Przejdź do treści

udostępnij:

Kategorie

Piotr Książek Inner Value – Sukces polskiej biotechnologii na miarę CD PROJEKTU może być efektem pojedynczego kontraktu partneringowego

Udostępnij

Piotr Książek pełni funkcję dyrektora zarządzającego w agencji relacji inwestorskich InnerValue. Od 2013 roku ściśle współpracuje z biotechnologiczną Selvitą w obszarze komunikacji z rynkiem kapitałowym. Na przestrzeni ostatnich kilku lat wyspecjalizował się w komunikacji spółek z szeroko rozumianego obszaru healthcare realizując projekty dla kilkunastu firm notowanych na GPW i NewConnect. Postanowiliśmy spotkać się z Piotrem i porozmawiać o tym na jakim etapie jest polska branża biotechnologiczna i jakie ma przed sobą perspektywy.

Paweł Biedrzycki: Zauważacie wzrost zainteresowania usługami związanymi z komunikacją spółek giełdowych. Z czego to wynika?

Piotr Książek (InnerValue): W ostatnim okresie na rynku pojawia się coraz więcej spółek, których model biznesowy opiera się na innowacjach. Swoje equity story opierają na potencjale, zapowiedziach i obietnicach, a nie – jak to ma często miejsce w przypadku firm starej ekonomii – na historycznych wynikach i twardych prognozach finansowych. Dlatego w ich przypadku komunikacja z inwestorami i budowa zaufania są szczególnie istotne. Można wręcz powiedzieć, że jest to ich ścisły core business, bo dostęp do finansowania stanowi niezbędny warunek dla realizacji strategicznych projektów.

Jeżeli chodzi o sukces Selvity, która pozyskała w ramach SPO 134 mln zł, to był to efekt krótkoterminowej współpracy, czy wieloletnich działań?

Nasza wspólna droga z Selvitą jest dosyć długa – pracujemy razem nieprzerwanie od 2013 r., kiedy akcje notowane jeszcze na NewConnect warte były 4-5 zł. Razem przechodziliśmy na główny parkiet, a teraz zrealizowaliśmy kolejną emisję, która ma pozwolić Selvicie wejść na jeszcze wyższy poziom w światowej biotechnologii. Ta oferta jest dużym sukcesem. Została sprzedana po cenie maksymalnej w naprawdę ekstremalnych warunkach – w jednym z najbardziej nerwowych okresów na globalnych rynkach na przestrzeni ostatnich lat. To efekt nie tylko sprawnej pracy brokerów, ale też kilku lat konsekwentnej pracy i dziesiątek spotkań z inwestorami.

Zobacz także: Zapisy na akcje Selvita: cena ostateczna podana, a redukcja może być bardzo duża

Prezes spółki na ostatniej konferencji przypomniał o roli inwestorów indywidualnych. Spółki raczej rzadko doceniają tę grupę inwestorów.

Tak, bo faktycznie firma zawdzięcza im prawdopodobnie istnienie. To oni uratowali w 2011 r. IPO na NewConnect. Zdążyłem dość dobrze poznać zarząd tej firmy i wiem, że ta wdzięczność nie jest wyrażana na pokaz. Od kiedy razem pracujemy, każdy zainteresowany spółką inwestor indywidualny ma możliwość udziału w regularnych spotkaniach z zarządem, a ci, którzy nie mogą w nich uczestniczyć stacjonarnie, mają do dyspozycji na żywo transmisje wideo z konferencji. Selvita po prostu szanuje swoich inwestorów. Dotyczy to również oczywiście przedstawicieli funduszy, którzy mają do spółki właściwie nieograniczony dostęp. Jak widać, w ujęciu długoterminowym takie modelowe podejście do relacji inwestorskich potrafi zaprocentować. Mówiąc o modelowym podejściu nie mam na myśli wyłącznie głośnego komentowania sukcesów, ale również tłumaczenie napotykanych wyzwań.

Prezes Selvity Paweł Przewięźlikowski podsumowuje na GPW ofertę SPO i dziękuję PFR i pozostałym akcjonariuszom za wsparcie kapitałowe spółki

Selvita

No właśnie, kilka miesięcy temu Selvita miała taki gorszy moment – mowa o wstrzymaniu badań nad SEL24. Myślisz, że to miało wpływ na ofertę?

Przesunęło transakcję w czasie, ale osobiście uważam, że paradoksalnie mogło emisji pomóc. Przy tej okazji Selvita pokazała, że w kryzysowych sytuacjach nie chowa głowy w piasek. Wręcz przeciwnie – natychmiast przystąpiła do działania i zaczęła tłumaczyć inwestorom, co się tak naprawdę wydarzyło, jakie realnie rodzi to ryzyka, i jakich kolejnych informacji można oczekiwać w najbliższym czasie. Wróciło do nas po tym wszystkim z rynku wiele pozytywnych sygnałów – duża część inwestorów tę reakcję dostrzegła i doceniła. Najlepiej świadczy o tym powrót kursu akcji Selvity do poziomu sprzed clinical hold (wstrzymania badań nad SEL24 – przyp. red.) jeszcze przed informacją, że te badania zostały faktycznie odwieszone. Udało nam się więc zrealizować jeden z podstawowych celów relacji inwestorskich.

To znaczy?

Strategicznym celem prowadzenia relacji inwestorskich jest obniżanie kosztu pozyskiwania kapitału. Nierozłącznie wiąże się z tym możliwość dyskontowania w wycenie przyszłych zdarzeń. Spółka buduje wiarygodność, w wyniku czego rynek postrzega jako dokonane (i uwzględnia w cenie akcji) to, co ma się wydarzyć dopiero za jakiś czas.

Uważasz, że ten przykład może być impulsem dla innych spółek, by w podobny sposób zaczęły porozumiewać się z rynkiem?

Życzyłby sobie tego na pewno każdy inwestor. Prowadziłoby to do ogólnego wzrostu zaufania do rynku kapitałowego i pomogło firmom skutecznie pozyskiwać fundusze na realizację ich planów.

Niedawno PFR uruchomił fundusz inwestujący wprost w life science. Co to oznacza dla polskiej biotechnologii?

PFR podszedł do sprawy dość kompleksowo. Kolejno powstają instrumenty, które mają wspierać reprezentujące różne innowacyjne branże biznesy, na różnych etapach ich rozwoju. Fundusz o którym mówisz jest akurat skierowany do tych największych firm biotechnologicznych. Jego wartość to 300 mln zł, a PFR deklaruje, że chciałby inwestować 40-60 mln zł w jedno przedsiębiorstwo. Kolejnym kryterium jest inwestowanie w spółki, które ze swoimi projektami są już na etapie badań klinicznych, co dodatkowo ogranicza liczbę beneficjentów. Skorzysta z tych środków dosłownie kilka największych firm.

Z punktu widzenia szerokiego sektora większe znaczenie mają centralne programy wsparcia branży venture capital. W najbliższym czasie za pośrednictwem tzw. bridge’y na rynek trafi ponad miliard złotych na rozwój innowacyjnych projektów, w tym biotechnologicznych. To środki na fazę inkubacji, jeszcze zanim projekty dojrzeją do momentu, w którym ich autorzy będą mogli szukać innych źródeł finansowania, w tym grantów. I to faktycznie może być prawdziwy game changer.

Myślisz, że dzięki tym środkom na NewConnect i głównym parkiecie będą pojawiać się kolejne spółki biotechnologiczne?

Jestem o tym przekonany. Moim zdaniem w najbliższych latach będziemy obserwowali analogiczną sytuację do rynku gamingowego. Moi koledzy z zespołu byli z CD PROJEKTEM na początku przygody tej spółki z giełdą. Dziś trudno być może w to uwierzyć, ale z ich opowieści wynika, że na początku ciężko było inwestorów namówić na jakiekolwiek spotkanie. Nie rozumieli tego modelu biznesowego – nie rozumieli, że trzeba przez kilka lat, w dużej mierze w ciemno, nie będąc w stanie przewidzieć komercyjnego efektu, inwestować miliony złotych w rozwój komputerowej gry. A dzisiaj CD PROJEKT jest gwiazdą polskiego rynku kapitałowego i przed chwilą wszedł do WIG20. Kolejni chcą iść w ich ślady, więc na giełdzie co roku debiutuje kilka nowych spółek gamingowych.

Podobną historię pisze branża biotechnologiczna – z Selvitą w 2013 r. też niewielu zarządzających chciało się spotykać, a dziś na konferencjach biją rekordy frekwencji. I to samo zaczyna się dziać jeśli chodzi o kolejne spółki z sektora chętne do debiutu na giełdzie.

Z Piotrem Książkiem w siedzibie Selvity. Przygotowujemy plan zdjęciowy do nagrania wideo z Prezesem w trakcie oferty SPO

Na planie wideo

Spytam więc inaczej: czy poszukujące kapitału spółki biotechnologiczne mają w ogóle alternatywę dla rynku kapitałowego?

Tego typu firmy bardzo często nie mają żadnych przychodów. Ich gra najczęściej toczy się o to, żeby rozwinąć projekt, który w perspektywie kilku lat będą w stanie skomercjalizować i zarobić wtedy na nim dużo pieniędzy. Takie firmy nie są w związku z tym najczęściej wiarygodnym partnerem ani dla banków, ani dla obligatariuszy. Mają jednocześnie określone – często niemałe – potrzeby kapitałowe. I skądś ten kapitał muszą brać.

Dotychczas największe sukcesy w tej branży w Polsce osiągnęły firmy, których rozwój w pierwszych etapach finansowali założyciele – dotyczy to m.in. Selvity i Celon Pharmy. Mabion, NanoGroup, OncoArendi czy Pure Biologics do pewnego momentu również finansowały się z emisji prywatnych, pozyskiwały też aniołów biznesu. Wszystkie te spółki mają doskonały dostęp do grantów, pojawiają się kolejne źródła kapitału i inne ułatwienia, ale praktyka pokazuje, że chcąc realizować większe ambicje prędzej czy później trafiają na ul. Książęcą w Warszawie.

A sukces polskiej branży biotechnologicznej na miarę CD PROJEKTU jest realny?

Jestem przekonany, że to tylko kwestia czasu. Spółki biotechnologiczne na GPW rosną i będą sukcesywnie rosnąć w siłę, tak jak dzieje się to wszędzie na świecie. Elektryzujące jest to, że podobnej skali sukces może w ich przypadku nadejść właściwie z dnia na dzień – jako efekt pojedynczego kontraktu partneringowego. Wystarczy spojrzeć na wartości tego typu umów, które są zawierane na świecie. To są kwoty liczone często w miliardach dolarów. Można się zastanawiać jaka jest szansa, że polska firma taką umowę podpisze, ale że taka szansa istnieje, to nie ma żadnych wątpliwości. Dziś być może jest ona jeszcze względnie niewielka, ale z pewnością rośnie z każdym kolejnym sukcesem polskiej firmy z tego sektora.

Inwestorzy instytucjonalni w Polsce przekonali się już do spółek biotechnologicznych?

Jeśli chodzi o zrozumienie branży, to na przestrzeni ostatnich pięciu lat w tej kwestii został wykonany krok milowy, powstał solidny fundament. Dzisiaj spółki biotechnologiczne cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem i zaraz po grach komputerowych jest to jeden z pierwszych sektorów, które budzą największe emocje.

Od jakiegoś czasu w domach maklerskich oraz funduszach pojawiają się osoby, które specjalizują się w biotechnologii. Przykładowo jeden z domów maklerskich ściągnął do Polski zagranicznego eksperta w wycenie spółek z tej branży.

Z punktu widzenia brokerów biotechnologia jest wyjątkowo ciekawa, bo generuje ogromne zapotrzebowanie na kapitał. Przedstawiciele funduszy dostrzegają natomiast ponadprzeciętny potencjał wzrostu. Rozumieją mechanizmy, jakie rządzą tym rynkiem. Zdają się w coraz większym stopniu przełamywać typową niechęć do emisji akcji. Na bardziej rozwiniętych rynkach emisja w sektorze biotechnologicznym jest postrzegana przede wszystkim jako szansa na rozwój i dynamiczny wzrost, a nie negatywna informacja o rozwodnieniu. Oceniany jest w pierwszej kolejności potencjał komercyjny i szansa na powodzenie projektów, które mają być za pozyskane środki rozwijane, nie skala oferty.


Na ostatniej konferencji z PFR prezes Przewięźlikowski powiedział ciekawą rzecz: określił w USA standardem, że naukowiec rezygnuje z uniwersytetu, pozyskuje kapitał i staje się prezesem spółki biotechnologicznej. Myślisz, że w Polsce może być tak samo, czy to raczej odległa perspektywa?

W InnerValue już teraz mamy przykłady takich spółek z sektora healthcare – np. Scope Fluidics. Firma debiutowała w zeszłym roku na NewConnect i pozyskała kilkanaście milionów złotych na realizację swoich projektów. Mają fantastyczny zespół, którego trzon stanowią wysokiej klasy, wywodzący się z polskich uczelni naukowcy. Życzę wszystkim giełdowym inwestorom aby podejmowane działania mające ułatwić młodym, innowacyjnym spółkom dostęp do kapitału, doprowadziły do wzrostu liczby podobnych projektów. Pozwoli to skuteczniej dywersyfikować naturalne dla branży ryzyko i tym samym lepiej wykorzystać ogromny potencjał płynący z innowacji w obszarze life science.

Co w takim razie może zrobić giełda, żeby przyciągnąć kolejne tego typu spółki?

Kluczowym wyzwaniem jest właśnie fakt, że firmy technologiczne są często zakładane i rozwijane przez naukowców. Nie mają oni większego pojęcia o rynku kapitałowym. Giełda może ich wręcz onieśmielać. Odpowiedzieć na te potrzeby musi cały giełdowy ekosystem: regulatorzy, doradcy i inwestorzy. Niezbędnym wydaje się np. uproszczenie procedur ofert pierwotnych innowacyjnych spółek, które są w fazie dynamicznego rozwoju i nie mogą jeszcze pochwalić się wynikami. Z drugiej strony brokerzy i inwestorzy muszą podnosić swoje kompetencje w tych mocno wyspecjalizowanych branżach – cały czas jesteśmy na początku drogi. Biorąc pod uwagę skalę zapowiedzianych inwestycji publicznych we wsparcie start-upów i rolę, jaką mają one odegrać w rozwoju polskiej gospodarki, niedocenienie potrzeb i potencjału w tym obszarze byłoby ogromnym zaniedbaniem.

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz także: Byliśmy w spółce Selvita. Paweł Przewięźlikowski i Krzysztof Brzózka szczerze opowiedzieli nam o polskiej biotechnologii i po co spółka emituje akcje [WIDEO]

Udostępnij