Przejdź do treści

udostępnij:

Gazprom chce by Europie zabrakło gazu. Po ograniczeniu przepływu w Nord Stream wyłącza Turkish Stream

Udostępnij

Gazprom w tym samym momencie ogranicza lub wstrzymuje dostawy gazu realizowane przez swoje dwa kluczowe gazociągi biegnące do Europy. Celem jest prawdopodobnie wywołanie olbrzymiego kryzysu energetyczno – paliwowego.

Gazowe „kleszcze” zaciskają się na Europie

Od 15 czerwca rosyjski Gazprom rozpoczął ograniczanie przesyłu gazu przez gazociąg Nord Stream 1 łączący Rosję z Niemcami. Magistrala wykorzystuje obecnie około 40 proc. swoich mocy (pełna przepustowość to 55 mld m3 rocznie), oficjalnie z powodu awarii sprężarki w jednej z tłoczni, którą trudno zastąpić w wyniku…zachodnich sankcji.

Decyzja Gazpromu skutkuje poważnymi implikacjami dla całej Unii Europejskiej. Ograniczenia lub brak dostaw błękitnego paliwa dotknęły Niemcy, Francję, Austrię, Włochy, Czechy, Słowację. Rosyjski koncern zapowiada ponadto, że Nord Stream 1 zostanie także całkowicie wyłączony pomiędzy 11 i 21 lipca z powodu „prac konserwacyjnych”.

Czytaj także: Gazprom zakręca gaz Niemcom, Francji i Włochom. Polska także może mieć przez to problem

Niemal w tym samym momencie Gazprom podejmuje jeszcze jedną newralgiczną decyzję. Dziś koncern ogłosił, że z powodu „postoju remontowego” w dniach 21 – 27 czerwca wstrzyma dostawy gazu przez Turkish Stream. Ten gazociąg to rosyjskie „południowe ramię” obejmujące Europę. W zamyśle miał to być projekt bliźniaczy do „północnego ramienia” czyli Nord Stream 1, ale jego moce są dużo niższe. Choć biorąc pod uwagę to co się dzieje może lepiej byłoby pisać nie o ramionach, ale o „kleszczach”, które właśnie zaciskają się na Starym Kontynencie?

Gazprom gra va banque

Obecne działania Gazpromu mogą uniemożliwić kluczowym gospodarkom europejskim zapełnienie swoich magazynów gazu na wystarczającym poziomie przed sezonem grzewczym. Poza tym koncern z Rosji chce uniemożliwić państwom UE wzajemną pomoc w bilansowaniu własnych systemów gazowych. Np. Niemcy sprzedają gaz Polsce od momentu, w którym Gazprom wstrzymał dostawy do naszego państwa.

Odrębną kwestią od fizycznej dostępności surowca jest jego cena. Giełdy już reagują na rosyjskie ograniczenia eksportowe. Wzrosty są najpoważniejsze od początku wojny co widać na Dutch TTF Gas Futures będącej benchmarkiem dla europejskich giełd:

Dutch TTF Gas Futures

Efektem tych wzrostów cenowych będzie rosnąca cena energii, ale również żywności, co pogłębi problemy gospodarcze Europy i wytworzy na nią presję migracyjną z Afryki i biedniejszych regionów Bliskiego Wschodu.

Oczywiście długofalowo zerwanie przez europejskich odbiorców gazu z Gazpromem jest śmiertelnym zagrożeniem dla istnienia tej firmy. Tym bardziej, że w zasadzie nie operuje ona dużymi wolumenami LNG i jest uzależniona od budowanych w ostatnich dekadach gazociągów. Z drugiej jednak strony ten rosyjski koncern będący emanacją polityki zagranicznej Kremla zdaje się grać va banque. Mimo podcinania gałęzi na jakiej Gazprom siedzi spółka próbuje wywołać deficyt gazu i chaos gospodarczy w nadchodzącym okresie grzewczym, co ma najprawdopodobniej skłonić kluczowe stolice UE do ustępstw.

Co z tego wynika?

Widmo największego od dekad kryzysu energetyczno – paliwowego w Europie przybliża się. Szybkie uniezależnienie się od Gazpromu jest niemożliwe i potrwa z pewnością około dwóch lat. W mojej ocenie obecna polityka rosyjskiego koncernu tylko wzmocni przekonanie o konieczności wdrożenia tego procesu, nawet za cenę poważnych perturbacji gospodarczych.

Bezpośrednim wynikiem wzrastającego zagrożenia na GPW są i będą wzrosty spółek energetycznych (PGE, Tauron, Enea), które opierają produkcję energii w przeważającej większości na krajowym węglu. Docelowo kryzys może mocno uderzyć w Grupę Azoty (pozostałe koncerny chemiczne jak PCC Rokita nie zużywają w zasadzie gazu) i przedsiębiorstwa energochłonne np. KGHM.

Udostępnij