Obecnie Labocanna jest mocno niedowartościowana, nawet w stosunku do majątku spółki – uważa Dominik Staroń, CEO spółki
„Myślę, że przyszły rok, to będzie ten rok, w którym ruszymy z komercyjną uprawą konopi. Ale możliwe jest, że jeszcze w tym roku spróbujemy pierwszych zasiewów pod nadzorem instytutu badawczego w ramach R&D” – mówi Dominik Staroń, prezes spółki Labocanna.
Globalna wartość rynku konopi wyniosła w 2020 r. 22,9 mld USD, ale w 2026 r. ma sięgać już ponad 62 mld USD, przy CAGR na poziomie 18,1%. Według raportu „The Poland Cannabis White Paper” przygotowanego przez brytyjską firmę konsultingową Prohibition Partners wartość polskiego rynku konopnego w 2028 r. sięgnie 2 mld euro.
Wedle Urzędów Marszałkowskich w 2013 r. konopie uprawiane były na ok. 254 ha, a w 2020 r. na już powierzchni ok. 3,6 tys. ha, co oznacza 14-krotny wzrost! W ostatnich latach widać postępującą deregulację oraz wzrost popytu na produkty konopne. Według prognoz, Polska ma potencjał, żeby zostać jednym z głównych producentów konopi w Europie.
Na NewConnect notowana jest spółka Labocanna, która chce posiadać własne uprawy konopne oraz importować produkty konopne. Spółka ma ambitny plan zdobycia pozycji lidera produkcji i dystrybucji konopi w naszym regionie Europy Środkowej. O jej obecnej sytuacji i planach porozmawialiśmy z jej prezesem Dominikiem Staroniem.
Piotr Rosik (Strefa Inwestorów): Dane o wzroście rynku konopi uprawnych w Polsce są imponujące. Dla Państwa spółki priorytetem jest uruchomienie własnej uprawy, ale chcecie również importować produkty konopne. Proszę powiedzieć, jak wygląda środowisko prawne w Polsce – czy rzeczywiście bez większych problemów można uprawiać i sprzedawać marihuanę do celów leczniczych? Jak wyglądają obciążenia administracyjne dla takiego biznesu?
Dominik Staroń (prezes spółki Labocanna): Nie jest tak miło i przyjemnie, jakby podmioty z rynku chciały. Nawet wprowadzenie do sprzedaży zwykłego olejku konopnego wiąże się z szeregiem wymogów. My chcemy koncentrować się na medycznej marihuanie i tutaj można przyznać, że od maja obowiązują nieco bardziej liberalne przepisy, ale mimo to wprowadzenie do obrotu marihuany z własnej uprawy nie będzie proste. Będzie musiało się to odbyć w kooperacji z podmiotem państwowym – instytutem badawczym. Procedury administracyjne związane z wprowadzeniem na rynek własnej marihuany są szacowane przez nas i specjalistów na 6-8 miesięcy od chwili ich zainicjowania. Jeśli chodzi o import medycznej marihuany, to wymogi pozostają takie, jakie były i one nie są łagodne.
W Polsce uprawa konopi innych, niż włókniste, możliwa jest po uzyskaniu stosownego zezwolenia przez instytut badawczy. Labocanna podpisała list intencyjny z instytutem badawczym. Co się dzieje w tej kwestii? Siedziba instytutu jest setki kilometrów od Koszalina, gdzie spółka ma siedzibę i Halę Kupiecką. Czy spółka rozważa rozpoczęcie upraw w innej lokacji, w pobliżu siedziby instytutu, skoro wystawiła Halę Kupiecką na sprzedaż?
Do współpracy z instytutem przygotowywaliśmy się już od kilku miesięcy. Jest to instytut zlokalizowany w południowo-wschodniej Polsce. Współpraca z takim podmiotem musi mieć charakter permanentny i ciągły. Hodowla wymagać będzie nieprzerwanego nadzoru pracowników instytutu. Uprawa nie może być zbytnio oddalona od siedziby instytutu, gdyż wtedy koszty prowadzenia biznesu byłyby zbyt wysokie. Dlatego podjąłem decyzję o wystawieniu na sprzedaż posiadanego przez nas obiektu, czyli Halę Kupiecką w Koszalinie, z ceną ofertową 12 mln zł. Jest to cena istotnie wyższa od ceny, którą za tą nieruchomość zapłaciliśmy.
Oczywiście, podobne instytuty znajdują się na terenie całej Polski. I my z nimi rozmawiamy. Możemy bowiem równolegle współpracować z więcej niż jednym instytutem, prowadząc więcej niż jedną hodowlę. Tutaj chcę też podkreślić, że rozważane jest nie tylko nabycie przez spółkę na własność nieruchomości w sąsiedztwie danego instytutu, ale też długoterminowa dzierżawa konkretnego obiektu, gdzie byłaby prowadzona uprawa konopi indoor.
Jaki jest szacunkowy koszt i okres czasu dla rozpoczęcia uprawy, jeśli posiada się już nieruchomość?
Dostosowanie hali w Koszalinie do wymogów w zakresie uprawy medycznej marihuany byłoby dość kosztowne i wiązałoby się z całkowitą zmianą przeznaczenia obiektu. Obiekt handlowy nie może mieć jednocześnie przeznaczenia związanego z uprawą marihuany. Dlatego próbujemy ją sprzedać w aktualnym jej zagospodarowaniu, a jednocześnie rozważamy wynajem lub zakup odpowiedniego obiektu w innej lokalizacji.
Odpowiadając wprost na pytanie, to koszty adaptacji na metr kwadratowy, nie są niskie. Istnieje, szczerze mówiąc, duży rozstrzał, jeśli chodzi o sprzęt do upraw, jego jakość. Koszty wyposażenia hali upraw mogą dojść do 20 tys. zł za m.kw. i są w szczególności zależne od kubatury danego obiektu.
Do tej pory gros przychodów spółki był generowany z najmu Hali Kupieckiej w Koszalinie. Jaki procent jej powierzchni jest wynajęty? Jak wyglądają przychody z tego źródła w skali miesiąca, kwartału?
Sto procent powierzchni hali jest wynajęte. Z najmu uzyskujemy 90 tys. zł netto miesięcznie. Nie mamy problemu ze ściąganiem należności. Ilość wejść do obiektu stale rośnie, hala dobrze prosperuje. Zaryzykuję tezę, że nasze dotychczasowe starania są również doceniane przez obecnych najemców obiektu.
Jak właściwie wygląda sytuacja finansowa spółki? Ile macie gotówki, jak wysokie zadłużenie? Czy jesteście w stanie z własnych środków uruchomić uprawę?
Obecnie spółka ma ponad 2 mln zł gotówki pozyskanej z emisji, które pierwotnie miały zostać przeznaczone na przejęcia w branży, ale muszę przyznać, że rozmowy są trudne, a jakość podmiotów z którymi rozmawiamy bywa - delikatnie mówiąc - wątpliwa. Dlatego rozważamy przeznaczenie tych środków na doposażenie hali upraw.
Jeśli uda nam się zbyć Halę Kupiecką, nie będziemy musieli korzystać z finansowania dłużnego. Na razie nie myślimy o emisji akcji, ale ten temat może powrócić w przyszłości, jeśli będzie taka potrzeba. Możliwość wykorzystania tego narzędzia stanowi o korzyści wynikającej z giełdowego statusu.
Rachunek zysków i strat – Labocanna (I kw. 2022)
Zobacz także: Unimot pokazuje bardzo dobre wyniki, a potencjał Sygnity do dalszych wzrostów został już wykorzystany – analitycy oceniają spółki
Macie własną linię olejków konopnych. Co obecnie dzieje się w kwestii waszych olejków?
Mamy, owszem, ale nie wchodzimy w rynek detaliczny. Olejki to jest obszar rynku bardzo nasycony i konkurencyjny. Chcieliśmy, by nasze olejki pod marką Labocanna znalazły się w sieciach handlowych, ale ta grupa potencjalnych odbiorców jednak boi się takiego produktu. Chcemy zbyć nasz stan magazynowy, rozważając ostatnio eksport, ale nie ma tu zbędnej presji. Ze sprzedaży olejków mamy niewielkie przychody, ale jest to margines naszych przychodów ogółem.
Niedawno Labocanna podpisała umowę z brytyjskim podmiotem w celu importu medycznej marihuany, pochodzącej od europejskich wytwórców. Kiedy rozpocznie się operacyjna działalność, w związku z tą umową? Jakiego typu produkty chcecie importować?
W połowie lipca mamy już dogrywać parametry handlowe, produktowe marihuany leczniczej, którą mamy importować. Poza tym, chcemy skorzystać z usług tego partnera, by sprowadzić sprzęt do hali upraw. To jest bardzo fachowy podmiot, z dużym doświadczeniem. Być może będziemy korzystać także z pomocy tego partnera w zakresie montażu sprzętu w hali upraw.
Labocanna ma już udziały w podmiotach z branży konopnej – Medican Campus oraz Centrum Medycyny Konopnej. Proszę powiedzieć, czym się te podmioty zajmują i jak mogą wyglądać potencjalne zyski z tych inwestycji?
Centrum Medycyny Konopnej rozwija się zgodnie z planem. Spółka w lock upie opierała się na zdalnych wizytach, ale miesiąc temu otworzyła swoją pierwszą stacjonarną placówkę w Warszawie. Teraz planuje otworzyć kilkanaście placówek w miastach wojewódzkich, to jest ciekawy i ambitny plan.
Medican Campus, w którym mamy 20% udziałów, zaraportował nam zysk netto za I kwartał 2022. Mam nadzieję, że to jest dobry prognostyk. Ale trzeba przyznać, że widać problemy w zakresie realizacji umowy inwestycyjnej. Nasz partner kilkukrotnie naruszył jej zapisy, m.in. we wspomnianej kwestii raportowania...
Kto tak naprawdę kontroluje spółkę Labocanna, bo skład akcjonariatu tego jasno nie pokazuje? I jak Pan ocenia zmniejszenie zaangażowania w spółkę przez Pana Pawła Kicińskiego? Czy Pan posiada akcje spółki Labocanna i czy może Pan być w przyszłości wynagradzany akcjami spółki?
Zacznę odpowiadać w odwrotnej kolejności. Ja nie posiadam akcji spółki. Nie wiem, czy będę nimi wynagradzany i to nie ja będę o tym decydował. Niedawno niewielką liczbę akcji Labocanny nabyła moja małżonka, która swoje inwestycje kapitałowe od wielu lat prowadzi rozłącznie ode mnie.
Jeśli chodzi o Pana Pawła Kicińskiego to zmniejszał zaangażowanie, gdyż realizował umowy powiernictwa, o których informował przed startem zapisów na ostatnią emisję. Mam pewność, iż chce on nadal pozostać w akcjonariacie i wspierać spółkę w rozwoju na rynku konopnym. Przypomnę, że zwiększył on dostępną dla spółki linię pożyczkową do kwoty 4 mln zł.
Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to najistotniejszym akcjonariuszem jest Pan Paweł Kiciński. Ujawnił się ostatnio, z kilkunastoprocentowym udziałem podmiot instytucjonalny, który na razie nie szukał kontaktu ze Labocanną. Przypominam, że jeden z dwóch zagranicznych akcjonariuszy instytucjonalnych zmniejszył niedawno swoje zaangażowanie do zera.
Akcjonariat spółki Labocanna
Jak Pan skomentuje zachowanie kursu spółki z lat 2021-22? W 2 lata spadł o -70%. Wygląda to tak, jakby rynek nie wierzył w spółkę. Z drugiej strony, zachowanie kursu niewiele odbiega od zachowania NC Index, który w tym okresie spadł o -40%, oraz od zachowania innych spółek konopnych, bo np. Tilray przecenił się w 2 lata o -54%.
Obecnie, moim zdaniem, Labocanna jest mocno niedowartościowana, nawet w stosunku do majątku spółki. Uważam, że podmioty, które obecnie zwiększają swoje zaangażowanie w spółkę, zachowują się racjonalnie.
Sentyment do branży jest bardzo niedźwiedzi. Tilray jest jaskrawym przykładem, a jeszcze bardziej jaskrawym przykładem jest to, co stało się z kursem i finansami Aurory. Analizuję dogłębnie sposób funkcjonowania tych spółek, to w jakie obszary wchodzą, czerpię z ich doświadczeń. Mimo wszystko są to silne fundamentalnie, racjonalnie zarządzane firmy.
Zawsze powtarzam, że nie można zabronić sprzedaży akcji. Nie można też zabronić kupna akcji. Są tacy, którzy sprzedają niedowartościowane papiery, są i tacy, którzy kupują aktywa przewartościowane. Na tym polega giełda. Oczywiście, szczyt na kursie Labocanny z początku 2021 roku to nie jest punkt odniesienia dla właściwej wyceny spółki. Ale obecna wycena, moim zdaniem, jest wyrazem złego sentymentu, a nie sytuacji fundamentalnej Labocanny.
Historia notowań Aurora Cannabis na tle Nasdaq 100
Źródło: TradingView
To na koniec, czy może Pan zadeklarować, kiedy Labocanna może ruszyć z własną uprawą marihuany?
W tym roku to się na pewno nie uda, bo proces uzyskania zezwolenia trwa 8 miesięcy. A my nie jesteśmy na razie gotowi do wystąpienia o zezwolenie. Myślę, że przyszły rok, to będzie ten rok, w którym ruszymy z uprawą komercyjną. Ale możliwe jest, że jeszcze w tym roku spróbujemy pierwszych zasiewów pod nadzorem instytutu badawczego w ramach R&D.
Dziękuję za rozmowę.
--------------------------------
Dominik Staroń, prezes Labocanna – Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (Ekonomia). Ukończył studia Executive MBA na University of Baltimore. Karierę rozpoczynał jako analityk giełdowy w spółce Hoga.pl, potem do roku 2009 pracował na stanowisku niezależnego analityka w Gazecie Giełdy Parkiet. Pracował również w spółkach Pawo, Łódzka Kolej Aglomeracyjna, Zwoltex czy Niobe. Od czerwca 2013 roku do maja 2014 roku pełnił funkcje członka zarządu, a następnie prezesa w spółce Letus Capital. W latach 2014 – 2017 był m.in. wiceprezesem Armada Fleet Management. Był także prezesem GC Investment. Od lutego 2019 roku do dnia dzisiejszego pełni funkcję prezesa w spółce konsultingowej Mistra Invest. Od 17 lutego do 25 czerwca 2021 roku pełnił funkcję prokurenta samoistnego spółki Labocanna, którą kieruje od 25 czerwca 2021 roku.