Czytanie całymi dniami to za mało aby być świetnym inwestorem, nawet Warren Buffett robi coś więcej
Aby być dobrym inwestorem trzeba nie tylko dużo czytać, ale i budować sieć znajomości, bo dzięki temu można szybciej pozyskiwać informacje.
„Siedzę w biurze całe dnie i czytam, to jedna z tajemnic mojego sukcesu” – to jeden z najbardziej znanych cytatów z Warrena Buffetta. Jednak czytanie gazet, raportów finansowych czy książek to nie jest jedyna czynność, która czyni wielkim inwestorem.
Czytanie jest ważne…
Marzenie każdego introwertycznego inwestora: siedzę w pustym, cichym biurze i czytam cały dzień dzienniki ekonomiczne, raporty finansowe spółek giełdowych, raporty analityczne, książki innych znanych inwestorów. Raz na miesiąc lub na kwartał podejmuję decyzję inwestycyjną i już. Jakże ta wizja jest pociągająca dla wielu.
Podobno Wyrocznia z Omaha pozwala, by jeden z jego oficerów inwestycyjnych, Todd Combs, czytał po 500 stron dziennie. Combs powiedział w jednym z wywiadów, że czytanie jest jak procent składany: im więcej wiedzy się ma dzięki niemu, tym większe korzyści przynosi.
Ale czytanie to nie jest z pewnością jedyne zajęcie Combsa. Wizja inwestora przyklejonego przez cały dzień do monitora czy gazety jest nieprawdziwa. Warren Buffett, wbrew swoim twierdzeniom, nie zbudował swojego majątku li tylko na czytaniu. Oczywiście to prawda, że czytał zawsze dużo – zapewne o wiele więcej, niż przeciętny człowiek, a nawet przeciętny inwestor – ale to nie jest jedyna składowa jego sukcesu.
Zobacz także: Elon Musk rządzi Teslą niczym dyktator. Narasta bunt akcjonariuszy mniejszościowych spółki
…ale ważne są także znajomości…
Warren Buffett zbudował przez dekady całą sieć znajomości, które umożliwiają mu podejmowanie trafnych decyzji. Powiedział kiedyś, że potrafi w 3-4 godziny przemieścić się do Nowego Jorku czy Los Angeles, by odbyć rozmowę biznesową. Swoje znajomości budował na bankietach oraz… przy brydżu czy golfie. Co ważne, Buffett unikał dużych spotkań, preferując takie, na których jest kilka osób, bo wtedy można lepiej je poznać i zawiązać relację koleżeńską, czy nawet przyjacielską. Zna mnóstwo osób ze świata biznesu, polityki, a nawet sztuki czy sportu. Wzorcowy networking Warrena Buffetta jest opisany w artykule naukowym pt. „How can Strategic People Networks (SPNs) be successful?”.
Warto zwrócić uwagę, że Buffett na początku swojej kariery z dużą pewnością tego, co robi, zainwestował w GEICO. Czemu? Bo dyrektorem w tejże firmie ubezpieczeniowej był Ben Graham – jego mentor inwestycyjny. Buffett nawiązał z nim świetny kontakt, dużo się od niego nauczył, także o spółce GEICO. Zaintrygowała go ona tak bardzo, że pewnego dnia wsiadł w pociąg i pojechał do Waszyngtonu, do jej siedziby, i zdołał spotkać się z wiceprezesem, którym był Lorimer Davidson. Buffett wspomina, że Davidson był tak zaciekawiony wizytą studenta, iż odpowiadał na pytania na temat spółki i jej biznesu przez 4 godziny. W ten sposób Buffett nie musiał czytać ton sprawozdań i raportów – najważniejsze informacje pozyskał dzięki kontaktom interpersonalnym.
Warto wspomnieć, że co dwa lata Buffett organizował spotkania tzw. Graham Group, która potem przekształciła się w Buffett Group. Chodzi o grupę przyjaciół ze świata biznesu i inwestowania, którą zgromadziła się najpierw wokół Bena Grahama, a potem właśnie wokół Wyroczni z Omaha. Należą do niej Charlie Munger, Bill Gates, Jack Byrne, Lou Simpson, a rozrosła się ona z 13 osób do około 60.
…oraz cisza i spokój
A czemu w ogóle tkwi w Omaha – prowincjonalnym, jakby nie było, mieście? Wyjaśniał to w jednym z wywiadów. Powiedział, że dzięki temu ma spokój, jest odseparowany od wpływu ludzi z Wall Street. „W Omaha mam ciszę i swobodę myślenia, a poza tym tutaj się wygodnie żyje, bo nie ma tłumu i korków” – stwierdził.
Dziś Buffett podróżuje niedużo, czasami do Waszyngtonu lub do Nowego Jorku, albo na słynną konferencję biznesową do Sun Valley. Pomysły i ludzie pchają się do niego drzwiami i oknami, dzięki sieci kontaktów budowanej przez dekady. Zapewne dużo czyta, ale należy pamiętać, że jego sukces ma podstawę nie tylko w tej czynności, ale także w networkingu, podróżach oraz – oczywiście – w podejmowaniu śmiałych decyzji wtedy, gdy trzeba.
Autor inspirował się tekstem „The Reading Obsession” z bloga Neckar.