Złote i srebrne monety warto kupować na rynku wtórnym – Tomasz Witkiewicz ekspert rynku numizmatycznego
Obrazek użytkownika Piotr Rosik
15 mar 2019, 07:28

Złote i srebrne monety warto kupować na rynku wtórnym – rozmowa z Tomaszem Witkiewiczem, ekspertem rynku numizmatycznego

Czy Narodowy Bank Polski psuje rynek monet kolekcjonerskich? Czy złoto będzie drożało, jak się wtedy zachowają ceny numizmatów? Czy warto kupować monety z palladu czy platyny? Jak zainwestować z sensem na rynku złota i monet 3 000 zł, a jak 30 000 zł? Rozmawiamy z Tomaszem Witkiewiczem, jednym z najbardziej poważanych polskich ekspertów rynku numizmatycznego.

Piotr Rosik (Strefa Inwestorów): Panie Tomaszu, zacznijmy od sprawy najbardziej palącej, o której było ostatnio głośno. Dziennik „Rzeczpospolita” napisał, że kolekcjonerzy grożą bojkotem Narodowego Banku Polskiego (NBP), bo ten, jak twierdzą, psuje rynek monet kolekcjonerskich. Czarę goryczy podobno przelały ceny zestawów monet wybitych z okazji 100-lecia złotego. O co chodzi w tym sporze i czy Pan zgadza się z tą opinią, że NBP psuje rynek polskim monet kolekcjonerskich?

Tomasz Witkiewicz (ekspert rynku numizmatycznego): Bądźmy realistami, kolekcjonerzy nie zbojkotują NBP. Nie jest to po prostu możliwe. Jest to środowisko bardzo rozproszone, niezrzeszone w żadnym znaczącym stowarzyszeniu czy towarzystwie. Więc jakikolwiek bojkot jest po prostu nierealny.

Oczywiście, zawsze można zbojkotować instytucję portfelem, nie kupując monet, ale do tego również nie dojdzie. Kolekcjonerzy ponarzekają, ponarzekają, ale i tak kupią monety od NBP, bo nie mają wyjścia. NBP jest monopolistą.

Poza tym w kolekcjonerstwie nie zawsze zdrowy rozsądek zwycięża. Ja sam często czuję, że dany zakup to nie jest najlepsza inwestycja, ale jednak chcę nabyć ten brakujący element mojego zbioru. To dlatego NBP i tak zawsze sprzeda znaczną część nakładu.

Zobacz także: Popyt na złote monety i sztabki utrzymuje się na wysokim poziomie od kryzysu finansowego

Mamy obecnie 5 rocznicę zamknięcia przez NBP systemu akcyjnego Kolekcjoner. Tamten projekt też chyba nie przypadł do gustu kolekcjonerom...

Dokładnie. Wtedy na dobre zaczęło się utrudnianie życia kolekcjonerom. System ten, wprowadzony pod hasłami transparentności, pochłonął zapewne bardzo duże pieniądze. W mojej opinii miał za zadanie wycisnąć z kolekcjonerów możliwie największe środki i zdemolował funkcjonowanie rynku kolekcjonerskiego w Polsce. Pamiętam, jak wysocy urzędnicy NBP tłumaczyli, że to niegospodarność, że sprzedają 20-złotówkę z Sokołem za 91 zł w cenie emisyjnej w kasie bankowej i ten sam Sokół sprzedaje się na Allegro za 300 zł. To dlaczego od razu mielibyśmy nie sprzedać go za 300 zł? - pytali.

Dziś już wiemy, że system Kolekcjoner się nie sprawdził. Czy się zwrócił, nie wiem, sądzę, że nie. Poza tym zastanówmy się, czy w przypadku emisji kolekcjonerskich prowadzonych przez NBP, zysk wyrażony w złotych jest jedynym i najważniejszym czynnikiem, na który powinien patrzeć bank. Czy popularyzacja hobby, wiedzy historycznej, uczczenie ważnych osobistości i wydarzeń, przywiązanie społeczeństwa do narodowej waluty i tradycji z nią związanej, czy w końcu dystrybucja kruszcu oraz zaimplementowanie wiedzy na ten temat u przeciętnego Polaka nie jest równie istotne lub nawet ważniejsze? NBP zarabia rocznie po kilka miliardów złotych, więc myślę, że dodatkowe kilka milionów na siłę wyciśnięte z kolekcjonerów jest trochę nie na miejscu...

Czyli, Pańskim zdaniem, NBP robi za mało, by promować monety z metali szlachetnych wśród Polaków?

Uważam, że bank centralny powinien swoimi działaniami, właśnie między innymi za pomocą emisji walorów kolekcjonerskich i lokacyjnych, nauczyć społeczeństwo gromadzić kruszce i w ten sposób prowadzić do kumulacji majątku przez naród. Monety, zwłaszcza lokacyjne, czyli tzw. bulionówki, powinny być relatywnie tanie i łatwo dostępne. NBP lekcję dotyczącą dystrybucji kruszcu do obywateli ma jeszcze przed sobą. Złoto i srebro to niepodważalny, ponadczasowy kapitał każdego narodu. Im będziemy go więcej posiadać jako społeczeństwo, tym bardziej będziemy zamożni.

Zobacz także: Warren Buffett uważa, że złoto to słaba inwestycja. Eksperci rynku metali sądzą, że nie ma racji

Podobno coraz częściej ceny monet na rynku wtórnym są niższe, niż ceny emisyjne NBP. Jaka jest skala tego zjawiska?

Już od wielu lat ceny monet po emisji - zarówno złotych, jak i srebrnych - spadają. Są oczywiście drobne wyjątki, ale to ułamek wszystkich emisji z ostatniej dekady. Skala tego zjawiska jest ogromna. Monety tanieją z roku na rok, co deprymuje i zniechęca kolekcjonerów. Nic w tym zresztą dziwnego, bo kto będzie się komfortowo czuł z wiedzą, że wyda na monety w ciągu roku na przykład 3000 zł, a za 5 lat te monety będą warte 2000 zł lub mniej. Co ciekawe, spora część kolekcjonerów kupuje monety na rynku wtórnym, rok czy dwa po emisji, kiedy ceny spadną.

Kruszec zawsze będzie coś wart...

Tak, w przypadku zakupu monet, zawsze coś zostanie z kapitału. Nawet jak rynek będzie w słabszej kondycji.

Rozumiem, że osoby które dziedziczą spadki po polskich kolekcjonerach, coraz częściej są zawiedzione oferowanymi cenami za kolekcję?

Niestety tak. Często mamy klientów, którzy przynoszą do wyceny monety kolekcjonerskie otrzymane w spadku. Najgorzej jest, gdy monety są wycenione np. na podstawie katalogu monet z lat 2008 czy 2009. Wtedy następuje mocne i bolesne zderzenie z rzeczywistością, bo obecne ceny są o 40% niższe. Spadkobiorca spodziewał się sporych pieniędzy, a kończy się na rozczarowaniu i podejrzeniach, że chcemy go oszukać.

Jakie powinny być, Pańskim zdaniem, nakłady kolekcjonerskich monet złotych i srebrnych bitych przez bank centralny w takim kraju, jak Polska? Jaka powinna być „przebitka” na kruszcu w cenie emisyjnej?

Obecne nakłady monet kolekcjonerskich są adekwatne do zainteresowania i potrzeb rynku. Niestety, ceny emisyjne są stanowczo za wysokie. Przed wielkim boomem na rynku numizmatycznym, czyli przed 2007 rokiem, emisje monet srebrnych miały wyższe nakłady, niż obecnie i rynek kolekcjonerski miał się dobrze, a każda emisja cieszyła się zainteresowaniem.

Obecnie monety są zdecydowanie za drogie, dlatego nakłady rzędu 15 000 sztuk w przypadku monet srebrnych nie sprzedają się w całości. Kiedyś taki nakład był bardzo atrakcyjny. Obecnie srebro w 10-złotówce z NBP jest warte 24 zł i 48 zł w 20-złotówce. A tymczasem ceny emisyjne 10-złotówek wynoszą 120-130 zł, czyli są totalnie oderwane od ceny kruszcu. Rozumiem, że są koszty stałe, produkcja, marketing, i tak dalej, ale pięciokrotność ceny kruszcu przy cenie emisyjnej to jest abstrakcja. Czy nie można sprzedać takiej 10-złotówki za około 60 zł?

Jak to wygląda za granicą?

Srebrne bulionówki na całym świecie są sprzedawane w cenie kruszcu plus 15-25% tylko dlatego, że te monety są obłożone podatkiem VAT. Gdyby nie ten podatek, to ceny monet byłyby niższe.

Czyli podsumowując: lepiej kolekcjonować monety polskie czy obce?

Rozumiem, że pyta Pan z perspektywy zysku z inwestycji. Bo generalnie kolekcjonować powinno się to, co nam się podoba, co nas bawi, interesuje, jest w naszym zasięgu, dotyczy regionu lub państwa w którym żyjemy. Ja na przykład zbieram monety pomorskie. Wątpię, aby to była genialna inwestycja, ale mam w sobie żyłkę kolekcjonera, a te monety są związane z moim regionem.

Tak, patrzmy z perspektywy zysku.

Obecnie skupiłbym się na rynku wtórnym. Zwłaszcza atrakcyjne wydają mi się polskie złote monety kolekcjonerskie z lat 1995-2015. Poruszam tę kwestię w swojej książce „Inwestowanie w złoto i srebro” i nadal uważam je za dobrą inwestycję. Są tanie względem ceny kruszcu, mają niskie nakłady, które są znacznie mniejsze, niż podają katalogi, ponieważ dużo tych monet zostało przetopionych.

Prowadzi Pan sklep numizmatyczny. Co obecnie cieszy się największym powodzeniem wśród klientów?

Bardzo dobrze mają się monety z okresu dwudziestolecia międzywojennego, które od lat są w cenie. Obecnie te najpiękniejsze trafiają do gradingu i najwyższe noty osiągają rekordowe wyceny.

Próba_bez_napisu_2_złote_1927_awers_srebro

Złoto lokacyjne ma się bardzo dobrze i myślę, że to się nie zmieni. Nie tylko uncjowe krugerrandy czy filharmoniki, ale również złote marki, ruble czy dolary.

Najciekawsze jest to, że od kilku miesięcy rośnie zainteresowanie polskimi monetami okolicznościowymi o nominale 2 zł, czyli popularnymi GN-ami. NBP nie emituje ich od 5 lat. Wydawać by się mogło, że zainteresowanie nimi będzie malało, a tu nagle jest spory ruch w tym segmencie. Czy to efekt 500+? A może impuls od ukraińskich zbieraczy? Nie wiem, trudno mi powiedzieć.

Co Pan sądzi o monetach bitych przez mennice prywatne - czy to może być dobra lokata kapitału? Czy jednak najsłynniejsze monety bulionowe i monety kolekcjonerskie bite przez mennice państwowe to lepsza lokata od monet z mennic prywatnych?

Mam złe zdanie o prywatnych firmach wprowadzających na rynek numizmaty i inne tego typu wynalazki. Często takie firmy sugerują, że są firmą państwową lub że pracują na zlecenie państwa. Ich produkty są skierowane do ludzi pamiętających PRL, dla których srebrna czy złota monetka to jedyna szansa na tezauryzację majątku i ochronę przed inflacją. To ludzie pamiętający srebrne monety 200-złotowe wydane z okazji 30-lecia PRL, czy srebrne 1000-złotówki z papieżem z lat 1982-1983. Kiedyś te monety miały wymierną wartość, a obecnie są warte około 20 zł.

Te firmy ubierają swoje monetki w piękne certyfikaty, zaświadczające o ich rzekomej unikalności i wyjątkowości. Sprzedają osobom starszym medaliki zwane szumnie numizmatami, za olbrzymie pieniądze. Prowadząc agresywną politykę sprzedażową nabijają ludzi w butelkę. Ich produkty po kilku latach na rynku wtórnym są warte ledwie 30-40% ceny emisyjnej. To zjawisko znane od dziesięcioleci także na rynku niemieckim.

Zobacz także: Grzegorz Zambrzycki, prezes Mennica Polska - Przeprowadzamy dd kopalni złota w RPA, jeśli wszystko pójdzie dobrze kupimy ją w tym roku

Co poradziłby Pan drobnemu inwestorowi, który chciałby zdywersyfikować sobie portfel inwestycyjny. Myśli o inwestowaniu w złoto i srebro. Może na to przeznaczyć kilka tysięcy złotych w skali roku. Co powinien wybrać: sztabki, monety bulionowe, czy jednak kolekcjonerskie?

Spojrzałbym na polskie złote monety kolekcjonerskie z rynku wtórnego, które można kupić czasami nawet w cenie spot plus 4-6%, a także na bulion, ale historyczny. Mam tu na myśli pruskie monety o nominale 20 marek, brytyjskie suwereny czy franki.

A gdyby ktoś chciał wydać np. 30 000 zł na tylko jedną monetę, po to by sprzedać ją dopiero za kilka dziesięcioleci, albo zostawić dzieciom w spadku, to co by Pan polecił? Jakąś monetę antyczną, średniowieczną, czy raczej coś współczesnego?

Kupując dobry numizmat można wpakować w niego jednorazowo cały kapitał, to jest spore ryzyko. Coś może się zmienić przez dziesięciolecia na rynku i taka inwestycja może się nie sprawdzić. Na pewno ważny jest zachowania takiej monety i jej pochodzenie, a także renoma sprzedającego.

Obecnie za 30 000 zł kupiłbym dwie złote monety 500-złotowe z serii Skarby Stanisława Augusta. Podoba mi się ta seria, monety są ładne, kosztują w przedziale 13 000-15 000 zł i mają solidne zabezpieczenie w postaci dwóch uncji złota, z którego są wykonane. Myślę, że przetrzymają próbę czasu, a niski nakład może zaprocentować w przyszłości, jak nasze społeczeństwo się wzbogaci i dojrzeje.

Kilka lat temu na polskim rynku numizmatycznym podobno pojawiło się sporo podróbek. Jak jest teraz?

Monety fałszywe napływają na rynek falami. Taka fala jest groźna raczej tylko na początku. Informacje o fałszerstwach szybko się rozchodzą. Poza tym najczęściej są to prymitywne fałszerstwa.

Przypominam, że kupując u profesjonalistów mamy dożywotnią gwarancję. Polecam kupować monety tylko u renomowanych sprzedawców. Proszę też pamiętać, w tej branży nie ma okazji. Jeżeli widzimy świetną okazję to znaczy, że to lipa!

Wydaje się, że złoto znów wchodzi powoli w trend wzrostowy. Co się będzie działo z cenami monet kolekcjonerskich i bulionowych, jeśli złoto będzie drożało przez kilka lat? Czy ceny monet idą w górę równolegle z ceną kruszcu, zarówno na rynku pierwotnym, jak i na wtórnym?

Trend długoterminowy na złocie jest wyraźny. Proszę popatrzeć na całe dekady. Czasami się konsoliduje, czasami trochę potanieje, ale w bardzo długim terminie drożeje. Fundamenty dla złota są solidne, więc ten trend pewnie będzie utrzymany.

Rosnące ceny kruszcu są często ratunkiem dla kolekcjonerów, gdyż windują wartość posiadanych przez nich zbiorów. Przecież moneta nigdy nie będzie tańsza, niż wartość kruszcu, z którego jest wykonana. Wszystko zależy od tego, ile wart jest kruszec w monecie.

Mało kiedy mówi się o monetach wykonanych z platyny czy palladu. To jest nisza rynkowa, ale czy w tej niszy można sowicie zarobić?

Pallad zrobił ostatnio furorę. Obecnie jego cena jest wyższa, niż cena złota. Dochodzi do 5 800 zł za uncję. A nie tak dawno sprzedawałem 1-uncjowe monety z palladu za 2 500 zł i cieszyłem się, że znalazłem kupca. Kto tanio kupił, ten zarobił.

Czy pociąg już odjechał, czy jeszcze warto do niego wsiąść, tego nie wiemy. Pamiętajmy jednak, że rynek palladu i platyny rożni się od rynku złota. Jest dużo mniej płynny. Ceny giełdowe to jedno, ale czy znajdziemy po cenie giełdowej kupca - to inna sprawa.

Wiadomo, że sporym problemem jest przechowywanie monet. Jakie rozwiązania Pan rekomenduje? Skrytka bankowa, „bank ziemski”, domowy sejf?

Tu jest spory problem. Banki masowo likwidują skrytki. Prywatnym firmom nie warto ufać. W domu strach trzymać kolekcję. Każdy chce mieć dostęp do kolekcji, z drugiej strony ma obawy. Wiele zależy od wartości zbioru. Polecam jednak nie ryzykować i trzymać zbiór w banku, jeśli to możliwe, albo zainstalować w domu bardzo solidny sejf i najnowszy system alarmowy.

Na koniec chciałem zapytać o Pańskie hobby. Czy żyje Pan tylko numizmatyką, a może starcza czasu na inne pasje i przyjemności?

Nie wiem jak to jest, ale z każdym rokiem dzień jest coraz krótszy i czasu jest coraz mniej. Życie płynie coraz szybciej, czasu na hobby nie za dużo. Poza zbieraniem monet pomorskich uprawiam sporty sylwetkowe oraz interesuję się motoryzacją.

Dziękuję za ciekawą rozmowę.

Zobacz także: „Złoto ma pewną ważną przewagę nad kryptowalutami” – rozmowa z Dorotą Sierakowską, analityczką DM BOŚ

-----------

Tomasz Witkiewicz – Jeden z najbardziej poważanych ekspertów polskiego rynku numizmatycznego. Zainteresował się numizmatyką już jako mały chłopiec. Autor kilku książek o inwestowaniu w monety i kolekcjonowaniu m.in. „Inwestowanie w monety”, „Numizmatyka bez tajemnic”, „Inwestowanie w złoto i srebro”. W przeszłości był ekspertem firmy E-monety.pl oraz Polskiej Giełdy Numizmatycznej (NUMISTAT), gdzie zajmował się analizą i inwestycjami na rynku monet złotych oraz kolekcjonerskich. Obecnie prowadzi sklep numizmatyczny Szerf Szczecin. Ukończył ekonomię na Uniwersytecie Szczecińskim.

Śledź Strefę Inwestorów w Google News

Sprawdź więcej artykułów i analiz

Więcej praktycznej wiedzy o inwestowaniu na giełdzie, takiej jak analizy, artykuły, czy portfele edukacyjne, znajdziesz w części premium serwisu StrefaInwestorow.pl. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.