Przejdź do treści
Iran Izrael
Kategorie

Izrael uderza na Iran. Bliski Wschód znów staje w ogniu, a świat wstrzymuje oddech

Udostępnij

W piątek nad ranem izraelskie siły zbrojne przeprowadziły zmasowany atak powietrzny na cele w Iranie. Głównym celem nalotów były instalacje związane z programem nuklearnym, w tym ośrodek wzbogacania uranu w Natanz. Uderzono również w osoby uznawane za kluczowe dla irańskich ambicji atomowych oraz w elementy programu rakietowego. Według doniesień irańskich mediów, wśród ofiar znalazł się wysoki rangą dowódca Gwardii Rewolucyjnej.

Akcje Rheinmetall wzrosły w tym roku prawie 100%. Spółka bije rekordy dzięki inwestycjom w europejską obronność

Atak oznacza definitywne zerwanie trwających od miesięcy rozmów między Teheranem a Zachodem. Nie jest jeszcze jasne, na ile skuteczna była operacja pod względem technicznym, ale polityczne konsekwencje są już odczuwalne. Region pogrąża się w nowej fazie niestabilności, a świat staje przed widmem kolejnej wojny – tym razem między dwoma państwami, których konflikt od dekad określany jest jako scenariusz geopolitycznego koszmaru.
 

„Kupuj na dźwięk armat", akcje spółek obronnych zyskują na nowej doktrynie nuklearnej Rosji


Izrael – jak ogłosił premier Benjamin Netanjahu – zamierza kontynuować ofensywę tak długo, jak będzie to konieczne do „wyeliminowania zagrożenia irańskiej bomby atomowej”. Administracja prezydenta Donalda Trumpa, choć w bliskim sojuszu z Izraelem, stanowczo odcina się od operacji, podkreślając, że nie brała w niej udziału i nie została uprzedzona.

Mimo to rosną obawy, że USA – nawet jeśli nie z własnej woli – zostaną wciągnięte w konflikt, który może wstrząsnąć nie tylko regionem, ale i globalną gospodarką.

Miało być inaczej. Donald Trump – jeszcze jako kandydat – obiecywał Ameryce i światu „pokój przez siłę” i szybkie zakończenie konfliktów w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie. „Przywrócimy stabilność w regionie i pokój na świecie” – deklarował we wrześniu przed Izraelsko-Amerykańską Radą w Waszyngtonie. Kilka miesięcy później Bliski Wschód ponownie płonie, a świat drży na myśl o wojnie, której epicentrum może przesunąć się o wiele dalej niż granice Izraela i Iranu.

W piątek nad ranem izraelskie siły powietrzne przeprowadziły uderzenie na irańskie instalacje jądrowe – długo oczekiwane, ale i tak szokujące w swojej skali. Celem było nie tylko zniszczenie programu nuklearnego, który według zachodnich wywiadów zbliżał się do etapu kompletności, lecz również eliminacja kluczowych osób pracujących nad jego rozwojem. Według irańskich mediów, w ataku zginął m.in. wysoki rangą dowódca Gwardii Rewolucyjnej. Premier Netanyahu nie owijał w bawełnę – „uderzyliśmy w serce irańskiego programu wzbogacania uranu, w naukowców odpowiedzialnych za bombę oraz w program rakiet balistycznych”.

I tym samym zamknął drzwi do dalszych rozmów z Teheranem. Te, choć przedłużające się i nieefektywne, jeszcze niedawno dawały cień nadziei na wyjście z impasu.

W tle tej eskalacji, administracja Trumpa – mimo wcześniejszych deklaracji o sojuszu „bez cienia wątpliwości” – zdecydowanie odcina się od izraelskich działań. „To była jednostronna decyzja Izraela. Naszym priorytetem jest ochrona amerykańskich żołnierzy w regionie” – podkreślił sekretarz stanu Marco Rubio. A jednak: Ameryka to najbliższy sojusznik Izraela, nie tylko politycznie, ale przede wszystkim militarnie. Nawet jeśli dziś mówi „nie”, jutro może być zmuszona do powiedzenia „tak”.

Spółki zbrojeniowe z Europy rosną, a z USA tracą na wartości. Eksperci analizują perspektywy sektora na 2025 rok

Trump, niegdyś uważany przez wielu w regionie za jedynego polityka mogącego powstrzymać Netanjahu przed najgorszym scenariuszem, wyraźnie kluczy. Z jednej strony twierdzi, że atak „może zniszczyć negocjacje” z Iranem, z drugiej – że być może... właśnie im pomoże. Kiedy został zapytany wprost, czy popiera atak – odpowiedział wymijająco. Na platformie Truth Social zapewnił, że „dyplomacja pozostaje celem”. Czy to jednak jeszcze możliwe?

Netanjahu wydaje się nie mieć już złudzeń. Wprost mówi, że naloty mogą potrwać „tak długo, jak będzie to konieczne”. A to brzmi jak zapowiedź nie wojskowej operacji, lecz wojny totalnej – prowadzonej z determinacją i bez perspektywy szybkiego zakończenia.

Tym bardziej, że sytuacja geopolityczna sprzyja Izraelowi. Teheran jest dziś wyjątkowo osłabiony – wewnętrznie i zewnętrznie. Regionalni partnerzy, tacy jak Arabia Saudyjska, którzy już wcześniej padli ofiarą irańskich prowokacji, mogą cicho kibicować izraelskiej ofensywie. Ale każda próba odwetu ze strony Iranu – a to wydaje się tylko kwestią czasu – może wciągnąć Waszyngton do bezpośredniego zaangażowania. A wtedy eskalacja stanie się problemem globalnym.

Rynki finansowe zareagowały natychmiast. Ceny ropy wystrzeliły: amerykańska WTI zdrożała o ponad 8%, osiągając 73,29 dolara za baryłkę, a Brent – o 8%, do poziomu 74,54 dolara. Giełdowe indeksy poszły w dół – kontrakty na S&P 500 spadły o 1,8%, a futures Dow Jonesa straciły 700 punktów. Choć izraelskie bomby nie uderzyły bezpośrednio w infrastrukturę naftową Iranu, inwestorzy wiedzą swoje: to nie koniec.

Notowania ropy są dostępne na platformie SaxoTraderGo pod tym linkiem

Akcje spółek z sektora zbrojeniowego zareagowały umiarkowania na plan inwestycji w obronność Trumpa
Wojna izraelsko-irańska – przez dekady traktowana jako koszmar planistów wojskowych i analityków geopolitycznych – dziś przestaje być abstrakcją. W najgorszym scenariuszu zagrożone może być nie tylko bezpieczeństwo regionu, ale i światowe szlaki transportowe, dostawy surowców i stabilność gospodarki globalnej. Europa – jeszcze nie tak dawno wybudzona przez rosyjską agresję – dziś musi znów przyglądać się, jak granice wojny przesuwają się coraz bliżej.

Trump chciał być prezydentem pokoju. Dziś staje wobec sytuacji, w której może być zmuszony do wojny – wbrew sobie i własnym zapowiedziom. A świat, który miał „wrócić do równowagi”, właśnie się z niej wymyka.

Opcjonalnie: https://zagranica.strefainwestorow.pl/

Udostępnij