Uniwersyteckie fundusze inwestycyjne nie są tak dobrymi inwestorami jak się powszechnie uważa. Tylko Yale osiąga regularnie dobre wyniki
Uniwersyteckie fundusze inwestycyjne nie radzą sobie w ostatnich latach z inwestowaniem. Ich wyniki są znacząco poniżej średniej, wyznaczanej przez portfel utworzony w 60% z S&P500 i w 40% przez amerykańskie obligacje skarbowe.
Zapewne słyszeliście o tym, że istnieją fundusze inwestycyjne powołane do życia przez amerykańskie uniwersytety. Potoczna opinia jest taka, że te podmioty potrafią całkiem nieźle zarabiać. W końcu uniwersytety mają dostęp do wiedzy, do najlepszych ekspertów – więc tak być powinno.
Jednym z najbardziej znanych podmiotów tego typu jest fundusz Yale University, który ma pod zarządzaniem już niemal 30 mld USD. W trakcie ostatnich 20 lat wypracował średnioroczną stopę zwrotu rzędu 11,8%.
Fundusze niekomercyjne spisują się gorzej niż rynek
To, że fundusz Yale sobie radzi, nie oznacza, że inne tego rodzaju podmioty też. Sporo światła na jakość zarządzania w uniwersyteckich funduszach rzuca opublikowany niedawno przez NBER dokument „Investment returns and distribution policies of non-profit endowment funds”. Autorami są Sandeep Dahiya z McDonough School of Business przy Georgetown University oraz David Yermack ze Stern School of Business przy New York University. Badanie bazuje na danych przekazanych przez blisko 28,7 tys. organizacji amerykańskiemu urzędowi skarbowemu IRS w latach 2009-16.
Z badania wynika, że generalnie fundusze inwestycyjne charytatywne (czy raczej niekomercyjne) – które mają w zarządzaniu już około 0,7 bln USD - osiągają wyniki o blisko 6 pkt. proc. gorsze od wyników portfela składającego się w 60% z S&P500 i w 40% z amerykańskich obligacji skarbowych. W latach 2009-16 wypracowały średnioroczną stopę zwrotu w wysokości 3,75%, podczas gdy rynek akcji w tym czasie urósł średnio 12,2% rocznie, a rynek obligacji skarbowych 4,9%.
Zobacz także: Tragiczne wyniki funduszy inwestycyjnych w 2018 roku. Tylko 7% z nich zakończyło rok na plusie
Świetne wyniki funduszu Yale to wyjątek od reguły
Jeśli chodzi o wyniki samych funduszy uniwersyteckich, to najgorzej spisują się te średniej wielkości. Fundusze należące do największych uniwersytetów (tzw. Ivy League) osiągają wyniki zbliżone do średniej rynkowej. Z drugiej strony im mniejszy fundusz (najlepiej by nie miał więcej niż 10 mln USD aktywów) i im bardziej związany z dużym miastem będącym znaczącym ośrodkiem finansowym, tym większe daje nadzieję na przyzwoite wyniki (ale to nie oznacza, że te małe nie rozczarowują swoimi osiągnięciami). Można to łatwo wyjaśnić – zarządzający małymi funduszami mają większą swobodę, jeśli chodzi o politykę inwestycyjną i nie muszą „na siłę” parkować środków w dużych i płynnych spółkach.
„Wyniki funduszy uniwersyteckich z ostatnich lat pokazują, że opinia o tym, iż posiadają one jakąś tajemną wiedzę z zakresu inwestowania to mit. Owszem, od czasu do czasu któryś z nich błyszczy rezultatem, ale to raczej wyjątek od reguły. Fundusz Yale nie ratuje całej branży, choć podawanie jego wyników przez media zrobiło dobrą opinię uniwersyteckim funduszom. Jak widać – niezasłużenie” – zwracają uwagę Dahiya i Yermack.
Tymczasem wyniki inwestycyjne odgrywają znaczącą rolę w kontekście zachowania donatorów. Dahiya i Yermack odkryli, że darczyńczy są tym bardziej skłonni wkładać swoje pieniądze do tego rodzaju funduszy, im lepsze wyniki generuje dany podmiot. Niczym w Biblii: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”. I niczym na rynku „normalnych” funduszy (klienci lgną do tych, które miały dobre wyniki w przeszłości). Dlatego zarządzający niekomercyjnymi funduszami powinni zakasać rękawy, jeśli chcą, by te podmioty w długim terminie odgrywały znaczącą (pozytywną) rolę dla finansów uniwersytetów.