Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Rząd uważa, że cena prądu w Polsce może rosnąć przez dekadę… Co może powtrzymać ten wzrost?

Udostępnij

Ceny prądu są coraz wyższe – a nic nie zapowiada, że sytuacja ta zmieni się w najbliższych 10 latach w związku z przestarzałą strukturą polskiego systemu energetycznego oraz rosnącymi cenami surowców energetycznych.

Ratunkiem może być elektrownia jądrowa oraz farmy wiatrowe budowane na Bałtyku przez wielkie koncerny energetyczne. Drugim wyjściem może być działanie na własną rękę, które może być łatwiejsze dzięki trzeciej edycji „Mojego Prądu”. Przedsiębiorców ratują umowy PPA, co najlepiej pokazuje Cyfrowy Polsat. Panele słoneczne drożeją i to się raczej szybko nie zmieni – naukowcy, z kolei, badają technologię perowskitów, aby usprawnić moduły PV, zmniejszając jednocześnie ich cenę.

Mój Prąd 3.0 – dużo dzieje się w fotowoltaice prosumenckiej…

W marcu bieżącego roku Piotr Naimski, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, potwierdził obawy większości z nas, przekazując predykcje dotyczące cen prądu, które przynajmniej do 2030 roku będą tylko rosnąc. Zdaniem pełnomocnika rządu, obecne oraz przyszłe wzrosty cen prądu wynikają nie tylko ze struktury polskiego systemu energetycznego – niedostosowanej do obecnych czasów – ale także z wielkich inwestycji, które będą podejmowane pod szyldem transformacji energetycznej Polski. Zdaniem Piotra Naimskiego całkowity koszt transformacji energetycznej na wynieść między 700 a 1000 miliardów złotych, choć górna granica jest tu dość płynna. Jednym z kosztów, których trudno będzie uniknąć, jest budowa elektrowni atomowej, która – zgodnie z nową Polityką Energetyczną Polski – ma zostać uruchomiona w 2033 roku. Nie jest to jednak jedyny filar polskiego systemu energetycznego – drugim mają być prosumenci.

W połowie marca NFOŚiGW przedstawił informacje dotyczące trzeciej edycji „Mojego Prądu”, w którym szykują się spore zmiany. Przedmiot dofinansowania wciąż pozostaje jednak bez zmian: dalej jest nim zakup i montaż instalacji fotowoltaicznej – wraz z dodatkowymi elementami służącymi autokonsumpcji – o mocy między 2 a 10 kW. Proces musi zostać zakończony, a mikroinstalacja powinna być podłączona do sieci Operatora Systemu Dystrybucyjnego, czyli dotyczy to instalacji, co do których zawarto umowę regulującą kwestie wprowadzenia energii elektrycznej do sieci. Z dotacji skorzystają tylko osoby fizyczne, a warunkiem koniecznym wciąż jest poniesienie kosztów kwalifikowanych w oznaczonym okresie – dla trzeciej edycji „Mojego Prądu” jest to czas między 1. lutym 2020 roku a 31. grudnia 2023 roku (prawdopodobnie, choć środki pewnie skończą się szybciej).

Do sporych zmian należy zaliczyć źródło finansowania programu – w trzeciej edycji mają nim być środki unijne, pochodzące z programów dedykowanych transformacji energetycznej oraz odbudowie gospodarek europejskich. Zmienił się także sposób wyznaczania wysokości dofinansowania – tym razem nie będzie to kwota do 5 tysięcy złotych, a wysokość otrzymanych środków zależna będzie od rzeczowego zakresu inwestycji. Obecnie nie podano żadnych informacji precyzujących wskazany termin. Prace nad ostateczną postacią programu trwają, nabór planowany jest dopiero od 1. lipca 2021 roku, choć wiele kwestii wciąż pozostaje niedookreślonych, jak na przykład potencjalne rozszerzenie programu o inteligentne systemy zarządzania energią czy ładowarki dedykowane do pojazdów elektrycznych. Paweł Mirowski, wiceprezes NFOŚiGW, wskazał na potencjalną możliwość takiego włączenia, postulując rozszerzenie programu o dodatkowe komponenty sprowadzające się do zwiększenia konsumpcji energii wyprodukowanej przez prosumentów.
 

Panele słoneczne

Zobacz także: Spółki OZE i związane z energią odnawialną z GPW i NewConnect, które mogą zyskać na transformacji energetycznej Polski

… i wielkoskalowej, co pokazują inwestycje Cyfrowego Polsatu

Wiele dzieje się także w kwestii umów PPA (Power Purchase Agreement / Corporate Power Purchase Agreement) dotyczących zakupu energii produkowanej przez farmy fotowoltaiczne. 12 marca Cyfrowy Polsat poinformował akcjonariuszy o zawarciu długoterminowej umowy dotyczącej zakupu energii elektrycznej z farmy fotowoltaicznej. Umowa została zawarta przez podmiot zależny, spółkę Polkomtel, która będzie kupowała zieloną energię od spółki PAK-PCE Fotowoltaika Sp. z o.o. – podmiotu zależnego od Zespołu Elektrowni „Pątnów-Adamów-Konin” (ZE PAK S.A.). PAK-PCE na ponad stu hektarach w miejscowości Brudzew ma wybudować elektrownię fotowoltaiczną o docelowej mocy zainstalowanej 70 MWp.

Umowa PPA zawarta przed podmiot zależny od Cyfrowego Polsatu podpisana została na 15 lat z możliwością przedłużenia o kolejne 5 lat i zawiera określoną cenę sprzedaży, która będzie waloryzowana o wskaźnik inflacji począwszy od 2023 roku, a spółka ma prawo do zakupu całego wolumenu energii wyprodukowanej w brudzewskiej farmie. Jak czytamy w komunikacie: przy założeniu aktualnie prognozowanych wskaźników inflacji, łączna wartość 15-letniego zobowiązania Polkomtel wynikającego z Umowy PPA wyniesie około 300 milionów złotych. Co ciekawe, PAK-PCE Fotowoltaika Sp. z o.o. jednocześnie zawarła umowę z konsorcjum banków, która opiewa o 138 milionów złotych kredytu inwestycyjnego oraz 37 milionów przeznaczonych na finansowanie podatku od towarów i usług.

W Polsce umowy PPA wciąż pozostają ciekawostką, a nie zjawiskiem występującym na porządku dziennym – jak ma to miejsce na zachodzie Europy. Według raportu stowarzyszenia RE-Source oraz danych przedstawionych przez WindEurope, największymi rynkami umów PPA były w 2020 roku Hiszpania, Niemcy i Belgia. W raporcie RE-Source na próżno szukać informacji dotyczących polskich umów PPA dotyczących kupna energii wiatrowej, która wciąż odpowiada za największą część wolumenu energii kupionej w Europie, w przypadku energii słonecznej przeciętne ceny były zbliżone do rynku niemieckiego. Imponujący wzrost wolumenu zanotowany został w przypadku energii słonecznej, której udział wzrósł rok do roku z 29 do 43 procent. Za największe bariery w zawieraniu umów PPA w Polsce wskazuje się niepewność prawną związaną z dużymi wątpliwościami dotyczącymi przedmiotu umów, ich wykonania oraz kwestii formalnych.

Zobacz także: Zielone budownictwo to rosnący trend. Coraz więcej spółek zaczyna budować eko, bo ten trend z nami zostanie

Perowskity – przyszłość paneli słonecznych

Niedawno pisaliśmy o deklaracjach chińskiego producenta paneli PV dotyczącej pierwszej od wielu lat znacznej podwyżki cen modułów słonecznych – spowodowanej rosnącymi kosztami transportu, utrudnieniami wpływającymi na łańcuchy dostaw oraz rosnącym popytem przy jednocześnie ograniczonej dostępności komponentów używanych do produkcji ogniw. W długim terminie, dzięki postępowi technologicznemu, ceny paneli słonecznych powinny maleć – przynajmniej tak było do tej pory – jednak obecnie obserwujemy odstępstwa od tego trendu. Odstępstwa te mogą utrzymać się dłużej, na co zwraca uwagę Canadian Solar, jeden z największych producentów modułów PV na świecie. Według władz spółki, właśnie doszliśmy do końca czasów, w których ceny modułów przestaną spadać – a krótkoterminowo mogą nawet wzrosnąć. Nie licząc trwającego incydentu powiązanego z awarią kontenerowca należącego do armatora Evergreen oraz jego następstw, koszty transportu morskiego powinny się ustabilizować. Pozytywny wpływ na koszty produkcji modułów PV mają także spadające ceny szkła solarnego, choć to raczej koniec dobrych informacji. Ceny ogniw krystalicznych mają rosnąć, a do wzrostu realnych kosztów ma przyczynić się także inflacja, odbudowujące się dopiero łańcuchy dostaw oraz wysoki popyt. Rynek produkcji modułów solarnych powoli wchodzi w dojrzały okres życia – konsolidacja dobiega końca, a konkurencja kosztowa jest coraz większa, jednak nawet to nie będzie impulsem wystarczającym do utrzymania trendu malejących cen paneli słonecznych.

Szanse na poprawę tej sytuacji zauważył świat nauki. W połowie marca zespół badawczy University of Rome „Tor Vergata” ujawnił postępy prac dotyczących budowy perowskitowych ogniw solarnych. Perowskity to grupa minerałów, których regularna struktura oraz doskonałe zdolności pochłaniania światła słonecznego mają pozwolić na tworzenie ogniw solarnych przyszłości – lekkich, cienkich, elastycznych czy nawet transparentnych, ale przede wszystkim tanich. Obecnie rynek korzysta przede wszystkim z paneli opartych o struktury krystaliczne. Ogniwa monokrystaliczne powstają z jednolitego kryształu krzemu o uporządkowanej strukturze, dzięki czemu charakteryzują się wyższą sprawnością od polikrystalicznych struktur, utworzonych z bloków krzemu o budowie niejednorodnej. Te pierwsze charakteryzują się najwyższą sprawnością, ponieważ relacja energii dostarczonej do energii wytworzonej wynosi przy ich zastosowaniu średnio 17-22%, choć obecna technologia pozwala na przesunięcie górnego przedziału nawet powyżej 25%. Dużą wadą ogniw monokrystalicznych jest ich cena – stosowane w nich kryształy krzemu muszą być „wyhodowane”, więc proces ich produkcji jest czaso- i zasobochłonny. Ogniwa monokrystaliczne zaczęły już wypierać swoje polikrystaliczne wersje, których przeciętna sprawność to „zaledwie” 14-16%, choć i tu można spotkać wyniki rzędu 23,5%. Naturalnie przy tym wszystkim należy pamiętać, że ogniwa ulegają degradacji, która na przestrzeni 15 lat wynosi około 10% (nie mylić z punktami procentowym).

Panaceum na znaczną redukcję cen paneli słonecznych mają być ogniwa oparte na perowskitach – ich laboratoryjna sprawność to niemal 30%. O 30% ma zostać obniżony także koszt produkcji względem ogniw monokrystalicznych. Przed perowskitami w instalacjach PV jeszcze długa droga, choć już na początku tego roku Uniwersytet w Rzymie pochwalił się postępami w pracach nad technologią przyszłości – ogniwa wyprodukowane przez naukowców osiągnęły już sprawność powyżej 18% i nawet w obecnej formie mogłyby zostać zastosowane na szerszą skalę.

Zobacz także: Nadchodzi dekada zielonych spółek – uważają analitycy DWS

Udostępnij