Dziś nie można czynić inwestycji z założeniem, że jutro będzie wyglądało jak wczoraj – mówi Howard Marks
Nadchodzą wielkie zmiany makroekonomiczne, które zmienią biznes, inwestowanie i życie codzienne w najbliższych latach – stwierdza znany inwestor, miliarder Howard Marks.
„Ci, którzy uważają, że skład czołówki spółek wzrostowych za 5 czy 10 lat będzie wyglądał tak samo, jak dziś, są w wielkim błędzie” – napisał Howard Marks, założyciel Oaktree Capital, w najnowszym liście do inwestorów.
Inwestowanie wymaga większej wiedzy technologicznej, niż w przeszłości
Marks zaczyna swój list od konstatacji, że dzisiejszy świat znacznie różni się od tego sprzed 70 czy nawet 50 lat. Kiedyś świat, gospodarka i życie codziennie były bardziej statyczne, nie działo się tak dużo i w takim tempie, jak teraz. Jednak przyszedł moment, gdy w inwestowaniu nadeszła wielka zmiana – pojawiły się firmy innowacyjne, podchodzące w nowatorski sposób do rozwoju biznesu, czyli de facto spółki wzrostowe. Stało się to w połowie lat 60-tych XX wieku. Pojawiła się „Sprytna pięćdziesiątka” czyli „Nifty Fifty”. Chodzi o takie firmy, jak producenci sprzętu biurowego IBM i Xerox, tytani fotografii Kodak i Polaroid, firmy farmaceutyczne Merck i Eli Lilly, firmy technologiczne Hewlett Packard i Texas Instruments oraz Coca-Cola czy Avon.
„Akcje tych spółek charakteryzowały się bardzo wysokimi wskaźnikami cena/zysk, sięgającymi nawet 80 i 90. Powszechnie wierzono, że nic złego nie może się tym firmom stać. Inwestorzy zachwycili się ich biznesową świeżością. Problem w tym, że ulegli ułudzie. Jeśli kupiłeś akcje tych spółek kiedy zacząłem pracować w 1969 roku i trzymałeś je przez 5 lat, to straciłeś prawie wszystkie pieniądze. Te akcje były po prostu przewartościowane i uległy poważnej korekcie, ale też wiele z tych biznesów, które w powszechnym mniemaniu miały radzić sobie świetnie już do końca świata, okazało się podatnymi na zmiany. Popatrzmy, że na przykład Kodak i Polaroid straciły rację bytu, gdy pojawiły się kamery cyfrowe. A kiedy ostatnio byli u Państwa drzwi sprzedawcy kosmetyków Avon?” – wskazuje Marks.
Założyciel Oaktree Capital zauważa, że od tamtego czasu nastąpiły ogromne zmiany w świecie, w środowisku biznesowym, w ekonomii. „Dziś – inaczej, niż w latach 50. i 60., wszystko wydaje się zmieniać każdego dnia. Trudno jest znaleźć biznes, o którym można powiedzieć, że na pewno nie zostanie zakłócony przez konkurencję w kolejnych latach. Ci, którzy uważają, że skład czołówki spółek wzrostowych za 5 czy 10 lat będzie wyglądał tak samo, jak dziś, są w wielkim błędzie. Dla inwestorów oznacza to nowy porządek świata. Stabilność stała się nieistotna. Wiele inwestycji będzie wymagało większej wiedzy technologicznej, niż w przeszłości. Nie można czynić inwestycji z założeniem, że jutro będzie wyglądało jak wczoraj” – konstatuje Marks.
Rozwój technologii zabija pracę fizyczną
Marks pogłębia swoją analizę zmian w świecie biznesu. Wskazuje, że coraz częściej biznes jest wirtualny, cyfrowy i zorientowany na informacje, nie jest już poświęcony wytwarzaniu produktów fizycznych. „Nawet te firmy, które produkują fizyczne towary lub usługi, coraz częściej wykorzystują informacyjne i inne aspekty technologiczne. Te elementy będą miały ogromny wpływ na to jak będzie wyglądał nasz świat za dziesięć czy dwadzieścia lat od teraz” – zapewnia Marks.
Wskazuje on najważniejsze zmiany, jakie wprowadza technologia w świecie biznesu:
- wyjątkowa rentowność przedsiębiorstw opartych na technologiach informacyjnych;
- niski koszt produkcji i względna łatwość skalowania biznesów technologicznych;
- ich skromne zapotrzebowanie na dodatkowy kapitał;
- polegają na stosunkowo niewielkiej liczbie wykształconych programistów.
„Czynniki te nie tylko mają potencjał, aby stworzyć wielkich zwycięzców, ale także mają głęboki wpływ na całą gospodarkę. O jednym z nich myślę więcej, niż o pozostałych. Chodzi o to, że technologia powoli sprawia, że praca fizyczna staje się coraz mniej potrzebna. Sto lat temu Stany Zjednoczone były potęgą rolniczą, a rolnictwo było bardzo pracochłonne. W ten sposób duża liczba niewykwalifikowanych pracowników została zatrudniona na farmach w USA, głównie na południu. Wraz z wynalezieniem urządzeń praca w rolnictwie była potrzebna w coraz mniejszym stopniu. Praca wraz z rozwojem technologicznym oraz rosnącym stopniem globalizacji znacząco się zmienia, kolejne zawody znikają. Miejsca pracy w rozrywce wypierają miejsca pracy w hutach czy fabrykach” – wskazuje Marks. „Co ważne, firmy technologiczne mogą zwiększyć produkcję i sprzedaż bez proporcjonalnego wzrostu liczby zatrudnionych pracowników. Optymiści twierdzą, że zawsze pojawia się jakaś nowa potrzeba siły roboczej, jak miało to miejsce w przemyśle w latach 20-tych XX wieku, ale pracownicy, których potrzebują branże technologiczne, to na ogół lepiej wykształcone osoby niż te, które odeszły z sektora produkcyjnego. To jest bardzo niepokojące, jeśli weźmiemy pod uwagę pogarszającą się jakość edukacji publicznej, dostępnej w USA. Martwię się, gdzie znajdą zatrudnienie pracownicy, którzy nie są już potrzebni w produkcji. Niektórzy wskazują, że pewnym rozwiązaniem jest dochód podstawowy, ale czy na pewno stać nas na wspieranie armii bezrobotnych? Czy siedzenie na werandzie jest naprawdę substytutem satysfakcji z dobrze wykonanej pracy? Uważam, że na przykład epidemia opioidów jest silnie skorelowana z utratą miejsc pracy” – ostrzega inwestor.
Zobacz także: Jerome`a Powell nominowany na kolejną kadencję szefa FED. Biden nie chce wystraszyć rynków finansowych uważają komentatorzy
Demokracja w USA jest zagrożona
Marks porusza także kilka innych istotnych kwestii. Poniżej krótkie streszczenie jego poglądów na wybrane zjawiska, występujące w makroekonomii, gospodarce i biznesie.
Inflacja / deflacja. Zmiany technologiczne zwiększają produkcję wytworzoną na przepracowaną godzinę, co oznacza, że PKB może wzrosnąć nawet jeśli liczba przepracowanych godzin spada. Innymi słowy, technologia może potencjalnie zwiększyć PKB, jednocześnie zwiększając bezrobocie. Obecnie niewiele słychać o deflacyjnym wpływie technologii, ale nie powinniśmy odrzucać tej idei jako nierealnej – wskazuje inwestor.
O demokracji w USA. „Klastrowanie i gerrymandering zwiększają i tak już znaczący wpływ jednej lub drugiej partii – Partii Demokratycznej i Republikańskiej – na sytuację polityczną w USA. Kontrola stanowych legislatur otwiera drzwi dla możliwych wybryków. Wydaje się, że zarówno nowe przepisy, jak i nowe normy politycznej władzy otworzyły drzwi dla ustawodawców i urzędników do zachowywania się w sposób, który był wcześniej nie do pomyślenia. Poważne potencjalne zagrożenia dla naszej demokracji istnieją i nie można powiedzieć, co przyniesie przyszłość w tym względzie” – alarmuje Marks.
O generacyjnej nierówności. Marks wskazuje, że 71,2 miliona członków pokolenia Baby Boomer (osoby urodzone w latach 1946-1964) ma wielką przewagę liczebną nad tzw. Silent Generation oraz nad Generacją X. Boomersi mają wielki wpływ na scenę polityczną i politykę gospodarczą USA, i wiele inwestycji oraz programów jest realizowanych przez nich kosztem przyszłych pokoleń. „Krótko mówiąc, Baby Boomers konsumowali i nadal konsumują więcej, niż ich sprawiedliwy udział w torcie. Spowoduje to, że przyszłe pokolenia będą obciążone znacznym zadłużeniem, wynikającym z wydatków, na których nie skorzystają proporcjonalnie” – wskazuje Marks.
O Chinach. W ciągu ostatniego roku prezydent Xi rozprawił się z celebrytami finansowymi, nierównościami ekonomicznymi i branżami uważanymi za niezdrowe dla społeczeństwa – wskazuje inwestor. „Uważam, że dwoistość systemu w Państwie Środka będzie istnieć i nadal dobrze funkcjonować, a przedsiębiorczość prywatna będzie szanowana, o ile będzie działa w sposób zgodny z myślą Xi Jinpinga. Chiny mają duże zasoby, a także silną scentralizowaną kontrolę. Moim zdaniem chińska gospodarka będzie nadal rosła szybciej, niż reszta świata i może stać się największą gospodarką. Proces zmian w Chinach będzie trwał i wierzę, że nie będzie płynny i wolny od usterek. Od kilku lat jestem członkiem Shanghai International Financial Advisory Council i pozwoliło mi to zobaczyć, w jakim stopniu Chiny są zaangażowane w przyciąganie kapitału zagranicznego i uczynienie Szanghaju światowym centrum finansowym i wierzę, że Chiny rozumieją, że będzie to wymagało wdrożenia rządów prawa i dobrego postępowania jako członek społeczności globalnej. Mam nadzieję, że najgorsze obawy dotyczące zachowania Chin na arenie międzynarodowej nie zostaną zrealizowane” – stwierdza Marks.