Dlaczego perfekcjonizm i harówka nie sprawdzają się w inwestowaniu – wyjaśnia Morgan Housel
Inwestor powinien być lekko nieefektywny i mieć czas na relaks i myślenie. Perfekcjonizm i harówka nie prowadzą do niczego dobrego.
„99% gatunków wymarło, resztę czeka ten sam los. Nie ma perfekcyjnego gatunku. Żaden gatunek nie jest w stanie przystosować się do wszystkiego. Każdy gatunek stara się być dobrym w tym, co zapewnia przetrwanie, ale z czasem okazuje się, że to nie wystarcza i wtedy nadchodzi kres” – przypomina dziennikarz ekonomiczny Morgan Housel w ciekawym eseju „Casualties of Perfection” („Ofiary perfekcjonizmu”).
Perfekcjonizm to pułapka
Housel przywołuje postać rosyjskiego biologa Ivana Schmalhausena, który odkrył, że gatunki, które starają się być perfekcyjne w jednym zakresie, stają się wrażliwe w innych zakresach. „Duży lew może pokonać wszystkich przeciwników, ale jest łatwym celem dla myśliwych. Wysokie drzewo pozyskuje więcej słońca, niż konkurenci, ale może być łatwiej złamane podczas wichury. Nikt nie jest doskonały, żaden gatunek nie jest doskonały” – podkreślał rosyjski uczony.
Wyszkolenie się do perfekcji w jednym zakresie niesie ze sobą koszt braku wyszkolenia w innym. Tymczasem brak pewnych cech czy umiejętności może w przyszłości decydować o przetrwaniu. Dlatego najsprytniejsze gatunki starają się być dobre w wielu dziedzinach, w wielu zakresach. „Bycie mniej perfekcyjnym, a bardziej uniwersalnym, to jest coś, co się opłaca” – podkreśla Housel.
Co to wszystko ma wspólnego z inwestowaniem? Jak wskazuje Housel, wielu inwestorów pracuje bardzo dużo i bardzo ciężko, starając się wszystko zrozumieć, wszystko obserwować, na wszystkim zarobić. Za tym stoi dążenie do bycia perfekcyjnym inwestorem. Tymczasem unikanie perfekcjonizmu może być dla inwestora zbawienne – podkreśla Housel.
Przypomina odkrycie psychologa Amosa Tversky’ego, który stwierdził, że zapracowywanie się na śmierć, dążenie do maksymalizacji efektywności i do wydłużania czasu pracy zazwyczaj przynosi efekty odwrotne do zamierzonych. „Sekretem ludzi odnoszących sukcesy jest bycie średnio zajętym. Tacy ludzie zazwyczaj mają trochę czasu na relaks, na hobby, i wtedy odpoczywają i to właśnie wtedy często wpadają na najlepsze pomysły. Tversky podkreślał, że warto znaleźć czas, by w trakcie dnia pracy pójść na spacer do parku, albo na drzemkę na wygodnej kanapie, bo to się może okazać czynność zbawienna, podczas której pojawi się cenny pomysł czy rewolucyjna idea. Drobna nieefektywność jest cudowna” – podkreśla Housel.
Zobacz także: Druk dolara na masową skalę wywoła ekonomiczny kryzys – ostrzega Ron Paul
Czas wolny jest nieodzownym składnikiem sukcesu
Housel przypomina, że wielu słynnych ludzi starało się za wszelką cenę znajdować czas na odpoczynek w samotności. Były sekretarz stanu USA George Shultz miał wpisaną w codzienny grafik „godzinę samotności”, podczas której relaksował się i myślał o najważniejszych problemach. Albert Einstein uwielbiał długie spacery plażą – twierdził, że dopiero wtedy naprawdę słyszał swoje myśli. Ba, znany fizyk potrafił w środku dnia położyć się na dywanie i patrzeć w sufit w poszukiwaniu natchnienia. Mozart z kolei przyznawał, że na najlepsze melodie i motywy wpadał podczas podróży karocą lub w trakcie wieczornych i nocnych spacerów (cierpiał na bezsenność).
Housel przypomina, że ktoś kiedyś zapytał Charliego Mungera o to, w czym tkwi tak naprawdę tajemnica sukcesu Warrena Buffett’a. Munger odpowiedział: „On połowę życia siedział na tyłku i czytał. Miał bardzo dużo czasu na myślenie”.
Tymczasem, jak wskazuje Housel, żyjemy w okresie „sztucznego pośpiechu”, w którym jedni chwalą się przed drugimi jak bardzo są zajęci i jak dużo robią. „Ludzie chcą być postrzegani jako zajęci, bo uważają, że to podnosi ich wartość. Tymczasem znany filozof i trader Nassim Taleb podkreśla, że miarą sukcesu jest to, ile masz wolnego czasu. Ja uważam, że wolny czas jest raczej nieodzownym składnikiem sukcesu. Jeśli ktoś jest ciągle zajęty, jeśli jego kalendarz jest wypchany po brzegi, to ta osoba nie ma czasu na głębszy namysł i na odpoczynek, a to oznacza, że nie ma czasu na niczym niezakłócone myślenie” – podkreśla Housel.
Przypomina także, że w inwestowaniu nie można być na siłę super-efektywnym, bo to nie wychodzi na dobre. „Gotówka nie jest przydatna w czasie hossy, ale jest niczym tlen w czasie krachu i bessy. Lewar może maksymalizować zyski, ale może też przyczynić się do utraty całego kapitału w dość szybkim tempie. Koncentrowanie portfela jest dobre dla maksymalizowania zysków, ale dywersyfikacja zwiększa szanse na posiadanie świetnych spółek i korzystanie z tego w długim terminie. Inwestor musi zrozumieć, że nie może dążyć do perfekcji, nie może stawiać wszystkiego na jedną kartę. Musi zaakceptować to, że odrobina nieefektywności jest dobra. Jeśli będzie dążył do perfekcji, stanie się bardzo wrażliwy na nagłe zmiany” – podsumowuje Housel.