Przejdź do treści

Kategoria:

Jemeńscy Huti zagrożą dostawom gazu do Polski?

Udostępnij

Narasta napięcie w regionie Morza Czerwonego co wymusza zmianę trasy dostaw gazu do Polski. Póki co nie zagraża to bezpieczeństwu energetycznemu. Odpowiedzialność za realizację kontraktu z polskim Orlenem ponosi katarski QatarEnergy.

Krytyczna sytuacja na Morzu Czerwonym

Sytuacja na Morzu Czerwonym jest wysoce niestabilna. Sprzymierzeni z Iranem, jemeńscy Huti dokonują ataków na statki płynące przez Cieśninę Bab-el-Mandab. Zgodnie z ich retoryką to „gest solidarności z wyniszczanymi przez Izraelczyków, Palestyńczykami z Gazy”.

Stany Zjednoczone i ich sojusznicy odpowiedzieli kilkoma atakami rakietowymi na aktywność Huti, ale zasadniczo nie zmienia to sytuacji – nikt nie ma bowiem woli do rozpoczęcia kosztownej operacji lądowej. Tymczasem Kanał Sueski obsługuje około 15 proc. światowego handlu, w tym 25 – 30 proc. ruchu kontenerowego. Ta trasa powoli pustoszeje – statki zaczynają omijać Morze Czerwone i opływać Afrykę w drodze z i do Europy. Wynika to z m.in. fizycznego zagrożenia dla statków czy wzrostu kosztów ubezpieczeń i pensji dla załóg.

Bliskowschodni kocioł

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że sytuacja na Bliskim Wschodzie szybko się nie uspokoi. Konflikt w Gazie powoli rozlewa się na cały region.

Niespokojnie jest w południowym Libanie (Hezbollah), Jemenie, gdzie od 2015 r. trwa wojna domowa, wzmocniona konfliktem z Arabią Saudyjską, konfliktem nazywanym przez analityków szyicko – sunnickim „proxy war”…

Wiele państw jak Egipt czy Jordania ponoszą olbrzymie straty finansowe wynikających z tych zawirowań politycznych. Dodatkowo oliwy do ognia dolała niedawna umowa rządu etiopskiego z nieuznawanych na arenie międzynarodowym Somalilandem, w wyniku której wydzierżawiła port i dostęp do morza. Swoje niezadowolenie tym działaniem okazują władze w Kairze, które pozostają w sporze z władzami etiopskimi dotyczącym walki o zasoby wodne Nilu. Tu także możliwy jest wybuch walk. A przecież do 2022 r. w samej Etiopii trwał konflikt wewnętrzny, w Trigraju, w który zaangażowała się Erytrea.

Cały region to prawdziwa beczka prochu, gdzie obok konfliktów lokalnych toczą się także te wielkie: izraelsko – palestyński, szyicko – sunnicki czy amerykańsko – chiński.

Aktywna jest oczywiście także Rosja, dla której paraliż łańcucha dostaw gazu i ropy może oznaczać spore korzyści.

Duży problem dla europejskich gospodarek

Przekierowywanie dostaw wszelakich dóbr krążących między Europą i Azją z Morza Czerwonego na trasę wzdłuż Republiki Południowej Afryki, oznacza opóźnienia sięgające 2 tygodni i znaczący wzrost kosztów. Może to wpłynąć na wiele aspektów europejskich gospodarek jeżeli potrwa dłużej niż kilka miesięcy: od problemów z dostępem do dóbr (np. samochody), po zmniejszenie produkcji w wielu fabrykach (przykład Tesli czy Volvo), skończywszy na droższej żywności i podbiciu inflacji, co zapewne oznaczałoby kolejny powód do obniżki stóp procentowych.

Klucz do polskiego bezpieczeństwa energetycznego

Sytuacja na Morzu Czerwonym, a szerzej w regionie, ma także duże znaczenie dla Polski, która importuje dużą ilość gazu LNG z Kataru (dostawami większości ropy z Arabii Saudyjskiej zajmiemy się w odrębnym tekście).

 

W lakonicznym komunikacie prasowym (co jest niezwykle wymowne), koncern QatarEnergy, który dostarcza gaz skroplony do terminalu w Świnoujściu poinformował 24 stycznia, że „produkcja LNG w Katarze trwa nieprzerwanie, a zaangażowanie w zapewnienie niezawodnych dostaw do klientów pozostaje niezachwiane. Jednak bieżące wydarzenia w rejonie Morza Czerwonego mogą mieć wpływ na harmonogram niektórych dostaw, ponieważ odbywają się one alternatywnymi trasami”.

Z Bloomberga wiemy np. że dostawy LNG do włoskiego terminalu Edisona na Adriatyku zostały znacząco opóźnione.

Spytany przez nas o tę sytuację Orlen, odpowiadający za bezpieczeństwo gazowe Polski stwierdził, że „kontrakt pomiędzy Orlen i QatarEnergy na dostawy LNG funkcjonuje w formule DES, co oznacza, że to dostawca jest odpowiedzialny za dostarczenie ładunku do terminalu w Świnoujściu w uzgodnionym terminie. Orlen na bieżąco monitoruje sytuację na Morzu Czerwonym i pozostaje w stałym kontakcie z kontrahentem, aby w razie wystąpienia czynników mogących mieć wpływ na realizację dostaw LNG do terminalu w Świnoujściu niezwłocznie podjąć odpowiednie działania operacyjne, jak choćby dostosowanie harmonogramu dostaw. Zmiana trasy gazowców, może być takim czynnikiem, niemniej jednak nie stanowi to zagrożenia dla dostaw paliwa do gospodarstw domowych, małych i średnich przedsiębiorstw oraz dla przemysłu i energetyki”.  

Rzeczywiście sytuacja wydaje się dość komfortowa. Mimo opóźnień w dostawach (spada poziom regazyfikacji terminala w Świnoujściu, co na nie wskazuje), Polska może korzystać ze swoich magazynów gazu. Ich zatłoczenie 29 stycznia wynosiło prawie 80 proc.

Europejskie ceny gazu nie zareagowały na razie na problemy na Morzu Czerwonym. Na Dutch TTF, będącym europejskim benchmarkiem, cena wynosi 28 euro za TWh. Trzy miesiące temu było to 55 euro.

Będziemy przyglądać się tej sytuacji na bieżąco.

 

Udostępnij