81% ICO czyli Initial Coin Offerings to oszustwa – mówią wyniki badań
Wśród ICO większość to oszustwa, spora część jest nieudana, a jedynie nikły procent spełnia nadzieje inwestorów – wynika z badania przeprowadzonego przez Satis Group.
ICO (Initial Coin Offerings) - czyli emisje tokenów w poszukiwaniu finansowania biznesu – stały się popularne w trakcie ostatnich kwartałów. Ich popularność wzrastała wraz z wyceną kryptowalut.
Okazuje się jednak, że zanim zainwestuje się w ramach ICO swoje środki, powinno się trzykrotnie - a może i dziesięć razy – przemyśleć sprawę. A przede wszystkim zbadać, kim jest emitent. Okazuje się bowiem, że zdecydowana większość małych ICO to... oszustwa.
Zobacz także: Rośnie gigantyczna bańka na rynku ICO - 5 dowodów to potwierdzających
81% ICO to oszustwa
Wynik badania przeprowadzonego przez Satis Group może zjeżyć włos na głowie. Jest to firma doradcza, działająca na rynku kryptowalut, blockchain i ICO, założona przez finansistów pracujących niegdyś w banku... Lehman Brothers. Wyniki badania opublikował niedawno portal Medium.
Analitycy Satis Group Sherwin Dowlat i Michael Hodapp przyjrzeli się ICO o wartości powyżej 50 mln USD. Dane na temat ICO pochodziły z portal coinschedule.com, icodata.io, coindesk.com, icorating.com, coinscamlist.com, deadcoins.com, tokendata.io, ico-check.com, coinmarketcap.com. Zebrane dane były aktualne w dniu 8 marca 2018.
Aby dobrze odczytać dane, trzeba najpierw zapoznać się z terminologią, jaką zastosowali analitycy. Jeśli chodzi o okres przed notowaniem (przed wprowadzeniem tokenów na publiczną giełdę), to ICO zostały podzielone na trzy rodzaje:
-
Oszustwa – projekty rozpoczęte, które zebrały nieco funduszy tylko po to, by ich nie oddać.
-
Upadłe – projekty, które zebrały fundusze, ale nie przeszły procesu rejestracji na giełdzie i zwróciły środki inwestorom.
-
Umarłe - projekty, które zebrały fundusze i przeszły proces rejestracji na giełdzie, ale z różnorakich powodów nie zostały upublicznione.
Jeśli chodzi o okres po upublicznieniu tokenów, to ICO zostały podzielone na następujące rodzaje:
-
Udane – zostały upublicznione (umieszczone w łańcuchu blockchain lub na portalu typu GitHub), posiadają transparentną „mapę drogową” (plan działania, biznesplan) upublicznioną na swojej stronie internetowej i można znaleźć dowody na to, że powoli jest ona realizowana.
-
Obiecujące – spełniają dwa z podanych wyżej kryteriów.
-
Zastanawiające – spełniają tylko jedno z podanych kryteriów.
Okazało się, że aż 81% spośród ICO o wartości powyżej 50 mln USD przeprowadzonych do tej pory, to były oszustwa. 6% kwalifikuje się do kategorii upadłe, a 5% do kategorii umarłe...
Wykres 1. ICO w podziale na kategorie
Źródło: Satis Group
Niecałe 4% ICO to emisje udane, na których inwestorzy być może zarobią
Z tego wynika, że tylko 8% wyemitowanych tokenów zostało upublicznionych. Z czego ledwie 3,8% emisji można nazwać udanymi – czyli nie tylko zebrały środki i weszły na „giełdę”, ale również podejmują działania biznesowe, starając się zrealizować swój plan rozwoju.
Co ciekawe, im większa wartościowo emisja tokenów w ramach ICO, tym większe są szanse, że to nie jest oszustwo. Aż 79% ICO, które miały wartość powyżej 1 mld USD i zostały upublicznione, analitycy Satis Group zaliczyli do kategorii udanych. W przypadku ICO o wartości 50-100 mln USD ten odsetek wynosi ledwie 24%, a większość (54%) trafia do kategorii „zastanawiające”.
Wykres 2. Jakość upublicznionych ICO
Źródło: Satis Group
Jak do tej pory, szczyt na rynku ICO przypadł na styczeń tego roku. Wtedy doszło do emisji tokenów o wartości 1,59 mld USD. W lutym wartość ICO sięgnęła 1,47 mld USD. Rok temu, analogicznie, wartość ICO sięgnęła 2,3 mln USD i 17 mln USD.
Wykres 3. Miesięczna wartość ICO (mln USD)
Źródło: CoinDesk
Jak widać, ICO staje się zjawiskiem, które coraz trudniej lekceważyć. W tym kontekście z pewnością statystyka przedstawiona przez firmę Satis Group powinna budzić niepokój, zarówno inwestorów, jak i regulatorów.