W 2008 r. UniCredit wyceniał akcje Lotosu na 0 zł. Dziś twierdzimy, że 2 mld zł za 30 proc. udziałów Rafinerii Gdańskiej to za mało
Dyskusja o zasadności przejęcia mniejszościowego pakietu udziałów w Rafinerii Gdańskiej przez Saudi Aramco stała się jednym z wiodących tematów politycznych i gospodarczych w Polsce. Prostujemy wiele niedomówień i uproszczeń pojawiających się w dyskursie publicznym.
Umowa pozostaje nieznana
W mediach dużo miejsca poświęca się obecnie kwestii rzekomej umowy pomiędzy PKN Orlen i Saudi Aramco nagłośnionej przez stację TVN24. Piszę rzekomej, ponieważ publicznie omawia się projekt kontraktu. Nie wiadomo z jakiego etapu negocjacyjnego, bo dla każdej osoby, która prowadziła kiedykolwiek firmę jest jasne, że poprawki wdraża się nawet w ostatnim momencie przed podpisaniem takich dokumentów. Nie jest również dla mnie zrozumiałe to czy ów projekt prezentuje całościową wizję relacji pomiędzy PKN Orlen i Saudi Aramco skoro często takie porozumienia składają się z kilku równoległych umów. Tyle tytułem wstępu. Debata publiczna dotyczy pewnego wyobrażenia o relacjach biznesowych, które pozostaną poufne.
Prorosyjskie Aramco?
Jeszcze dziwniej wygląda instrumentarium argumentacyjne, które pojawia się przy okazji krytyki porozumienia z Saudi Aramco. Twierdzi się np. że jest to firma prorosyjska podczas, gdy elementem jej umowy z PKN Orlen jest dostarczenie do instalacji płockiego koncernu połowy przerabianej ropy w jego instalacjach w Polsce, Czechach i na Litwie. Do tej pory surowiec ten pochodził z Rosji.
Saudi Aramco aktywnie współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi w strategicznych projektach naftowych a w Rosji posiada tylko jedno z kilku na świecie centrów naukowych.
Żeby było zabawniej kooperację z Saudyjczykami rozpoczął zarząd Jacka Krawca w czasach rządów PO/PSL, a umowa parafowana w grudniu br. jest jedynie logiczną kontynuacją tamtej inicjatywy. To niejedyna zabawna koincydencja, która podważa obowiązującą w mediach mainstreamowych wizję kooperacji PKN Orlen i Saudi Aramco.
Człowiek Obajtka człowiekiem Tuska?
Jednym z zarzutów podnoszonych w kontekście umowy polskiego i saudyjskiego koncernu jest nadzór prawny nad całym procesem fuzji. Nad kontraktem miał czuwać m.in. mecenas Maciej Mataczyński. Jego kancelaria miała rzekomo zainkasować za tę usługę 20 mln zł. Sugeruje się po prostu, że prawnik i jego kancelaria są związane z Danielem Obajtkiem, a usługi służyły... No właśnie, czemu służyły? Praniu pieniędzy?
Przy tej wielkości transakcji wycena usług prawnych na tym poziomie nie jest niczym nadzwyczajnym. Żeby było śmieszniej Mataczyński to ten sam prawnik, którego zatrudnił w 2008 r. rząd Donalda Tuska. Był wówczas przez pięć lat Przewodniczącym Rady Nadzorczej PKN Orlen.
„Prorosyjskie” Aramco to wirtualny byt. Aktywność firmy uderza w rosyjskich producentów ropy
Zarzuty o wycenę transakcji pozbawione logiki
Grupa Lotos miała w ubiegłym roku 3 mld zł zysku. W tym roku zysk może być większy. Media mainstreamowe krytykują sprzedaż 30 proc. udziałów Saudi Aramco w Rafinerii Gdańskiej za 1 mld zł.
Według PKN Orlen chodzi o 2 mld zł. Koncern podkreśla również, że w tej chwili mamy do czynienia z „rentą wojenną”, bo w wyniku wdrażania sankcji na Rosję w całej UE brakuje diesla, a wszystkie rafinerie Starego Kontynentu notują rekordowe marże.
Ta argumentacja jest przekonywująca z prostego powodu. Ostatnie lata to zamykanie zakładów petrochemicznych w Europie w związku z zaostrzającą się polityką klimatyczną. Grupa Lotos była natomiast małym przedsiębiorstwem, de facto jedną rafinerią z przyległościami, bardzo podatną na wpływ czynników makroekonomicznych. Przykłady?
24 listopada 2008 roku – w samym centrum kryzysu finansowego – pojawia się rekomendacja dla spółki paliwowej Lotos. Analityk UniCredit Robert Rethy obniża cenę docelową jednej akcji Lotosu do 0 zł. Ocenia szanse na upadek firmy na 50 proc.
W 2014 r. Grupa Lotos zanotowała 1,5 mld zł straty. Równowagę spółki uratowała duża emisja akcji na prawie 1 mld zł.
Odrębną sprawą jest to, że zawsze wybiera się określoną wycenę by rozpocząć negocjacje. Nikt nie przewidywał wojny i nadzwyczajnych zysków, które -skoro Aramco podpisało umowę o nabyciu udziałów w Rafinerii Gdańskiej w grudniu br.- trafiły do skarbu państwa.
Z perspektywy uczciwości intelektualnej trzeba również nadmienić, że nie było chętnych na nabycie mniejszościowego udziału w krajowej rafinerii. Najwyraźniej nie uważają wspomnianych aktywów za szczególnie perspektywiczne. Szczególnie w dobie wycięcia produkcji samochodów spalinowym w UE w 2035 r.
Zabezpieczenia umowne i ustawowe
Nawet w ujawnionym projekcie umowy pomiędzy PKN Orlen i Saudi Aramco widać, że płocki koncern zadbał o zabezpieczenie ewentualnego odsprzedania aktywów w Rafinerii Gdańskiej w przyszłości.
Konieczność wdrożenia środków zaradczych przez KE mających zabezpieczyć konkurencyjność rynkową w ramach połączenia PKN Orlen i Grupy Lotos z automatu wykluczała zasadę pierwokupu zbywanych aktywów przez Orlen. Gdyby było inaczej to aktywność Brukseli w całym procesie nie miałaby przecież sensu.
Nie zmienia to jednak faktu, że w ujawnionych fragmentach projektu umowy z Aramco widać, że wybór partnera, któremu Saudyjczycy mieliby sprzedać udziały w Rafinerii Gdańskiej może być blokowany przez PKN Orlen, który może wskazać inny podmiot. Jeśli Orlenowi nie uda się zbyć udziałów przez pół roku to Aramco będzie mogło wrócić do swoich pierwotnych planów.
Do tego mamy jeszcze zabezpieczenia ustawowe. Rafineria Gdańska ma trafić np. na specjalną listę aktywów, co do sprzedaży których będzie wymagana zgoda Ministra Aktywów Państwowych.
Generalnie jest jasne, że bez zgody państwa nic się nie wydarzy i każda wroga transakcja może być zablokowana. Dowodem na to jest operacja utworzenia Grupy Azoty i skutecznej blokady działalności rosyjskiego Acronu, który dążył do kontroli nad Azotami Tarnów w 2012 r.
Co z tego wynika?
Dyskusja o nabyciu przez Saudi Aramco pakietu mniejszościowego udziałów w Rafinerii Gdańskiej ma charakter polityczny a rozsądna debata o transakcji jest w zasadzie niemożliwa.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Grupa Lotos była niewielką na warunki europejskie firmą bardzo podatną na wahania makroekonomiczne. Tymczasem regulacje unijne w zakresie polityki klimatycznej zaostrzają się i stanowiłyby wielkie wyzwanie dla funkcjonowania spółki.
Obecnie osiągane dochody z tytułu działalności Rafinerii Gdańskiej to renta wojenna. W poprzednich latach koncern miał spore trudności finansowe. Fuzja zdaje się być jedynym wyjściem dla skutecznej transformacji krajowego sektora petrochemicznego oraz warunkiem koniecznym skutecznego odrzucenia importu ropy z Rosji.