Europa już wprost mówi, że nie chce kupować gazu i ropy z Rosji. Wojna w Ukrainie tylko przyspieszy transformację energetyczną
Europa jeszcze nigdy nie mówiła tak otwarcie, że chce odejść od kupowania gazu i ropy z Rosji. Rosyjska napaść na Ukrainę wpłynie na politykę energetyczno – paliwową wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Tempo dochodzenia do neutralności klimatycznej zostanie zwiększone, podobnie jak odchodzenie od paliw emisyjnych. Tymczasem wydaje się jakby Polskim włodarze myśleli inaczej i liczą na zawierzenie ETS (europejskiego systemu handlu emisjami).
Pierwsza korekta Zielonego Ładu
Jesienią w Europie wybuchł duży kryzys energetyczny. Wynikał on z wielu czynników, takich jak zniesienie większości restrykcji pandemicznych, zwiększenie popytu na LNG w Azji i polityki rosyjskiego Gazpromu. Ten koncern ograniczył dostawy gazu na giełdy, a kontrakty długoterminowe zaczął realizować na poziomie przewidzianego umowami minimum. Wszystko to doprowadziło do rekordowych wzrostów cen błękitnego paliwa.
To wydarzenie doprowadziło do potężnego szoku ekonomicznego zarówno po stronie europejskich firm jak i konsumentów. Kluczowym skutkiem kryzysu stały się istotne zmiany w taksonomii Unii Europejskiej czyli katalogu technologii wspieranych w ramach Zielonego Ładu. W ich wyniku wydłużono w czasie możliwość wykorzystywania gazu ziemnego i energetyki jądrowej. Była to istotna modyfikacja pierwotnych założeń głównej idei mającej doprowadzić Europę osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r.
Zobacz także: Wojna na Ukrainie wpłynie mocno na rynek gazu w Polsce. To duże wyzwanie zwłaszcza dla PGNiG
Druga korekta Zielonego Ładu
Atak Rosji na Ukrainę będzie prawdopodobnie drugim przełomowym momentem dla Zielonego Ładu, którego docelowy kształt coraz mocniej wykuwa się pod wpływem kryzysów targających Europą w ostatnich miesiącach.
W zasadzie wszystkie kluczowe państwa zachodnie wprowadzają reżim sankcyjny wobec Rosji. Intensywność tych działań jest duża i w ostatnich dniach przypomina efekt kuli śniegowej. Tocząca się wśród liderów politycznych dyskusja dotycząca wojny w Ukrainie nie dotyczy na razie kwestii wstrzymania dostaw gazu i ropy ze wschodu. Niemniej rosnąca świadomość zależności od tych surowców wzmocni narracje nawołujące do szybszego odchodzenia od węglowodorów.
Papierkiem lakmusowym może tu być obecne stanowisko Niemiec. Tamtejsze Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu 28 lutego przedstawiło założenia nowelizacji ustawy o OZE. Zakłada ona zaspokojenie 100 proc. zapotrzebowania na energię z odnawialnych źródeł energii do 2035 r. Dotychczasowe plany mówiły o 2040 r.
Drastyczne przyśpieszenie ambicji klimatycznych może być charakterystyczne nie tylko dla Niemiec. Odcięcie się od Rosji i jej węglowodorów będzie stanowić nowy bodziec dla zwolenników szybkiej i głębokiej transformacji. Z pewnością wpłynie to na prace nad założeniami Fit for 55, który jest pakietem wykonawczym dla Zielonego Ładu. Wiele z zwartych w nim propozycji oceniano jako bardzo ostrych (choćby wdrożenie zakazu produkcji samochodów spalinowych do 2035 r.). To może się jednak zmienić. Inwazja Rosji na Ukrainę to początek zupełnie nowej rzeczywistości.
Zobacz także: Krach na giełdzie w Rosji sprawił, że akcje Gazpromu stały się najtańsze od lat. No i co z tego, tam nie inwestuje!
Polska nie rozumie trendu
Polskie władze, ale także należące do skarbu państwa spółki zdają się nie rozumieć wpływu wojny na Ukrainie na ambicje klimatyczne Unii Europejskiej i Zielony Ład.
Prezes PGE, Wojciech Dąbrowski stwierdził np. 25 lutego, że w kontekście sytuacji u naszego sąsiada należy zawiesić działania systemu ETS (europejskiego systemu handlu emisjami).
Natomiast 1 marca 2022, delegacja Polska na czele z minister klimatu Anną Moskwą, która przebywała na nadzwyczajnej radzie ministrów ds. energii UE postulowała zawieszenie systemu ETS.
„Na pewno będziemy postulować zawieszenie systemu ETS do czasu zakończenia kryzysu. Nie wyobrażamy sobie, że w sytuacji kryzysu europejskiego, ale i światowego, nasze spółki będą ponosiły duże koszty związane z emisjami. Absolutnie nie jest na to czas” – stwierdziła Moskwa.
Takie wypowiedzi w sytuacji, gdy większość państw unijnych zaczyna naciskać na zwiększenie ambicji klimatycznych i zerwanie z rosyjskimi węglowodorami jest co najmniej zastanawiająca. Polski rząd powinien inaczej ukierunkować swoją aktywność. Skupić się na odblokowaniu środków unijnych w ramach Krajowego Planu Odbudowy i negocjować jak najszersze wsparcie dla transformacji energetycznej.
Co z tego wynika?
Obecnie w związku z wojną na Ukrainie mocno rosną akcje spółek energetycznych takich jak PGE, Tauron, Enea. Powód jest prosty. Bez względu na potencjalne wahania dostaw gazu z Rosji te koncerny będą produkować energię posiłkując się węglem (głównie krajowym). Jednak w rzeczywistości konflikt będzie miał duży wpływ na ich działalność. Państwa członkowskie Unii Europejskiej będą najprawdopodobniej zwiększać tempo swojej transformacji energetycznej próbując ograniczać import paliw z Rosji. To z kolei mocno uderzy w polską energetykę, choć skala zjawiska będzie zależna od wielu czynników (np. wydzielenia aktywów węglowych ze grup kapitałowych, wsparcia unijnego etc.).