Unijna dyrektywa zwiększająca reprezentację kobiet we władzach spółek dotknie około 170 firm z GPW
Od lipca 2026 r. największe giełdowe firmy będą musiały sprostać wymaganiom mówiącym o zwiększonym udziale kobiet w zarządach i radach nadzorczych. Ekspertki wskazują, że przepisy przyczynią się do m.in. większego wykorzystania potencjału ekonomicznego lepiej wyedukowanej części społeczeństwa.
Wspomniana dyrektywa o nazwie Women on Boards obliguje największe spółki giełdowe do tego, aby łącznie w zarządach i radach nadzorczych udział płci niedostatecznie reprezentowanej wynosił 33%, bądź 40% w samych radach nadzorczych. Biorąc pod uwagę także kryteria wynikowe oraz zatrudnienia szacuje się, że dotknie ona mniej niż połowę firm z GPW.
Zobacz także: Większa liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych poprawia wyniki finansowe spółek, wynika z analizy Saxo Bank
Powolny postęp
„Dyrektywa kobiety we władzach będzie obowiązywać spółki notowane na GPW zatrudniające więcej niż 250 pracowników i których roczny obrót przekracza 50 mln euro, lub których całkowity bilans roczny przekracza 43 mln euro. Według szacunków 30% Club Poland, na bazie danych na koniec 2023 r., dyrektywa obejmie między 160-170 spółek z 410 notowanych, co pokrywa się z szacunkami podanymi w rządowym projekcie ustawy, mówiącymi o tym, że dyrektywą objętych będzie mnie niż połowa spółek notowanych na GPW” komentuje dla Strefy Inwestorów Milena Olszewska-Miszuris, prezeska WM Advisory oraz członkini 30% Club Poland.
Widać jednocześnie, że przed rodzimymi spółkami jest sporo pracy, aby osiągnąć wspomniane w przepisach poziomy.
„Udział kobiet w zarządach 140 największych spółek na koniec 2023 r. wyniósł 13,9%, a tylko 6 (!) spółek miało prezeskę zarządu. Częściej można było spotkać kobiety w radach nadzorczych – na koniec 2023 r. udział pań w tym organie wyniósł 20,6%, a tylko 20 pań pełniło funkcję przewodniczącej rady nadzorczej. W rezultacie we władzach, czyli zarządach i radach nadzorczych łącznie, reprezentacja pań to tylko 18% na koniec zeszłego roku, 0,8 pkt proc. więcej r./r. Udział kobiet pozostawał więc znacząco poniżej 30%, czyli progu wynikającego z tzw. teorii masy krytycznej, po przekroczeniu którego głos mniejszości staje się bardziej słyszalny i może ona wywierać wpływ na decyzje większości” dodaje Olszewska-Miszuris.
Odsetek największych spółek giełdowych według obecności kobiet w władzach niewykonawczych i zarządach w UE, październik 2023 r.
Źródło: European Institute for Gender Equality
Zobacz także: Akcje spółek, w których kobiety są na stanowiskach kierowniczych przynoszą ponadprzeciętne zyski, wynika z analizy Saxo Banku
Giełda skansenem na tle rynku
Zdaniem ekspertek, wartości wskazane w dyrektywie, w świetle danych o wykształceniu społeczeństwa, powinny być uznawane za niezbędne minimum.
„Dane GUS opublikowane w grudniu 2023 r. pokazują, że dyplom wyższej uczelni ma w Polsce 35,5% kobiet wobec 23,7% mężczyzn. Na przestrzeni lat 2016-2021 niemal dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn kończy studia, więc dysproporcje w poziomie wykształcenia są trendem. Polki są nie tylko lepiej wykształcone niż Polacy, ale też znacznie lepiej niż kobiety w praktycznie wszystkich krajach UE-27. W Polsce na 100 absolwentów przypada aż 187 absolwentek, a przy średniej w UE, wynoszącej 134,2, plasujemy się w ścisłej czołówce UE i tylko jeden kraj – Łotwa z wynikiem 188,9 - ma lepsze rezultaty. Co ciekawe, Polki są także w czołówce UE, jeśli chodzi o średnią kadrę menedżerką – około 45% osób sprawujących funkcje kierownicze to kobiety, choć średnia dla UE to około 34%. Takie są fakty, jak również to, że kobiety są mniej aktywne na rynku pracy niż mężczyźni. Stanowią ok. 45% pracujących ogółem, więc ich reprezentacja wśród średniej kadry menedżerskiej na podobnym poziomie wydaje się sprawiedliwa” zaznacza Marzena Strzelczak, doradczyni zarządu Forum Odpowiedzialnego Biznesu ds. DEI.
Kobiety na stanowiskach menedżerskich najwyższego szczebla
Źródło: Instytut Badań Strukturalnych, Eurostat
Co więcej, w ostatnich latach widać nie tylko większy zapał kobiet do pozyskiwania wyższego wykształcenia, ale też i większą reprezentację wspomnianej płci w spółkach z branży finansowej. Biorąc pod uwagę statystyki reprezentacji kobiet w kadrze menadżerskiej wśród spółek szerokiego rynku, w oczy rzuca się słabość pod tym względem największych firm z GPW.
„Najwięcej kobiet na średnim, a nawet wyższym szczeblu zarządczym znajdziemy w Polsce w służbie zdrowia i edukacji (gdzie 80% ogółu zatrudnionych to kobiety), w gastronomii czy hotelarstwie. Handel detaliczny i hurtowy (kierowniczki sklepów, aptek etc.) zatrudnia aż 17% wszystkich kobiet-kierowniczek. Generalnie, Polki awansują do tego poziomu w branżach sfeminizowanych, które są zarazem, niestety, niskopłatne. Już w dobrze płatnych finansach, gdzie stanowią 62% zatrudnionych, są mniej obecne w kierownictwie, stanowiąc 46% osób na stanowiskach menedżerskich, a na wyższych poziomach zarządczych jest ich w tym sektorze jeszcze mniej. Mówimy tu nadal o średnim szczeblu zarządzania, w różnych branżach, niekoniecznie w spółkach notowanych na giełdzie” uzupełnia Strzelczak.
Zobacz także: Udział kobiet w zarządach spółek giełdowych - najnowszy raport CFA Society Poland
Co z faworyzacją?
Ze względu na zbliżającą się datę obowiązywania dyrektywy, debata na temat jej obowiązywania zaczyna się rozgrzewać. Wśród jej przeciwników dominuje przekaz mówiący o tym, że legislacja przyczyni się do faworyzowania kobiet.
„Dyrektywa zakłada selekcję kandydatów „posiadających równorzędne kwalifikacje pod względem odpowiedniości, kompetencji i wyników w pracy”. Dopiero wówczas pierwszeństwo będą miały kandydaci_tki z grupy niedostatecznie reprezentowanej płci. Nie ma więc mowy o żadnym „faworyzowaniu” czy „dodatkowych punktach” związanych z płcią, rozwiązaniu w którym to kandydat_ka słabsza_y wygrywa z lepszym ze względu na jakąś, dodatkowo premiowaną, cechę” zaznacza specjalistka FOB.
Trzy top branże zatrudnienia ze względu na płeć
Źródło: badanie ilościowe Stowarzyszenia Kongres Kobiet
Pojawiają się także opinie mówiące o tym, że jest to kolejna regulacja mogąca przyczynić się do zwiększenia liczby delistingów oraz odstraszy spółki przed przeprowadzeniem IPO.
„Co do obaw o masowe wychodzenie z giełdy w związku z koniecznością wypełnienia dyrektywy czy mniejszym zainteresowaniem IPO, warto sięgnąć do danych z krajów, które wcześniej wprowadziły podobne regulacje. Gdyby takie obawy były realne, miały potwierdzenie w praktyce innych rynków, zapewne byłyby wielokrotnie powtarzane od 2012 roku, a więc czasu, od kiedy trwały prace dotyczące dyrektywy. Tak się jednak nie stało” podsumowuje Strzelczak.