się to …umiarkowanie.

W 2023 r. sprzedaż Volkswagena w Chinach zanotowała wzrost o 1,6 procent, co jest wynikiem mniejszym niż średni wzrost na rynku pojazdów osobowych w tym kraju wynoszący 5,6 procent. Ostatnie dane wykazują, że mimo wydatków w wysokości 5 mld euro na obronę rynkowej pozycji, niemiecki producent nie zdołał pokonać konkurencji, zwłaszcza w segmencie pojazdów elektrycznych. 

W przypadku pojazdów elektrycznych, gdzie rywalizacja jest szczególnie intensywna, Volkswagen odnotował 23-procentowy wzrost. Niemniej jednak, warto zauważyć, że to osiągnięcie jest poniżej ogólnego wzrostu na chińskim rynku pojazdów elektrycznych, który sięgnął 36 procent.

Przykład Volkswagena jest wymowny ponieważ branża automotive była od dekad fundamentem niemieckiej potęgi gospodarczej. Wzrost zachowań protekcjonistycznych to śmiertelne ryzyko dla Berlina. Niemieckie elity zdają sobie z tego sprawę.

Manfred Weber, szef Europejskiej Partii Ludowej (PPE), wyraził zaniepokojenie przyszłością europejskiej (czytaj niemieckiej) gospodarki, zwłaszcza w kontekście konkurencji z Chinami. Według niego, najnowsze dane ekonomiczne sugerują, że Europa może zostać zepchnięta na margines światowej gospodarki. Weber zauważył, że ryzyko utraty konkurencyjności jest szczególnie duże w branżach, które dotychczas przynosiły Europie sukcesy. Wskazał na rosnącą dominację chińskich producentów w sektorze pojazdów elektrycznych jako przykład tego zagrożenia.

Polityk wezwał do ochrony europejskiej gospodarki przed nieuczciwymi praktykami handlowymi ze strony Chin. Jego zdaniem, Chiny stosują różne strategie, włączając w to dumping, aby zdominować rynki nowych technologii. Weber podkreślił konieczność zapewnienia uczciwego handlu z Chinami, który będzie sprzyjał równości i sprawiedliwości. Jego wypowiedź sugeruje, że potrzebne są działania na szczeblu europejskim, aby wzmocnić konkurencyjność gospodarki oraz zabezpieczyć ją przed skutkami rosnącej dominacji chińskich produktów na rynku europejskim.

Weberowi wtóruje Margrethe Vestager, unijna komisarz ds. konkurencji i wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, która ogłosiła 9 kwietnia 2024 r. rozpoczęcie kolejnego śledztwa przeciw Chinom. „Rozpoczynamy nowe dochodzenie w sprawie chińskich dostawców turbin wiatrowych” – stwierdziła polityk. Od października 2023 r. takie samo dochodzenie jest już prowadzone w sprawie chińskich samochodów elektrycznych. W obu przypadkach analizowany jest wpływ subsydiów w Państwie Środka na sytuację cenową i wzrost podaży technologii niskoemisyjnych

W trochę bardziej zniuansowany sposób wypowiadał się kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas wizyty w Chinach w kwietniu 2024 r. Polityk opowiadał się za „otwartymi i uczciwymi rynkami, ostrzegając gospodarzy przed dumpingiem i nadprodukcją, wzywając jednocześnie Unię Europejską, aby nie działała we własnym interesie protekcjonistycznym”. 

Z kolei prezydent Francji, Emmanuel Macron, w wywiadzie udzielonym The Economist w maju 2024 r. prezentuje dużo bardziej asertywne stanowisko. „Dziś musimy zachowywać się z szacunkiem wobec Chin w zakresie handlu, ale w sposób, który broni naszych interesów, jest wzajemny i promuje bezpieczeństwo narodowe. Jeśli chodzi o pojazdy elektryczne, fotowoltaikę i energię wiatrową, bardzo wyraźnie bronię dochodzeń wszczętych przez Komisję Europejską. Istnieje wiele sektorów, w których Chiny wymagają, aby producenci byli Chińczykami, ponieważ są one zbyt wrażliwe. Cóż, my, Europejczycy, musimy być w stanie zrobić to samo i powiedzieć, że istnieją sektory, które są kwestią europejskiego bezpieczeństwa narodowego” – stwierdził polityk.

Chiny dostrzegają różnicę zdań dwóch najważniejszych stolic w Europie. Zapewne dlatego Xi Jinping udając się w podróż do Europy w maju 2024 r. odwiedził w Unii Europejskiej Paryż i Budapeszt. Można to odczytywać jako marchewkę i kij – próbę dogadania się z Macronem, ale także wskazanie mu Orbana, jako potencjalnego polityka zdolnego blokować poczynania strony francuskiej uderzające w chińskie interesy.

Jaki będzie ostateczna odpowiedź Europy na zalew chińskich technologii niskoemisyjnych? Protekcjonizm raczej zwycięży. W kwietniu 2024 r. Parlament Europejski zatwierdził przepisy zakazujące w UE sprzedaży, importu i eksportu towarów wytworzonych przy użyciu pracy przymusowej. Teoretycznie chodzi uderzenie w proceder niewolniczej pracy chińskich Ujgurów, ale prawdziwym celem wydaje się ograniczenie importu technologii niskoemisyjnych w Państwa Środka.

Zielona rywalizacja. Chiny kontra Stany Zjednoczone

Zielona rywalizacja nie dotyczy jedynie Unii Europejskiej, ale także Chin i Stanów Zjednoczonych. Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu, ostrzegła w kwietniu 2024 r. Chiny przed możliwymi konsekwencjami nadmiernego wzrostu produkcji zielonych technologii i ich eksportu do USA. Polityczka podczas rozmów z chińskimi urzędnikami, w tym ministrem finansów, wicepremierem i prezesem banku centralnego, podniosła kwestię zalewania światowych rynków tanimi zielonymi technologiami z Chin.

Zdaniem Yellen Stany Zjednoczone nie mogą pozwolić, aby nadpodaż chińskich produktów eliminowała konkurencję na rynku i muszą chronić amerykańskich producentów, w tym tych z sektora baterii i paneli słonecznych. Nie wykluczyła również możliwości stworzenia barier handlowych w celu ochrony tych branż przed chińską konkurencją. Sugestie szybko stały się faktami, a nadchodzące wybory prezydenckie w USA, tylko dolały oliwy do ognia.

14 maja 2024 r. Biały Dom poinformował o wdrożeniu nowych ceł na niskoemisyjne technologie napływające z Chin. Cło na samochody elektryczne z Państwa Środka wzrosło z 25 do 100 proc.; na baterie z 7,5 do 25 proc.; ogniwa słoneczne z 25 do 50 proc.; stal i aluminium z zakresu od 0 do 7,5 proc. do 25 proc.

"Plan gospodarczy prezydenta Bidena wspiera inwestycje i tworzenie dobrych miejsc pracy w kluczowych sektorach, które są niezbędne dla przyszłości gospodarczej Ameryki i bezpieczeństwa narodowego. Nieuczciwe praktyki handlowe Chin dotyczące transferu technologii, własności intelektualnej i innowacji zagrażają amerykańskim przedsiębiorstwom i pracownikom. Chiny zalewają również światowe rynki sztucznie zaniżonymi cenami eksportu. W odpowiedzi na nieuczciwe praktyki handlowe Chin i aby przeciwdziałać wynikającym z nich szkodom, prezydent Biden polecił dziś swojemu przedstawicielowi ds. handlu podniesienie ceł na mocy sekcji 301 ustawy o handlu z 1974 r. na 18 miliardów dolarów importu z Chin w celu ochrony amerykańskich pracowników i przedsiębiorstw” – stwierdzał komunikat Białego Domu.

W odpowiedzi na działania amerykańskie, Chiny ogłosiły zamiar podjęcia ruchów odwetowych. Ministerstwo Handlu Chin poinformowało 20 maja 2024 r., że rozpoczyna dochodzenie antydumpingowe w sprawie importu kopolimeru polioksymetylenu z USA, UE, Japonii i Tajwanu. POM jest tworzywem termoplastycznym szeroko stosowanym w elektronice użytkowej i przemyśle motoryzacyjnym.

A więc znów. Wolny handel ustępuje zielonemu protekcjonizmowi. A polityków takich jak Biden czy Yelen jest coraz więcej niż takich jak Scholz.

Zielona transformacja czy zielona defensywa?

Narastają napięcia pomiędzy trzema dużymi blokami handlowymi – Chinami, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. To nie jest jedynie rywalizacja Zachodu z Państwem Środka. Jej elementem jest również rosnąca presja amerykańska na Stary Kontynent wywołana silną pomocą publiczną w ramach pakietu legislacyjnego IRA wdrożonego przez administrację Joe Bidena. Wiele europejskich firm zaczyna przenosić swoją działalność za ocean. To może być wielkie wyzwanie dla amerykańsko – europejskiej wspólnoty politycznej.

W szybkim tempie rośnie protekcjonizm ukrywany w inwestycjach służących ochronie klimatu, trwa dyskusja o cłach węglowych np. europejskim CBAM. Ten trend wzmacnia dodatkowo zjawisko decouplingu, a więc przenoszenie przez zachodnie koncerny swoich zakładów produkcyjnych z Chin do Indii i Wietnami, ale także państw takich jak Polska, co skraca łańcuchy dostaw. 

W efekcie wolny handel wydaje się być dziś coraz bardziej zagrożony, co dla gospodarek eksportowych może być dużym wyzwaniem. Przyszły los Polski wydaje się być wypadkową tych procesów - ograniczania zdolności eksportowych gospodarki niemieckiej, z którą jesteśmy silnie związani, a zdolnością do przyciągania inwestycji opuszczających Chiny w ramach decouplingu.

Tekst ukazał się pierwotnie w dzienniku Rzeczpospolita.
 

Udostępnij