Rząd chce zmienić przepisy, które w 2016 zatrzymały rozwój energetyki wiatrowej na lądzie - liberalizacja „ustawy odległościowej”
W ubiegłym tygodniu na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt nowelizacji ustawy „o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych”. Popularna „ustawa odległościowa”, wprowadza normę 10H, która w 2016 roku przystopowała rozwój polskiej energetyki wiatrowej na lądzie.
Wprawdzie przed projektem jeszcze długa droga, jednak obecnie wiele wskazuje na to, że w przyszłości z sektora energetyki wiatrowej w Polsce zostanie zdjęty „kaganiec”. Projekt ten jest mocno kontrowersyjny – także przez przeciwstawienie się zasadom Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. My uważamy, że istnieje bardzo wysoka szansa, iż zostanie on uchwalony przez Sejm i Senat, a następnie podpisany przez Prezydenta, a wszystko to za sprawą… Komisji Europejskiej, której nie usatysfakcjonował Krajowy Plan Odbudowy, szczególnie zważywszy na nowe limity, które prawdopodobnie niedługo zostaną wprowadzone do sytemu prawnego wspólnoty europejskiej.
Liberalizacja przepisów „ustawy odległościowej”
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii opracowało projekt nowelizacji niesławnej „ustawy odległościowej” oraz kilku innych ustaw, które łącznie mają przyczynić się do odblokowania sektora lądowej energetyki wiatrowej w Polsce poprzez liberalizację obowiązujących przepisów. Obecnie projekt nowelizacji zatrzymał się na etapie konsultacji publicznych, które za około 3-4 tygodnie zakończą się wydaniem pozytywnej lub negatywnej opinii. Po tym etapie czeka go jeszcze procedowanie w wyznaczonych komitetach, a następnie konfrontacja z Radą Ministrów – dopiero później projekt będzie mógł być procedowany przez Sejm. Warto zwrócić uwagę, iż projekt został opracowany nie w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, a w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii, którym kieruje Jarosław Gowin – tworzy to pewien impas, przez który zaakceptowanie projektu przez rząd może nie być tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Minister Gowin spełnia swoje przyrzeczenie poluzowania restrykcji dla wiatraków, jednak w całej układance jest pewien szkopuł: Ministerstwo Klimatu i Środowiska jest autorem Polityki Energetycznej Polski, której wersja do 2040 roku zakłada stopniowe zmniejszanie udziału wiatrowych elektrowni lądowych w ogólnym miksie energetycznym – i to zmniejszanie nie tylko przez wzrost pozostałych źródeł zielonej energii. Zgodnie z rozpisanymi już aukcjami OZE, do 2025 roku w Polsce moce elektrowni wiatrowych powinny wzrosnąć z obecnych 6,7 GW do aż 10 GW. Później, zgodnie z predykcjami resortu, elektrownie wiatrowe mają być stopniowo wygaszane. Jednakże, należy wskazać, iż Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku jest dokumentem, który opracowywany był już jakiś czas temu. Ponadto, jest to raczej dokument wskazujący trendy, kierunek zmian oraz predykcje, a nie wyznaczający niepodważalne założenia oraz cele, które na zostaną osiągnięte za wszelką cenę – potwierdzają to zresztą słowa Prezydenta Andrzeja Dudy podczas szczytu energetycznego zorganizowanego przez Prezydenta Joe Bidena. Co więcej, jest jeszcze jedna przesłanka, która utwierdza nas w przeświadczeniu, iż wspomniana nowelizacja ma dużą szansę na wejście w życie – jednak o tym później.
Na początku trochę historii: norma 10H wyznacza limit odległości od zabudowań oraz obszarów chronionych, w której wiatraki mogą być budowane. Jak nazwa wskazuje, limit ten wynosi 10-krotność wysokości wiatraka, a więc w praktyce przeciętnie około 1,5 km. Cały problem normy 10H polega na tym, iż takich miejsc w Polsce de facto nie ma, dlatego w latach 2016-2019 obserwowano jedynie nieznaczny przyrost mocy elektrowni wiatrowych. Być może stan ten zmieni się jeszcze w tym roku. Kompetencje gmin w zakresie konstruowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego mają zostać poszerzone, dzięki temu te mają zyskać bardzo ważną kompetencję – kompetencje ustanowienia innego niż ustawowy limitu odległości od zabudowań mieszkalnych. Gdzie w tym haczyk? Jest ich kilka.
Po pierwsze, minimalną, ustanowioną ustawowo odległością ma być 500 metrów – czyli za sprawą inwencji gminy norma 10H może zmienić się maksymalnie w normę 3,5H, jednak restrykcja ta działa też w drugą stronę, czyniąc okrąg o promieniu 500m miejscem, w którym nie może powstać żaden typ zabudowy mieszkalnej. Po drugie, aby gmina mogła poluzować ograniczenie, musi przeprowadzić badania prognostyczne dotyczące wpływu hałasu na funkcjonowanie mieszkańców – w tym na ich zdrowie – a także zorganizować szeroko zakrojone konsultacje społeczne. Po trzecie, badania takie muszą zostać uzgodnione z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska. W praktyce chodzi o to, aby zdrowie mieszkańców było maksymalnie chronione, dlatego zarówno oni, jak i jednostka samorządu terytorialnego będąca najbliżej nich będą mieli szerokie kompetencje w dostosowaniu ustawowej regulacji 10H do swoich potrzeb.
Rozwiązanie to nie jest niczym nowym, a raczej adopcją podobnych przepisów funkcjonujących już w Europie Zachodniej. Liberalizacja przepisów ustawy „o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych” może doprowadzić do tego, iż gminy poszukujące efektywnego sposobu na zmianę swojej struktury energetycznej uzyskają dostęp do mechanizmu umożliwiającego im dokonanie dużych zmian w relatywnie niewielkim czasie. Co więcej, biznes energetyki wiatrowej to dzisiaj sektor absolutnie zdominowany przez wielkich graczy – wprowadzenie zmian w polskim systemie prawnym mogłoby przywrócić konkurencyjność rynku oraz stworzyć okazję dla mniejszych inwestorów. Przy tym wszystkim należy wskazać, iż prace nad ustawą znajdują się obecnie na bardzo wczesnym etapie, dlatego na pierwsze efekty ustawy na pewno przyjdzie nam czekać dobrych kilka lat.
Zobacz także: Tydzień szczytów klimatycznych – UE i USA zwiększają cele redukcji CO2 do 2030 i 2050 roku
Zdaniem Komisji Europejskiej Polska może mieć problem z nadążeniem za Unią
Ostatni argument, który naszym zdaniem zwiększa szanse na poluzowanie branży lądowej energetyki wiatrowej w Polsce, płynie z polityki Komisji Europejskiej oraz niedawno ogłoszonych nowych celów redukcji emisji CO2 przez wspólnotę. Już teraz dyskutowane są zmiany w unijnej dyrektywie RED II (w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych), ponieważ cele przedstawione w 2018 roku odbiegają od nowych deklaracji, a wraz z dostosowaniem ustawy do obecnego stanowiska Komisji Europejskiej prawdopodobnie znajdzie się miejsce także na wyznaczenie nowych celów w innych kwestiach – celów jeszcze bardziej restrykcyjnych i wyśrubowanych. Póki co wszelkie informacje mają charakter spekulacyjny, ale nowe limity mogą dotknąć wyższego wykorzystania zielonej energii w transporcie przez zwiększony udział biopaliw, ustanowienie lub podwyższenie corocznych obligatoryjnych wzrostów udziału OZE w wielu sektorach czy zakazu stosowania paliw kopalnych w centralnym ogrzewaniu.
Źródło: raport „Wind energy in Europe 2020 Statistics and the outlook for 2021-2025” stworzony przez agencję Wind Europe
Źródło: raport „Wind energy in Europe 2020 Statistics and the outlook for 2021-2025” stworzony przez agencję Wind Europe
Zobacz także: Magazyny energii wreszcie zostały uregulowane prawnie, a energia z OZE bije w Polsce rekordy produkcji
Proekologiczne trendy ustanawiane przez Komisję Europejską nie dają wielu złudzeń – dlatego nie dziwi też fakt, iż organ ten wątpi w Krajowy Plan Odbudowy, który zaprezentowała Polska. Przypomnijmy: plan ten ma być podstawą do przyznania 23 miliardów euro na transformację energetyczną Polski (jest to jeden z wyższych odsetków przyznanych środków w całej Unii) – 3 maja 2021 roku Polska oficjalnie złożyła dokument na ręce Komisji Europejskiej. Projekt nieustannie był konsultowany z organami unijnymi, a Komisja Europejska utrzymywała stanowisko, iż założenia przedstawione w dokumencie nie spełniają wymogów stawianych przez Unię Europejską – realizują cele niższe, niż zakładane przez wspólnotę, lub kapitał wydatkowany jest w sposób stojący w sprzeczności z zasadą efektywności. O ile plany dotyczące polskiej morskiej energetyki wiatrowej zostały przez Unię przyjęte bardzo ciepło, o tyle norma 10H wydaje się być solą w oku polskiej transformacji energetycznej, która z kolei może zagrozić zobowiązaniom unijnym, co Komisja Europejska dostrzega.
Zdaniem rządu liberalizacja przepisów ustawy może sprawić, iż moc lądowych wiatraków wzrośnie w Polsce o 6-10 GW w ciągu 10 lat. Według raportu Wind Europe, w europejskim sektorze energetyki wiatrowej w przeciągu kolejnych lat powinno przybyć około 105 GW mocy – w Polsce ma to być około 5 GW mocy (3 będą pochodziły z rozpisanych już aukcji). Sektor polskiej wiatrowej energetyki morskiej dopiero raczkuje, wiele wskazuje więc na to, że również doradcze międzynarodowe ciała przewidują pewne zmiany w sektorze polskiej wiatrowej energetyki lądowej.